Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem

Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bohaterka bestselleru DZIENNIK BRIDGET JONES nadal zmaga się z problemami w życiu uczuciowym i zawodowym. Związana w końcu z Markiem Darcym, teraz odkrywa uroki wspólnego życia z mężczyzną marzeń. Bridget, niesłusznie posądzona o przemyt narkotyków, trafia do tajlandzkiego więzienia…

W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Żeni się? – spytał tata, łapiąc mnie za rękę, podczas gdy ja starałam się głęboko oddychać.

– Och, wiem, wiem – powiedział wesoło admirał Darcy. – Za tymi młodymi trudno już nadążyć: w jednej chwili żeni się z jedną, a już w następnej odchodzi z inną! Prawda, kochanie? – spytał, klepiąc matkę Marka po pupie.

– Wydaje mi się, że Una pytała o Marka, nie o Petera, kochanie – odparła jego żona, rzucając mi pełne zrozumienia spojrzenie. – Peter to nasz drugi syn, który mieszka w Hongkongu. W czerwcu się żeni. No, chłopcy, dajcie Bridget drinka. Potrafią tylko gadać, ale żeby wziąć się do działania, to już nie, prawda? – Spojrzała na mnie ze współczuciem. Niech mnie ktoś stąd zabierze – pomyślałam. Już dłużej nie wytrzymam tych tortur. Chcę jak normalny człowiek położyć się na podłodze w łazience z głową w pobliżu muszli klozetowej.

– Macie ochotę? – spytała Elaine, wyciągając rękę ze srebrnym pudełkiem pełnym papierosów Black Sobranies. – Wiem, że to zabójstwo, aleja mam sześćdziesiąt pięć lat i jeszcze jakoś żyję.

– No, chodźcie i siadajcie! – zarządziła mama, tanecznym krokiem zjawiając się z talerzem wątrobianki. – Uff. – Odstawiła szopkę z kasłaniem i machaniem rękami, po czym powiedziała lodowato: – Prosimy nie palić przy stole, Elaine.

Poszłam za nią do jadalni, gdzie za oknem balkonowym Wellington grał w zdumiewająco wyrafinowaną grę w podrzucanie piłki nogą, ubrany w podkoszulek i niebieskie jedwabne szorty.

– Patrzcie go! Do góry, kolego! – zarechotał Geoffrey, wyglądając przez okno i nie przestając ruszać rękami w kieszeniach. – Do góry.

Usiedliśmy i zaczęliśmy się na siebie głupio gapić. Zupełnie jak na przedślubnym wieczorku zapoznawczym dla szczęśliwych narzeczonych i rodziców, z tym że pan młody dwa dni wcześniej uciekł z jakąś zdzirą.

– No! – odezwała się mama. – Łososia, Elaine?

– Dziękuję – odparła Elaine.

– Parę dni temu byliśmy na Miss Saigon – z niebezpieczną radością wykrzyknęła mama.

– Baa! Musicale. Cholera, nie znoszę ich, banda przeklętych alfonsów – wymamrotał admirał Darcy, a Elaine nałożyła mu porcję łososia.

– Nam się podobało! – powiedziała mama. – W każdym razie… Błędnym wzrokiem wyjrzałam przez okno w poszukiwaniu jakiegoś natchnienia i zauważyłam, że Wellington mi się przygląda. „Pomocy!” – wymówiłam samymi wargami. Skinął głową w stronę kuchni i zniknął.

– Stoją rozkraczeni i się wydzierają! – ryknął admirał, mój beniaminek. – Taki Gilbert i Sullivan. HMS Pinafore to co innego.

– Przepraszam na chwileczkę – powiedziałam i wymknęłam się, ignorując wściekłe Spojrzenie mamy. Wpadłam do kuchni, gdzie już był Wellington. Osunęłam się na zamrażarkę.

– Co? – spytał, intensywnie wpatrując mi się w oczy. – Co się stało?

– Jej się wydaje, że należy do starszyzny plemienia – wyszeptałam. – Wyżywa się na rodzicach Marka, wiesz, tego Marka, którego widzieliśmy… Pokiwał głową.

– Wiem wszystko.

– Co ty jej naopowiadałeś? Ona próbuje zorganizować jakąś naradę plemienną w sprawie jego spotkania z Rebeccą, jakby… W tej samej chwili otworzyły się drzwi do kuchni.

– Bridget! Co ty tu robisz? O. – Mama spostrzegła Wellingtona i stanęła jak wryta.

– Pamelo? – powiedział Wellington. – Co się dzieje?

– No, pomyślałam sobie, że po tym, co mówiłeś, my, dorośli, moglibyśmy… moglibyśmy znaleźć jakieś rozwiązanie! – dokończyła, odzyskując pewność siebie i nawet niemal udało jej się uśmiechnąć.

