Petra Hammesfahr - Sefowa
Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Sefowa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
O czwartej skończył pracę i pojechał do domu, do tej nędznej rudery. W pełnym wątpliwości oczekiwaniu nadchodzących godzin wszystko sprawiało jeszcze bardziej przygnębiające wrażenie. Może zostać w domu? Był jeszcze czas, żeby odwołać spotkanie. Nie dał rady, raz tylko sięgnął po słuchawkę telefonu. Ale to maleńkie mieszkanko nie było domem, tu nie mógł nawet pochodzić nerwowo w tę i z powrotem. A ona osaczyła go jakby siecią.
Obecność butelki wódki dałoby się wytłumaczyć na tysiąc niewinnych sposobów. A poza tym nikt mu nie kazał iść z nią do łóżka. Tylko kolacja, zupełnie oficjalnie, z całym szacunkiem. Znowu cofnął rękę od telefonu i zdecydowanym krokiem udał się do tej zapleśniałej dziury, która się nazywała łazienką.
Długi prysznic, tym razem bez pieśni na ustach. Był zbyt zdenerwowany, żeby śpiewać. A ten sen o białych rumakach to było marzenie przeszłości. Teraz w jego głowie straszyły widma butelki wódki i kilku szarych nitek. Butelkę siłą wypędził z myśli. Ale tych nitek koniecznie potrzebował, jeśli chciał się dobrać do skóry Lehnerera. Tylko że o tym nie mówił żaden szlagier.
Punktualnie o siódmej zatrzymał samochód przed jej domem. Jej samochód znowu stał zaparkowany na podjeździe. Tak szybko trudno było pewnie zapomnieć o przyzwyczajeniach. Otworzyła mu drzwi, jeszcze zanim na dobre się do nich zbliżył.
Stanęła przed nim już gotowa do wyjścia. Czarny komplet, wąska spódnica, odsłaniająca tylko kolana, wcięta w talii bluzka z dekoltem w kształcie v, zapięta mniej więcej na wysokości pępka na jeden jedyny guzik. Pod tym miała coś z koronek, również czarnych. Prawdopodobnie body, znał to jeszcze z czasów Soni. Zatrzask albo zapięcie na haftki w kroku. Jeśli do tego by doszło, byłoby to wrażenie zapierające dech w piersiach. Na myśl o tym mógł na pewien czas zapomnieć o niejednej rzeczy.
Bandaż na jej lewej dłoni został zamieniony na plaster opatrunkowy. Dowiedział się o tym przy okazji. Nie zostawiła mu nawet czasu na uścisk ręki. Obdarzyła go tym promiennym, otwartym i przyjaznym dziecięcym spojrzeniem, które już w środę go zirytowało, tak zupełnie nie pasowało do jej stroju, ale mimo to dawało mu poczucie, że może to być tylko wieczór z całym szacunkiem. Na razie potrzebował jeszcze tego poczucia.
– Jeśli o mnie chodzi, to możemy iść – powiedziała. – Cały dzień pościłam, żeby apetyt starczył mi na pięć dań.
– A może wystarczą trzy? – spytał. – Nie dostałem już stolika na pięć.
Westchnęła. – Zobaczymy. W razie czego będę musiała zjeść jeszcze potem kanapkę z pomidorem.
– Do tego nie dopuścimy – obiecał jej. – Raczej zrezygnuję z mojego deseru.
Oferował jej ramię, staromodnie czy niezobowiązująco. Betty zamknęła drzwi wejściowe, pozwoliła się sprowadzić po trzech schodkach. Kiedy otworzył jej drzwi samochodu, stwierdziła: – Czułam się nieco głupio, tak stojąc teraz przed lustrem. Nie byłam wcale pewna, czy pan przyjdzie. W ogóle się pan nie odzywał, a w czwartek zdawał mi się pan być bardzo…
Zdystansowany albo z rezerwą, chciała powiedzieć, ale jej przerwał. – W czwartek to było służbowo, teraz jest prywatnie.
Wcale się nie zatroszczył o stolik. Licząc na łut szczęścia, pojechał do restauracji, w której wcześniej często jadał z Sonią. Było jeszcze dosyć wcześnie, żeby nawet bez rezerwacji dostać dobre miejsce.
Ona studiowała menu, a on ją obserwował. Raptem powiedział: – Wczoraj była u mnie pani teściowa.
Obrzuciła go spokojnym spojrzeniem znad karty dań. – Nadal jesteśmy tu prywatnie? Czy może już służbowo?
– Bez obaw – powiedział. – Pomyślałem tylko, że może to panią zainteresuje, jak pani teściowa postrzega tę sprawę.
Interesowało go, jak ona zareaguje na żądanie teściowej i imię Eugenie Boussier, ale tego nie musiał mówić głośno.
