Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem
Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Pogoni Za Rozumem
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Taaak – powiedział z powątpiewaniem. – No, nie jestem pewien…
– Bridget chyba wpadła w oko Gilesowi! – Rebecca weszła mu w słowo, najwyraźniej wyczuwając, że nieco zboczyła z kursu. Nastąpiła chwila milczenia. Potem Mark powiedział nienaturalnie wysokim głosem:
– Ach tak? Z wzajemnością?
– Och, znasz Bridget – rzuciła Rebecca lekkim tonem. – Jude mówi, że tylu facetów się za nią ugania… – „Dobra, stara Jude” – pomyślałam sobie. -…ale ona jest taka popieprzona, że nie chce – no, jak ty to ujmujesz, nie potrafi związać się z żadnym z nich.
– Naprawdę? – wtrącił Mark. – Więc byli jacyś…
– Tak myślę – no wiesz… ale ona tak kurczowo się trzyma tych swoich zasad randkowania, czy jak to tam się nazywa, że nikt nie jest dla niej wystarczająco dobry.
Nie potrafiłam rozgryźć, o co tu chodzi. Może Rebecca próbowała zlikwidować w nim poczucie winy wobec mnie.
– Naprawdę? – powtórzył Mark. – Więc ona nie jest…
– O, zobacz, kaczuszka! Ojej, całe stado kaczuszek! I ich mama i tata. Ojej, jaka cudowna, cudowna chwila! Ojej, chodź, popatrzymy!
I poszli sobie, a ja zostałam sama, bez tchu i z mętlikiem w głowie. Po lunchu z nieba zaczął lać się skwar i wszyscy rozłożyli się pod drzewem nad jeziorem. Prawdziwa idylla, sielanka – stary kamienny mostek nad wodą, wierzby zwieszające swe gałęzie nad porośniętymi trawą brzegami. Rebecca triumfowała.
– Ojej, ale jest fajnie! Prawda, ludzie? Ale fajnie!
Gruby Nigel z biura Marka wygłupiał się, próbując kopnąć piłkę w stronę jednego z wyjców, jego wielki brzuch trząsł się w oślepiającym świetle. Zamachnął się, nie trafił i wpadł głową do wody, powodując olbrzymią falę.
– Taaak! – roześmiał się Mark. – Oszałamiająca niekompetencja.
– Pięknie tu, prawda? – zagadnęłam enigmatycznie Shaz.
– Jeszcze tylko brakuje lwów wylegujących się koło owieczek.
– Lwów, Bridget? – podchwycił Mark. Aż podskoczyłam. Siedział na drugim końcu grupy, patrząc na mnie przez lukę między ludźmi i wznosząc jedną brew.
– Jak w tym psalmie – wyjaśniłam.
– Jasne. – W jego oku pojawił się znajomy chochlik. – Może masz na myśli lwy z Longleat? Rebecca nagle zerwała się na równe nogi.
– Skoczę z mostku! Rozejrzała się z wyczekującym uśmiechem. Wszyscy mieli na sobie szorty albo krótkie sukienki, ale ona byłaby kompletnie naga, gdyby nie wąziutki paseczek brązowego nylonu od Calvina Kleina.
– Dlaczego? – spytał Mark.
– Dlatego, że na pięć minut przestała być w centrum zainteresowania – wymamrotała pod nosem Sharon.
– W dzieciństwie często tak robiliśmy! Boskie uczucie!
– Ale woda jest bardzo płytka – powiedział Mark. Prawda, wodę otaczało pół metra spieczonej ziemi.
– Nie, nie, jestem w tym dobra, jestem bardzo odważna.
– Naprawdę uważam, że nie powinnaś, Rebecca- odezwała się Jude.
– Już się zdecydowałam. Wiem, co robię! – zaszczebiotała łobuzersko, wsunęła na nogi klapki od Prądy i ruszyła w stronę mostka. Na szczęście do prawego pośladka przylepiło jej się trochę błota i trawy, co wielce potęgowało efekt. Patrzyliśmy, jak zdejmuje klapki, bierze je w rękę i wdrapuje się na brzeg poręczy. Mark wstał, spoglądając z niepokojem na wodę i na mostek.
– Rebecca! – krzyknął. – Naprawdę myślę, że nie…
– Wszystko w porządku, ufam własnemu rozsądkowi – odparła figlarnie, odrzucając włosy. Potem spojrzała w górę, wzniosła ręce, zrobiła dramatyczną pauzę i skoczyła. Wszyscy patrzyli, jak uderzyła w wodę. Potem nadeszła ta chwila, kiedy powinna się z niej wynurzyć. Tak się jednak nie stało. Mark ruszył w stronę jeziora dokładnie w chwili, gdy z wrzaskiem pojawiła się na powierzchni wody. Razem z dwoma pozostałymi facetami rzucił się do niej. Sięgnęłam do torebki po komórkę. Wyciągnęli ją na płyciznę i w końcu po szarpaninie, której towarzyszyły krzyki i płacze, Rebecca poczłapała na brzeg, podpierana przez Marka i Nigela. Było jasne, że nie stało jej się nic strasznego. Podniosłam się i podałam jej swój ręcznik.
