Stanisław Supłatowicz - Ziemia Słonych Skał

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Supłatowicz - Ziemia Słonych Skał» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1958, Издательство: Czytelnik, Жанр: Приключения про индейцев, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziemia Słonych Skał: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziemia Słonych Skał»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ziemia Słonych Skał” (napisana wspólnie z Jerzym Broszkiewiczem; pierwsze wydanie w 1958 r.) to autobiograficzna opowieść o dzieciństwie spędzonym wśród Indian, w puszczy u podnóża Gór Skalistych. Autor opisuje zwyczaje związane z wychowaniem i przygotowaniem chłopca do życia indiańskiego wojownika: lekcje jazdy konnej, polowania, poznawanie praw natury, zdobywanie własnego imienia. W tekście zawarte są fragmenty autentycznych pieśni indiańskich.

Ziemia Słonych Skał — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziemia Słonych Skał», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Niejeden taki papier — powiedział — jest na świecie. Zgoda waszego wojownika wypisana została na wielu papierach. I nikt już nie zawróci jego kroków. Ja swoje powiedziałem. Sami wiecie dobrze, że dla Białego Ojca niczym jest siła całego waszego plemienia. Jego jeden uśmiech znaczy więcej niż wszystkie wasze łuki. Ofiaruje wam spokojne życie. Wybierajcie. A ja przyrzekam wam, wodzowie, że w rezerwatach zachowacie swą władzę, a Biały Ojciec każdego miesiąca da wam pieniądze.

Podniósł oczy na stojącego wciąż przy ognisku Tanto i pogardliwie wzruszył ramionami.

— Tobie też, synu Wysokiego Orła, możemy dać pieniądze, jeśli tylko będziesz rozsądny i zrozumiesz, jak słabe są twoje ręce.

Uczułem, że we wszystkich zamarł na chwilę oddech. Wydawało się, że Tanto skoczy na białego. On jednak tylko krzyknął:

— Dość!

Chciał zdaje się jeszcze coś przemówić, ale ojciec powstrzymał go ruchem dłoni. Ruch był gniewny i szybki. Tanto ośmielał się krzyczeć na radzie, wtedy gdy milczą wodzowie. Tanto usiadł i spuścił oczy, by nie widzieć na twarzy Wap-nap-ao uśmiechu drwiny. Ojciec zaś rozejrzał się po twarzach wodzów. Spytał spokojnym, trochę jakby zmęczonym głosem:

— Wodzowie słyszeli, ćo mówi Biała Żmija. Ja, Wysoki Orzeł, czekam na ich słowa.

Wtedy stała się rzecz straszna.

Oto dwaj wojownicy o sławnych imionach, wodzowie, których czyny słynęły szeroko, wyjęli zza pasa noże i wbili je w ziemię. Wpierw uczynił to Wyjący Wilk. W chwilę potem Dzika Wydra.

Wyjący Wilk powiedział:

— Moi bracia wiedzą, że nie znam strachu. I nigdy do grożącej śmierci nie odwracałem się plecami. Słowa Wap-nap-ao są słowami złego wroga. Ale Wap-nap-ao mówi prawdę. Nasze plemię jest słabe wobec siły białych ludzi. Mają broń, która rzuca pioruny, od których giną wszyscy, jak mrówki w pożarze lasu. Jestem wodzem szczepu Czikornów i chcę, by mój szczep żył, a nie umierał… Wolę, żeby jego kobiety śpiewały pieśni weselne niż pieśni żałoby. Dlatego położę swój znak na mówiącym papierze Białego Ojca.

Dzika Wydra podniósł dłoń na znak, że i on chce mówić. Powiedział tylko tyle:

— Ja uczynię to samo.

Nigdy dotąd nie wiedziałem, jak straszne może być milczenie. Zamknąłem oczy. Sowa wbił mi palce w ramię i słyszałem, że oddycha jak człowiek śmiertelnie zraniony. Jego rodzice należeli do szczepu, któremu przewodził Dzika Wydra. Co czynić? Nic prócz rozpaczy i wstydu nie było dla nas na świecie. Puszcza nie była puszczą, jezioro nie było jeziorem. Wokół ogniska wolnych Szewanezów siedziały stare kobiety, przerażone głosem Wap-nap-ao. Nie mogłem otworzyć oczu, bo bałem się, że gdy to uczynię, popłyną z nich łzy, jak właśnie z oczu kobiety, łzy rozpaczy i wstydu.

Ale wtedy posłyszałem głos ojca. Choć stała się rzecz straszna, głos ojca nadal był spokojny.

— Czy wodzowie Czikornów i Wiczminsów widzieli kiedyś ziemie, które darowuje nam Biały Ojciec? Czy oczy oglądały ludzi znajdujących się w nich? Odpowiedz, Wyjący Wilku.

Tamten zaprzeczył ruchem głowy.

— Nie, Wysoki Orle. Słyszałem, że są to ziemie, na których trudno spotkać jelenia i niedźwiedzia, że karmią się tam ludzie mięsem małych zwierząt i łaciatych bizonów i ręce ich słabną. Ale powiadam, że nie chcę zaprowadzić całego swego szczepu do Groty Milczących Wojowników. Chcę, by żyli nasi mężczyźni, kobiety i dzieci.

