Dominika Stec - Kobieca Intuicja

Здесь есть возможность читать онлайн «Dominika Stec - Kobieca Intuicja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kobieca Intuicja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kobieca Intuicja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spełniły się życzenia Dominiki – bohaterki Mężczyzny do towarzystwa. Żyje sobie szczęśliwie z Pedrem, wydała nawet powieść o ich wielkiej miłości. Z tego też powodu udziela wywiadu prestiżowemu pismu My Fair Lady i wzbudza niezdrowe zainteresowanie swoich uczniów. Spełnione uczucie miewa i wzloty i upadki, niemniej nic nie zapowiada katastrofy, toteż kiedy ta następuje, na Dominikę zwala się lawina pytań – ważnych, mniej ważnych i zgoła podstawowych.

Kobieca Intuicja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kobieca Intuicja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Skruszonym głosem.

Okazało się, że sekretarka – ta z uśmiechem młodej Julii Roberts – wysłała darmowe zaproszenia na bal wszystkim byłym paniom Pedra. Dowiedział się o tym dzisiaj rano. Nic już nie da się zrobić. Ona twierdzi, ta Julia Roberts, że jej zdaniem wypadało. W tej chwili już wie, że nie wypadało, ale wysyłając, sądziła, że wypada. Chciała być grzeczna.

Pedro nie wierzy w jej wykręty, zapewnił mnie. Swego czasu Julia Roberts podkochiwała się w nim, ale dostała kosza. Na pewno się mści. Postanowiła narobić bigosu, jaki w wilkowy-skim pałacu przydarzył się ostatnio za wojen kozackich.

Dalej nie słuchałam. Doznałam olśnienia. Widziałam Pedra poruszającego bezgłośnie ustami, a w mojej głowie galopowały myśli.

– Pedro! – przerwałam mu. – Przecież tego szukaliśmy. Kogoś, kto życzy nam źle! I mamy go! Już jej nie popuszczę! Wreszcie nasze życie wróci do normy!

– Zależy, co uważasz za normę, Do. Właściwie jestem ci winien…

– Nie teraz, Pedro! Daj mi anonimy, które dostałeś. Teraz już nawet wasza Dafne rozwiązałaby zagadkę. Pora skończyć ten obłąkany cyrk.

– Do, naprawdę je dostałem. Nie robiłem cyrku. Natomiast jestem ci winien…

Byłam zbyt podekscytowana. Za długo mówił.

– Nie podejrzewam ciebie, Pedro! To ta cholerna Julia Roberts, wydało się!

– Jak to ona? Niemożliwe! – Pedro popatrzył na mnie wielkimi oczami. – Zaproszenia, anonimy, wszystko ona? Po co?

– Nie wiesz, jak boli skradziona miłość, Pedro! Zaufaj mi!

Pociągnęłam go za rękę, ponieważ stał bezradnie jak husarskie zbroje po kątach pałacu. Zaskoczyła go nie tylko Julia Roberts, ale i moja przenikliwość. Zbiegliśmy do jego gabinetu, złapałam dwa anonimy (resztę wyrzucił) i pognałam do sekretariatu. Pedrowi przykazałam, żeby zajął się saniami. Albo serpentynami. Wybiła moja godzina.

Sekretarka siedziała u siebie z księgową, małolatą wiecznie porozpinaną pod szyją. Niby jeszcze były w pracy, niby już nie. Obie sylwestrowo wysztafirowane, brokatowe, mieniące się, aż się zlękłam na ich widok, że nie zdążę z przygotowaniami. Zwłaszcza z tą nową fryzurą.

Chichotały. Gdy weszłam, umilkły.

– Chcę porozmawiać w cztery oczy – powiedziałam surowo do Julii Roberts.

Księgowa zachichotała bez przyczyny, sekretarka wzruszyła ramionami. To był w sumie łaskawy gest znaczący: „Nie widzę najmniejszego powodu, ale proszę".

Gdy zostałyśmy same, położyłam na biurku przed nią anonim z gazetowych liter. Zapytałam, czy go zna.

Pierwsze widzi na oczy. Jakie to ma znaczenie?

– Nie wie pani, kto tu w pałacu robi różne wyklejanki? – zapytałam ironicznie.

– Chodzi o gazetkę ścienną? Ja, ale to dawne dzieje. Teraz robi się ją na komputerze.

– Ale może klej jeszcze pani pozostał?

Uśmiechnęła się drwiąco i odwróciła monitor tak, żebym widziała ekran. Wyjaśniła mi, że przepisuje koleżance esej do „Kwartalnika Historycznego". Pod tytułem: „Śmierć Napoleona i jej echa w Wilkowysku". Chwalebne zajęcie, powinszowałam. Z moralnymi tradycjami. Biblię też ktoś kiedyś przepisał. Ale lepiej porozmawiajmy, póki jestem bez prokuratora.

Julia Roberts postukała palcem w ekran monitora.

– Koleżanka robi błędy. Ja jej poprawiam, ponieważ jestem tu najlepsza z ortografii. Proszę zerknąć, jak piszę słowo „śmierć".

– Sama wiem, jak się pisze – uniosłam się honorem.

– Autor anonimu nie wie. – Rozłożyła ręce; cekiny na rękawach utworzyły wokół niej poświatę. Jak na pocztówce z odpustu.

