Petra Hammesfahr - Sefowa

Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Betty Theissen kieruje firmą budowlaną swojego teścia, od kiedy uległ on wypadkowi i znalazł się na wózku inwalidzkim. Młoda synowa z zaangażowaniem oddaje się pracy. Na drodze do szczęścia staje jednak jej własny mąż, Herbert Theissen, nadmiernie lubiący wesołe życie, drogie sportowe samochody, alkohol, młode śliczne dziewczęta i hazard.

Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

ROZDZIAŁ 3

Kilka minut przed dwunastą ciemnozielone volvo wjechało na parking przed chatą do grilla. Tak dużo czasu potrzebował Thomas Lehnerer, żeby podjąć kilka profilaktycznych kroków na wszelki wypadek, by stworzyć sobie wiarygodne, chociaż niedające się sprawdzić alibi. Nie był aż tak tchórzliwy, jak sądziła Betty. Już w jej domu jasno zdał sobie sprawę z tego, że teraz wszystko zależy tylko od niego. Tak samo zdawał sobie sprawę z faktu, że podejrzenie bardzo szybko padnie na niego, jeśli tylko pojawią się jakieś wątpliwości.

Dojechał do końca parkingu, gdzie znajdował się zasłonięty krzewami dojazd do chaty. Tam wyłączył motor, zgasił światła i wysiadł. Miał ze sobą latarkę, ale jej nie włączył.

Dwadzieścia godzin, powiedział lekarz, to było jak cios w żołądek. Nawet Betty wpadła w panikę, wyczytał to z jej twarzy. Dwadzieścia godzin. Ryzyko, że Herbert Theissen zostanie znaleziony żywy przy takim przedziale czasowym, było po prostu zbyt duże. Betty zakładała cztery czy pięć, w najgorszym razie sześć godzin. Z tego upłynęły już niemal cztery, zanim został poinformowany ktokolwiek postronny. I jeszcze dwie, zanim rozpoczęło się poszukiwanie.

Dwadzieścia godzin! Thomas Lehnerer był teraz nieco lepiej poinformowany. Lekarz zadzwonił przy nim do centrali nagłych przypadków zatrucia w Bonn i dowiedział się wszystkiego dokładniej. Podano mu krótszy termin, dziesięć do dwunastu godzin, zależało to od ogólnego stanu organizmu danej osoby. A ten był z pewnością mizerny. Mimo to nadal był to zbyt długi okres.

Za wielu ludzi brało udział w poszukiwaniach. Każdy dyspozycyjny wóz policyjny był w akcji. Włączono członków straży pożarnej, wielu z nich w prywatnych samochodach. Theissen senior, do którego domu Thomas Lehnerer najpierw posłał policjantów i lekarza, pod naciskiem żony zmobilizował kilku robotników. Czysty horror.

Mimo że noc była dosyć chłodna, Thomas porządnie się spocił. To były nerwy, decyzja, którą musiał podjąć. I strach, że przy całej ostrożności ktoś mógł go śledzić w ciągu ostatniej godziny albo że kogoś teraz spotkał, kto rozpoznał jego samochód. Mimo późnej pory na szosie był jeszcze spory ruch. W lusterku wstecznym nie mógł rozpoznać, kto za nim jechał. Nie dało się wykluczyć, że był tam też jakiś wóz policyjny. Albo któregoś z robotników. Wystarczyło, żeby jakiś żartowniś pomyślał, że w skręcającym volvo jest para zakochanych i zechciał napędzić im strachu.

Lehnerer odczekał kilka minut, po cichu licząc, że za chwilę pojawi się między krzewami para reflektorów. Dopiero gdy nic takiego się nie stało, przeszedł przez leżący na ziemi łańcuch i poszedł, ociągając się i nasłuchując, wąską ścieżką. Doszedłszy do trawnika, znowu przystanął. Mimo ciemności chatę było dobrze widać. Za to samochodu Herberta nie dało się od razu odkryć, bo stał po drugiej stronie.

Na drodze za nim nadal było cicho. Thomas podszedł w stronę chaty, dopiero kiedy do niej doszedł, włączył na krótko latarkę. Krąg światła przeszukał ziemię, na chwilę wyłowił z ciemności ślady opon na trawie, poszedł tym tropem do zakrętu. Dwukrotnie oświetlił drogę za sobą. Na trawie nie było jednak widać śladów jego stóp. Za wiele osób pozostawiło odciski swoich stóp na trawniku w miniony weekend. W ogóle nic się nie dało rozpoznać, nie było nikogo, kto zbliżyłby się do niego po otwartej przestrzeni porośniętej trawą. Latarka nie sięgała skraju lasu, a więc i ujścia drogi. A stanie tu i czekanie nie miało sensu.

Obszedł chatę, kierując światło przed swoje stopy. Zatrzymał się bezpośrednio przy leżącej na ziemi postaci i ukląkł. Światło przesunęło się po marynarce. Thomasowi zdawało się, że widzi, jak osłonięte nią plecy unoszą się i opadają. Nie był całkiem pewien, mogło to być złudzenie optyczne, wywołane drżeniem jego ręki i odbiciem światła.

Musiałby sprawdzić puls, ale nie mógł się przemóc, by to uczynić. Ale jeśli się założyło najkrótszy czas wymieniony przez centralę w Bonn, dziesięć godzin, to plecy musiały się jeszcze unosić i opadać. I będą to jeszcze robić przez co najmniej cztery kolejne godziny, jeżeli nic się nie przedsięweźmie.

