– Mamo – załkała Siódma Siostra – nie chcę z nią iść, ona nieładnie pachnie…
– Głupi dzieciaku… To jest piękny zapach!
– No dobrze – rzucił niecierpliwie młodzieniec – droga pani, uzgodnijmy cenę.
– Proszę pana, jeżeli ta… dama zamierza ją wychować, oznacza to ogromne szczęście dla mojej córki. Nie potrzebujemy pieniędzy… Prosimy tylko, byście państwo dobrze się nią zaopiekowali.
Młodzieniec przetłumaczył cudzoziemce słowa naszej matki.
– O nie, musimy wam zapłacić – rzekła dama po chińsku z dziwacznym akcentem.
– Proszę pana – odezwała się matka – proszę spytać panią, czy nie zechciałaby zabrać jeszcze jednej, żeby mała miała siostrę do towarzystwa?
Młodzieniec przetłumaczył pytanie matki. Hrabina Rostow zdecydowanie pokręciła głową. Chłopak wręczył naszej matce kilkanaście różowych banknotów, następnie kiwnął ręką na stangreta, który stał obok konia. Stangret natychmiast przybiegł i ukłonił się młodzieńcowi.
Stangret zabrał Siódmą Siostrę na powóz. Dopiero teraz mała zaczęła głośno szlochać, wyciągając ku nam swoje drobne rączki. Siostry rozpłakały się także, nawet biedny mały Sima otworzył buzię i załkał: „Uaa!", po czym zamilkł na chwilę i znowu wrzasnął: „Uaa!" Stangret wsadził Siódmą Siostrę do powozu, za nią wsiadła cudzoziemska dama. Młodzieniec już zamierzał pójść jej śladem, gdy nasza matka podeszła i chwyciła go za rękę.
– Proszę pana, gdzie mieszka ta dama? – spytała z niepokojem.
– W Harbinie – odrzekł chłodno młodzieniec.
Powóz wrócił na drogę i szybko zniknął za drzewami. Płacz Siódmej Siostry, dźwięk dzwonka na końskiej szyi i zapach piersi cudzoziemskiej hrabiny na zawsze pozostały żywe w naszej pamięci.
Matka z różowymi banknotami w dłoni stała nieruchomo jak gipsowa figura, a ja stałem się jej częścią.
Tej nocy nie spaliśmy na ulicy, lecz zatrzymaliśmy się w maleńkim zajeździe. Matka posłała Czwartą Siostrę, by kupiła dziesięć sezamowych placków, ale Czwarta Siostra wróciła z czterdziestoma gorącymi bułeczkami, gotowanymi na parze i sporą paczką gotowanego mięsa.
– Czwarta Córko – rzekła matka gniewnie – te pieniądze dostałyśmy za twoją siostrę!
– Mamo – łkała Czwarta Siostra – moje siostry potrzebują najeść się do syta, ty też.
– Ależ Xiangdi, jak ja mam przełknąć te bułki, to mięso? – rozpłakała się matka.
– Jeśli nie będziesz jadła, Jintong umrze z głodu!
Słowa Czwartej Siostry natychmiast odniosły skutek. Matka, połykając łzy, jadła bułki i mięso, by przetworzyć je na mleko, którym nakarmi mnie oraz córkę Shangguan Laidi i Sha Yuelianga.
Matka rozchorowała się.
Jej ciało było rozgrzane jak stalowe narzędzie wyjęte z wiadra, gdzie się hartowało i wydzielało parę o nieprzyjemnej woni. Siedzieliśmy przy niej, szeroko otwierając nasze małe oczka. Matka miała oczy zamknięte; jej wargi, pokryte przezroczystymi pęcherzami, wypowiadały dużo budzących lęk słów. Od czasu do czasu głośno krzyczała, to znów szeptała coś niezrozumiale, mówiła raz tonem radosnym, raz pełnym rozpaczy. Bóg, Matka Boska, anioły, diabły, Shangguan Shouxi, pastor Malloy, Trzeci Fan, Czwarty Yu, Ciotka, Drugi Wuj, pradziadek, prababka… chińskie demony i cudzoziemskie bóstwa, żywi i umarli, znane i nieznane historie – to wszystko płynęło z ust matki nieprzerwanym strumieniem i na naszych oczach zmieniało się, falowało, rozwijało się, paradowało. Chcąc zrozumieć majaczenia mojej matki, trzeba by ogarnąć cały wszechświat, a zapamiętanie ich równałoby się nauczeniu na pamięć całej historii Północno-Wschodniego Gaomi.
