Petra Hammesfahr - Sefowa
Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Sefowa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Trudno zakładać, że jakiś kierujący się przestarzałymi zasadami pomyleniec zaprosił najpierw swoje ofiary na łyk drogiego trunku. Nie, tu ktoś postępował bardzo systematycznie. Ktoś, komu się udawało wzbudzić zaufanie ofiar, przedstawić się jako ich kumpel. Poczciwiec. Ktoś, kto będzie to robił stale na nowo, w coraz krótszych odstępach czasu. Koszmar policjanta. Było to jak walka z wiatrakami.
Wczesnym wieczorem odczuwał jeszcze wściekłość. Teraz zdawało się, że wygasła ona pod wpływem jednego uśmiechu. Naprawdę piękna kobieta. Obdarzyła go jeszcze jednym uśmiechem, tym razem pewnym siebie, jak najbardziej świadoma swojego na niego wpływu.
Stwierdziła przy tym: – Życzenie komuś śmierci nie jest karalne. I jak to się mówi: diabli złego nie wezmą.
Potem zmieniła temat. – Ale teraz już naprawdę dosyć naopowiadałam. A może by mi się pan zrewanżował? To na pewno interesujące dowiedzieć się, jak żyje, jak myśli policjant. Może to odwróci nieco uwagę od tego, co się dzieje tam, na zewnątrz.
Uczynił jej tę uprzejmość. Nic to przecież nie przeszkadzało. Nie zdradzał jej ani tajemnic zawodowych, ani niczego, co by miało większe znaczenie. Krótko opowiedział o swoim małżeństwie i dlaczego się rozpadło. Brakowało mu czasu, jego zawód miał dla niego wielkie znaczenie, no i jeśli kobieta miała zupełnie odmienne zainteresowania.
Skinęła głową. W jej wypadku było podobnie. Potem znowu przyszła kolej na nią. Od telefonu Lehnerera zaszła w niej widoczna zmiana, była dużo swobodniejsza. Rzuciło mu się to w oczy, sprawiło mu przyjemność, ale nie miał czasu dłużej się nad tym zastanawiać.
Na razie nie było zresztą powodu, by się zastanawiać. Nie było żadnych zwłok ani najmniejszej wskazówki, że pomiędzy czwartą a szóstą po południu rozegrał się jakiś inny dramat niż ten opisany przez nią. Poza tym często już widział, jak ludzie po twardym ciosie pierwszego szoku popadali w niemal niefrasobliwą rozmowność. Wielu w ten sposób dodawało sobie odwagi. Jej zachowanie zgadzało się z ogólnie przyjętą normą.
Opowiedziała o swoich początkowych kłopotach, by przebić się w firmie. O pogardliwych uśmieszkach robotników, którzy zwyczajnie nie mogli uwierzyć, że stary Theissen sadza im przed nosem takie nieopierzone pisklę zamiast swojego syna. Jak to było, kiedy na początku zjawiała się na placu budowy, kiedy wydawała polecenia. A przede wszystkim polecenia, jak należy racjonalnie stosować maszyny.
Było kilka komicznych epizodów z operatorem dźwigu i podmajstrzym. Potrafiła to tak żywo opisywać. Wręcz widział ją, jak się stawia dwumetrowemu mężczyźnie i stara się całej załodze dowieść swojego autorytetu i kompetencji.
– Mówi się zawsze, że najgłośniej krzyczą ci, co nie mają racji – powiedziała – ale na budowie trzeba umieć wrzeszczeć i przeklinać, bo nic innego nie pomaga. A zwłaszcza w moim przypadku – wzruszyła ramionami. – Kilku starszych pracowników znało jeszcze mojego ojca i brata. Obydwaj pracowali w tej firmie. Mój brat jako niewykwalifikowany robotnik nie był w tej pracy długo, tylko dwa miesiące. Ale za to mój ojciec dobrych kilka lat. Był podmajstrzym i pijakiem, jak się patrzy. Przez jego niedbalstwo zginęło dwóch ludzi, już nie mówiąc o stratach finansowych. Został zwolniony bez wypowiedzenia. Kilka tygodni później się powiesił.
Pokiwała w zadumie głową. – Miałam wprawdzie dopiero czternaście lat, kiedy to się stało. Ale zawsze miałam poczucie, że coś muszę naprawić. Coś takiego idzie za człowiekiem. Grzechy ojców, nieprawda? Inni też o nich nie zapominają. Potrzeba czasu, żeby ludzie pojęli, że jabłko może upaść daleko od jabłoni.
Mógłby tak siedzieć godzinami i jej słuchać. Na razie tylko tyle. I to, co zaistniało pomiędzy nimi, kiedy robił kawę w kuchni. Z pewnością tego nie wymyślił, może nieco uprzedził fakty albo oddał się na chwilę myśleniu życzeniowemu. To nie było istotne, liczyło się całkiem co innego. Na przykład jej siła, to jak sobie poradziła z tą sytuacją w sposób naprawdę godny podziwu. Jej humor, temperament, zebrałoby się parę rzeczy.
