Eric-Emmanuel Schmitt
Małe zbrodnie małżeńskie
Tytuł oryginału: Petits Crimes Conjugaux
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska
Mieszkanie, w nocy.
Zgrzyt klucza w zamku.
Otwierają się drzwi, ukazując dwie sylwetki w brunatnożółtej poświacie korytarza.
Kobieta wchodzi do środka, mężczyzna stoi w progu, w pewnej odległości, z walizką w ręku, jakby wahał się wejść.
Lisa pospiesznie zapala lampy, jedną po drugiej, żeby pomieszczenie jak najszybciej stało się widoczne.
Kiedy już wszystko jest oświetlone, rozkłada ramiona i wskazuje na mieszkanie, jakby prezentowała dekorację do spektaklu.
LisaI jak?
Mężczyzna kręci przecząco głową. Lisa, zaniepokojona, nalega.
LisaAleż tak! Przyjrzyj się spokojnie. Skoncentruj się.
Mężczyzna, przygląda się sumiennie każdemu meblowi, po czym spuszcza głowę, pokonany, żałosny.
LisaNic?
GillesNic.
Nie mogąc się zadowolić tą odpowiedzią, kobieta każe mu odstawić walizkę, zamyka drzwi i wziąwszy go za rękę, prowadzi do fotela.
LisaTo fotel, w którym lubisz czytać.
GillesMocno sfatygowany.
LisaProponowałam ci sto razy, żeby zmienić obicie, ale odpowiadałeś, że mam do wyboru: tapicer albo ty.
Gilles siada w fotelu. Krzywi się z bólu.
GillesTrzeba zmienić nie tylko obicie, mam wrażenie, że jedna ze sprężyn jest dosyć agresywna.
LisaSprężyna intelektualna.
GillesSłucham?
LisaTwierdzisz, że fotel jest zdrowy tylko wtedy, kiedy jest niewygodny. Sprężynę, która wpija ci się w lewy pośladek, nazywasz sprężyną intelektualną, podnietą dla myśli, stymulatorem czujności!
GillesTo kim ja jestem: intelektualistą czy fakirem?
LisaUsiądź przy swoim biurku.
Posłusznie za nią idzie, ale podejrzliwie spogląda na krzesło i na wszelki wypadek przesuwa po nim ręką. W chwili, gdy siada, słychać pisk metalu. Wzdycha.
GillesMam także teorię na temat skrzypiących Krzeseł?
LisaOczywiście. Nie pozwalasz mi go naoliwić. Każde zgrzytnięcie traktujesz jak sygnał alarmowy. Zardzewiały taboret aktywnie uczestniczy w twojej walce z ogólnym rozprzężeniem.
GillesMam teorie na każdy temat?
LisaPrawie. Nie znosisz, żebym porządkowała twój gabinet, chaos, w jakim przechowujesz stosy papierów, określasz mianem „systemu historycznej archiwizacji”. Zapewniasz, że biblioteka bez kurzu jest możliwa tylko w poczekalni. Uważasz, że okruchy to nie brud, bo przecież chleb się je. Niedawno przekonywałeś mnie nawet, że okruchy to łzy wylewane przez chleb, który cierpi, kiedy go kroimy. Rezultat: łóżka i kanapy są zapłakane. Nie wymieniasz przepalonych żarówek pod pretekstem, że trzeba nosić żałobę po świetle, które odeszło. Po piętnastu latach małżeńskiego pożycia udało mi się zresztą sprowadzić twoje rozliczne teorie do jednej, za to fundamentalnej tezy: niczego w domu nie robić!
Mężczyzna uśmiecha się przepraszająco, bardzo łagodnie.
GillesŻycie ze mną jest piekłem?
Kobieta, zaskoczona, zwraca się w jego stronę.
LisaRozczulasz mnie, zadając to pytanie.
GillesA co z odpowiedzią?
Lisa milczy. Ponieważ on wciąż czeka, przyznaje w końcu z powściąganą czułością:
LisaNiewątpliwie jest piekłem, ale… w pewnym sensie… zależy mi na tym piekle.
GillesDlaczego?
LisaJest w nim ciepło…
GillesJak to w piekle.