Krzyki matki zaniepokoiły właściciela gospody o sflaczałej, upstrzonej znamionami twarzy. Przywlókł swoje obwisłe ciało do naszego pokoju, dotknął czoła mojej matki i czym prędzej cofnął rękę.
– Szybko, wołajcie doktora, ona umiera! – Popatrzył na nas. – Ty jesteś najstarsza? – zwrócił się do Czwartej Siostry.
Czwarta Siostra skinęła głową.
– Czemu nie wołacie doktora? Czemu milczysz, dziewczyno?
Czwarta siostra wybuchnęła płaczem i uklękła przed właścicielem gospody.
– Wuju – łkała – bardzo prosimy, uratuj naszą mamę!
– Macie jakieś pieniądze, panienko? – spytał właściciel.
Czwarta siostra wyciągnęła z kieszeni matki pozostałych kilka banknotów i podała je właścicielowi gospody.
– To pieniądze, za które sprzedaliśmy naszą młodszą Siódmą Siostrę.
– Chodź ze mną, panienko – rzekł gospodarz, biorąc pieniądze.
– Pójdziemy po doktora.
Gdy tylko zniknęły różowe banknoty, matka otworzyła szeroko oczy.
– Mama otworzyła oczy, mama otworzyła oczy! – wołaliśmy z radością, przez łzy.
Matka wyciągnęła rękę i pogładziła po kolei wszystkie nasze twarze.
– Mamo, mamo, mamo!
– Baba, baba… – gaworzył mały Sima.
– A ona? Gdzie… – spytała matka, wyciągając szyję.
Czwarta Siostra pokazała matce zawiniątko z kuniego futra, z „nią" w środku. Matka pogłaskała niemowlę, po czym zamknęła oczy, z ich kącików popłynęły dwie wielkie łzy.
Właściciel gospody, który przysłuchiwał się temu wszystkiemu, wszedł do pokoju.
– Panienko – zaczął ze smutną miną – nie jestem okrutny, ale ja też muszę wyżywić rodzinę. Kilkanaście nocy, do tego jedzenie, świece…
– Jesteś naszym wielkim dobroczyńcą, wuju – rzekła Czwarta Siostra.
– Na pewno zwrócimy ci wszystko, co się należy. Prosimy cię tylko, nie wyrzucaj nas teraz – nasza matka jeszcze nie wydobrzała…
Rankiem osiemnastego lutego roku tysiąc dziewięćset czterdziestego Shangguan Xiangdi wręczyła matce, która właśnie wyzdrowiała po ciężkiej chorobie, zwitek banknotów.
– Zapłaciłam właścicielowi zajazdu, tyle mi zostało.
– Skąd masz te pieniądze, Xiangdi? – spytała matka z niepokojem.
Czwarta Siostra zaśmiała się ponuro.
– A teraz zabierz młodszych braci i siostry do domu, mamo. To nie jest nasz dom…
Matka zbladła i złapała Czwartą Siostrę za rękę.
– Xiangdi! Powiedz matce!…
– Sprzedałam siebie, mamo – wyjaśniła Czwarta Siostra. – Za całkiem przyzwoitą cenę, nasz gospodarz pomógł mi się targować.
Właścicielka burdelu obejrzała Czwartą Siostrę, tak jak się ogląda zwierzę na targu.
– Za chuda – orzekła.
– Ależ szefowo! Worek ryżu i zaraz się poprawi – rzekł właściciel gospody.
Kobieta wystawiła dwa palce.
– Dwieście. Robię dobry uczynek, jestem uczciwą kobietą…
– Szefowo, ta dziewczyna ma chorą matkę i mnóstwo sióstr, niechże pani jeszcze trochę dołoży!
– W dzisiejszych czasach nie każdego stać na dobroć!
Właściciel gospody prosił wytrwale, Czwarta Siostra padła na kolana.
– Niech będzie – zgodziła się w końcu burdelmama. – Mam takie miękkie serce… Dodam jeszcze dwadzieścia. To ostateczna cena!
Matka zachwiała się i osunęła się powoli na podłogę. W tym momencie usłyszeliśmy ochrypły kobiecy głos dochodzący z ulicy.
– Dziewczyno! – wołała głośno kobieta. – Chodź wreszcie, nie mam czasu na ciebie czekać!
Czwarta Siostra padła na kolana i złożyła matce czołobitny pokłon. Wstała, pogłaskała po głowie Piątą Siostrę, Szóstą poklepała po policzku, wytarmosiła pieszczotliwie uszy Ósmej i pocałowała mnie pośpiesznie w policzek, po czym podniosła pod ramiona i potrząsnęła. Jej wzruszona twarz miała barwę kwiatów śliwy wśród śnieżycy.
Читать дальше