Opowiadając, niemal zupełnie usunęła w niepamięć mroczny cień czarnego lamborghini, którego tak pilnie potrzebowała, by opłacić robotników. Cała rozkwitła, była teraz wyłącznie młodą kobietą, pracowitą, ambitną, żywotną i na swój sposób namiętną.
A on był – nieważne imaginacja czy myślenie życzeniowe – wolnym mężczyzną, któremu nikt nie mógł zabronić okazania jej, że mu się podoba. Tego, że w innych okolicznościach powiedziałby jej to dosłownie. Ale coś takiego można niekiedy o wiele lepiej wyrazić wzrokiem niż słowami. Jej zdawało się podobać to, że mówi o tym tak jasno. W każdym razie nie było jej to niemiłe.
Na początku ją to bawiło. Było tylko potwierdzeniem faktu, że właściwie go oceniła. I to mimo swojego okropnego stanu. Później uznała, że komisarz trochę przesadza. Nie przeszkadzało jej to jednak dopóty, dopóki była z nim sam na sam.
Od wieków nie grała już w te klocki. Bo niby z kim? Z Thomasem wszystko już było rutyną, przyzwyczajeniem. Dla obcych nigdy nie miała czasu. I w nadchodzących tygodniach i miesiącach nie będzie go miała. Jeszcze tylko tej nocy, przez godzinę czy dwie.
Kiedy spadł z niej ten ciężar, poczuła niejaką jasność myśli, panika nie zalewała już jej wnętrza jak woda z wiadra zbyt szybko niesionego wyboistą drogą i mogła nareszcie całkowicie się na nim skoncentrować. Uznała go za w pewien sposób sympatycznego z tą jego otwartością, czuła się nawet mile połechtana, że wywiera na nim takie wrażenie.
Zdawał się zupełnie nie pamiętać, po co tu jest, w ogóle się nie krępował. Zachowywał się tak, jakby siedzieli razem w jakimś barze i mieli do rozstrzygnięcia tylko jedną kwestię: Idziemy do ciebie czy do mnie. Jego wzrok taksował ją z góry na dół, od przedziałka po czubki stóp. W czasie tej wędrówki co i rusz napotykał miejsca, na których jego oczy zatrzymywały się dłużej.
Na nogach, tam wywiercał jej wręcz dziury w pończochach. Za tym szły łono, piersi, szyja, twarz. Czuła nacisk na swojej skórze, jego spojrzenia były jak obmacujące, drżące z podniecenia palce. A przy tym sprawiał wrażenie tak jowialnego, siedząc w tym fotelu, nieco korpulentny i dobroduszny. Ale tylko do nasady nosa, na oczach kończyła się ta jego jowialność. Od tego miejsca był mężczyzną, wyłącznie mężczyzną. Takim, którego nie obchodzi ani samochód za trzysta tysięcy marek, ani może już umierający człowiek, ale jedynie kobieta, którą ma przed oczami.
Uśmiechała się, gdy stawało się to nazbyt widoczne. Uśmiechała się dokładnie tak samo jak w kuchni. Wtedy znowu się między nimi jarzyło. I to nie tylko w jego głowie, teraz jarzyło się całe pomieszczenie naładowane napięciem, wszędzie tańczyły iskry.
Ale kilka minut po pierwszej zostali raptownie cofnięci do poprzedniego nastroju. Przed dom zajechał samochód. Betty przerwała w połowie zdania i zaczęła nasłuchiwać odgłosów od strony korytarza. Kiedy zamarł odgłos silnika, a zaraz potem trzasnęły drzwi auta, stwierdziła całkiem zbytecznie: – Ktoś przyjechał.
Z sekundy na sekundę popadła w apatię i zdawała się wyczerpana. Jak słomiany ogień, który na krótko się rozjarzył, a potem zaraz zgasł. Jak człowiek, który raptem zdaje sobie sprawę z tragedii. Spojrzała na niego prosząco.
– Czy będzie pan tak miły i otworzy drzwi?
Nie sądziła, że mógłby to być któryś z jego kolegów. Policjanci nie mieli powodu, by tu przychodzić, zanim ich misja nie dobiegnie końca. Z obecnością Thomasa także się nie liczyła. Przecież pot ściekał mu wręcz strumieniami w obliczu jakiegokolwiek zagrożenia albo na samą myśl o nim. To, że miałby na tyle silne nerwy, by jeszcze raz do niej przyjść, wiedząc, że jest w towarzystwie policjanta z komisji kryminalnej, było więcej niż nieprawdopodobne. Przecież Thomas dobrowolnie nie będzie jeszcze raz szukał konfrontacji z policjantem, pomyślała. Właściwie mógł to być tylko lekarz, chcący się przekonać, czy pacjentka jeszcze żyje. A w tej sytuacji lepiej, żeby nie była zbyt rześka, bo jeszcze na końcu doktor zacznie się dziwić.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Sefowa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.