Wzruszyła ramionami, zdawała się być niezdecydowana. – Nie wiem, czy mnie to naprawdę interesuje. Ale pewnie powinno. Co się jednak przez to zmieni? Nic. Od paru dni staram się to od siebie odsunąć. Cały czas powtarzam sobie, że nie robi mi to żadnej różnicy. Że wszystko jest dokładnie tak jak zawsze. Nawet gdyby Herbert żył, mogłabym tu tak z panem siedzieć. Jeździłby gdzieś po okolicy, wcale by mu to nie przeszkadzało. W każdym razie nie wierzę, żeby mu to przeszkadzało. Dlaczego by miało przeszkadzać? Nie poświęciłby mi ani jednej myśli. Kto by myślał o maszynach, kiedy jego przyjaciółeczka…
– Eugenie Boussier – przerwał jej.
Rzuciła mu pytające spojrzenie, wzruszając ramionami. – Czy teraz powinnam coś skojarzyć? Przykro mi, ale to imię nic mi nie mówi.
– Pani teściowa jest zdania, że powinniśmy porozmawiać z Eugenie Boussier.
Uśmiechnęła się swobodnie. – Proszę to zrobić, jeśli uważa to pan za konieczne. – Potem znowu zajęła się studiowaniem menu.
Eugenie Boussier – brzmiało to z francuska albo jak z jakiejś wysepki na Karaibach. Eugenie Boussier była tą kędzierzawą główką, o której wspominał Thomas. Nie widziała tej ciemnoskórej dziewczyny, z którą Herbert zjawił się na kilka minut podczas urodzin brata Margot.
Ale oczywiście znała to imię, często słyszała je od Thomasa. Po raz ostatni w nocy z poniedziałku na wtorek, kiedy Thomas przedstawiał jej swój sposób postępowania i swoją rozwagę. Nadal był przekonany, że nie popełnił żadnego błędu i że nikt nie może powziąć podejrzeń. Może i miał rację. W przeciwnym razie ten policjant nie mógłby sobie przecież na to pozwolić, by tu z nią siedzieć. Nie musiała udawać spokojnej, była spokojna. Teraz już tak. Był to wynik logicznych przemyśleń.
W czwartek niemal oszalała. Od dziesiątej wcale nie mogła myśleć. Widziała przed sobą tylko surowe, wyłożone kafelkami pomieszczenie i stół ze szlachetnej stali. Znała to z filmów. Zwłoki na stole, noże, szczypce, piły i czort wie co jeszcze w dłoniach mężczyzn w zielonych kitlach.
Mimo tych wywołujących obłęd obrazów udało jej się doczekać do późnego popołudnia. Potem zadzwoniła do niego, pojechała na komendę, by przestudiować jego minę i tego nieopierzonego pisklaka koło niego. Ściągnął sobie posiłki, to nie wyglądało najlepiej.
Przez cały piątek toczyła wewnętrzne boje, czy ma do niego zadzwonić. Tylko krótko spytać, czy nadal są umówieni. Lepiej nie! Lepiej odczekać, nie narzucać się i z pewnością nie składać przedwczesnych wyjaśnień.
W piątek po południu nadeszła informacja z prokuratury. Wydano ciało, można je pochować, można też odebrać lamborghini. To był chyba dobry znak. Mimo to cała była roztrzęsiona. Sama informacja nie musiała niczego oznaczać, ostatecznie trudno było wiecznie trzymać zarówno zwłoki, jak i samochód.
Wydanie w żadnym razie nie oznaczało, że oto wszystko najgorsze minęło. Wzięli sobie to, czego potrzebowali do śledztwa. Tu jedną próbkę, tam drugą. A każdą pod mikroskop. Potem wyniki. Siedem godzin różnicy pomiędzy ostatnim łykiem a zgonem! Jej mąż nie był już w stanie prowadzić wozu!
A policjant już wiedział, że Thomas zjawiał się u niej około siódmej. W piątek po południu liczyła się z tym, że raptem pojawi się w firmie, żeby wziąć Thomasa na spytki. W takim wypadku sprawy nie wyglądałyby dobrze. W nocy prawie nie spała, zamiast tego zastanawiała się, co powinna, może czy musi zrobić, jeśli Georg nie przyjdzie w sobotni wieczór. Zwariowana sytuacja, całkiem niejasna.
Teraz jednak wszystko było w najlepszym porządku. Teraz siedział naprzeciwko niej i zachowywał się tak jak podczas tej długiej nocy z poniedziałku na wtorek. Prawdopodobnie nie było już konieczne, by szła z nim do łóżka. Raporty pewnie już miał na biurku i zapewne były jednoznaczne. Eugenie Boussier nie mogła mu powiedzieć niczego, co by miało znaczenie. A starej zdawał się nie traktować zbyt poważnie. Wynikało to ze sposobu, w jaki jej to powiedział. – Wczoraj była u mnie pani teściowa.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Sefowa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.