Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem
Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Pogoni Za Rozumem
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Rozdział szósty
21 kwietnia, poniedziałek
56,5 kg (tłuszcz spalony w wyniku podniecenia i strachu), jedn. alkoholu 0: wspaniale (ale jest dopiero 7.30 rano), papierosy 4 (bdb).
7.30.
Fantastycznie przygotowywać się do podróży, kiedy ma się jeszcze tyle czasu. Jak jest to napisane w Drodze rzadziej uczęszczane], istoty ludzkie mają umiejętność rozwoju i zmiany. Wczoraj wieczorem wpadł Tom i przepytał mnie z pytań. Jestem więc całkiem nieźle przygotowana, chociaż szczerze mówiąc, opracowując pytania, byłam nieco wstawiona.
9.15.
Właściwie to mam jeszcze mnóstwo czasu. Każdy wie, że kiedy biznesmeni śmigają między europejskimi lotniskami, pojawiają się czterdzieści minut przed odlotem, i tylko z walizeczką z nylonowymi koszulami. Samolot jest o 11.45. Muszę być na Gatwick o 11, więc złapię pociąg z Yictorii o 10.30 i metro o 10.00. Super.
9.30.
A jak na przykład nie wytrzymam i go pocałuję? Poza tym mam za ciasne spodnie i brzuch będzie mi sterczał. Chyba się przebiorę. Może też wezmę ze sobą przybory toaletowe, żeby się odświeżyć przed wywiadem.
9.40.
Nie do wiary, że zmarnowałam tyle czasu na pakowanie przyborów toaletowych, skoro najważniejsze to ładnie wyglądać po przyjeździe. Moje włosy wyglądają zupełnie idiotycznie. Będę musiała znowu je zmoczyć. Gdzie paszport?
9.45.
Jedyny problem – nie mogę unieść walizki. Może zredukuję zawartość kosmetyczki z przyborami toaletowymi do szczoteczki do zębów, pasty, płynu do płukania ust, mleczka do demakijażu i kremu nawilżającego. Muszę jeszcze wyjąć z mikrofalówki 3500 funtów i zostawić dla Gary’ego, żeby mógł zacząć zbierać materiały na nową pracowniosypialnię i taras na dachu! Hurra!
9.50.
Bosko. Zamówiłam minitaksówkę. Będzie za dwie minuty.
10.00.
Gdzie jest ta taryfa?
10.05.
Gdzie, do kurwy nędzy, jest ta taryfa?
10.06.
Zadzwoniłam do firmy taksówkowej. Mówią, że srebrny cavalier stoi przed domem.
10.07.
Srebrny cavalier nie stoi przed domem ani nigdzie w pobliżu.
10.08.
Facet z firmy mówi, że srebrny cavalier w tej chwili to już na pewno wjeżdża na moją ulicę.
10.10.
Ciągle nie ma tej taksówki. Pieprzona, pieprzona taksówka i wszyscy jej… Aaa. Jest. Och, kurwa, gdzie klucze?
10.15.
Już siedzę w taksówce. Na pewno kiedyś pokonałam tę trasę w piętnaście minut.
10.18
Aaa. Taksówka ni z tego, ni z owego wjechała na Marylebone Road – z niewiadomego powodu decydując się na wycieczkę krajoznawczą po Londynie, zamiast jechać na Victorię. Siłą woli powstrzymuję się, żeby nie rzucić się na kierowcę, zabić go i zjeść.
10.20.
Z powrotem jedziemy normalną trasą, tzn. już nie kierujemy się w stronę Newcastle, ale panują straszne korki. Teraz w Londynie korki są na okrągło.
10.27.
Ciekawe, czy możliwe jest dojechanie w jedną minutę z Marble Arch do Gatwick Express?
10.35.
Victoria. OK. Spokojnie, spokojnie. Pociąg odjechał beze mnie. Ale jeżeli złapię ten o 10.45, to będę miała jeszcze pół godziny do odlotu. A poza tym lot pewnie będzie opóźniony.
10.40.
Ciekawe, czy zdążę kupić na lotnisku nowe spodnie? Zresztą nie zamierzam się tym denerwować. W samotnym podróżowaniu cudowne jest to, że można udawać kogoś innego, być bardzo eleganckim i w stylu zeń, i nikt cię nie zna.
10.50.
Wolałabym nie wyobrażać sobie ciągle, że paszport wypadł mi z torby i że muszę wracać do domu.
11.10.
Pociąg z jakiegoś powodu się zatrzymał. Nagle wszystkie te dodatkowe zabiegi pielęgnacyjne, jakie wykonałam, np. położenie dodatkowej warstwy lakieru na paznokcie u nóg, wydają się zupełnie bez znaczenia w porównaniu z tym, że mogę w ogóle nie dojechać na miejsce.
11.45.
