Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem

Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bohaterka bestselleru DZIENNIK BRIDGET JONES nadal zmaga się z problemami w życiu uczuciowym i zawodowym. Związana w końcu z Markiem Darcym, teraz odkrywa uroki wspólnego życia z mężczyzną marzeń. Bridget, niesłusznie posądzona o przemyt narkotyków, trafia do tajlandzkiego więzienia…

W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Bridget… właśnie się dowiedziałem. Jestem zachwycony, że jesteś wolna. Zachwycony. Wrócę w… – Nastąpiło jakieś głośne syczenie na linii, po czym połączenie zostało zerwane. Dziesięć minut później zadzwonił telefon.

– O, cześć, kochanie, wiesz co?

Moja matka. Moja własna matka! Ogarnęła mnie potężna fala miłości.

– Co? – spytałam, a łzy napływały mi do oczu.

– „Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy”. Nastąpiła długa chwila ciszy.

– Mamo? – odezwałam się w końcu.

– Ćśś, kochanie, cisza. – (Znowu milczenie). – Pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.

Wzięłam głęboki oddech, wetknęłam słuchawkę pod brodę i zabrałam się do robienia kawy. Już zdążyłam się przekonać, że trzeba umieć się zdystansować wobec szaleństwa innych ludzi, bo człowiek ma dość własnych problemów. W tej samej chwili zadzwoniła komórka. Usiłując zignorować pierwszy telefon, który zaczął wibrować i się drzeć: „Bridget, nigdy nie odnajdziesz równowagi, jeśli nie nauczysz się pracować w ciszy!”, włączyłam komórkę. To był mój tata.

– O, Bridget – powiedział sztywnym, wojskowym tonem.

– Porozmawiasz z matką przez telefon stacjonarny? Wprowadziła się w niezły stan.

Ona była w niezłym stanie? Czy oni w ogóle o mnie nie myślą? O swojej krwi z ich krwi, i kości z ich kości? Nastąpiła seria szlochnięć, wrzasków i niewytłumaczalnych trzasków na linii „stacjonarnej”.

– OK, tato, pa – powiedziałam i znowu wzięłam normalną słuchawkę.

– Kochanie – zaskrzeczała mama głosem ochrypłym od żalu nad samą sobą. – Muszę ci o czymś powiedzieć. Już nie mogę tego ukrywać przed rodziną i tymi, których kocham.

Usiłując nie deliberować nad różnicą między „rodziną” i „tymi, których kocham”, powiedziałam pogodnie:

– Oj tam! Nie musisz mówić, jeżeli nie chcesz.

– A co mam zrobić?! – wrzasnęła histerycznym głosem. – Kłamać? Jestem uzależniona, kochanie, uzależniona! Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, od czego mogła się uzależnić. Moja mama nigdy nie piła więcej niż szklaneczkę sherry, odkąd w 1952 roku Mavis Enderbury spiła ją na swym przyjęciu urodzinowym i potem trzeba było ją odwieźć do domu na ramie roweru należącego do „kogoś, kto się nazywał „Kurdupel”. Przyjmowanie lekarstw ogranicza do pastylki Fisherman’s Friend, kiedy czuje drapanie w gardle w trakcie odbywającego się dwa razy roku przedstawienia Amatorskiego Kółka Teatralnego Kettering.

– Jestem uzależniona – powtórzyła, po czym zrobiła dramatyczną pauzę.

– Taaa – powiedziałam. – Uzależniona. A od czego to konkretnie jesteś uzależniona?

– Od związków – odparła. – Jestem uzależniona od związków, kochanie. Jestem współuzależniona. Trzasnęłam głową w stół przede mną.

– Trzydzieści sześć lat z tatusiem! – wyliczyła. – I niczego nie zrozumiałam.

– Ależ, mamo, bycie czyjąś żoną jeszcze nie znaczy, że…

– Nie, nie, jestem współuzależniona z tatusiem. Jestem współuzależniona od rozrywki. Powiedziałam tatusiowi, że… Oj, muszę kończyć. Pora na moje afirmacje.

Siedziałam, gapiąc się na ekspres do kawy, a myśli galopowały mi po głowie. Czy oni nie wiedzą, co mi się przydarzyło? Może mama w końcu znalazła się na krawędzi? Znowu zadzwonił telefon. To był tata.

– Przepraszam za tamto.

– Co się dzieje? Jesteś teraz z mamą?

– Tak, w pewnym sensie… Poszła na jakieś zajęcia czy coś tam.

– Gdzie jesteś?

– Jestem w… no, to taka… yyy… Nazywa się „Tęcze”. Sekta Moona? Scjentolodzy? Est?

– To… yyy… ośrodek odwykowy.

