Jessica Hart - Debbie czy Debora?

Здесь есть возможность читать онлайн «Jessica Hart - Debbie czy Debora?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Debbie czy Debora?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Debbie czy Debora?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Debora nie miała szans. Gil przecież uwielbiał swoją narzeczoną – zawsze schludną, zrównoważoną i rozsądną Debbie, która potrafiła świetnie gotować i zawsze zakręcała tubkę pasty do zębów. A ona, Debora, nigdy o tym nie pamiętała. Myśl o małżeństwie z nią, z taką beztroską bałaganiarą, pewnie nawet nie przyszłaby mu do głowy! A jednak jej cudowny romans z Gilem w środku tej indonezyjskiej dżungli trwał już trzeci miesiąc.

Debbie czy Debora? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Debbie czy Debora?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Jessica Hart Debbie czy Debora ROZDZIAŁ PIERWSZY Debora opuściła szybę i - фото 1

Jessica Hart

Debbie czy Debora?

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Debora opuściła szybę i wychyliła się przez okno. Miała nadzieję, że podziwiając widoki, łatwiej zapomni o jedzeniu.

Spała jak kamień; kierowca autobusu musiał nią mocno potrząsnąć, by się wreszcie dobudziła. Dopiero gdy gestem głowy wskazał przydrożną knajpkę, pojęła, że zrobiono postój na lunch. Och, po co w ogóle ją obudził! Była na niego zła, choć, oczywiście, Bogu ducha winny człowiek nie mógł wiedzieć, że młoda pasażerka prawie nie ma grosza przy duszy. W istocie zostało jej tak mało pieniędzy, że w tej sytuacji rozsądniej było z lunchu zrezygnować. Ale żołądek nie poddawał się rozsądnym perswazjom…

Debora była zła. Głodna i zła.

Z uczuciem nie ukrywanej zazdrości przyglądała się teraz towarzyszom podróży, siedzącym nad parującymi talerzami z nasi goreng, a aromatyczne zapachy indonezyjskiej kuchni drażniły jej nozdrza. Odwróciła wzrok i westchnęła z żalem. Wprost uwielbiała tę pikantną, indonezyjską potrawę przyrządzoną z podsmażanego ryżu, ostrej papryki, cebuli i rozmaitych dodatków. Ślinka napłynęła jej do ust na samą myśl o porzuceniu ostrożności i zamówieniu ogromnego talerza z tym smakowitym jadłem. Muszę być rozsądna, pomyślała w przypływie nagłej stanowczości. Zaoszczędzone pieniądze wystarczą w najlepszym razie na prom powrotny na Jawę. Nie było sensu trwonić ich na lunch, bez którego z powodzeniem mogła się obejść. Zwłaszcza teraz, gdy dotarła na wyspę Serok -jedną z najbardziej dzikich i odludnych wśród trzynastu tysięcy indonezyjskich wysp – nie powinna zawracać sobie głowy tak przyziemną sprawą jak jedzenie!

Panorama, którą miała przed oczyma, w istocie była urzekająca. Znajdowali się na wzgórzu, skąd rozpościerał się zapierający dech widok na dolinę. Daleko w dole rzeka lśniła w słońcu jak srebrna nitka, a na jej drugim brzegu majaczyły spowite w pajęczynę srebrzystej mgły górskie zbocza porośnięte tropikalnym lasem.

Debora z łokciami wspartymi na okiennej framudze rozmyślała, dlaczego otwarto restaurację akurat tu, na zupełnym odludziu. Pusta droga wiła się wokół wzgórza i niknęła w czeluściach dżungli, a mała restauracja była jedynym śladem cywilizacji pośród bezkresnej przestrzeni wilgotnego, ciemnozielonego gąszczu.

Nie opodal autobusu stał zaparkowany tylko jeden pojazd. To był elegancki samochód i Debora patrzyła nań z taką samą zazdrością, jak przed chwilą na nasi goreng. Podróżowanie lokalnymi autobusami miało co prawda swoje zabawne strony, ale teraz, po wielu godzinach męczącej jazdy – którą odbyła wciśnięta pomiędzy okno, a kobietę z dwojgiem dzieci i ogromnym koszem piszczących kurcząt na kolanach – prywatny samochód wydawał się szczytem luksusu.

Z pewnością ma klimatyzację, pomyślała z tęsknotą. Nawet tu, na wzgórzach, powietrze było duszne i lepkie. Debora uniosła do góry gruby warkocz, by choć trochę ochłodzić szyję i zerknęła pospiesznie na ustawione pod rozłożystą markizą stoły, poszukując wzrokiem szczęśliwego właściciela samochodu.

Spostrzegła go od razu. Przy jednym ze stołów stał mężczyzna wyglądający na Europejczyka i płacił rachunek. Wyróżniał się wśród kolorowego tłumu dyskretną elegancją oraz pewną sztywnością w sposobie bycia, którą Anglicy nazywali powściągliwością. Nie udzielił mu się wesoły, swobodny nastrój innych biesiadników. Mężczyzna przebywał daleko stąd – w poważnym, statecznym świecie własnych myśli.

