Petra Hammesfahr - Sefowa

Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Betty Theissen kieruje firmą budowlaną swojego teścia, od kiedy uległ on wypadkowi i znalazł się na wózku inwalidzkim. Młoda synowa z zaangażowaniem oddaje się pracy. Na drodze do szczęścia staje jednak jej własny mąż, Herbert Theissen, nadmiernie lubiący wesołe życie, drogie sportowe samochody, alkohol, młode śliczne dziewczęta i hazard.

Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Georg Wassenberg był później prawie pewny, że zaczęło się to w kuchni. Albo nieco wcześniej. Kiedy jej pomagał wstać z sofy, objął ramieniem, mając tak blisko siebie jej twarz. W tym momencie był jedynie mężczyzną, a ona piękną kobietą, która niekiedy potrzebowała mężczyzny. A potem się to po prostu nasiliło. Kiedy on zajmował się kawą, a ona siedziała na krześle, przyglądając mu się z uśmiechem.

Był to szczególny uśmiech, nieco zamyślony, nieco zdumiony. Zdumiony prawdopodobnie własnymi uczuciami, których w takiej sytuacji pewnie się nie spodziewała. Raptem zdawała się sobie uświadamiać, że nie ma przed sobą wyłącznie policjanta. Było coś w jej oczach, coś krytycznie lekceważącego, a zarazem pożądliwego. Powodowało to zamęt w jego głowie.

Gdyby spotkał ją gdzieś w mieście, w barze albo kawiarni, gdyby uśmiechała się tak do niego znad sąsiedniego stolika, to sprawa byłaby prosta. On potrzebował nie tylko od czasu do czasu, ale pilnie kobiety. Jeszcze tej samej nocy wylądowaliby w łóżku. W jej łóżku, bo duma nie pozwoliłaby mu zaprosić jej do swojego nędznego mieszkania. Ale tak było jeszcze za wcześnie. A może nie? Po tych wielu latach dla niej i półtora roku dla niego…

Z kawą i zastawą przenieśli się znowu do dużego salonu. Ona ponownie usiadła na sofie, on zajął miejsce w jednym z dwóch foteli. Jej szminka wyraźnie straciła swoją intensywną czerwień po wypiciu dwóch filiżanek kawy, czarnej i bez cukru. Na pulsowanie bólu w głowie niewiele jej to pomogło. Na tyle jednak orzeźwiło jej ducha życia, że coś jej przyszło do głowy. Zjadła jeszcze kilka słonych krakersów, by zapewnić żołądkowi chociaż tyle, zlizała okruszki z warg, po czym wysłała go do sypialni.

– W szafie na górnej półce stoi czarna torebka. Wydaje mi się, że jest w niej jeszcze kilka tabletek przeciwbólowych. Byłby pan tak miły i poszedł zobaczyć?

Była to stara torebka, od dawna już stojąca w szafie. Kiedyś zawsze nosiła ze sobą tabletki. Za dużo pracy, za wiele trosk, o wiele za mało snu, a w rezultacie częste migreny. Jeśli ma trochę szczęścia, to może zapomniała wówczas wyjąć tabletki z torebki.

Tymczasem z bólu niemal nie mogła oddychać. Było całkowicie wykluczone, by w tym stanie kazała się zawieźć po samochód. Wylądowałaby w najbliższym rowie albo na drzewie. Rany ręki niemal nie czuła, ale ból głowy był dobijający. Było to słychać w jej głosie.

Oczywiście, że Georg Wassenberg był tak miły, by chcieć jej pomóc. Byłoby nieludzkie pozwolić jej cierpieć choćby minutę dłużej niż to konieczne. A do tego ten zamęt w jego głowie. Chciał zobaczyć, w jakim wnętrzu śpi, tylko się rozejrzeć. Nikt nie mógł przypuścić, co z tego wyniknie.

Sonia zapełniała ich wspólną sypialnię wszelakimi ozdóbkami, w oknach marszczone firanki, na toaletce flakony z perfumami. U niej spodziewał się surowości, tej samej neutralności i racjonalności, którą starała się emanować. Była to tylko przykrywka, był tego pewien. Tak się starała nie okazać swojej słabości, swoich ran. Ale była ranna – i to nie tylko w głowę i w rękę. I bała się. Mimo że zadawała sobie tyle trudu, przed nim nie była w stanie całkiem tego ukryć. Czego się bała, nie miało większego znaczenia. Nawet jeśli była to prawda, że nie dbała o życie swojego męża, ale jedynie o sześćdziesięciu pięciu robotników i pracowników, to i to przemawiało na jej korzyść, tak uważał. Jednak tego, co spodziewał się zastać w jej sypialni, nie znalazł.

Łóżko było za szerokie jak na jedną osobę. I było tam zbyt wiele luster. Cały front szafy pokrywały lustra, ścianę za łóżkiem i sufit nad nim także. Tak więc widział to łóżko czterokrotnie. A jednocześnie widział jej uśmiech w kuchni. Posyłał on drobne iskierki, które skakały pomiędzy nimi jak podczas wyładowań elektrycznych. Ona także musiała to poczuć. Coś takiego po prostu się czuło.

