Petra Hammesfahr - Sefowa
Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Sefowa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
A teraz tylko załóżmy! Tak mogło przecież być. A potem Lehnerer musiał wysłuchać opowieści o tym, że proces umierania jego najlepszego przyjaciela może jeszcze trochę potrwać. Georg dokładnie pamiętał przestrach na twarzy Lehnerera. Jego ociąganie, kiedy Betty błagała go, żeby wziął udział w poszukiwaniu jej męża. Chyba się trochę przestraszył, nasz leśny sprinter, bo nie wyruszał sam na poszukiwania.
A późniejsze opowiadanie Betty o tym wyczynie nie bardzo było możliwe. W końcu Lehnerer igrał z jej życiem, gdy ją tak zostawił leżącą koło stolika. Możliwe, że Betty nie wiedziała o niczym. A więc on mógł się z nią wybrać na kolację.
Gdy podpisała swoje zeznania, pożegnała go uściskiem ręki i uśmiechem, który nie był niczym więcej niż cieniem uśmiechu. W przypadku Diny był o ton cieplejszy. Ale w jego przypadku był jakby trwożliwym pytaniem. To mu dodało nowych sił.
Przy drzwiach odwróciła się jeszcze raz i powiedziała ponownie: – Do widzenia. – I to było wszystko, ale wystarczająco dużo. Georg potrafił z uśmiechu i paru słów wyczytać tak wiele, że resztę sam sobie dopowiadał. Miejsce pomiędzy lustrami miał zapewnione, przynajmniej na sobotę. A potem się zobaczy.
Kiedy Betty zamknęła za sobą drzwi, Dina nadęła policzki, złożyła usta w dzióbek i powoli wypuściła przez nie powietrze. Wyglądała, jakby chciała zagwizdać. Ale powiedziała tylko: – Szkoda, że nie miałam martini, nie potrzebowałabym już do niego dodawać lodu. Ależ ona jest ulepiona z tej samej gliny co ta Rasche, tyle że zdecydowanie lepiej wygląda. Ta twarz! Aż jestem zazdrosna.
Dina uśmiechnęła się krzywo, obserwując go. – A pan tu siedzi jak sztywny kloc. Czy pan właściwie nigdy nie dostrzega, że jest pan mężczyzną, kiedy ma pan do czynienia z kobietą?
– Owszem – odparł, zabrzmiało to wręcz wesoło, naprawdę radośnie i beztrosko – od czasu do czasu to dostrzegam.
Dina nadal się uśmiechała. – No to nie wszystko jeszcze stracone.
W piątek rano dostarczono mu najpierw raport z ich własnych badań kryminologicznych. Nadające się do odczytania odciski palców tylko jednej osoby na drzwiach kierowcy i kierownicy lamborghini. Odciski na górze kierownicy były zatarte. W dolnej części były wyraźne. Jak gdyby Theissen przez pewien czas kierował samochodem tylko koniuszkami palców trzymanymi na dole kierownicy. Może uważał taki sposób prowadzenia za sportowy styl jazdy.
Tego, czy Lehnerer był przy czy nawet w samochodzie, nie dało się dowieść na podstawie odcisków palców. A wszystko inne trzeba było wziąć pod lupę, tak jak to ubranie w Dusseldorfie. Nie było tego wiele. Lamborghini miał skórzane fotele. Specjaliści od zabezpieczania śladów znaleźli tylko kilka włosów, kilka włókien i trochę brudu pod matami podłogowymi.
Na krótko przed południem dotarły wyniki sekcji. Na piśmie brzmiało to o wiele bardziej trzeźwo niż w mowie. Przyczyna zgonu, liczba promili, moment zgonu to były ustalone fakty. Nie dało się stwierdzić glonów krzemowych w drogach oddechowych Theissena. Tym samym ostatecznie stwierdzono, że nie mógł utonąć.
Podobnie ustalono, że co najmniej cztery godziny przed śmiercią wypił ostatnie łyki wódki. To samo dotyczyło ostatniej tabletki paramedu. Plus minus pół do godziny tolerancji czasowej. W przypadku godziny to wystarczało, pokrywało się jeszcze z jej zeznaniem. Nie wykluczało też faktu, że Theissen sam pojechał pomiędzy szóstą a wpół do siódmej do chaty, gdzie wlał w siebie ostatnią kroplę wódki. Wkrótce potem musiał stracić przytomność.
Poza wódką w ostatnim dniu życia delektował się jeszcze półtuzinem innych wysokoprocentowych alkoholi. Stały pokarm spożył, jak się zdaje, jedynie w małych ilościach i we wczesnych godzinach porannych. W samym żołądku dało się stwierdzić poza różnorodnymi alkoholami i resztkami leku wyłącznie ślady herbaty rumiankowej i krwi. Krew pochodziła z uszkodzonych żył przełyku.
