– Oczywiście, że jest gejem – warknęła Shazzer, dolewając Krwawej Mary.
– Naprawdę tak myślicie? – spytałam, chwilowo pocieszona tą przygnębiającą, acz ratującą moje ego teorią.
– Znalazłaś chłoptasia w jego łóżku, nie? – powiedziała Shaz.
– Z jakiego innego powodu miałby się umawiać z kimś tak absurdalnie wysokim jak Rebecca, bez cienia kobiecości, bez cycków i tyłka – czyli właściwie mężczyzną? – dodała Jude.
– Bridge – zaczęła Shaz, spoglądając na mnie mętnym wzrokiem. – Boże, wiesz co? Kiedy patrzę na ciebie pod tym kątem, to normalnie masz podwójny podbródek.
– Dzięki – powiedziałam oschle, nalewając sobie kolejny kieliszek wina i przyciskając znowu guzik NOWA WIADOMOŚĆ, na co Jude i Shazzer zatkały sobie uszy.
– Cześć, Bridget. Tu Mark. Nie oddzwaniasz. Naprawdę myślę, że… naprawdę… Myślę, że my – tak przynajmniej czuję – winny ci jestem przyjaźń, więc mam nadzieję, że… że my… O Boże, zresztą zadzwoń do mnie na dniach. Jeśli chcesz.
– Chyba mu odbiło – mruknęła Jude. – Jakby nie miał nic wspólnego z tym, że umawia się z Rebeccą. Teraz naprawdę musisz się zdystansować. Słuchajcie, idziemy na tę imprezę czy nie?
– Taaa. Co on se, kurde, myśli? – wybełkotała Shaz. – Jest ci winien! Ha! Pwinnaś piedzieć: „Kochany, nie chce być z kimś tylko dltego, szejss mi coś winien”. W tej chwili zadzwonił telefon.
– Cześć. – To był Mark. Serce zalała mi ogromna fala miłości.
– Cześć – powiedziałam z entuzjazmem, wymawiając samymi ustami: „To on”.
– Dostałaś swoją wiadomość? To znaczy ode mnie? – spytał Mark. Shazzer dźgała mnie w nogę, sycząc jak opętana:
– No, nagadaj mu.
– Tak – powiedziałam z wyższością. – Ale parę minut po tym, jak cię zobaczyłam z Rebeccą o jedenastej w nocy, co nie wprawiło mnie w zbyt przyjazny nastrój.
Shaz wyrzuciła w powietrze rękę z zaciśniętą pięścią, czemu towarzyszył okrzyk: „Jees!”, a Jude zatkała jej usta dłonią, uniosła kciuk do góry i sięgnęła po Chardonnay. Po drugiej stronie kabla zapanowała cisza.
– Bridge, dlaczego ty zawsze musisz wyciągać pochopne wnioski?
Zasłoniłam słuchawkę dłonią.
– Mówi, że wyciągam pochopne wnioski – syknęłam, na co rozwścieczona Shaz wykonała skok w stronę telefonu.
– Ja wyciągam pochopne wnioski? – spytałam. – Rebecca od miesiąca cię podrywa, ty mnie rzucasz za coś, czego nie zrobiłam, potem widzę, jak wysiadasz z taksówki z Rebeccą…
– Ale to nie moja wina, mogę ci wszystko wytłumaczyć, a poza tym dzwoniłem do ciebie.
– Tak, żeby powiedzieć, że jesteś mi winien przyjaźń.
– Ale…
– No, dawaj! – syknęła Shaz. Wzięłam głęboki oddech.
– Jesteś mi winien przyjaźń? Kochany… – Na te słowa Jude i Shaz w ekstazie padły sobie w ramiona. Kochany! Przeistoczyłam się w Linde Fiorentino z The Last Seduction. – Nie chcę być z kimś tylko dlatego, że jest mi coś winien – oznajmiłam z determinacją. – Mam najlepszych, najbardziej lojalnych, najmądrzejszych, najbystrzejszych, najbardziej troskliwych, pomocnych przyjaciół na świecie. I gdybym miała być twoją przyjaciółką po tym, jak mnie potraktowałeś…
– Ale… Jak ja cię potraktowałem? – spytał boleściwie.
– Gdybym pozostała twoją przyjaciółką… – Zawahałam się.
– No, dawaj – syknęła Shaz.
– …to miałbyś wielkie szczęście.
– Dobra, zrozumiałem – powiedział Mark. – Skoro nie chcesz wysłuchać moich wyjaśnień, to nie będę cię już nękał telefonami. Do widzenia, Bridget.