Ojciec spojrzał na Gorzką Jagodę. Ten wstał i dał jakiś znak w stronę swego namiotu. Ojciec zaś powiedział tylko tyle:

— Pragniesz, aby żyli mężczyźni, kobiety i dzieci twojego szczepu. Ja pragnę tego samego nie tylko dla jednego szczepu, ale dla całego plemienia. Ale życie na tych ziemiach, które dają nam biali ludzie, bywa gorsze niż życie kojotów w Dolinie Słonych Skał, gdzie parszywieją ich pyski i brzuchy przysychają do kości. O tym też pamiętajcie, wodzowie.

Wokół ogniska ludzie poruszyli się lekko. Przez otaczający naradę krąg przeszedł głośny szmer. Oto od strony namiotu Gorzkiej Jagody dwóch wojowników prowadziło niezmiernie chudego mężczyznę, którego nikt dotąd nie widział w naszym obozie. Zapewne ojciec kazał czarownikowi ukryć go w swoim tipi.

Ile liczył lat obcy, nie sposób było odgadnąć. Włosy miał jeszcze całkiem czarne, ale twarz i postać starca. Oczy jego błyszczały jak powierzchnia stojącej wody, lecz były nie widzące. Stał podtrzymywany przez wojowników na uginających się nogach, drżał niczym stuletnia kobieta. Ubrany w nędzne łachmany, wyglądał jak złamana wiatrem, odarta z kory osika.

Na znak czarownika zaczął mówić:

— Jestem z plemienia Cree, nazywano mnie Długim Nożem. Siedem Wielkich Słońc temu nasz wódz podpisał papier Białego Ojca i poszliśmy mieszkać tam, gdzie wskazali biali z Królewskiej Konnej. Byłem wtedy młodym wojownikiem, ledwo co wprowadziłem kobietę do swego namiotu. Poszliśmy bez walki, ufając nie tylko sile, ale i dobroci białych ludzi. Ale oni otoczyli wyznaczoną dla nas ziemię drutami, zakazali nosić broń i zakazali polować. Na tej ziemi zresztą częściej można było spotkać szczura mówiącego ludzkim głosem niż zwierzynę godną strzały myśliwego. Biali dawali nam jedzenie, ale od tego jedzenia dzieciom zaczęły wypadać zęby i nim dorosły, były już starcami. Przychodzili do nas różni biali ludzie. Kazali przebierać się w odświętne stroje i robili w czarnych skrzynkach obrazy naszych postaci, dawali za to pieniądze i ludzie brali je, bo jedzenia nigdy nie było za dużo, choć dużo go przedtem obiecywano. Zaczęliśmy chorować na choroby białych, od których mężczyźni pluli krwią, a kobiety rodziły słabe, chore dzieci.

Wydawałoby się, że ucichła cała ziemia i nawet księżyc przystanął na swej drodze, by słuchać człowieka z plemienia Cree. Tylko dwaj biali szeptali coś ze sobą wymachując rękami. Wap-nap-ao zaś przerwał mu unosząc rękę w górę:

— Skąd przybywasz?

Cree nachylił się ku niemu, wyciągnął rękę i palcem godził jak nożem.

— Uciekłem. Uciekłem znad Ontario. Nigdy tam nie powrócę.

— Uciekłeś? — powtórzył cicho Wap-nap-ao. A Cree zaczął krzyczeć:

— Wy, przeklęci! Skradliście naszą ziemię! Złamaliście nas siłą, przekupiliście kłamstwem! Zrobiliście z nas niewolników i każecie zdychać wolnym plemionom śmiercią niewolników. Czy mało macie ziemi? Czy ciągle mało wam waszych rzek i mórz, równin i gór, że cudze musicie zabierać? Jesteście posłami Białego Ojca czy posłami Ducha Śmierci plemienia wolnych Szewanezów?

Cree stracił oddech, złapał go kaszel, złamał wpół jego postać. Byłby upadł twarzą w ognisko, gdyby wojownicy nie podtrzymywali go. Wap-nap-ao machnął pogardliwie ręką.

— Słuchaj, Cree. Jesteś… — zaczął, ale wtedy zabrzmiał głos ojca, był donośny i groźny.

— Milcz, Wap-nap-ao. Ty swoje słowa już powiedziałeś. Teraz mówię ja, wódz Szewanezów.

Wszyscy zwrócili twarze w stronę ojca. On zaś wyjął nóż zza pasa, wyciągnął przed siebie lewe ramię i naciął ostrzem przegub dłoni. Krew pociekła cienką strużką i poczęła wsiąkać w ziemię. Ojciec przemówił:

— Ja, Wysoki Orzeł, wódz wolnego plemienia Szewanezów, raz jeszcze zawieram braterstwo krwi z moją ziemią i mówię, że tylko śmierć może mnie z niej zabrać.

W wielkim — milczeniu, bez jednego słowa, wyciągnął przed siebie rękę Wyjący Wilk. I on uczynił to samo. Uczynił to Dzika Wydra — po nim wszyscy naczelnicy szczepów. Krople krwi wsiąkały w ziemię, ziemię wolnych Indian, powtarzali braterstwo krwi wojownicy i wodzowie, naczelnicy szczepów i młodzi chłopcy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziemia Słonych Skał»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziemia Słonych Skał» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stanisław Lem - Pokój na Ziemi
Stanisław Lem
John Flanagan - Ziemia skuta lodem
John Flanagan
Andrzej Ziemiański - Przesiadka W Piekle
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom II
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Zapach Szkła
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Toy Toy Song…
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom III
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom I
Andrzej Ziemiański
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana, tom drugi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z ziemi chełmskiej
Władysław Stanisław Reymont
Отзывы о книге «Ziemia Słonych Skał»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziemia Słonych Skał» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x