Andreas Eschbach - Gobeliniarze

Здесь есть возможность читать онлайн «Andreas Eschbach - Gobeliniarze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gobeliniarze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gobeliniarze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść zyskała już w Polsce znakomite recenzje, w plebiscycie SFINKSa znalazła się na drugim miejscu w kategorii "najlepsza powieść zagraniczna 2004 roku".
Świeża, oryginalna powieść science fiction, rozpoczynająca się w stylu mrocznej fantasy, a kończąca jak klasyczna space opera.
W odległej galaktyce, na wszystkich zasiedlonych światach cała gospodarka podporządkowana jest tkaniu wielkich gobelinów z… włosów kobiet. Gobeliny są wywożone milionami przez statki kosmiczne cesarza.
Tymczasem pewnego razu przybywa na planetę zwiadowca nowego rządu, z informacją, że imperator został obalony. Tymczasem gobeliny nadal są wysyłane w nieznanym kierunku. Co się kryje za tą tajemnicą?

Gobeliniarze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gobeliniarze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Podszedł do jednej z takich wież i spróbował policzyć. Na stosie leżało dwieście kobierców, co najmniej. Oszacował wymiary wewnętrznego dziedzińca, policzył w myśli. Pięćdziesiąt tysięcy kobierców. Poczuł, jak robi mu się niedobrze, panika, która mogła go powalić.

– Naczelnik? – rzucił krótko starszemu, zabrzmiało to gwałtowniej i groźniej niż zamierzał. – Gdzie go znajdziemy?

– Idźcie za mną, żeglarze.

Z zadziwiającą zwinnością Lenteiman wśliznął się w szczelinę między stosami kobierców a ścianą wewnętrznego dziedzińca. Wasra dał eskorcie znak, by szła za nim i podążył za starcem. Czuł szczere, przemożne pragnienie, by rzucić się, poprzewracać wyższe od niego stosy gobelinów, pobić starszego cechu. Obłęd, to wszystko to jakiś obłęd. Walczyli, zwyciężyli, zniszczyli wszelkie możliwe pozostałości cesarskiej władzy, lecz pomimo tego, to owo szaleństwo nie miało końca, ciągle trwało. Wciąż, z każdym stawianym przez niego krokiem, ktoś w tej galaktyce odcinał z ramy włosiany kobierzec. Z każdym jego oddechem zabijano gdzieś męskiego noworodka, ponieważ gobeliniarz mógł mieć tylko jednego jedynego syna, gdzieś – na jednej z tych niezliczonych planet, do których jeszcze nie dotarli lub na takiej, na której wprawdzie już byli, lecz nie dano wiary ich nowinom. Powstrzymanie powodzi włosianych gobelinów wydawało się niemożliwe.

Im dalej szli, tym bardziej przenikliwy stawał się zapach wydzielany przez włosiane kobierce: ciężki, zjełczały smród, przywodzący na myśl zepsuty tłuszcz lub gnijące odpadki. Wasra wiedział, że to nie włosy tak śmierdzą, lecz środki impregnujące, którymi tkacze utrwalali kobierce na zdumiewająco długi czas.

Wreszcie dotarli do mrocznego otworu w murze. Krótkimi schodami weszli na górę. Lenteiman przykazał im gestem, by zachowywali się cicho i poszedł naprzód, pełen szacunku, jakby stąpał po świętej ziemi.

Pomieszczenie, do którego ich wprowadził, było duże i ciemne, rozjaśnione tylko czerwonym światłem płomieni ognia palącego się na środku w metalowej misie. Niskie sklepienie zmuszało do pokornego pochylenia głów, a przytłaczający upał i gryzący dym wyciskał pot z czoła. Wasra nerwowo pomacał dłonią przy pasie, szukając broni, chciał się tylko upewnić, że jest na swoim miejscu.

Lenteiman skłonił się w kierunku słabego ognia.

– Czcigodny. Pozdrawia was Lenteiman. Przyprowadzam wam komendanta cesarskich żeglarzy, pragnie on z wami mówić.

Reakcją było szuranie i niewyraźny ruch w pobliżu ognia. Dopiero teraz Wasra zauważył obok metalowego paleniska coś w rodzaju sofy, przypominającej dziecinną kołyskę, a między kołdrami i futrami ukazała się głowa i prawe ramię bardzo starego mężczyzny. Gdy tamten otworzył oczy, Wasra zobaczył, jak ślepe źrenice błyszczą srebrno w świetle płomieni.

– Cóż za niespotykany zaszczyt… – wyszeptał starzec. Jego głos brzmiał cienko, wydawał się zagubiony, jakby przemawiał do nich z innego świata. – Pozdrawiam was, żeglarzu cesarza. Moje imię brzmi Ouam. Długo na was czekaliśmy.

Wasra wymienił ze Stribatem niespokojne spojrzenie. Postanowił nie tracić czasu na tłumaczenie naczelnikowi, że bynajmniej nie są cesarską flotą, tylko rebeliantami. W każdym razie nie będzie próbował tego wyjaśniać, nim wypełnią swoje zadanie. Odchrząknął.

– Bądź pozdrowiony, dostojny Ouamie. Moje imię brzmi Wasra. Prosiłem o rozmowę z wami, gdyż pragnę wam zadać ważne pytanie.