O mój Boże. Okazuje się, że nie ja pierwsza zaczęłam się martwić piciem taty. Mama mówiła, że pewnej nocy, kiedy byli u babci w St Annę, pojechał do Blackpool, po czym wrócił do domu staruszków kompletnie nawalony, z butelką Famous Grouse i plastikową laleczką Scary Spice, która miała sztuczną szczękę przyczepioną do piersi. Wezwano lekarza i w zeszłym tygodniu rodzice pojechali prosto od babci w St Annę do tego ośrodka, gdzie mama, jak na to wygląda, nie zamierzała usunąć się w cień.

– Raczej nie sądzą, by stara, dobra szkocka stanowiła tu jakiś poważny problem. Mówią, że maskuję swój ból, czy coś w tym rodzaju, związany z tymi wszystkimi Juliami i Wellingtonami. Plan jest taki, że mam jej pozwolić oddawać się nałogowi wspólnej „zabawy”.

O Boże. Chyba lepiej nic nie mówić rodzicom o Tajlandii, przynajmniej na razie.

22.00.

Nadal w domu. No i co? Hurra! Cały dzień sprzątałam, utykałam i teraz wszystko jest pod kontrolą. Poczta załatwiona (no, powiedzmy, że ułożona w stosik). A poza tym Jude ma rację. To jakiś absurd, że od czterech miesięcy mam w ścianie ogromną dziurę i na cud zakrawa, że jeszcze nikt mi się przez nią nie wdarł do mieszkania. Już nie dam się nabrać na bezsensowne wymówki Budowlańca Gary’ego. Poproszę znajomego Jude, który jest prawnikiem, żeby napisał do niego list. Jak widać, wiele można zdziałać, kiedy się jest nowym, pewnym siebie człowiekiem. Cudownie…

Szanowny Panie, działamy w imieniu panny Bridget Jones. Poinformowano nas, że nasza klientka 5 marca 1997 roku drogą kontaktu werbalnego ustaliła z Panem, iż skonstruuje Pan przybudówkę w jej mieszkaniu (składająca się z drugiej pracowniosypialni oraz tarasu na dachu) za (cytuję) sumę 7 000 funtów. 21 kwietnia 1997 roku nasza klientka wypłaciła Panu 3 500 funtów jako zaliczkę za rozpoczęte prace. Umowa stwierdzała, iż prace zostaną ukończone w ekspresowym terminie sześciu tygodni od dnia wypłaty zaliczki. Rozpoczął Pan prace 25 kwietnia 1997 roku poprzez wybicie w fasadzie dziury o wymiarach 1,5 na 2,5 metra. Wciągu następnych tygodni zaprzestał Pan wykonywania swych prac. Nasza klientka wielokrotnie usiłowała się z Panem skontaktować telefonicznie oraz zostawiała wiadomości, na które Pan nie odpowiadał. Ostatecznie 30 kwietnia 1997 roku wrócił Pan do mieszkania naszej klientki, podczas gdy ta przebywała w pracy. Zamiast jednak kontynuować pracę, co zostało ustalone w umowie, po prostu zasłonił Pan grubą plandeką dziurę, którą wybił w fasadzie. Od tej pory nie wrócił Pan do wykonywania swych prac ani nie odpowiadał na liczne wiadomości telefoniczne naszej klientki z prośbą o kontakt. Dziura, którą zostawił Pan w fasadzie mieszkania naszej klientki, naraża mieszkanie na niską temperaturę, niebezpieczeństwa oraz ryzyko okradzenia. Pańskie odstąpienie od wykonywania pracy, jakiej się Pan podjął, stanowi jaskrawe złamanie warunków umowy, którą zawarł Pan z naszą klientką. Tym samym doprowadził Pan do rozwiązania umowy, które to rozwiązanie nasza klientka akceptuje… Bla bla, srutututu kłębek drutu… upoważniona do odzyskania kosztów… bezpośrednio odpowiedzialny za wszelkie straty… jeżeli nie skontaktuje się Pan z nami w ciągu siedmiu dni od dnia otrzymania niniejszego listu oraz nie potwierdzi, iż zrekompensuje Pan naszej klientce wszelkie poniesione straty… w rezultacie będziemy zmuszeni bez uprzedniego zawiadomienia wszcząć przeciw Panu postępowanie sądowe.

Ha. Ahahahaha! To mu da nauczkę, której nigdy nie zapomni. Już wysłałam ten list, więc dostanie go jutro. To mu udowodni, że ze mną nie ma żartów i że nie dam się rozstawiać po kątach i znieważać. Dobra. Teraz jakieś pół godzinki zastanowię się nad pomysłami na jutrzejsze zebranie.

22.15.

Hmmm. Może lepiej poszukam w gazetach. Ale trochę później.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem»

Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x