LisaI mam w nim swoje miejsce…
GillesNiczym Lucyfer…
Uspokojony deklaracją Lisy, rozgląda się wokół siebie, dotykając przedmiotów, które są w jego zasięgu.
GillesDziwne… mam wrażenie, jakbym był dorosłym noworodkiem. Od… Od jak dawna to trwa?
LisaDwa tygodnie…
GillesJuż?
LisaDługo.
GillesDla mnie krótko. (do siebie) Budzę się rano w szpitalu, z uczuciem, jakbym wychodził od dentysty: ze zdrętwiałymi policzkami i dziwnym ciężarem w obandażowanej głowie. „Co ja tu robię? Czyżbym miał wypadek? W każdym razie żyję”. Co za ulga. Dotykam swojego ciała… Opowiadałem pani…
Lisa(poprawia go) Opowiadałem ci!
Gilles(poprawia się) Opowiadałem ci numer z pielęgniarką?
LisaNumer z pielęgniarką?
GillesPielęgniarka uchyla drzwi. „Miło mi widzieć pana z otwartymi oczami, panie Sobiri”. Odwracam się, żeby zobaczyć, do kogo mówi, i widzę, że jestem w pokoju sam. Ona nalega. Jak się pan czuje, panie Sobiri?” Sprawia wrażenie pewnej siebie. Zmęczony, mobilizuję siły, żeby jej w kilku słowach odpowiedzieć. Kiedy wychodzi, wychylam się z łóżka i chwytam kartę z wykresem temperatury: widnieje na niej to nazwisko, Gilles Sobiri. „Dlaczego mnie tak nazywają? Kto się pomylił?” Sobiri nic mi nie mówi.
Ale w chwili, kiedy usiłuję odnaleźć swoją tożsamość, wracają tylko nazwy z dzieciństwa: Myszka Miki, Kubuś Puchatek, Tomcio Paluch, Królewna Śnieżka. Wtedy uświadamiam sobie, że nie wiem, kim jestem. Straciłem pamięć. Właśnie tę pamięć. Pamięć siebie. Za to mam w głowie deklinacje łacińskie, tabliczkę mnożenia, koniugację rosyjską, grecki alfabet. Przepowiadam je sobie. To mnie uspokaja. Reszta na pewno wróci. Niemożliwe przecież, żeby bezbłędnie mnożyć przez osiem – to najtrudniejsze, wszyscy są co do tego zgodni – i nie pamiętać, kim się jest? Próbuję nie wpadać w panikę. Wmawiam sobie nawet, że to bandaż, ściskając zanadto głowę, upośledza mi pamięć; kiedy tylko go zdejmą, wszystko wróci do normy. Kolejni lekarze, kolejne pielęgniarki. Zawiadamiam ich o swojej amnezji. Patrzą na mnie z powagą. Przedstawiam im teorię bandaża. Nie odbierają mi nadziei. Kilka dni później wkracza do pokoju jakaś nowa pielęgniarka, piękna kobieta, która nie ma na sobie fartucha. „Zabójcza! – mówię sobie. – Tylko dlaczego po cywilnemu?” Ona nie odzywa się, patrzy na mnie z uśmiechem, bierze mnie za rękę, gładzi po policzkach. Zastanawiam się, czy nie przysłano mi jakiejś szczególnej opiekunki, agentki do specjalnych pouczeń, „obsługa cierpiących samców”, wyszkolonej w tym celu prostytutki, gdy nagle pielęgniarka w cywilu oświadcza, że jest moją żoną. (zwraca się w stronę Lisy) Jest pani tego pewna?
LisaJestem pewna.
GillesNie jest pani na służbie?
LisaPowinieneś mówić mi ty.
GillesNie jest pani… nie jesteś…
Lisa(przerywa mu) Jestem twoją żoną.
GillesTo świetnie. (pauza) I jest pani… jesteś pewna, że przyszliśmy do domu?
LisaJestem pewna.
Gilles ponownie rozgląda się po pokoju, którym się znajdują.
GillesNie chciałbym wyciągać pochopnych wniosków, ale chyba wolę moją żonę od mojego mieszkania.
Śmieją się. Spod wesołości Gilles'a powinien wyzierać popłoch. Mężczyzna cierpi.
GillesTo co robimy?
Читать дальше