– Zadzwonić pod 999? – zażartowałam.
– Tak… tak.
Wszyscy zebrali się dokoła niej i wpatrywali w jej zranioną stopę. Mogła poruszać palcami, z paznokciami szykownie i profesjonalnie pomalowanymi Rouge Noir, więc odetchnęliśmy z ulgą. W końcu wydostałam od niej numer telefonu jej lekarza, ściągnęłam z jego automatycznej sekretarki numer, pod którym był osiągalny po godzinach przyjęć, wykręciłam go i podałam telefon Rebecce. Wdała się w długą dysputę z lekarzem, zgodnie z jego instrukcjami poruszając stopą i wydając z siebie całą gamę odgłosów, ale w końcu zapadła decyzja, że nie ma złamania ani nawet zwichnięcia, a noga jest tylko trochę nadwerężona.
– Gdzie jest Benwick? – spytał Nigel, kiedy już się wytarł i poczęstował wielkim łykiem schłodzonego białego wina.
– Właśnie, gdzie jest Giles? – spytała Louise Barton Foster. – Nie widziałam go całe rano.
– Pójdę go poszukać – odezwałam się zadowolona, że mogę się wyrwać z tego piekła, jakim był widok Marka rozcierającego delikatną kostkę Rebeki. Z przyjemnością weszłam do chłodnego holu z krętymi schodami. Na marmurowych cokołach stały posągi, kamienną podłogę zdobiły orientalne dywany, a nad drzwiami wisiał drugi olbrzymi krzykliwy herb. Stałam przez chwilę, rozkoszując się spokojem.
– Giles? – zawołałam, a mój głos odbił się echem o ściany. – Giles?
Nie było żadnej odpowiedzi. Nie miałam pojęcia, gdzie jest jego pokój, więc ruszyłam na wspaniałe schody.
– Giles!
Zajrzałam do jednego pokoju i zobaczyłam ogromne, rzeźbione dębowe łoże z czterema kolumienkami. Cały pokój był pomalowany na czerwono i wychodził na nasz piknik nad jeziorem. Nad lustrem wisiała ta czerwona sukienka, którą Rebecca miała na sobie podczas kolacji. Spojrzałam na łóżko i poczułam się, jakbym dostała cios w brzuch. Na kapie, schludnie złożone, leżały bokserki w barwach Newcastle United, które kupiłam Markowi na walentynki. Wypadłam z pokoju i oparłam się o drzwi, oddychając spazmatycznie. Wtedy usłyszałam jakiś jęk.
– Giles? – spytałam. Nic. – Giles? Tu Bridget.
Znowu rozległo się jęczenie. Ruszyłam korytarzem.
– Gdzie jesteś?
– Tutaj. Otworzyłam drzwi. Ten pokój był wściekle zielony i szkaradny, wszędzie stały ogromne lampy z ciemnego drewna.
Giles leżał na plecach z głową przekręconą na bok, jęcząc cichutko, obok wisiała słuchawka zdjęta z aparatu. Usiadłam na łóżku, a on uniósł powieki, po czym znowu je zamknął. Okulary przekrzywiły mu się na nosie. Zdjęłam je.
– Bridget. – Trzymał buteleczkę z jakimiś pigułkami. Wzięłam ją. Temazepam.
– Ile wziąłeś? – spytałam, biorąc go za rękę.
– Sześć… a może cztery?
– Kiedy?
– Niedawno… jakieś… niedawno.
– Zwymiotuj – poleciłam mu, przypominając sobie, że zawsze robi się płukanie żołądka osobom, które przedawkowały leki. Poszliśmy razem do łazienki. Szczerze mówiąc, nie było to nic przyjemnego, ale potem kazałam mu wypić mnóstwo wody i Giles opadł z powrotem na łóżko, i zaczął cicho szlochać, trzymając mnie za rękę. Kiedy głaskałam go po głowie, z jękiem wyznał, że zadzwonił do Veroniki, swojej żony. Upodlił się, błagając ją o powrót i niwecząc w ten sposób kawał dobrej roboty, jaką odwalił w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Ona zaś oznajmiła, że zdecydowanie chce rozwodu, na co on wpadł w czarną rozpacz, co było dla mnie absolutnie zrozumiałe. Powiedziałam, że w takiej sytuacji każdy sięgnąłby po temazepam. Na korytarzu rozległy się kroki, potem pukanie i w drzwiach pojawił się Mark.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.