Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem
Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Pogoni Za Rozumem
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Cześć, złotko, tu Gary. – O Boże. Jak on śmie tak się spoufalać? – Jeśli chodzi o to, o czym rozmawialiśmy w sypialni, to mam parę pomysłów, więc przekręć do mnie, to wpadnę.
Mark, bardzo szybko mrugając, spuścił głowę. Potem pociągnął nosem i potarł twarz wierzchem dłoni, jakby próbował wziąć się w garść.
– OK? – powiedział. – Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?
– To budowlaniec. – Miałam ochotę go objąć. – Fachowiec od Magdy, Gary. Ten, który zainstalował te idiotyczne półki. Chce wstawić przybudówkę między sypialnią i schodami.
– Rozumiem – powiedział. – A ta kartka też jest od Gary’ego? Czy może od St Johna? Czy od jakiegoś innego…?
W tej samej chwili zaczął chrząkać faks. Coś z niego wychodziło. Kiedy stałam tak, gapiąc się, Mark wyjął z maszyny kartkę papieru, spojrzał na nią i podał mi. Ujrzałam nabazgrany ręką Jude tekst: Po co ci Mark Darcy, skoro za 9,99 funta plus opłaty pocztowe możesz sobie kupić coś takiego. Pod spodem widniała reklama wibratora z językiem.
28 lutego, piątek
58 kg (jedyny jasny punkt na horyzoncie), liczba powodów, dla których ludzie chodzą na musicale: tajemnicza i niewyobrażalna, liczba powodów, dla których Rebecca powinna pozostać przy życiu O, liczba powodów, dla których Mark, Rebecca, mama, Una i Geoffrey Alconbury oraz Andrew Lioyd Webber i im podobni powinni rujnować mi życie: niejasna.
Muszę zachować spokój. Muszę myśleć pozytywnie. Miałam pecha, że przydarzyło mi się naraz tyle fatalnych wpadek, bez dwóch zdań. To całkowicie zrozumiałe, że po tym wszystkim Mark po prostu sobie poszedł i powiedział, że zadzwoni, kiedy się uspokoi i… Ha! Właśnie sobie uświadomiłam, od kogo była ta cholerna kartka. Pewnie od tego faceta z pralni chemicznej. Kiedy próbowałam go zmusić do przyznania się do oszustwa i mówiłam: „Nie myśl, że nie wiem, co się dzieje”, kładłam na ladzie koszulę nocną. I dałam mu adres Marka, na wypadek, gdyby facet usiłował mnie nachodzić. Na świecie aż się roi od szaleńców i świrów, a ja dziś wieczorem muszę iść na Miss Saikarwstgon.
Północ.
Na początku nie było jeszcze tak źle. Z ulgą wyrwałam się z więzienia własnych myśli i piekła, jakim jest wykręcanie 1471 za każdym razem, kiedy szłam do łazienki. Wellington, bynajmniej nie przypominający tragicznej ofiary kulturalnego imperializmu, wyglądał całkiem swojsko w jednym z garniturów taty z lat pięćdziesiątych, zupełnie jak kelner z Met Bar, który ma wolne, i zachowywał się z pełnym godności wdziękiem, podczas gdy mama i Una obskakiwały go niczym groupies. Przyjechałam późno, więc zdążyłam tylko przeprosić w paru słowach.
– Nie czujesz się dziwnie w Anglii? – spytałam i natychmiast poczułam się głupio, bo to jasne, że czuł się dziwnie.
– Jest interesująco – odparł, przyglądając mi się badawczo.
– A ty czujesz się dziwnie?
– No! – przerwała nam Una. – Gdzie Mark? Myślałam, że on też przyjdzie!
– Pracuje – wymamrotałam. Chwiejnym krokiem nadszedł wstawiony Geoffrey z tatą.
– Ten poprzedni też tak mówił, nie?! – ryknął. – U mojej małej Bridget ta sama stara bieda – powiedział, poklepując mnie niebezpiecznie blisko pupy. – Pooooszli! Fruuuuuu!
– Geoffrey! – skarciła go Una, po czym dodała, chcąc nawiązać lekką pogawędkę: – Wellington, czy w twoim plemieniu są starsze kobiety, które nie mogą wyjść za mąż?
– Ja nie jestem starszą kobietą – syknęłam.
– To należy do obowiązków rady starszych plemienia – odparł Wellington.
– Zawsze twierdziłam, że tak jest najlepiej, prawda, Colin? – powiedziała mama, wyraźnie zadowolona z siebie. – Nie mówiłam Bridget, że powinna się umówić z Markiem?
