Andreas Eschbach - Gobeliniarze

Здесь есть возможность читать онлайн «Andreas Eschbach - Gobeliniarze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gobeliniarze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gobeliniarze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść zyskała już w Polsce znakomite recenzje, w plebiscycie SFINKSa znalazła się na drugim miejscu w kategorii "najlepsza powieść zagraniczna 2004 roku".
Świeża, oryginalna powieść science fiction, rozpoczynająca się w stylu mrocznej fantasy, a kończąca jak klasyczna space opera.
W odległej galaktyce, na wszystkich zasiedlonych światach cała gospodarka podporządkowana jest tkaniu wielkich gobelinów z… włosów kobiet. Gobeliny są wywożone milionami przez statki kosmiczne cesarza.
Tymczasem pewnego razu przybywa na planetę zwiadowca nowego rządu, z informacją, że imperator został obalony. Tymczasem gobeliny nadal są wysyłane w nieznanym kierunku. Co się kryje za tą tajemnicą?

Gobeliniarze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gobeliniarze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wasra przyglądał się staremu, przygarbionemu człowiekowi w wystrzępionej pelerynie, który rozglądał się po wnętrzu pojazdu białymi, niemal ślepymi oczami i paplał przy tym jak podniecone dziecko.

– Powiedzcie – przerwał mu – jak macie na imię?

Stary skłonił się lekko.

– Lenteiman, żeglarzu.

– Lenteiman, słyszeliście, co mówili moi ludzie?

Naczelnik cechu zmarszczył czoło, niepewnie szukając oczyma kierunku, z którego nadbiega głos komendanta. Usta bezwiednie otwarły się i odsłoniły rząd czarnych kikutów. Zdawało się, że nie rozumie nawet, o czym mowa.

– Lenteiman, nie jesteśmy żeglarzami cesarza. Nie musicie już czekać na żeglarzy, bo nie przyjadą nigdy więcej – ani za cztery, ani za czterysta lat. – „Choć tego akurat nie jestem pewny”, pomyślał Wasra. – Nie musicie też już tkać kobierców dla cesarza, bo cesarz nie żyje. Nie ma już cesarskiego imperium.

Stary milczał przez moment, jakby usłyszane przez niego słowa potrzebowały czasu, by wniknąć do jego świadomości. Potem z krtani starca dobył się gulgoczący chichot. Podniósł głowę ku płonącemu bladym żarem słońcu.

– Ale słońce jeszcze świeci, czyż nie? Wy, żeglarze, jesteście dziwnymi ludźmi i dziwaczne są wasze zwyczaje. To, co opowiadacie, u nas uznano by za herezję i lepiej powiedzcie swoim ludziom, żeby w mieście trzymali języki za zębami. Choć na pewno dużo ujdzie wam na sucho, bo wszyscy są zadowoleni, że wreszcie przyjechaliście – znów zachichotał.

Wasra i Stribat wymienili bezradne spojrzenia.

– Czasem zdaje mi się – wymamrotał Stribat – że Denkalesar był optymistą. – Denkalesar był postacią niemal mitologiczną; wiadomo, że przed setkami lat rzeczywiście żył człowiek o takim imieniu i naprawdę napisał książkę, której tytuł dał nazwę ruchowi rebeliantów: Bezgłośny wiatr. Jednak od strącenia cesarza czytanie Denkalesara wyszło z mody i Wasra był zaskoczony, że Stribat go zna.

– Lenteiman – spytał – co zwykle robicie z heretykami?

Starzec zrobił szeroki, nieokreślony ruch swymi szponiastymi dłońmi.

– Oczywiście wieszamy ich, jak nakazuje prawo.

– A czasem zamykacie ich tylko?

– W przypadku mniejszych herezji, pewnie. Ale rzadko.

– A procesy i powieszonych zapisuj ecie w jakiejś księdze?

– A co myślicie? Naturalnie, a wszystkie księgi przechowujemy, jak stanowi cesarskie prawo.

– W domu cechu?

– Tak.

Wasra zadowolony skinął głową. Warkot i drżenie silników pojazdu, od którego każde włókno ciała wpadało w wibracje, zaczęły sprawiać mu przyjemność; odczuwał je teraz jako symbole wyniosłej, niepokonanej władzy. Przybywał trzema pancernymi pojazdami, z nim żołnierze pod bronią o mocy przewyższającej wszystko, co było na tej planecie. Bez przeszkód wejdzie do budynku, który jest centrum tutejszej kultury i będzie poczynać sobie w nim wedle własnej woli. To mu się podobało. Jego spojrzenie wędrowało wzdłuż jasnobrązowej linii tworzonej przez chaty i coraz bliższe niskie zabudowania miasta, cieszył się tym poczuciem wyższości przybywającego zwycięzcy.

