Czuję się ciągle podle. Boli mnie lewa noga, nie wiem, czy to efekt operacji, nacisku guza, czy jeszcze całkiem innej cholery. Wczoraj znowu dołek psychiczny, wszystko widzę w czarnych barwach, umrę, nic się nie da zrobić itd., itd. Pewnie tak będzie, ale muszę się trzymać, nie pozostaje mi nic innego. O Boże, nie mogę już pisać o umieraniu. Tyle już tu o tym nabazgrałam. Powtarzałabym się tylko.
Najgorzej mnie boli to, że nie mam formy. Wcześniej to była moja duma, byłam tam, siam, zrobiłam to i owo. A teraz jestem psem kanapowym. Od blisko dwóch miesięcy leżę na tej kanapie i zdycham. Nic mi się nie chce, nie mam motywacji,
Myślę, że Bóg ukarał mnie za wcześniejszą pychę, za to, że myślałam „to tak łatwo przechodzi”. Rak drąży i zabija. I robi to w najbardziej wyrafinowany sposób. Głowa pracuje, a reszta stopniowo nie. Podobnie jest ze stwardnieniem rozsianym. Kyer – nasz kolega Anglik – to już wegetacja. Byłam tam u niego i tak się bałam konfrontacji z chorobą. Nie lubiłam na nią patrzyć, a teraz ja sama…
Modlę się do Matki Boskiej.
Modlę się o cud.
Sny:
1. Mama wychodzi za mąż. I Agata. Jest mowa o sukni ślubnej. Chcę ją zobaczyć.
2. Jestem ze Svenkiem nad jakimś jeziorem. Postanawiam uciec. Są wujkowie – bliźniacy Jasia. I jest Raif, który idzie łowić ryby. Ja też udaję, że idę łowić, ale idę w drugą stronę. Potem Svenek wpada w jakiś ogromny dół, myślę, że nie żyje, a on ma tylko stłuczone jedno szkło okularów.
[Jest to ostatni zapis w pamiętniku Tamary].
10 października
Tamarko,
No i macie Kwacha, grubego, aroganckiego, chamowatego i komunistycznego.
Przepraszam, że jak ostatnio dzwoniłaś, to było trochę zamieszania. Teraz jest spokój, bo póki co, moja pierworodna śpi. Biedna jest, bo wychodzą jej wszystkie zęby naraz i ma katar i nianiowstręt, ale mam nadzieję, że jej przejdzie. Pracuję od tygodnia. Milo jest oderwać się trochę od tematu DZIECI, a jeszcze milej po paru godzinach do tego tematu wrócić. Mam nadzieję, że zdołam znowu wziąć się do francuskiego. Będziemy się wymieniać z moją sąsiadką, więc taki sam układ jak my w zeszłym roku. Co z tego wyjdzie, nie wiem, bo ona też ma małe dziecko, ale jestem pełna chęci.
Pomyśl sobie, Tamarko, ile masz w sobie talentów i ile niezrealizowanych pomysłów, i ile rzeczy na ciebie czeka, i że kochasz życie tak bardzo i ono ciebie też kocha, i nie daj się. Myślę o tobie dużo – wracaj do sił i do ZDROWIA.
Całuję – Asia
Sven
19 października 2000
W tym tygodniu Tamara przez cztery dni jeździła z moją mamą do Eschweiler na chemioterapię. Półtorej godziny w jedną stronę. Chemioterapia trwa tylko godzinę. Dzisiaj ostatni dzień i Anka, która znowu jest u nas, zabrała się z nimi. Tomograf komputerowy pokazał, że sytuacja się ani nie poprawiła, ani nie pogorszyła. Guz jest dalej tej samej wielkości. Po szpitalu Tamara miała jeszcze po raz pierwszy wizytę u lekarza rodzinnego, żeby dostać skierowanie do onkologa na nowy kwartał. Dokładnie zbadał Tamarę. Powiedziała mu o problemach z nerkami. Od jakiegoś czasu ma trudności z oddawaniem moczu. Którejś niedzieli przez cały dzień nie mogła pójść do toalety. Lekarz się zaniepokoił, na USG zobaczył masę płynu w lewej nerce. W końcu poprosił Tamarę, żeby wróciła raz jeszcze do szpitala i poszła do urologa. Nerka tak źle funkcjonuje, że trzeba to koniecznie sprawdzić. Istnieje niebezpieczeństwo, że przestanie pracować. Wszystkich oczywiście przestraszyły słowa lekarza. Na szczęście urolog stwierdził, że sytuacja na razie nie jest tak dramatyczna. Trzeba ją jednak stale kontrolować.