– Przyjęliście zasady zachowania naszego plemienia?

– No… ja…

– Pamelo. Wasza kultura rozwijała się przez wiele wieków. Kiedy pojawiają się jakieś wpływy z zewnątrz, nie możecie pozwolić, żeby łamały należne wam prawa. Jak już mówiliśmy, celem podróży po świecie jest obserwowanie, a nie niszczenie.

Nie mogłam się nadziwić, jak nowiuteńki walkman CD Wellingtona miał się do tego wszystkiego, ale skruszona mama kiwała głową.

Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby aż tak uległa czyjemuś wpływowi.

– A teraz wracaj do gości i pozostaw romans Bridget swojemu własnemu losowi, jak nakazuje odwieczna tradycja twojego plemienia.

– Cóż, chyba masz rację – zgodziła się, przyklepując sobie włosy.

– Smacznego – dodał Wellington, mrugając do mnie leciutko. Kiedy wróciłam do jadalni, wyglądało na to, że matka Marka już umiejętnie zmieniła temat całej tej szopki.

– Dla mnie absolutną zagadkę stanowi to, jak w tych czasach komuś udaje się wziąć ślub – mówiła. – Gdybym tak wcześnie nie wyszła za mąż, to chyba nigdy bym tego nie zrobiła.

– Och, całkowicie się z tobą zgadzam! – powiedział tata, stanowczo zbyt ochoczo.

– Ja z kolei nie rozumiem, jak to możliwe, że kobieta w wieku Bridget jeszcze sobie nikogo nie przygadała – powiedział wujek Geoffrey. – Nowy Jork. Kosmos. Poooszli, fruuu! „Och, zamknijcie się! Po prostu się zamknijcie!” – miałam ochotę wrzasnąć.

– Teraz młodym jest bardzo ciężko – znowu wtrąciła się Elaine, patrząc na mnie twardo. – Łatwo wyjść za mąż, jak się ma osiemnaście lat, ale kiedy ma się już ukształtowany charakter, człowiekowi trudno się dostosować. Oczywiście nie mam na myśli nikogo z tu obecnych.

– No, mam nadzieję! – ryknął radośnie ojciec Marka, poklepując ją po ramieniu. – Bo inaczej musiałbym cię wymienić na dwie trzydziestoparolatki. Dlaczego tylko mój syn miałby się bawić?! – Skinął z galanterią w moją stronę, na co serce znowu podeszło mi do gardła. Czyżby myślał, że wciąż jesteśmy razem? A może wiedział o Rebecce i wydawało mu się, że Mark chodzi z nami obiema? Dzięki Bogu rozmowa znowu zeszła na HMS Pinafore, potem przeskoczyła na talent piłkarski Wellingtona, stoczyła się na wakacje z golfem Geoffreya i taty, prześlizgnęła przez zielniki, dotknęła podjazdu Billa i w końcu zrobiło się za piętnaście czwarta i cały ten koszmar się skończył. Przy wyjściu Elaine wcisnęła mi w rękę parę Sobranies.

– Myślę, że przydadzą ci się w drodze powrotnej. Mam szczerą nadzieję, że się jeszcze spotkamy. – Co tchnęło we mnie nadzieję, choć nie aż taką, by zbudować na niej swe życie. Niestety, to z Markiem chciałam się znowu spotykać, a nie z jego rodzicami.

– No dobra, kochanie – powiedziała mama, wypadając z kuchni z pudełkiem z Tupperware. – Gdzie masz torebkę?

– Mamo – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. – Nie chcę żadnego jedzenia.

– Dobrze się czujesz, kochanie?

– Na tyle, na ile to możliwe w tych okolicznościach – wymamrotałam. Przytuliła mnie. Miłe, ale nieco zaskakujące.

– Wiem, że ci ciężko, ale nie przejmuj się Markiem. Wszystko się ułoży. Jestem tego pewna. – Niedługo się nacieszyłam tą niespotykaną matczyną troską, bo zaraz wykrzyknęła: – No! Hakuna Matata! Nie martw się. Uśmiechnij się! No. Chcesz wziąć parę paczek minestrone? A może trochę herbatników Tuca? Mogę cię przeprosić? Chciałam się dostać do tej szuflady. Ooo, wiesz co? Mam parę steków.

Czy jej się wydaje, że jedzenie jest lepsze od miłości? Przysięgam, że gdybym jeszcze minutę dłużej została w tej kuchni, to chyba bym się porzygała.

– Gdzie tata?

– Och, pewnie w swojej szopie.

– Co?

– W swojej szopie. Przesiaduje tam całymi godzinami, a jak wychodzi, pachnie…

– Czym?

– Niczym, kochanie. Leć już i się pożegnaj, jeśli chcesz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem»

Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x