Yann Martel - Życie Pi

Здесь есть возможность читать онлайн «Yann Martel - Życie Pi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Życie Pi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Życie Pi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Grecka litera Pi stała się parasolem ochronnym dla głównego bohatera-miłośnika ogrodów zoologicznych i świetnego pływaka. Razem ze swoją rodziną mieszkał w Puttuczczeri, skąd jednak zamierzali przeprowadzić się do Kanady. Czekała ich długa podróż przez Ocean Spokojny, która niestety zakończyła się tragicznie.
Dramat jaki rozgrywał się na bezkresach wód stał w sprzeczności z piękną scenerią, jaka widoczna była z pokładu szalupy. 227 dni na Oceanie, mając za towarzysza jedynie tygrysa bengalskiego. Udało się przeżyć m.in. dzięki zapomnieniu o szybkim ratunku. Czas dla Pi nie istniał, o czym świadczy chociażby prowadzony przez niego dziennik, w którym nie ma dat ani żadnej numeracji. Tylko informacje praktyczne, pozwalające przetrwać w nowej sytuacji do której trzeba było się szybko dostosować. Jakże trafne okazało się powiedzenie potrzeba matką wynalazków.

Życie Pi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Życie Pi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I błaznował dalej w tym samym stylu.

ROZDZIAŁ 25

Na tym się nie skończyło. Zawsze znajdą się tacy, którzy wezmą na siebie obowiązek obrony Boga, jakby Najwyższa Istota czy podstawa wszelkiego bytu była czymś słabym i wymagającym wsparcia. Ludzie ci przechodzą obok wdowy przeżartej trądem i żebrzącej o kilka pais, mijają obojętnie koczujące na ulicy dzieci w łachmanach i myślą sobie: „Tak to już jest na świecie”. Ale jeśli wyczują najlżejsze uchybienie wobec Boga, to całkiem inna sprawa. Czerwienieją na twarzy, dosłownie ich zatyka, wypluwają gniewne słowa. Intensywność ich oburzenia jest zdumiewająca. Ich zawziętość przeraża.

Ludzie ci nie uświadamiają sobie, że Boga należy bronić w sobie, a nie na zewnątrz. Powinni skierować swój gniew na samych siebie. Bo zło zewnętrzne jest uwolnionym złem wewnętrznym. Głównym polem bitwy o Dobro nie jest otwarta, publiczna arena, ale niewielka polanka w każdym ludzkim sercu. A tymczasem wiele wdów i bezdomnych sierot cierpi straszliwie i to im, nie Bogu, powinni pośpieszyć z pomocą owi samozwańczy obrońcy.

Pewnego razu jakiś głupiec przepędził mnie z Wielkiego Meczetu. Kiedy poszedłem do kościoła, ksiądz spojrzał na mnie wzrokiem, w którym nie dostrzegłem łagodności Chrystusa. Czasami jakiś bramin przeganiał mnie ze świątyni podczas darśanu . O moich religijnych praktykach donoszono rodzicom tonem sensacji, jakbym został przyłapany na przestępstwie.

Tak jakby podobna małostkowość służyła Bogu.

W moim rozumieniu religia dotyczy naszej godności, a nie naszego zepsucia.

Przestałem chodzić na msze ku czci Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia i zamiast tego chodziłem na nabożeństwa do Matki Bożej Królowej Anielskiej. Po piątkowych modłach nie pozostawałem ze swymi braćmi muzułmanami. Do świątyni natomiast chodziłem w porze największego tłoku, kiedy bramini byli zbyt rozkojarzeni, żeby wpychać się między mnie a Boga.

ROZDZIAŁ 26

Parę dni po spotkaniu na esplanadzie zebrałem się na odwagę i poszedłem do gabinetu ojca, żeby porozmawiać.

– Tato?

– Tak, Piscine?

– Chcę się ochrzcić. I chciałbym mieć dywanik modlitewny.

Moje słowa docierały do niego powoli. Spojrzał na mnie znad swoich papierów.

– Co takiego? Co powiedziałeś?

– Chciałbym się modlić poza domem i nie ubrudzić sobie spodni. A poza tym chodzę do chrześcijańskiej szkoły, a nie jestem ochrzczony.

– Do kogo będziesz się modlić poza domem? A właściwie dlaczego w ogóle chcesz się modlić?

– Bo kocham Boga.

– Aha. – Wyglądał na zaskoczonego, wręcz zakłopotanego moją odpowiedzią. Nastąpiła pauza. Pomyślałem, że może znów zaproponuje mi lody. – Petit Séminaire jest szkołą chrześcijańską tylko z nazwy. Uczy się tam wielu Indusów, którzy nie są chrześcijanami. Żeby zdobyć odpowiednie wykształcenie, nie trzeba się chrzcić. Zresztą modły do Allaha też nie mają na to wpływu.

– Ale ja chcę się modlić do Allaha. Chcę być chrześcijaninem.

– Nie możesz być i tym, i tym. Możesz być albo jednym, albo drugim.

– Dlaczego?

– Bo to dwie odrębne religie! Nie mają z sobą nic wspólnego.

– A ja słyszałem co innego! I jedna, i druga religia uważa Abrahama za swojego. Muzułmanie mówią, że Bóg Hebrajczyków i chrześcijan jest tym samym Bogiem, co ich Bóg. Uznają Dawida, Mojżesza i Jezusa za proroków.

