Petra Hammesfahr - Sefowa
Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Sefowa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Dina Brelach mówiła dalej. Nie zwracał już na nią uwagi. Okropnie było tak stać nad tymi zwłokami. Te mieszane uczucia. Z jednej strony niemal ulga. Zadawał sobie pytanie, czy Betty Theissen zareaguje z taką samą ulgą, gdy przyniesie jej tę „szczęśliwą nowinę”. Teraz mogła sprzedać lamborghini, opłacić pracowników. I nie musiała się już obawiać, że ktoś sięgnie do kasy i przyczyni kłopotów firmie.
Z drugiej strony się wstydził. Wstyd wypełniał go od czubka głowy po pięty. Zdawało mu się, że jego głowa płonie jak sygnał alarmowy. Nie zmieniał tego fakt, że Herbert Theissen, jak to się pięknie mówi, zginął z własnej ręki. Właściwie to nie. Był tylko do nieprzytomności pijany. A do tego naszpikowany lekami.
Herbert Theissen musiał, zataczając się, przejść kawałek, nawet jeśli było to nietypowe. A z tych około tysiąca metrów kwadratowych, które miał do dyspozycji na tym terenie, wyszukał sobie akurat tych kilka, by stracić przytomność, gdzie musiał się udusić. Tym samym niewątpliwie uczynił swojej żonie wielką przysługę.
Godzinę później Georg Wassenberg był już w drodze do niej, i znowu sam. Dina zabrała się policyjnym wozem do komisariatu. Praca komisji specjalnej była ważniejsza. Aby powiadomić krewnych samobójcy, wystarczał jeden człowiek.
Podczas jazdy nadal miał ambiwalentne uczucia. Nie mógł sobie darować, że wyobrażał sobie śmierć tego biedaka. Herbert Theissen nie był nikim więcej, jak tylko jednym z tych, którzy nie czują gruntu pod nogami. Theissen różnił się od tych czterech zamordowanych w parku jedynie tym, że miał bogatego ojca i pracowitą żonę.
W uszach zabrzmiał mu znowu jej głos. – Dla mnie liczy się jedynie to, czy ktoś potrafi pracować. A jeżeli nie chce…
Pewnie by nie pojęła, że może człowieka zdenerwować fakt, że sprzątnięto kilku pijaków, którzy żebrali albo kradli swoją tanią gorzałkę, albo tak jak Jens-Dieter Rasche siedzieli w kieszeni u swojej córki, gdy tej udało się tylko stanąć finansowo na nogi. Pieniądze zawsze były najlepszym motywem, zaraz za nimi szła miłość. A kiedy w grę wchodziło jedno i drugie… Romans z własnym prokurentem…
Podjechał pod jej dom. Kiedy nikt nie otwierał, przeżył moment grozy, która usunęła w cień wszystko inne. Krwotok mózgowy, przeleciało mu błyskawicą przez myśl. Lekarz ją ostrzegał, dobrze wiedząc, co mówi. Ale była przecież tak ożywiona, opowiadała, nawet się śmiała. A przedtem wzięła cztery z tych cholernych tabletek! Uśmierzyła tym ból, usuwając po prostu symptomy grożącego jej niebezpieczeństwa.
Była też inna, niegroźna możliwość – jej poczucie obowiązku. Ta myśl wpłynęła na niego uspokajająco, wrócił do samochodu. Gdyby teraz zawiadomił centralę i kazał sprawdzić wszystkie okoliczne szpitale, to by potrwało. W tym czasie mógł się osobiście przekonać, jak sprawy stoją. Adres firmy wielokrotnie padał z jej ust tej nocy.
O wpół do trzeciej dotarł na teren firmy i zatrzymał wóz przed prostym, płaskim budynkiem, jedynym obiektem na przestronnym obszarze. Był imponujący, mimo że stały tu tylko trzy większe maszyny i dźwig, który wyraźnie był za stary, by go jeszcze używać. W płaskim budynku mieściły się biura. Zaraz przy wejściu była recepcja, młoda kobieta w przeszklonym okienku przed czymś w rodzaju tablicy z przyrządami, z telefonem oraz licznymi przyciskami i lampkami.
Georg się wylegitymował, życzył sobie mówić z panią Theissen. Poproszono go, żeby usiadł. Młoda kobieta uśmiechała się do niego, nieco zbita z tropu jego legitymacją. – Pani Theissen jest na naradzie. Zadzwonię po nią, ale może to chwilę potrwać.
Potrwało prawie dziesięć minut, dostatecznie długo, by się rozejrzeć. Na ścianie, przy której stały oba fotele wskazane przez recepcjonistkę, wisiało kilka fotografii dużego formatu. Wieżowiec, fragment mostu i małe osiedle z lotu ptaka.