Dotarli do siedziby cechu, masywnej, wzbudzającej szacunek. Szarobrązowe ściany budynku, opadające skośnie jak mury bunkra, nie miały okien, tylko małe szczeliny przypominające otwory strzelnicze. Cień budowli padał na duży plac, stanowiący przedziwny widok: jakby odbywał się na nim jarmark, daremnie od miesięcy oczekujący gości, aż kupcy zapadli w rodzaj półsnu. Wozy wszelkiego rodzaju stały bezładnie rozrzucone, wielkie, małe, zbytkownie ozdobione i rozpadające się ze starości, szkaradne wozy pancerne i otwarte wozy targowe. Duże, kudłate zwierzęta pociągowe tłoczyły się wszędzie i tępo gapiły przed siebie, zaś ich woźnice drzemali na kozłach: były to karawany handlarzy gobelinów, przybyłych, by odstawić zebrane kobierce. Przybycie pojazdów opancerzonych wprowadziło trochę ożywienia w ten obraz; głowy uniosły się, rozległo się trzaskanie batami i wozy, blokujące drogę do wielkiej bramy, jeden po drugim odjeżdżały na bok.

Odrzwia portalu stały szeroko otwarte, mimo to Wasra rozkazał zatrzymać się przed bramą. Chciał wejść w towarzystwie Stribata, starszego cechu i oddziału zbrojnych, pozostali mieli trzymać straż przy pojazdach.

– To rozsądne, że zatrzymaliście się tutaj – zaskrzeczał Lenteiman – bo na wewnętrznym dziedzińcu nie ma już miejsca – wiecie, kobierce…

– Lenteiman, zaprowadźcie nas do naczelnika cechu – rozkazał Wasra.

Stary z gotowością skinął głową.

– On na pewno oczekuje was już niecierpliwie, żeglarzu.

Ktoś otworzył drzwi pojazdu i do środka wdarł się odór zwierzęcych odchodów, wprost nie do wytrzymania. Wasra zaczekał z wysiadaniem, aż zbierze się oddział, mający ich eskortować. Gdy wyszedł na pylasty grunt placu, stawiając tym samym po raz pierwszy stopę na tej planecie, niemal fizycznie odczuwał na sobie spojrzenia stojących wokół ludzi. Unikał rozglądania się. Obok niego stanął Stribat, potem staruszek, wtedy komendant skinieniem głowy dał eskorcie znak, by ruszyła naprzód.

Minęli bramę. Otoczyła ich nienaturalna, zastraszająca cisza. Wasrze zdawało się, że słyszy, jak ktoś szepcze drugiemu do ucha, iż nie wyglądają na cesarskich żeglarzy. Jeśli nawet starcy z cechu z trudem pojmowali i bronili się przed prawdą wszystkimi cząstkami swej istoty – lud dobrze wiedział, co się dzieje i co oznacza ich przybycie.

Za bramą znajdował się niewielki dziedziniec. Pewnie tu też nazywają go dziedzińcem rachunkowym, pomyślał Wasra, widząc przed sobą metalowy wóz transportowy, rozładowywany przez kilku mężczyzn. Z szacunkiem wyjmowali jeden włosiany kobierzec po drugim i układali je na stosie przed mężczyzną odzianym w strój starszego cechu, zaś ten skrupulatnie porównywał każdą wyjętą sztukę z zapiskami w papierach transportowych. Na zbliżającą się grupę rzucił tylko przelotne, pogardliwe spojrzenie; zauważył jednak Lenteimana i pośpiesznie ukłonił się głęboko, tak samo jego pomocnicy. Tylko handlarz gobelinów, masywny mężczyzna, śledzący całą procedurę tępym spojrzeniem, nie poruszył się.

Wysoki aż po kolana stos włosianych kobierców wywołał u Wasry dreszcz przerażenia. Widok nawet jednego włosianego dywanu był paraliżujący, jeśli miało się świadomość, w jaki sposób powstał: że praca nad nim strawiła całe życie jakiegoś tkacza, że wplatał weń tylko włosy swych żon; że młodość poświęcił na wykonanie osnowy i zaprojektowanie wzoru, zaś jego wykonanie miało go kosztować resztę życia, że tkał najpierw główne kontury, których kolor pochodził od włosów jego pierwszej żony, a potem, kiedy miał już córki i drugie żony, wypełniał powierzchnie o innych kolorach, a na koniec, ze zgarbionymi plecami, wykrzywionymi palcami i niemal oślepły, obrębiał cały kobierzec kręconymi włosami, wycinanymi spod pach swoich żon.

Widok pojedynczego kobierca budził szacunek. Widok całego ich stosu był odrażający.

Następna brama, za nią krótki, mroczny korytarz, tak szeroki, że robił wrażenie niewielkiej hali. Żołnierze z eskorty rozglądali się dokładnie, stwierdził z zadowoleniem Wasra.

Weszli na dziedziniec wewnętrzny. Teraz stało się jasne, dlaczego w korytarzu panował mrok: wznosiły się tu góry kobierców. Wasra spodziewał się tego widoku, mimo to aż wstrzymał oddech. Równiutko ułożone w stosy przewyższające rosłego mężczyznę, warstwa na warstwie, leżały kobierce, jedna taka wieża obok drugiej, od jednego kąta podwórza po drugi. Pańszczyzna planety z trzech lat. Nie wolno było o tym myśleć, jeśli nie chciało się oszaleć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gobeliniarze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gobeliniarze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gobeliniarze»

Обсуждение, отзывы о книге «Gobeliniarze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x