Oniemiała odłożyłam słuchawkę i popatrzyłam po swoich przyjaciółkach. Sharon leżała na dywanie, triumfalnie wymachując petem, a Jude żłopała Chardonnay prosto z butelki. Nagle ogarnęło mnie straszliwe uczucie, że popełniłam przerażający błąd. Dziesięć minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć.
– Mogę wejść? – odezwał się stłumiony męski głos. Mark!
– Oczywiście – powiedziałam z ulgą, odwracając się do Jude i Shaz ze słowami: – Tego… mogłybyście się przenieść do sypialni?
Utyskując, podnosiły się z podłogi, kiedy otworzyły się drzwi, ale stanął w nich nie Mark, tylko Tom.
– Bridget! Jaka ty jesteś chuda! – wykrzyknął. – O Boże. – Opadł na krzesło koło stołu w kuchni. – O Boże. Życie jest gówniane, życie to opowieść cynicznego…
– Tom – powiedziała Shazzer. – My tu rozmawiamy.
– I nie widziałyśmy cię od ładnych paru tygodni – wybełkotała z pretensją Jude.
– Rozmawiacie? Nie o mnie? A o kim? O Boże… Ten pieprzony Jerome, pieprzony, pieprzony Jerome.
– Jerome? – spytałam zdjęta zgrozą. – Pretensjonalny Jerome? Myślałam, że już na całe życie wykreśliłeś go ze swojego życiorysu.
– Kiedy wyjechałem do San Francisco, zostawił mi mnóstwo wiadomości na sekretarce – powiedział zarozumiale Tom.
– Więc znowu zaczęliśmy się spotykać, a wczoraj wieczorem napomknąłem, że moglibyśmy znowu się zejść, no i chciałem się z nim pobzykać, a Jerome powiedział, powiedział… – Tom ze złością potarł sobie oko. – Po prostu mu się nie podobam.
Zapadła pełna osłupienia cisza. Pretensjonalny Jerome popełnił podłą, egoistyczną, niewybaczalną, niszczącą ego zbrodnię wobec wszystkich praw uczciwego chodzenia ze sobą.
– Nie jestem atrakcyjny – jęknął Tom z rozpaczą. – Jestem chronicznym pariasem uczuciowym.
Momentalnie wzięłyśmy się do działania. Jude złapała Chardonnay, Shaz przytuliła Toma, a ja przyniosłam krzesło, trajkocząc:
– Ależ jesteś atrakcyjny, ależ jesteś!
– To dlaczego tak powiedział? Dlaczego? DLACZEGOOOOOOO?
– Pszeciesz to oszywiste – wybełkotała Jude, podając mu kieliszek. – Bo Prtensjonalny Jerome jest hetero.
– Hetero jak jasna cholera – dodała Shaz. – Kapnęłam się, że ten chłopak nie jest gejem, jak tylko go, kurde, zobaczyłam.
– Hetero. – Jude zachichotała potakująco. – Proste jak… proste jak penis.
PAN DARCY I PAN DARCY
2 marca, niedziela
5.00.
Aaaa. Właśnie sobie przypomniałam, co się stało.
5.03.
Dlaczego ja to zrobiłam? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Chciałabym móc z powrotem zasnąć albo wstać.
5.20.
To dziwne, jak czas mija, kiedy się ma kaca. To dlatego, że człowiekowi tak mało myśli przychodzi do głowy: dokładnie odwrotnie niż wtedy, kiedy ktoś się topi. Całe życie przemyka mu przed oczami i parę chwil wydaje się wiecznością, bo człowiek ma wtedy tyle myśli.
6.00.
No i pół godziny zleciało jak z bicza trząsł, bo nie miałam żadnych myśli. Uff. Łeb mi pęka. O Boże. Mam nadzieję, że nie obrzygałam sobie płaszcza.
7.00.
Cały problem polega na tym, że lekarze nigdy nie mówią, co się stanie, jak człowiek wypije więcej niż dwie jednostki dziennie, albo – uściślając – całą dopuszczalną tygodniową ilość alkoholu w jedną noc. Czy to znaczy, że gęba ci się zrobi sina, a nochal kartoflowaty jak u krasnoludka, czy też że jesteś alkoholikiem? Ale w tym wypadku wszyscy na wczorajszej imprezie musieliby być alkoholikami. Z tym, że jedyni, którzy tam nie pili, to alkoholicy. Hmm.
7.30.
Może jestem w ciąży i z powodu alkoholu urodzę zdeformowane dziecko. A tam. Nie mogę być w ciąży, bo właśnie 1 18 skończył mi się okres i już nigdy nie będę uprawiała seksu z Markiem. Nigdy. Przenigdy.
Читать дальше