– U nas starsza kobieta, bez względu na to, czy ma męża, czy nie, cieszy się szacunkiem całego plemienia – wyjaśnił Wellington, mrugając do mnie.
– Mogę się tam przeprowadzić? – spytałam ponuro.
– Nie sądzę, by ci się spodobał zapach ścian – roześmiał się. Udało mi się odciągnąć tatę na stronę i szepnąć:
– Jak tam?
– Och, wiesz, że nie najgorzej? Całkiem sympatyczny facet. Czy możemy wziąć ze sobą drinki na salę?
Drugi akt to był jakiś koszmar. Cała ta idiotyczna szopka na scenie migała mi przed oczami, ja zaś myślami szybowałam wokół Rebeki, Gary’ego, wibratorów i nocnych koszulek, które to obrazy lawinowo stawały się coraz bardziej tragiczne. Na szczęście tłum ludzi wylewających się z foyer i drących się z – prawdopodobnie – radości uniemożliwił nam rozmowę, dopóki nie upchnęliśmy się w lang roverze Geoffreya i Uny. Za kierownicą zasiadła Una, Geoffrey usadowił się obok niej, chichoczący radośnie tata i ja wcisnęliśmy się między mamę i Wellingtona i ruszyliśmy, kiedy nagle wydarzyło się coś potwornego i niewiarygodnego. Mama pacnęła sobie na nos ogromne okulary w złotych oprawkach.
– Nie wiedziałam, że zaczęłaś nosić okulary – zwróciłam się do niej, przestraszona tym nietypowym ukłonem w stronę akceptacji procesu starzenia się.
– Wcale nie zaczęłam nosić okularów – odparła wesoło. – Uważaj na ten słupek, Una.
– Ale przecież nosisz – powiedziałam.
– Nie, nie, nie! Noszę je tylko do jazdy samochodem.
– Nieprawda.
– Prawda – powiedział ponuro tata, mama zaś wrzasnęła:
– Uważaj na tę fiestę, Una! Skręca!
– Czy to nie Mark? – odezwała się nagle Una. – Myślałam, że pracuje.
– Gdzie?! – spytała mama rozkazującym tonem.
– Tam – powiedziała Una. – O, a przy okazji, mówiłam wam, że Olive i Roger pojechali w Himalaje? Pewnie cała Mount Everest zaśmiecona jest papierem toaletowym.
Podążyłam wzrokiem za palcem wskazującym Uny do miejsca, gdzie Mark, w granatowym płaszczu i bardzo białej, rozpiętej pod szyją koszuli, wysiadał z taksówki. Potem zobaczyłam jakąś postać, która jak w zwolnionym tempie wyłoniła się z tylnego siedzenia samochodu: wysoką, szczupłą, z długimi włosami blond, śmiejącą się do niego. To była Rebecca. W rangę roverze rozpętała się niewiarygodna burza. Mama i Una oszalały z powodu świętego oburzenia w mojej obronie: „No, coś okropnego! Z inną kobietą w piątkowy wieczór, a mówił, że pracuje! Chyba zaraz zadzwonię do Elaine i powiem jej do słuchu!”, Geoffrey wybełkotał w pijanym widzie: „Poszeeedł! Fruuuu!”, a tata próbował uciszyć całe towarzystwo. Jedynymi osobami, które milczały, byłam ja i Wellington, który wziął mnie za rękę i uścisnął, bardzo spokojnie i bardzo mocno, nie wypowiadając ani słowa. Kiedy dojechaliśmy do mojego domu, wysiadł z lang rovera, żeby mnie wypuścić, przy wtórze paplaniny w tle: „No niech mnie! Pierwsza żona go opuściła, prawda?”, „Dokładnie. Nie ma dymu bez ognia”.
– W ciemności kamień przemienia się w bizona – powiedział Wellington. – W świetle dnia wszystko wraca do swej zwykłej postaci.
– Dzięki – powiedziałam z wdzięcznością i powlokłam się do mieszkania, zastanawiając się po drodze, czy mogę zmienić Rebeccę w bizona, a potem ją podpalić, nie powodując aż tyle dymu, żeby przyjechał Scotland Yard.
1 marca, sobota
22.00.
W domu. Bardzo czarny dzień. Jude, Shaz i ja poszłyśmy na zakupy (żeby mi się polepszyło) i wróciłyśmy wszystkie do mnie, żeby się przygotować do nocy na mieście, którą dziewczyny zaplanowały w celu rozproszenia mojego smutku. Do 20.00 zdążyłyśmy się już nieco podciąć.
– Mark Darcy jest gejem – oznajmiła Jude.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.