Nie mogę w to uwierzyć. Samolot odleciał beze mnie. Południe. Dzięki Bogu, panu Darcy’emu i wszystkim aniołom w niebiesiech. Okazuje się, że za godzinę i czterdzieści minut mogę lecieć innym samolotem. Zadzwoniłam do agentki, która powiedziała, że nie ma sprawy, przełoży spotkanie na dwie godziny później. Super, pobuszuję po sklepach na lotnisku.
13.00.
B. zadowolona z zakupu falującej, szyfonowej sukienki w różyczki, chociaż uważam, że powinni je szyć tak, żeby dobrze się układały na tyłku. Cudowne są te sklepy na lotnisku. Sir Richard Rogers, Terence Conran i im podobni zawsze narzekają, że lotniska przemieniły się w wielkie centra handlowe, ale ja myślę, że to dobrze. Może napiszę o tym w swoim następnym wywiadzie z samym sir Richardem, jeśli nie z Billem Clintonem. Jeszcze tylko przymierzę bikini.
13.30.
Dobra. Jeszcze tylko wyślę listy, kupię sobie niezbędne rzeczy w Body Shop i już idę do samolotu.
13.31.
Rozległ się komunikat: „Pasażerka Jones, ostatnia pasażerka lotu BA 175 do Rzymu, proszona jest o natychmiastowe udanie się do przejścia 12, gdzie czeka samolot gotowy do odlotu”.
22 kwietnia, wtorek
58 kg Jedn. alkoholu 2, papierosy 22, telefony od apodyktycznego Michaela z „Independent”, sprawdzającego, „jak sobie radzimy”: około 3O, liczba przesłuchań kasety z wywiadem 17, liczba napisanych słów „wywiad” 0.
9.00.
Z powrotem w domu w Londynie po podróży będącej darem niebios. Dobra, biorę się do spisywania wywiadu. To zdumiewające, jak skupienie się na pracy i karierze zawodowej całkowicie odrywa myśli od romantycznego smutku. Ale było fantastycznie. Kiedy taksówka podrzuciła mnie na ten plac w Rzymie, myślałam, że zemdleję: coś fantastycznego – złote słońce i wielki, ogromny plac pełen wysokich ruin, a na samym jego środku pan… Ooo, telefon. To był Michael z „Independent”.
– To co, zrobiłaś?
– Tak – odparłam zarozumiale.
– Pamiętałaś, żeby wziąć dyktafon, a nie walkmana?
No słowo daję. Nie wiem, co mu Tom o mnie naopowiadał, ale coś w tonie jego głosu sugeruje, że nie wyraził się z jakimś szczególnym szacunkiem.
– Masz czas do czwartej. Bierz się do roboty. Lalala. To całe wieki.
Trochę sobie odsapnę. Mmm. Wyglądał dokładnie jak pan Darcy – cały ogorzały i zgrabny. Nawet mnie zaprowadził do jakiegoś kościoła z dziurą w środku, do grobu jakiegoś Adriana czy kogoś tam, posągu Mojżesza i w bardzo męski sposób uważał, żeby mnie nie potrącił samochód, i cały czas mówił po włosku. Mmm. Południe. Ranek nie minął jakoś szczególnie dobrze, ale przecież potrzebowałam trochę czasu, żeby przyswoić sobie to, co się wydarzyło, i opowiedzieć koleżankom o swoich wrażeniach, więc w sumie był wysoce produktywny.
14.00.
Znowu telefon. Tak to już bywa, kiedy się jest wybitnym dziennikarzem – telefony się urywają. To był znowu ten cholerny apodyktyczny Michael:
– Jak nam idzie?
Co za tupet! Jeszcze nawet nie minął ostateczny termin wyznaczony na godzinę
16.00.
Naprawdę jestem zadowolona z tego nagrania. Miałam świetny pomysł, żeby zacząć od łatwych pytań, zanim przeszłam do treściwych pytań Toma, które spisałam poprzedniego wieczoru, chociaż byłam nieco podcięta. Myślę, że moje pytania zrobiły na nim ogromne wrażenie, naprawdę.
14.30.
Jeszcze tylko szybciutko napiję się kawy i zapalę sobie papieroska.
15.00.
Lepiej znowu odsłucham kasetę. Ding dong! Jeszcze tylko zadzwonię do Shaz i puszczę jej ten ostatni kawałek. Aaa, aaa.
Jest 15.3O, a ja nawet nie zaczęłam. Zresztą nie ma powodu do paniki. Będą siedzieć na lunchu całą wieczność, potem wrócą pijani jak, jak… jak dziennikarze. Niech tylko poczekają, aż zobaczą wyniki mojej pracy. Jak zacząć? Oczywiście wywiad musi zawierać moje wrażenia ze spotkania z panem Darcym, a także umiejętnie wplecione wypowiedzi na temat nowego filmu Fever Pitch, teatru, filmu itd. Na pewno co tydzień będę regularnie dostawała nowy wywiad do zrobienia: Portrety Bridget Jones. Jones spotyka się z Darcym. Jones spotyka się z Blairem. Jones spotyka się z Marcosem, tylko że on nie żyje.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.