Ouam zdawał się poświęcać więcej uwagi brzmieniu obcego głosu niż znaczeniu słów.

– Pytajcie.

– Szukam człowieka imieniem Nillian. Pragnę dowiedzieć się od was, czy człowiek o tym imieniu był w ciągu ostatnich trzech lat oskarżony o herezję albo skazany?

– Nillian? – Naczelnik w zamyśleniu pokiwał wysuszoną czaszką. – Muszę sprawdzić w księgach. Dinio?

Wasra właśnie miał zadać sobie pytanie, jak ten ślepy starzec chce sprawdzić coś w jakichś księgach, gdy z cienia rzucanego przez łoże wynurzyła się następna twarz. Tym razem była to twarz chłopca, spojrzał chłodno na gości nieobecnym wzrokiem i pochylił się ku starcowi, by ten mógł mu coś wyszeptać do ucha. Skłonił się gorliwie, niemal z psim oddaniem i gwałtownie poderwał, by zniknąć w drzwiach, gdzieś w tyle komnaty.

Po chwili wrócił, niosąc pod pachą opasły tom i przykucnąwszy na podłodze obok paleniska zaczął studiować zapiski. Nie trwało to długo. Znów pochylił się nad sofą i szeptał ze starym człowiekiem. Ouam uśmiechnął się, jego uśmiech przywodził na myśl ćmę trupią główkę.

– Nie ma w naszych wpisach takiego imienia – powiedział.

– Jego pełne imię brzmi Nillian Jegetar Cuain – powiedział Wasra. – Może wpisano go pod innym imieniem.

Naczelnik uniósł brwi.

– Trzy imiona?

– Tak.

– Dziwaczny człowiek. Pamiętałbym go. Dinio?

Chłopiec ponownie sprawdził wpisy. Gdy tym razem szeptał, miał wyraźnie więcej do powiedzenia.

– Także te dwa inne imiona nie są zapisane – wyjaśnił Ouam. – W ciągu ostatnich trzech lat była w ogóle tylko jedna egzekucja heretyka.

– A jak było mu na imię?

– To była kobieta.

Wasra zastanowił się.

– Czy jesteście informowani, gdy w jakimś innym mieście ktoś zostaje skazany z powodu herezji?

– Czasem. Nie zawsze.

– A jak wyglądają wasze lochy? Macie więźniów?

Ouam przytaknął.

– Tak, jednego.

– Mężczyznę?

– Tak.

– Chcę go zobaczyć – zażądał Wasra. Najchętniej dodałby, że jest gotów zetrzeć na proch cały dom cechu, by dostać to, czego żąda.

Ale groźby nie były potrzebne. Ouam przyzwalająco kiwnął głową i powiedział:

– Dinio was zaprowadzi.

Więzienie znajdowało się w najodleglejszej części siedziby cechu. Dinio prowadził ich w dół po nędznych, wąskich schodach, przyciskając do siebie jak skarb księgę ze spisem egzekucji i więźniów. Ze ścian kruszył się brudnobury tynk, a im niżej schodzili, tym bardziej przenikliwy stawał się smród moczu, zgnilizny i chorób. Gdzieś po drodze chłopiec wziął pochodnię i zapalił ją, a Stribat włączył niesioną na piersi lampę.

W końcu dotarli do dużej kraty, pilnowanej przez bladego, otyłego więziennego dozorcę. Spojrzał na nich tępym spojrzeniem i jeśli nawet zdziwiły go te liczne odwiedziny, nie dał nic po sobie poznać.

Dinio rozkazał mu otworzyć wejście do lochów i Wasra zostawił dwóch żołnierzy do pilnowania otwartych krat.

Poszli ciemnym korytarzem, rozjaśnianym tylko płonącymi w przedsionku pochodniami. Po prawej i lewej stronie znajdowały się otwarte drzwi do wolnych cel. Stribat oświetlał je swoją lampą. W każdej celi wisiało duże, kolorowe zdjęcie cesarza. Więźniowie byli mocowani łańcuchami do przeciwległej ściany, obraz pozostawał poza ich zasięgiem i poskąpiono im łaski całkowitej ciemności: przez okratowane otwory wentylacyjne wpadało z góry akurat tyle światła, że musieli spędzać czas na wpatrywaniu się w wizerunek cesarza.

Dinio i tłusty więzienny dozorca, cuchnący jeszcze bardziej nieprzyjemnie niż zbutwiałe siano pokrywające podłogę, zatrzymali się przed jedyną zajętą celą. Stribat poświecił do środka przez szparę w drzwiach. Zobaczyli ciemną długowłosą postać, skurczoną, leżącą na podłodze, z rękami przykutymi łańcuchem do ściany.

– Otwierać – rozkazał gniewnie Wasra. – I rozkujcie go.

Mężczyzna ocknął się, usłyszawszy zgrzyt klucza w zamku. Gdy drzwi otwarły się, siedział już wyprostowany i spokojnie patrzył im naprzeciw. Jego włosy połyskiwały srebrną bielą, a w świetle lampy Stribata stało się jasne, że mężczyzna jest o wiele za stary, by mógł to być Nillian.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gobeliniarze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gobeliniarze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gobeliniarze»

Обсуждение, отзывы о книге «Gobeliniarze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x