Debora, zdmuchując raz po raz niesforne kosmyki włosów, które kleiły jej się do czoła, przypatrywała się nienagannie eleganckiemu mężczyźnie oczami rozszerzonymi z podziwu.

Po chwili nieznajomy, skinąwszy kelnerowi głową na pożegnanie, skierował się w stronę samochodu. Maszerował krokiem energicznym, zdecydowanym, który odróżniał go od poruszających się z leniwym wdziękiem tubylców jeszcze bardziej niż jasny kolor skóry. Był szatynem, a twarz jego o rysach niezbyt regularnych miała wyraz dziwnie czujny i skupiony. Roztaczał wokół siebie atmosferę fachowości, dyskrecji i chłodnej rezerwy. Debora w mig doszła do wniosku, że musi być Anglikiem.

Mijając autobus, zerknął nań nieobecnym wzrokiem i nawet jeśli zauważył potarganą dziewczynę w oknie, niczego nie dał po sobie poznać. Debora rozczarowana kompletnym zlekceważeniem jej osoby, pocieszyła się myślą, że nieznajomy borykał się właśnie z jakimś poważnym problemem, bo jego ciemne brwi były ściągnięte w ponurą linię, a wyraz twarzy całkiem nieobecny, gdy otwierał bagażnik samochodu i wyjmował z niego teczkę. Z uwagą śledziła jego wyważone, metodyczne ruchy. Wyczuwała w tym mężczyźnie pewien rodzaj skupionej siły, który zawsze jej imponował, wewnętrzną równowagę i dojrzałą samodzielność. Na ogół cechy te charakteryzowały mężczyzn starszych, ten zaś nie wyglądał na więcej niż trzydzieści pięć lat.

Zastanawiała się, co też mógł tu porabiać. Nieskazitelnie biała, wykrochmalona koszula z krótkim rękawem i ciemne spodnie nie przypominały wakacyjnego stroju. Poza tym był zbyt poważny, zbyt zaaferowany… Na wakacjach nawet Anglicy prezentowali się mniej urzędowo. Właściwie mógłby być lekarzem, pomyślała. Miał jakże charakterystyczny dla lekarzy wygląd człowieka budzącego zaufanie. Wytężyła wzrok, ale nigdzie w samochodzie nie dostrzegła śladu lekarskiej torty. Z niejasnych przyczyn wykluczyła możliwość, że był zwykłym urzędnikiem lub biznesmenem. Po prostu coś nie pasowało. Nie wyglądał również na dyplomatę, chyba że wypełniał jakąś tajną, specjalną misję… Ten pomysł od razu jej się spodobał. Oczywiście, że mógł być szpiegiem! – ucieszyła ją przenikliwość własnego umysłu. Nieugiętość, opanowanie, samokontrola, ledwie uchwytny władczy rys… Wszystko pasowało jak ulał do tej koncepcji. Nawet chłodna rezerwa i dyskrecja.

Gdy z rosnącym zainteresowaniem Debora zastanawiała się nad ewentualnym celem jego tajnej misji, mężczyzna spojrzał na zegarek i z trzaskiem zamknął bagażnik. Trzymając pod pachą teczkę, podszedł do przednich drzwi wozu. Folgując wyobraźni, śledziła go zaciekawionymi oczami, tak że gdy nagle zatrzymał się i spojrzał na nią znienacka, przyłapał ją na gorącym uczynku. Jego szare oczy były zimne jak dwa sople lodu i oślepiająco jasne na tle opalonej twarzy. Debora z mdlącym uczuciem w żołądku odniosła wrażenie, że nieoczekiwanie znalazła się w przeręblu.

– Czy coś się stało? – spytał głosem tak zimnym i twardym jak jego spojrzenie.

– Nie – odparła nieco zaskoczona, a jednocześnie zadowolona, że znów intuicja jej nie zawiodła. Mężczyzna był rodowitym Anglikiem. Akcent miał tak samo nienaganny, jak powierzchowność.

– Dlaczego więc tak natarczywie mi się pani przygląda? – spytał niezbyt uprzejmym tonem. – Czy otwieranie bagażnika jest czynnością szczególnie fascynującą?

Inna dziewczyna prawdopodobnie usiłowałaby zaprzeczać, że w ogóle go obserwowała – ale nie Debora.

– Staram się oderwać myśli od jedzenia – wyznała bezceremonialnie.

– Wątpię, by patrzenie na mnie mogło tu w czymś pomóc – powiedział cierpko. – Powinna pani skoncentrować się na widokach.

– Ludzie na ogół są bardziej interesujący niż widoki – rzuciła z werwą. – Gdy skupiłam myśli wokół pańskiej osoby, natychmiast zapomniałam o lunchu. Od razu zgadłam, że jest pan Anglikiem – dodała triumfalnie – i właśnie zastanawiałam się, co pan tu robi…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Debbie czy Debora?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Debbie czy Debora?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Debbie czy Debora?»

Обсуждение, отзывы о книге «Debbie czy Debora?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x