Nie zdawał sobie sprawy z tego, co w nim zachodziło. Od sześciu miesięcy rozwiedziony, przedtem ten rok separacji, kiedy to Sonia każdego wieczoru przyjmowała swoją nową miłość. A on leżał obok w łóżku, w pokoju gościnnym, słuchał tych jednoznacznych odgłosów, niemal umierając z wściekłości, z zazdrości i potrzeby bronienia kłami i pazurami tego, czego pozbawiał go ten odstawiony goguś. Nie był dostatecznie stary, by tak bez trudu zrezygnować z kobiety.

Niekiedy wychodził wieczorami, pięć czy sześć razy w ciągu tego całego okresu. Nie było jednak kobiet, które pasowałyby do niego wiekiem, podobały mu się i po pierwszej randce dawały się zwieść obietnicami na później. Były za to inne, jak najbardziej ładne, ale drogie kobiety. Godzina w ich towarzystwie kosztowała od stu do dwustu marek. Wyjścia awaryjne. Potem zawsze się podle czuł. Być zdanym na te kobiety było poniżające.

A teraz stał w sypialni kobiety, która od lat była zmuszona żyć jak zakonnica – kobiety, która, mówiąc bez żadnej przesady, mu się podobała. Gdyby sytuacja była tylko nieco inna, a ona pozwoliła mu wziąć mały palec, to od razu sięgnąłby po całą rękę, a potem po resztę. I to już, natychmiast. Ponieważ Betty Theissen po stokroć mogła zastąpić Sonię, ponieważ posiadała również to, czego zawsze brakowało mu u Soni. Samodzielność, inteligencję, opanowanie, poczucie odpowiedzialności i kiedy to konieczne, gotowość ponoszenia ofiar.

Znał ją od niecałych trzech godzin, ale tyle już się dowiedział o Betty Theissen. Doświadczenie zawodowe i niezawodny instynkt. Pewien rodzaj szóstego zmysłu, który pozwalał mu szybko stworzyć obraz drugiej strony. Z tego, co zostało powiedziane, usłyszeć to, czego miał się nie dowiedzieć. Betty Theissen zdradziła mu bardzo dużo, jej szafa jeszcze więcej.

Była o wiele mniej przeładowana niż szafa Soni. Ale to, co wisiało na wieszakach, dowodziło wyrobionego i dobrego smaku. Za trzecimi drzwiami znalazł na górnej półce ową torebkę. Rzeczywiście był w niej pasek z kilkoma tabletkami. Wyjął go, odstawił torebkę na miejsce, koło dwóch niewielkich stosików bielizny. Tylko czarnej i białej, żadnych rzucających się w oczy kolorów, tak lubianych przez Sonię, bo jej zdaniem odmładzały. Możliwe, ale młode dziewczęta. Kobieta trzydziestopięcioletnia czy wręcz zaraz po czterdziestce w jaskrawożółtych majteczkach czy w desu w niebieskie kropeczki nie odmładzała się, ale ośmieszała. Sonia nigdy nie była w stanie tego pojąć.

Kiedy wreszcie oderwał się od jej szafy i tych wszystkich luster i poszedł z powrotem do niej na dół, Betty zażyła zaraz cztery tabletki, popijając je połową szklanki wody, którą przyniósł jej z kuchni.

– Czy to nie za dużo – spytał z lekką naganą w głosie – cztery tabletki? – Były to te same środki, które zażył jej mąż. – Przecież pani słyszała, co mówił lekarz.

Wzruszyła szybko ramionami, prawie jakby miała poczucie winy. – Nie umrę od czterech tabletek – szepnęła, uśmiechając się przy tym przepraszająco. – Tylko ten jeden raz. Trudno mi nawet myśleć z bólu.

Oparła się na sofie i przymknęła oczy. Po chwili spytała: – Będzie panu przeszkadzać, jeśli będę mówić? Mnie to zawsze trochę uspokaja.

A jemu nie przeszkadzało. Nadal miał przed oczami dwa stosiki bielizny i zadawał sobie pytanie, czy nosi teraz białą czy czarną pod swoją krótką szarą spódniczką. Jedwab czy koronki, czy może raczej coś niewyszukanego.

I to lustro nad łóżkiem. I to na ścianie. I drzwi szafy. Za to, że jego myśli stale krążyły wokół tych luster, winę ponosiło tych sześć miesięcy i długi rok, który je poprzedzał. Czy mógł istnieć lepszy dowód na to, że była stuprocentową kobietą? Chłodną w życiu zawodowym, ale z pewnością nie w tych momentach, które się liczyły.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sefowa»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Peter Geye - Safe from the Sea
Peter Geye
Peter Baxter - SAAF's Border War
Peter Baxter
Petra Reichert - Angst?
Petra Reichert
Petra Reichert - Gedankenspuk?
Petra Reichert
Petra Vetter - Meermädchen
Petra Vetter
Petra Gabriel - Tod eines Clowns
Petra Gabriel
Petra Häußer - Heimatstadt
Petra Häußer
Отзывы о книге «Sefowa»

Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x