Obejrzał zdjęcia, policzył maleńkie domki. Okrągły tuzin, a każdy na zielonym czworokącie. Marzenie zwykłego człowieka, osiągalny nawet dla niego własny domek z ogródkiem. To musiało być piękne uczucie, takie spełnianie marzeń zwykłych szarych ludzi. A jeśli komuś takiemu stale rzucał kłody pod nogi taki, który wolał mieć wszystko z przepychem…
Wreszcie usłyszał za plecami jej kroki. Nadeszła korytarzem z tylnej części budynku. I była tak inna niż tej nocy. Wyglądała na wycieńczoną. Bandaż na lewej dłoni był przybrudzony. Opatrunek z głowy już zdjęła, miała tylko gazik zatknięty we włosy.
Gdy tak przed nim stała, zauważył cienie pod jej oczami. Nie miała makijażu, była blada i zmęczona. A mimo to wzruszająco piękna. Jakaś jego część mogłaby od razu wziąć ją w ramiona. Inna część starała się zachować zdystansowane i obiektywne spojrzenie, miał nadal przed oczami ten śmieszny mały nożyk, a w uszach głos Diny: „Musiał tu chyba przylecieć na skrzydłach…”.
W żadnym wypadku nie chciał się w nią tak wpatrywać jak w nocy. Najpierw trzeba sprawdzić, jak zareaguje na nowinę. To było bardzo dogodne miejsce, ta część brzegu stawu. Dogodne dla niej, ale nie dla jej męża.
– Przykro mi, że musiał pan czekać – powiedziała zamiast powitania. Nie spytała, dlaczego przyszedł, patrzyła tylko na niego, jakby mogła to wyczytać z jego twarzy. Sprawiała wręcz wrażenie wystraszonej.
I tak też było. Diabli wiedzą, czym pan komisarz zajmował się przez resztę nocy i jaką koncepcję stworzył, jeśli wyniki sekcji nie były jednoznaczne. Czuła się potwornie, znowu, czy może nadal, bolała ją głowa. Od rana już dwukrotnie łykała tabletki, nie czując niemal żadnej ulgi, tylko od czasu do czasu zawroty głowy.
Wstrząs mózgu, była tego niemal pewna, bo już dwa razy wymiotowała. Powinna była leżeć w łóżku, ale na to nie mogła sobie pozwolić.
Czuła się chora, bezradna i słaba. Zdana na łaskę innych! Na to, co się teraz działo, nie miała wielkiego wpływu. Zależało to tylko od innych. Na przykład od takich jak on. Czy już znalazł włos w rosole, zastanowił się nad nią i Thomasem oraz motywami, które się tu jawiły, oprócz tych i tak już istniejących? Z całą pewnością! I jak się w nią wpatrywał. Ta nieruchoma, nieprzenikniona twarz. Ani odrobiny żaru w spojrzeniu, obecnego tam wczoraj.
– Chodźmy do mojego biura – powiedziała, czując serce w gardle, a zarazem w piętach. Ta sama pustka jak na widok wyciągów z konta. To paraliżowało jej ruchy. Strach! Byłoby szaleństwem się nie bać, zwłaszcza jego. Zdradził jej wiele na swój temat kilkoma zdaniami, opowiadając o porażce swego małżeństwa, a jeszcze bardziej trzeźwym, sugerującym dystans podejściem.
Mógł sobie być dobrym znawcą ludzi, mającym rutynę z racji wykonywanego zawodu, wyposażonym dodatkowo w niemal nieomylny instynkt. Ale w zdolnościach oceniania ludzi biła go na głowę. Był jednym z tych raptusów, szybko popadał w gniew, szybko stawał się nieufny, szybko popadał w entuzjazm dla jakiejś sprawy. A tego, co mu raz wpadło w ręce, nie dawał sobie wyperswadować ani odebrać. Jeśli wczoraj wieczorem rzeczywiście czynił sobie jakieś nadzieje… Zraniony w swoich uczuciach i dumie mężczyzna mógł być potwornym przeciwnikiem.
Wytrzymać! Trzymać się raz obranej roli, nie zrozpaczonej, ale opanowanej żony, walczącej ze swoimi uczuciami. Zupełnie nieświadomej tego, co się zdarzyło po tym, jak straciła przytomność. Odwróciła się i poszła przodem w głąb korytarza. Zastanawiała się przy tym, czy ma spróbować doprowadzić tak daleko jak minionej nocy. Mężczyzna pełen nadziei byłby może w stanie przymknąć oko, gdyby się natknął na jakieś nieścisłości.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Sefowa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.