– Co to ma wspólnego z nami, Piscine? My jesteśmy Indusami.

– Chrześcijanie i muzułmanie są w Indiach od wieków. Niektórzy nawet twierdzą, że Jezus jest pogrzebany w Kaszmirze.

Nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Nagle przypomniał sobie o swoich obowiązkach.

– Porozmawiaj o tym z matką.

Matka pogrążona była w lekturze.

– Mamo?

– Tak, kochanie?

– Chcę się ochrzcić. I chciałbym mieć dywanik modlitewny.

– Porozmawiaj o tym z ojcem.

– Już rozmawiałem. Powiedział, żebym porozmawiał o tym z tobą.

– Naprawdę? – Odłożyła książkę. Spojrzała w stronę ogrodu zoologicznego. Jestem pewien, że w tym momencie ojciec poczuł na karku lodowaty powiew. Matka odwróciła się w stronę półki z książkami. – Mam tu książkę, która na pewno ci się spodoba.

Wyciągnęła rękę, sięgając po jakąś powieść Roberta Louisa Stevensona. Taka była jej zwykła taktyka.

– Już to czytałem, mamo. Trzy razy.

– Ach… – Jej ręka powędrowała w lewo.

– Conan Doyle’a też – powiedziałem.

Ręka przesunęła się w prawo.

– Może coś Narayana? To chyba niemożliwe, żebyś przeczytał całego Narayana?

– To są dla mnie bardzo ważne sprawy, mamo.

– Albo Robinson Cruzoe !

– Mamo!

– Ależ Piscine… – Matka usiadła z powrotem w swym fotelu, zdecydowana zastosować taktykę najmniejszego oporu, co oznaczało, że muszę atakować precyzyjnie. Poprawiła poduszkę. – Uważamy z ojcem, że twoja pobożność jest trochę tajemnicza.

– Bo to jest Tajemnica.

– Hm. Nie o to mi chodzi. Posłuchaj, kochanie, jeśli zamierzasz stać się człowiekiem religijnym, musisz być albo hindusem, albo chrześcijaninem, albo muzułmaninem. Słyszałeś, co mówili ci duchowni na esplanadzie.

– Nie wiem, czemu nie mogę być wszystkim naraz. Mamaji ma dwa paszporty. Jest Indusem i Francuzem. Dlaczego ja nie mogę być hindusem, chrześcijaninem i muzułmaninem?

– To co innego. Francja i Indie to państwa na ziemi.

– A ile państw jest w niebie?

Zastanawiała się przez sekundę.

– Jedno. W tym rzecz. Jedno państwo z jednym paszportem.

– Tylko jedno państwo?

– Tak. Albo nie ma żadnego. Możliwy jest też taki wariant. Zainteresowałeś się odwiecznymi problemami.

– Jeśli w niebie jest tylko jedno państwo, to czy nie powinny tam być ważne wszystkie paszporty?

Cień niepewności przemknął jej przez twarz.

Bapu Gandhi powiedział…

– Tak, wiem, co powiedział Bapu Gandhi. – Podniosła rękę do czoła. Wyglądała na strasznie znużoną, ta moja mateczka. – Mój Boże… – westchnęła.

ROZDZIAŁ 27

Nieco później tego samego wieczoru podsłuchałem rozmowę rodziców.

– Zgodziłaś się? – zapytał ojciec.

– Zdaje się, że ciebie też pytał. Odesłałeś go do mnie – odparła matka.

– Naprawdę?

– Owszem.

– Miałem dziś bardzo ciężki dzień…

– W tej chwili nie wyglądasz na zapracowanego. Ale gdybyś teraz chciał pomaszerować do jego pokoju, wyciągnąć mu spod nóg dywanik modlitewny i przedyskutować z nim zagadnienie chrztu, to nie krępuj się, ja nie mam nic przeciwko temu.

– Nie, nie… – Z tonu głosu ojca mogłem wywnioskować, że wbił się głębiej w fotel. Nastąpiła dłuższa pauza.

– Wygląda na to, że on przyciąga te religie jak pies pchły – podjął po chwili ojciec. – Ja tego nie rozumiem. Jesteśmy nowoczesną indyjską rodziną, hołdujemy nowoczesnemu stylowi życia, Indie wkroczyły na drogę postępu, są więc bliskie realizacji modelu naprawdę nowoczesnego państwa – i oto trafił nam się syn, który uważa się za wcielenie Śri Ramakriszny.

– Jeśli to pani Gandhi uosabia to, co nowoczesne i postępowe, wcale nie jestem pewna, czy mi się to podoba – zauważyła matka.

– Pani Gandhi nie będzie trwała wiecznie. Postępu nie da się zahamować. Musimy się dostosować do jego rytmu, równać krok. Pomaga w tym rozwój technologii i upowszechnianie pozytywnych idei – takie są dwa podstawowe prawa. Kto nie pozwala, żeby technologie mu pomagały, kto odrzuca pozytywne idee, skazuje się na los dinozaura! Jestem o tym głęboko przekonany. Pani Gandhi ze swą głupotą przeminie. Nadejdzie czas Nowych Indii.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Życie Pi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Życie Pi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Życie Pi»

Обсуждение, отзывы о книге «Życie Pi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x