– Komendancie Sha, proszę nie zapominać o sławie swoich zwycięstw! – odrzekł posłaniec.
– Kiedy będę miał ochotę walczyć z Japońcami, będę z nimi walczył. Kiedy nabiorę ochoty, żeby się poddać, to się poddam. Kto mi zabroni? A teraz przestań mi zawracać głowę, bo zrobię się niemiły!
Panna Tang wyjęła plastikowy grzebień i zabrała się do czesania Piątej i Szóstej Siostry. Kiedy zajmowała się Szóstą, Piąta Siostra obserwowała ją z ogromną uwagą. Jej wzrok niczym grzebień przesuwał się po ciele panny Tang, z góry na dół i z dołu do góry. Gdy kobieta czesała Piątą Siostrę, na twarzy i szyi dziewczynki wyskoczyła gęsia skórka wielkości ziarenek ryżu, jakby było jej zimno. Skończywszy zabiegi fryzjerskie, panna Tang wyszła.
– Mamo, ja chcę być żołnierzem – powiedziała Piąta Siostra.
Dwa dni później Shangguan Pandi miała na sobie szary mundur. Jej głównym zadaniem było przewijanie i karmienie małej Zaohua razem z panną Tang.
Żyło nam się całkiem przyjemnie. Zupełnie jak w popularnej w tamtych czasach piosence:
Dziewczyno, dziewczyno, czymże ty się martwisz,
Nie znajdziesz młodzieńca, na starszego trafisz.
Chodź z nami, chodź z nami, z nami-żołnierzami,
Zjemy wieprza w kapuście z białymi bułkami!
Co prawda, nie objadaliśmy się wieprzowiną w kapuście, a białych bułeczek, gotowanych na parze, też nie widywaliśmy zbyt często, ale duszonej rzepy i solonej ryby nam nie brakowało, podobnie jak gotowanych na parze kukurydzianych chlebków.
– Czosnek nie zginie od suszy, żołnierz nie umrze z głodu – westchnęła matka. Cieszymy się żołnierskim bytem – gdybym wiedziała wcześniej, nie sprzedawałabym własnych dzieci. Xiangdi, Qiudi, moje wy biedactwa…
W tamtych czasach zarówno ilość, jak i jakość mleka mojej mamy znacznie wzrosły. Ja, Shangguan Jintong, w końcu wyskoczyłem z maminej torby i potrafiłem przejść na własnych nogach jakieś dwadzieścia kroków, potem pięćdziesiąt, sto, aż wreszcie na dobre przestałem pełzać. Mój leniwy język też nareszcie ożył – nauczyłem się płynnie przeklinać. Kiedy głuchoniemy Sun łapał mnie za siusiaka, wrzeszczałem: „Pierdolić twoją matkę!"
Szósta Siostra poszła na naukę czytania i pisania. Nauczyła się też śpiewać piosenkę: „Osiemnaście sióstr zaciągnęło się do wojska, a wojsko to honor wielki. Ciach-ciach, obcięte piękne warkocze, w kąt poszły pantofelki. Siostry Drogi patrolują i na warcie stoją, a zdrajcy narodu strasznie się ich boją". Lekcje czytania i pisania odbywały się w kościele. Ośle łajno, pozostawione przez osły drużyny Czarnych Osłów, zostało uprzątnięte. Zniszczone ławki ponaprawiano i ustawiono w równe rzędy. Zniknęły skrzydlate aniołki, być może odfrunęły. Nie było też Jezusa z daktylowego drewna, może poszedł do Nieba, a może ktoś go ukradł i zużył na opał. Na ścianie wisiała czarna tablica, na której widniał rządek białych ideogramów. Puk, pułk – panna Tang o urodzie Nieśmiertelnej uderzała w tablicę drewnianym wskaźnikiem.
„Bić – Japończyków, bić – Japończyków" – skandowały kobiety za towarzyszką Tang, jednocześnie karmiąc niemowlęta bądź szyjąc podeszwy szmacianych butów, aż trzeszczały konopne nici. „Bić – Japończyków, bić – Japończyków…"
Spacerowałem między rzędami siedzących kobiet, między rzędami piersi najrozmaitszych kształtów i wielkości. Piąta Siostra wskoczyła na podwyższenie i przemówiła do kobiet poniżej:
– Lud jest jak woda, a nasi bracia żołnierze są jak ryby w wodzie. Prawda? A czego najbardziej boją się ryby? No, czego? Czy ryby boją się haczyków? Rybołowów? Węży wodnych? Nie, ryby najbardziej boją się sieci! O tak, sieci są tym, czego boją się najbardziej! Co macie na waszych głowach? Koki. A na kokach? Siatki!
Kobiety jakby nagle coś zrozumiały – zaczęły szeptać i mamrotać między sobą, to rumieniąc się, to blednąc.