Nie było tego wiele. Praktycznie prawie nic. Przewożenie martwego osobnika z jednego miejsca w drugie nie było karalne. Ale wywiezienie umierającego na łono natury, to już wyglądało inaczej. Georg udał się z dokumentami do prokuratury. Dobitnie wykazał, że lamborghini nie jest potrzebny do dalszego śledztwa i że również zwłoki mogą już zostać wydane. Potem przeszedł do zasadniczego punktu.
Teoria o wiernym i oddanym współpracowniku, który z troski o firmę około siódmej wieczorem zagląda do szefowej i wykorzystuje nadarzającą się okazję, nie przekonała prokuratora. Z perspektywy Thomasa Lehnerera nie było w domu Theissena niczego, co by wskazywało na samobójstwo, stwierdził. Żadnego listu pożegnalnego! Puste opakowanie po lekach na stoliku kobiety, która kilka godzin wcześniej narzekała na ból głowy. Lehnerer musiał założyć, że Betty Theissen zażyła ostatnie tabletki z tego opakowania. A pusta butelka w dłoni nieprzytomnego człowieka, którego pijaństwo było mu znane, była także jednoznaczną sprawą. Jeśli Thomas Lehnerer chciałby w tej sytuacji wykorzystać szansę, to musiałby natychmiast wrzucić do stawu Theissena, nieprawdaż?
Argumentacja prokuratora miała siłę przekonywania. Jako kontrargument Georg mógłby tylko przedstawić zmarłego ze skrzydłami, które musiałyby go przenieść czterdzieści metrów dalej. Prokurator potraktował tę sprawę jak najbardziej poważnie, tyle że sytuacja prawna była nieco kuriozalna. – Potrzebujemy przynajmniej jednego dowodu, że Lehnerer był tam, w lesie.
– Nie ma obawy – obiecał Georg – znajdę ten dowód. Przecież wystarczy kilka szarych nitek na garniturze Theissena. Ale do porównania będę potrzebował dresu, który Lehnerer miał na sobie w poniedziałek.
Prokurator potrząsnął głową. – Nie przy takiej liczbie dowodów, jakimi na razie dysponujemy. Poczekajmy na raport z laboratorium.
– A jeśli do tego czasu się go pozbędzie?
– A po co miałby to robić, skoro nie wie, że ma go pan na oku? Czy może już go pan wziął w obroty?
– Nie – powiedział Georg. Na tym rozmowa się zakończyła.
Późnym popołudniem do komendy przyszła matka Theissena. Przysłano ją do jego biura, podano też jego nazwisko jako funkcjonariusza prowadzącego sprawę, ale nazwisko chyba niewiele jej powiedziało. Weszła przez drzwi tak samo dumna i wyprostowana jak we wtorek do salonu w swoim domu. I zaraz przy drzwiach przystanęła, wpatrzona w Georga, rozpoznała go.
– Nie będę z panem rozmawiać! – Krótko i zwięźle. Potem jednak zdobyła się jeszcze na dalsze wyjaśnienie. – To by było absolutnie bezsensowne. Był pan u niej we wtorek. Chcę pomówić z funkcjonariuszem, który jest bezstronny.
Mógłby ją pouczyć, że ma do wyboru albo on, albo nikt, jeśli chce powiedzieć coś ważnego. Nie był jednak w stanie. Widział ją jeszcze, jak leży przed nim na podłodze, jak siedzi w fotelu, bijąc pięściami w jego poręcze. Miał jeszcze w uszach jej jęki. Nie potrafił postąpić inaczej, niż być uprzejmym. – Wolałaby pani porozmawiać z moją koleżanką?
– Z kobietą? – Nadal wpatrywała się w niego wrogo i lekceważąco. Kiedy skinął głową, stwierdziła: – Z kobietą w każdej chwili.
Zadzwonił po Dinę Brelach. Na szczęście była w budynku. Potrwało tylko kilka minut, nim ją odnaleziono i przysłano do jego biura. A przez ten cały czas matka Theissena stała przy drzwiach, nie podeszła ani o centymetr bliżej do biurka, mimo że kilkakrotnie proponował jej tam miejsce.
Kiedy Dina weszła do pokoju, Georg oznajmił: – Jeśli pani woli, to zostawię panią teraz samą z panią Brelach.
– Jeśli o mnie chodzi, to może pan zostać. Nie przeszkadza mi, jeśli będzie się pan przysłuchiwał rozmowie. I tak nie mam zbyt wiele do powiedzenia.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Sefowa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.