Odwróciłam anonim w moją stronę. Wcześniej zauważyłam, że są w nim błędy, ale nie analizowałam. Nie jestem z tych polonistek, które poprawiają każdy świstek, jaki wpadnie im w ręce. Etykieta na wino albo druczek spółdzielni mieszkaniowej, wszystko im jedno. One mają jakiś kompleks wyższości. Albo niższości. To zresztą to samo.

W miejscu, gdzie anonim groził Pedrowi moją śmiercią, wyklejono gazetowymi literami jak byk „simjerdź".

Popatrzyłam zdumiona na Julię Roberts. Siedziała z tryumfalnie rozłożonymi rękami, jakby mówiła do mnie: „Ta-dam!!! Sekretarki tak nie piszą!".

– Jak które – powiedziałam. – Te z krótkim stażem i długimi nogami…

– Słucham?

Ale ja nie słuchałam. Po raz drugi tego poranka doznałam olśnienia. Tym razem jako polonistka, nie Sherlock Holmes. Tylko jedna osoba na świecie mogła tak skopać „śmierć".

– Przepraszam za nieporozumienie, pani Julio…

– Katarzyno – poprawiła mnie.

Raz miała prawo mnie poprawić w tej sytuacji. W końcu podsunęła mi trop. Tak oczywisty, że ani się speszyłam tymi moimi wygłupionymi podejrzeniami. Przeszły już do historii, jak śmierć Napoleona. Trzeba mi gonić czas teraźniejszy.

– Przepraszam, pani Katarzyno Roberts! – przystałam na jej wersję. – Muszę natychmiast wykonać bardzo pilny telefon prywatny!

I pognałam po schodach do mojej ładującej się komórki.

Kulig z pochodniami

Goście zjeżdżali się do Wilkowyska przez pół dnia. O szesnastej dwadzieścia przyjechały Agniecha z Iwoną. Wystrojone były w coś błyszczącego i towarzyszył im pojedynczy facet. O siedemnastej, już po zmroku, przyjechała dentystka. Jej też towarzyszył jeden facet, ale wystrojona była na szykowny mat.

O siedemnastej siedem przyjechał Rapcuchowicz. Bez pary. W stroju codziennym. Wyglądałam go ukradkiem z okna korytarza. Brnął po śniegu przez podjazd oświetlony rzęsiście latarniami.

Zobaczył mnie w oknie, kiwnęłam na niego.

– Domyślasz się, po co wezwałam cię nagle w taki dzień? -zapytałam, gdy zamknęłam się z nim w moim pokoju. – Ponieważ chcę ci zepsuć sylwestra, Rapcuchowicz. Tak jak ty zepsułeś mi bezmyślnie parę ważnych tygodni mojego życia.

W dwóch palcach uniosłam anonim tuż przed jego twarzą.

– Aha, wydało się! Głupio wyszło – zgodził się Rapcuchowicz. – Nie zajarzyłem, że zrobi się taka afera, jak pani mówi. Chciałem go trochę nastraszyć, żeby panią zostawił.

Upuściłam anonim na podłogę i tymi samymi dwoma palcami ujęłam Rapcuchowicza za brodę. Uniosłam ją do góry. Pod palcami czułam kiełkujący meszek zarostu.

– Rapcuchowicz, ty się we mnie podkochujesz! Przyznaj się.

– Ale w życiu, jak Boga kocham! – wystraszył się. Zrobiło mi się ciut nieswojo. Puściłam jego brodę. Zniknął zatem ostatni powód, który mógł jakoś tłumaczyć niecny postępek Rapcuchowicza. Pokiwałam głową ze smutkiem.

– Czyli tak po prostu? Szampański żart? Sam widzisz, Rapcuchowicz, jak kończą ci, którzy nie czytali „Dziadów"!

– Żaden żart! – obruszył się Rapcuchowicz. – Posiadałem bardzo istotny powód. Tę pani książkę pożal się Boże. W zasadzie to nie moja wina.

Odniosłam niemiłe wrażenie, że przechodzi do kontrataku. Dzisiejsza trudna młodzież jest, niestety, nieprzewidywalna. Nastawiona roszczeniowo.

– Jakiż to istotny powód, który jest zarazem moją winą?

– Nie mówię, że pani winą, tylko że… A może i pani winą! Rozsiadł się z lubością w barokowym fotelu. Szybko usiadłam naprzeciw, żeby nie sterczeć przed nim jak karcona uczennica.

– No bo po co pani pisze takie kłamliwe książki? – zganił mnie Rapcuchowicz. – Miłość to źródło wszystkich nieszczęść na świecie, a nie powód do romansideł! Z miłości ludzie się pobierają, a potem co? Cierpią, rozwodzą się z hukiem, opuszczają własne dzieci. Albo samobójstwa popełniają z miłości, jeśli już akurat szczęśliwym trafem szanse na małżeństwo prysły. Nie wie pani, jakie katastrofy wywołują ci, którzy kochają na zabój swoją ojczyznę albo swojego boga?! A pani z miłości pisze książkę o miłości do Pedra. Na razie to szajs, ale jak znam życie, napisze pani drugą i trzecią, i niech się pechowo złoży, że nabierze pani wprawy. Stąd już tylko krok do nowych „Dziadów"!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kobieca Intuicja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kobieca Intuicja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Kobieca Intuicja»

Обсуждение, отзывы о книге «Kobieca Intuicja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x