– Poobcinajcie więc swoje koki, zrzućcie siatki. Brońmy komendanta Lu i oficera Jianga, brońmy Plutonu Wysadzania Mostów! Kto pierwszy?
Shangguan Pandi ujęła wielkie nożyczki w drobną dłoń i trzymając je wysoko w górze, cięła powietrze, zamieniając metalowe narzędzie w głodnego krokodyla.
– Pomyślcie – odezwała się panna Tang – wy, które znosicie tyle trudów i cierpień, ciotki i stryjenki, babki, siostry i synowe, pomyślcie o trzech tysiącach lat ucisku, jakiego doświadczałyśmy. Teraz wreszcie możemy wyprostować nasze zgięte grzbiety. Hu Qinlian, powiedz nam, czy twój mąż alkoholik, Nie Pół Flaszki, ciągle jeszcze cię bije?
Młoda kobieta o ziemistej twarzy, nazwiskiem Hu Qinlian, z niemowlęciem na ręku, wstała i zmierzyła spojrzeniem dwie bohaterskie żołnierki, Tang i Shangguan, stojące na podwyższeniu, po czym natychmiast spuściła głowę.
– Nie bije – odparła.
Żołnierka Tang klasnęła w dłonie.
– Słyszałyście, drogie panie? Nawet Nie Pół Flaszki nie śmie już uderzyć swojej żony. Nasze Stowarzyszenie Wyzwolenia Kobiet jest wielką rodziną, która zawsze stanie w waszej obronie. Drogie kobiety, czemu zawdzięczacie szczęśliwe życie bez nierówności i niesprawiedliwości? Czy spadło wam z nieba? Czy wydobyło się spod ziemi? Nie, nie, i jeszcze raz nie. Prawdziwa przyczyna jest tylko jedna: przybycie Plutonu Wysadzania Mostów. Tu, w miasteczku Dalan, w Północno-Wschodnim Gaomi, stworzyliśmy stabilną, żelazną bazę na terytorium wroga. Jesteśmy samowystarczalni, potrafimy walczyć i poprawiać ludzki byt, zwłaszcza sytuację kobiet. Będziemy zwalczać feudalizm i przesądy. Musimy zerwać sieci. Nie tylko ze względu na pluton, lecz przede wszystkim dla nas samych, kobiet. Obetnijcie koki, zrzućcie siatki, ostrzyżcie się na pazia!
– Mamo, bądź pierwsza! – rzekła Pandi, zbliżając się do matki ze szczękającymi nożycami w dłoni.
– Tak, niech głowa rodziny Shangguan ostrzyże się na pazia, a my weźmiemy z niej przykład! – zachęcały kobiety chórem.
– Daj przykład, mamo, wszystkie córki będą z ciebie dumne! – mówiła Pandi.
Matka zaczerwieniła się, po czym pochyliła głowę i przemówiła:
– Tnij, moje dziecko. Dla dobra plutonu pozwoliłabym obciąć sobie nie tylko włosy, ale i palce obu rąk, nie wahałabym się ani chwili.
Panna Tang zaczęła klaskać pierwsza, a za nią pozostałe kobiety. Piąta Siostra rozpuściła matczyny kok; kaskada czarnych włosów podobnych do pędów wistarii runęła na kark i plecy matki. Na jej twarzy zagościł identyczny wyraz jak u świętej kobiety imieniem Maria, której prawie półnagi wizerunek wisiał na ścianie. Była poważna i zatroskana, lecz spokojna i pogodzona z losem, gotowa na poświęcenie. W kościele, w którym zostałem ochrzczony wraz z Ósmą Siostrą, wciąż unosiła się zastarzała woń oślego łajna. Przed oczyma stanął mi obraz kąpieli, jaką urządził nam pastor Malloy w drewnianej misie. Matka Boska nie zasłaniała swoich piersi; piersi mojej matki zawsze kryły się, przynajmniej częściowo, za jakąś zasłoną.
– Tnij, Pandi, na co czekasz? – spytała matka.
Wielkie nożyce Shangguan Pandi rozwarły szeroko szczęki i natychmiast je zacisnęły. Ciach-ciach-ciach – czarne włosy sypały się na ziemię. Matka podniosła głowę: fryzura na pazia była gotowa. Linia włosów sięgała tuż poniżej uszu, odsłaniając długą, smukłą szyję. Pozbawiona nagle ciężaru koka głowa matki nabrała lekkości i wigoru, nie była już spokojna ani ociężała, lecz stała się po małpiemu figlarna; poruszała się żywo, jak główka Ptasiej Nieśmiertelnej. Jej twarz była czerwona jak burak. Żołnierka Tang wyciągnęła z kieszeni małe lusterko i podsunęła je matce. Mama nieśmiało kręciła głową, a odbicie w lusterku naśladowało jej ruchy. Wstydliwie obejrzawszy swojego pazia i głowę, która wydawała się teraz kilkukrotnie mniejsza, pośpiesznie odwróciła wzrok.
Читать дальше