Zobaczymy, czy Tamara lepiej zniesie tę nową chemioterapię. Mam nadzieję, że nie będzie tak samo osłabiona jak po poprzedniej i że wyniki krwi nie będą tak fatalnie. Ale to się dopiero okaże za siedem dni, kiedy substancje wykonają już swoją robotę i zniszczą wszystko, co dobre i złe. Ostatni raz wyniki były tak katastrofalne, że doktor Bondue zaaplikował Tamarze przetoczenie litra krwi. Wysłał ją na ten sam oddział, gdzie kiedyś miała chemioterapie. Pielęgniarki cieszyły się na jej widok. W pierwszym momencie nie podejrzewały nic złego. Nie wiedziały o nawrocie i myślały, że chodzi jedynie o jakąś anemię. Jedna pielęgniarka chciała pocieszyć Tamarę: „Jaka ładna fryzura. Ale szybko odrosły pani włosy”. Kiedy Tamara jej powiedziała, że to peruka, pielęgniarka nie potrafiła ukryć konsternacji. Wiedziała, co się stało.
20 października 2000
Hej, Svenki,
Czemu się nie odzywacie? U nas powoli lato się kończy, już robi się zimno i czapkowo-szalikowo-rękawiczkowo. Ale jeszcze weekend w górach mieliśmy bardzo letni. W górach dość pusto, piękne kolory, halny chwilami bardzo mocny, cicho i bezchmurnie. Bardzo nam się ten wyjazd udał. Było dużo śmiechu i wygłupów, trochę wrażeń na trudniejszych odcinkach. No i co tu ukrywać, ja, wyrodna matka, troszkę jednak odetchnęłam od Baśki. Nie było jej źle u dziadków, poczyniła znaczne postępy w nauce chodzenia, więc już nie pamięta, że na czworakach też można. Niesamowite, jak ona się teraz zmienia. Tydzień temu zakochała się w misiu, którego dostała od was jeszcze przed waszym wyjazdem. Zawsze miała go w łóżeczku ale nie zwracała na niego specjalnie uwagi. Pewnego dnia po południowej drzemce kazała go wyjąć z łóżeczka i teraz wszędzie go ze sobą nosi, przytula się do niego i całuje, a czasem tarmosi za ucho albo gryzie w nos. Jak budzi się w nocy i Jarek przynosi ją do nas do łóżka, to każe misia też zabrać. Czasami do misia dołącza inny pluszak i dziś Baśka śpi z dwoma misiami.
Napiszcie, proszę, chociaż parę słów – Asia
27 października 2000
Błoniarki!
Nie uwierzycie, ale mam w domu Internę! i mogę do woli wysyłać wiadomości. Ale co najfajniejsze, to mogę siedzieć w Internecie 24 na dobę, słuchać polskiego radia, oglądać wiadomości, czytać gazety i w ogóle… Mamy stałe łącze i wszystko działa zadziwiająco szybko, bo przez kablówkę. Cudny jest ten świat.
Ciągle jest u mnie moja siostra, f a czuję się tak sobie. Boli mnie tu i ówdzie. Boli to chyba słabe słowo, czasami myślę, że zwariuję. Podobno guz naciska na nerwy. Znowu podobno…
Dzisiaj przyjechały stare Macki, więc jesteśmy w piątkę. futro może zrobimy mały wypad nad morze albo do Brugii. Jeśli pan Ból pozwoli oczywiście.
Pogoda w Brukselce jak w Brukselce – pada. Ale do wczoraj było naprawdę fajnie. W połowie listopada pojawi się na trzy dni moja przyjaciółka Kasia Paciorek, sprawa postanowiona, bo zakupiła bilety lotnicze. Dominik-mąż zezwolił, będzie mógł w spokoju pojechać na ryby, bo to jego nowe hobby. Kacha jest w ciąży.
Czy wy jedziecie na tę pielgrzymkę autokarem? Mam nadzieję, ze nie, bo to lekki koszmar dla dziecka. Ale i tak fajnie, la bella Italia, pewnie jest tam jeszcze całkiem ciepło. Jaki jest program, zwiedzicie cosik? Czekam na emalie nowointernetowe. Oczywiście teraz będę pisała częściej. Tak że będziecie mieli już dość moich emalii.
Całuję mocno! – Tam
28 października 2000
Cześć!
Co tam słychać w wielkim świecie? W domu wszystko OK! W Zielonej zima już przyszła i jest strasznie zimno. Chyba nawet kupię sobie ciepła kurtkę. Wczoraj miałem disco w budzie ale nie poszedłem bo moja klasa narozrabiała i dyr niepozwolił nam wejść. Kończę bo idę zjeść śniadanie!
ps. sorka za ortografię. Napiszcie!
28 października 2000
Ale czadowe kolory i w ogóle. Podobają mi się cze i nara. Wszyscy się śmiali przy śniadaniu. Co tam jecie w Zielonej? My croissants i tosty. Pogoda jest pod psem i pada. Mieliśmy dzisiaj jechać do Brugii i dupa z tego. Chyba że stwierdzimy, że nie jesteśmy z cukru. Anka chce pisać. – Tam
Читать дальше