Lehnerer dokładnie wiedział, co może przedsięwziąć. Miał już taki zamiar, kiedy przywiózł tutaj Herberta, ale wtedy zrezygnował. Teraz się za to przeklinał. Staw! Dobrych czterdzieści metrów było do jego brzegów. Czterdzieści metrów na otwartym terenie, po trawniku dobrze widocznym ze skraju lasu nawet w ciemności.

Było tak cicho, tak potwornie cicho. Tylko lekki wietrzyk w koronach drzew. Ale w każdej chwili mogło się to zmienić. Odgłos silnika dochodzący z parkingu, kroki na ścieżce. A potem głosy radosnego zaskoczenia: „Hurra, mamy go, jeszcze żyje!”.

Thomas stał jak wrośnięty w ziemię, sztywny i wyprostowany. A światło jego latarki skakało po marynarce, sprawiało wrażenie, jakby krzepki sportowiec głęboko oddychał. A on nie mógł! Nie mógł się schylić ani poruszyć palcem. Po prostu nie był w stanie się przemóc, by jeszcze raz dotknąć leżącego u jego stóp mężczyzny.

Mięczak! Tylko ostatnia niemota mogła się tak zachowywać. Mówić i planować, wszystko sobie ułożyć w myśli, a potem stchórzyć. Zostawić w potrzebie kobietę, którą…

Kochał Betty. Był to szczególny rodzaj miłości, diametralnie się różniący od tego, co czuł do swojej żony. Betty była jego obsesją, triumfem, nieprzerwaną huśtawką uczuć pomiędzy rozkoszą a bólem. Rozkoszą sypiania z nią, posiadania kogoś, kto obwarował się murem, którego normalnie nikt nie był w stanie przeskoczyć. On mógł, mimo że za każdym razem tylko na kilka minut. Bólem, że nie można tego pokazać całemu światu. Niekiedy było to szaleństwem.

I tak już było od ponad dwudziestu lat. Od kiedy wówczas zaczęła naukę zawodu w firmie Theissena. Widział ją jeszcze, jak stoi w biurze starego przed masywnym biurkiem. Nie poświęciła mu ani spojrzenia. Jej oczy jakby przyssały się do kanciastej, nieprzeniknionej twarzy starca. Drganie jej twarzy, powstrzymywane siłą łzy.

– Wiem, że mój ojciec przysporzył pańskiej firmie wielkich strat. Wiem też, że mój brat woli pić niż pracować. Ale ja chcę pracować. Chcę panu dowieść, że nie wszyscy tacy jesteśmy. Dlaczego nie da mi pan szansy? Jeśli zawiodę, może mnie pan przecież jeszcze wyrzucić.

Dostała swoją szansę, dowiodła staremu, czego chciała, rzuciła się do maszyny do pisania i do stenografowania, jak gdyby poza nimi nie istniał świat. Tego, że w biurach są też mężczyźni, zdawała się nie dostrzegać.

A potem pewnego wieczoru stała obok roweru, patrząc bezradnie i z troską na przedziurawioną tylną oponę. Jak zwykle była ostatnią osobą wychodzącą po pracy do domu. Oprócz niej w biurze był jeszcze tylko on, żeby pozamykać drzwi.

– Zdaje mi się, że ktoś mi spuścił powietrze z koła. Byłby pan tak uprzejmy, panie Lehnerer, i podwiózł mnie do miasta? Próbowałam już napompować oponę, ale nie trzyma powietrza. Na pewno jest dziura w dętce. Może dałoby się włożyć rower do bagażnika, wówczas zajęłabym się tym w domu.

Naturalnie był tak uprzejmy i zanim wysiadła, podziękowała mu spontanicznie za jego uprzejmość i pomoc całusem w policzek. Niewinny szczegół, bo w tym momencie był już niemal od roku z Margot i myślał o wspólnej nocy poślubnej.

Z pewnością nie było zamiarem Betty zawrócić mu w głowie jednym całusem. Wiedziała, że praktycznie jest już zaręczony. Chciała być tylko miła. Dla wszystkich była miła. Miła, pracowita, zawsze uprzejma młoda dziewczyna z ubogiej, aspołecznej rodziny. Dziewczyna, która robiła wszystko, by zatrzeć wrażenie, które jej ojciec i brat pozostawili w firmie Theissena. Dwóch pijaków, którzy do momentu zwolnienia z pracy nie byli warci nawet połowy tego, co zarobili. Przede wszystkim jej ojciec! A Betty koniecznie chciała dowieść, że dzieci niekoniecznie muszą iść w ślady rodziców. Nigdy jej nie przeszkadzało, jeśli wieczorem musiała godzinę dłużej zostać w biurze, by przepisać na maszynie jeden czy drugi list dla przyszłego prokurenta. Nawet w weekend była gotowa przyjść, musiał jej tylko wyjaśnić, że to ważne dla firmy i niecierpiące zwłoki. Często korzystał z tego wyjaśnienia. To było jak narkotyk. Musiał ją mieć, czy tego chciała, czy nie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sefowa»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Peter Geye - Safe from the Sea
Peter Geye
Peter Baxter - SAAF's Border War
Peter Baxter
Petra Reichert - Angst?
Petra Reichert
Petra Reichert - Gedankenspuk?
Petra Reichert
Petra Vetter - Meermädchen
Petra Vetter
Petra Gabriel - Tod eines Clowns
Petra Gabriel
Petra Häußer - Heimatstadt
Petra Häußer
Отзывы о книге «Sefowa»

Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x