Tam, jak trafiliście na to, że niemiecka klinika jest lepsza? Czy nie lepiej zostać w kręgu lekarzy, którzy już znają cię od środka? Zresztą sama nie wiem, co można stracić, a w kim jest jeszcze nadzieja.
Tam, jak długo trwa chemioterapia, czy na święta już będzie po wszystkim? Staram się wyobrazić sobie, jak ciężko jest walczyć z własną bezsilnością fizyczną, ale chyba powinnaś mieć wiarę i moc, bo to chyba cos innego niż siła – przede wszystkim dla Svena, rodziny, starych znajomych.
A może zdarzy się cud. Przecież nie można w to nie wierzyć. Nie, nie pisz mi o pogodzie. To chyba ostatnia rzecz, która mogłaby mnie zainteresować. Pisz tak, jak chcesz. Też się cieszę, że Sven jest przy tobie. Wcale nie jest fajnie, że jesteście tak daleko, tym bardziej że nie możesz skorzystać ze wszystkiego, co dalby ci ten pobyt tam.
Będę się modliła o lepsze jutro.
Pozdrawiam mocno – Kasia
Tamara
21 września 2000
Dzisiaj wizyta u doktora Bondue. Mówiliśmy mu już, że przenosimy się do Niemiec, i przyjął to całkiem spokojnie. Nie wiem, czy dobrze robimy, ale na pewno finansowo będzie nam łatwiej, zwłaszcza że mamy już niemieckie ubezpieczenie – pokazujesz kartę i cyk. Doktor Bondue będzie się dalej opiekować mną w Brukseli.
Dzisiaj znowu wymiotowałam. Dziwne to jest. Co jakiś czas wymioty wracają. Może mój żołądek ma dość chemii i różnych tam specyfików? Oby tak było, a nie był to na przykład rak.
Teraz myślę o śmierci więcej niż kiedykolwiek. Czuję, że jest blisko mnie, ale jeszcze nie atakuje. Najgorsza jest niepewność: co ze mną będzie. Ale może lepiej niepewność niż wyrok: niestety nic już dla pani zrobić nie możemy.
A za oknem cudowna pogoda, świeci słońce, na niebie żadnej chmurki. Jak w lecie, a przecież jest wrzesień. W Irlandii też musiało być cudownie. Miałam tam jeździć na rowerze z fruwającym szalikiem wokół szyi…
Boże, zmiłuj się nade mną.
Dla Svenka!
Znajdziesz mnie w szeptach traw kochany
Usłyszysz w locie ćmy
Będę gdzie piach i pył
Będę gdziekolwiek byś był
Będę w spojrzeniu kocich oczu
Będę w milczeniu drzew
Jestem w mijaniu dni
Jestem twym cieniem gdy śpisz
Tak jakbym wciąż żyła
A ty jakbyś mógł jeszcze raz dotknąć moich ust
Księżyc to niemy mój posłaniec
Noc to cień moich rąk
Wiatr niespokojny duch
Pamięta dziś każde z mych słów…
Tak jakbym wciąż żyła
A ty jakbyś mógł jeszcze raz dotknąć moich ust
Sven
24 września 2000
Wczoraj moi rodzice przywieźli perukę, którą Tamara wybrała sobie tydzień temu z katalogu. Jest bardzo zadowolona. Na pewno nikt poza naszymi znajomymi nie zauważy, że to peruka. Nawet ma balejaż. Tamara bardzo dobrze w niej wygląda. Od razu chciała wyjść tak na ulicę. W mieście kupiliśmy telewizor z magnetowidem. Dzisiaj pojechaliśmy na spacer do lasu. Ładna pogoda, Tamara w dobrej formie. Wieczorem oglądaliśmy film z naszego ślubu.
25 września 2000
Hej, Svenki,
Za oknem już jesień, ale na razie nie jest taka zła – śliczne kolory drzew, dużo słońca i kasztanów. Wczoraj mieliśmy niedzielę wycieczkową, bo pojechaliśmy sobie cala rodziną do Lasu Kabackiego na rowerach (Baśka to uwielbia, siedzi sobie w foteliku, śpiewa i podziwia świat, a jak się zmęczy, to wali głową w tyłek ojca albo patrzy w dół, jak kręci się koło) i trochę się też pobyczyliśmy na łączce. Trzeba było się mocno starać, żeby w pogodną niedzielę znaleźć ścieżkę bez tabunów szalonych rowerowiczów albo snujących się smętnie zakochanych – ale jakoś się to nam udało.
Wszędzie dookoła rosną nowe osiedla i domki jak grzyby po deszczu – niedługo zrobi się tu bardzo tłoczno. Wtedy kupimy sobie jakiś domek w lesie. Za tydzień do pracy, najpierw się cieszyłam, ale teraz trochę mi się nie chce (rozleniwiłam się) i żal mi też Baśki. Ona teraz jest coraz fajniejsza, już taki z nią jest kontakt super. Ale potrafi też wystawiać pazury i kły – dosłownie i w przenośni – bo nie tylko chce udowodnić, że ona w tym domu rządzi, ale często używa do tego metod takich jak drapanie i gryzienie. Znaleźliśmy też opiekunkę. Nie jest to mój ideał, ale myślę, że z nią Bacha będzie bezpieczna. Zobaczymy w trakcie, czy będzie z niej dobra niania.
Tamarko, ty też do pracy od października? Chyba lepie] mieć takie zajęcie niż siedzieć samej w domu. Dobrze jest zająć głowę innymi myślami. Czarne myśli należy wygonić i póki siedzisz w domu, to czytaj wesołe książki (Agatha Christie in English), a w pracy to już nie będziesz musiała się specjalnie starać, żeby myśleć o czymś innym. Jesteś bardzo dzielna i na pewno ukręcisz tej podłej chorobie łeb. Szkoda, że jesteście tak daleko.
Całuję was mocno od nas trojga i czekam na odpowiedz – Asia
Tamara
26 września 2000, Eschweiler
Jestem w klinice w Eschweiler koło Aachen. Teraz to będzie mój drugi dom. Zbadali mnie trochę, teraz mają się naradzić, co ze mną dalej robić, jaką chemioterapię zastosować. Potem wydadzą wyrok. Jestem bardzo słaba, prawdopodobnie to z powodu anemii. Jestem chuda jak szczypior, 49 kilo. Czuję się fatalnie, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Psychika: mam wrażenie, że oszaleję, że nie mam wpływu na to, co się ze mną dzieje. Boże, czy będę żyła? Czy będę żyła? Czy będę żyła?
Wszystko wskazuje na to, że nie. Jeśli tak szybko były przerzuty, to znaczy, że rak bimba sobie na wszelkie chemie i radioterapie. Albo może złą chemioterapię zastosowano? Może ta teraz będzie bardziej efektywna?
Svenek był tu ze mną rano. Przyjechaliśmy wczoraj wieczorem i nocowaliśmy u Markusa i Beatę. Teraz Mac musi wracać do Brukseli, głosowanie, posłanka czeka na niego. Zostaję sama, otoczona Niemcami. Mam nadzieję, że wszystko zrozumiem i że wszystko będzie dobrze.
Mam ciągle niedobre myśli i czuję się naprawdę fatalnie. Różne bóle, nerki, nogi. Co jeszcze, co jeszcze? Boję się tej chemioterapii. Jeśli teraz już tak się źle czuję? Co będzie ze mną, Boże?
Dzisiaj w nocy niewiele spałam. Nie mogłam. Jakieś koszmary. Niemiecka klinika pełna Polaków: polskie siostry, polscy pacjenci, lekarzy nie widziałam w tym śnie. Ale poza tym tylko czuwanie, czuwanie bez końca. Głowa pracuje na pełnych obrotach.
Boli mnie głowa, tak jak od wielu dni. Co z tą głową? Myśli: rak, przerzuty. A może to tylko zmęczenie z niewyspania.
Boże, co ze mną będzie?
Boże, co ze mną będzie?
Tak się źle czuję. Tak się źle czuję.
Ale ostatnio dobrze się czułam i co z tego? Nic nie pomogło.
Tak się źle czuję.
Może pójdę się położyć do pokoju, ale wtedy ta Polka z pochodzenia, notabene z Zielonej Góry, zagada mnie na śmierć. Już nas ze Svenkiem zagadała. Potem Macek musiał biec na pociąg. Jutro do mnie przyjedzie, malutki.
Boże, daj mi siły.
Boże, daj mi siły.
Boże, daj mi siły.
Czy już wydano na mnie wyrok? Czy mam szansę, jedną, dwie, trzy na sto? Boże, nie chcę o tym myśleć.
Oczy same się zamykają, zasypiam… Muszę przecież jeszcze dojść do pokoju i tam się położyć. Chyba że zasnę tutaj.
Naprzeciw mnie siedzi para. Ona płacze. On prawie się nie odzywa. Wpatrzony w jeden punkt i mocno przestraszony.
Sven
26 września 2000,
w pociągu Eschweiler, następna stacja naszej podróży. Bruksela, potem doktor Weinberg w Aachen i teraz oddział onkologiczny w Eschweiler. Szpital miejski z bardzo dobrą reputacją, współpracuje z kliniką uniwersytecką w Aachen. Oddział onkologiczny jest w osobnym domku, dwa piętra, dwadzieścia pokojów, dwójki i jedynki. Niestety jest tyle ludzi, że położono Tamarę jako trzecią osobą na dwójce. Sen Tamary się sprawdził: Sąsiadka w pokoju pochodzi z Zielonej Góry. Kobieta, która obsługiwała tomograf, była Polką. Nawet sprzątaczka jest z Polski.
Читать дальше