Jessica Hart - Debbie czy Debora?

Здесь есть возможность читать онлайн «Jessica Hart - Debbie czy Debora?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Debbie czy Debora?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Debbie czy Debora?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Debora nie miała szans. Gil przecież uwielbiał swoją narzeczoną – zawsze schludną, zrównoważoną i rozsądną Debbie, która potrafiła świetnie gotować i zawsze zakręcała tubkę pasty do zębów. A ona, Debora, nigdy o tym nie pamiętała. Myśl o małżeństwie z nią, z taką beztroską bałaganiarą, pewnie nawet nie przyszłaby mu do głowy! A jednak jej cudowny romans z Gilem w środku tej indonezyjskiej dżungli trwał już trzeci miesiąc.

Debbie czy Debora? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Debbie czy Debora?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie ośmieliła się mu przeszkodzić, podparła więc głowę rękami i podziwiała wspaniały widok na zieloną dolinę. Widmowa mgła nadal przykrywała baldachim z drzew, filtrując przedzierające się przez nią promienie południowego słońca. Gdzieś z bardzo daleka, z głębi dżungli, dolatywało trochę złowieszcze pohukiwanie ptaka.

– Jak tu pięknie… – Debora rozmarzyła się, na chwilę zapominając o swych przyziemnych kłopotach. Marzenie nadało rysom jej twarzy miękkość, a niebieskim oczom, tak żywo kontrastującym z ciemnobrązowymi włosami, wyraz trochę senny i zamglony. Na ustach błąkał jej się nieśmiały, czarujący uśmiech, który jednak zgasł, gdy tylko spostrzegła, że Gil Hamilton przygląda jej się w dziwnym skupieniu.

– Myślałem, że nie lubisz kontemplować widoków – rzucił jakby od niechcenia.

– Wcale nie powiedziałam, iż nie lubię – odrzekła, posyłając radosny uśmiech kelnerowi, który stawiał przed nią ogromny talerz parującego ryżu. – Powiedziałam tylko, że trudno podziwiać panoramę, gdy ma się głowę zaprzątniętą czymś innym. Dobrze wiesz, jakie mam teraz kłopoty. Postanowiłam właśnie, iż muszę jakoś zarobić pieniądze, by dostać się do naszej ambasady w Dżakarcie.

– Zapomnij o Parangu, jeśli nadal obstajesz przy tym zwariowanym pomyśle – wtrącił tonem nie znoszącym sprzeciwu.

– Ale przecież nie mogę wrócić do Jatipakanu – zaperzyła się. – Właśnie stamtąd uciekłam!

– A cóż tam, na Boga, zbroiłaś?

– Zawsze marzyłam o pojechaniu na Serok – wyjaśniła niespodziewanie radosnym tonem, odkładając na moment sztućce. – To taka dzika, egzotyczna i w pewnym sensie… zmysłowa wyspa. Wydaje mi się, że nikt jej dobrze nie spenetrował. Dowiedziałam się, że w Jatipakanie mogę dostać pracę jako nauczycielka angielskiego, więc wydałam praktycznie wszystkie pieniądze, by tam pojechać. Praca jednak okazała się zupełnie beznadziejna; ogromne klasy stłoczone w maleńkich pomieszczeniach, i na dobitkę żadnych pomocy poza kawałkiem kredy! Ale nie to było najgorsze. Szybko pojęłam, że moja pensja zależeć będzie od dodatkowych świadczeń na rzecz dyrektora szkoły. Łatwo się było domyślić, o co chodzi. Zerwałam więc kontrakt i wzięłam nogi za pas. Właśnie w ten sposób znalazłam się w autobusie do Parangu.

Na Gilu Hamiltonie ta chełpliwa opowieść nie zrobiła szczególnego wrażenia. Przynajmniej nie dał tego po sobie poznać.

– Zupełnie nie nadajesz się na samotną turystkę – stwierdził kategorycznie. – Czy naprawdę nazywasz się Debora Clarke?

– Oczywiście! – odparowała urażona, że wziął ją za oszustkę. – Dlaczego miałabym kłamać?

– Kobiety lubią kłamać dla zasady – rzekł szorstko.

– Ale nie ja!

– Wielka szkoda, w przeciwnym bowiem razie doszedłbym do wniosku, że nasze spotkanie było prawdziwym zrządzeniem opatrzności i zaproponowałbym ci pracę. Ale, widzisz, potrzebuję kobiety, która potrafi udawać, kłamać, wcielać się w różne role… Zbytnia prawdomówność stanowi tu poważny szkopuł… – urwał, a jego jasne, przezroczyste jak kryształ oczy spoczęły ż uwagą na roziskrzonych ciekawością oczach Debory. – Doszedłem do wniosku – podjął po krótkim namyśle – że osoba o tak bujnej wyobraźni, która na poczekaniu potrafi wymyślić historię o szpiegu ze mną w roli głównej – uśmiechnął się porozumiewawczo – bez większych trudności wykreuje postać, o którą mi chodzi…

– Ależ świetnie potrafię udawać! – nieoczekiwanie zmieniła front, aby tylko nie stracić okazji na zdobycie pieniędzy.

– Wykonam każde zadanie! – zobowiązała się ochoczo.

Gil zmarszczył brwi.

– Nie uważasz, że rozsądniej by było dowiedzieć się najpierw, na czym to zadanie ma polegać? – Sprawiał wrażenie poirytowanego jej beztroską i brakiem jakiejkolwiek przezorności.

Debora zdawała się jednak niczego nie widzieć.

– Zrobię wszystko – powtórzyła z żarliwym zapałem. – Wszystko, co zechcesz.

– Więc dobrze – westchnął jakby z rezygnacją. – Czy potrafisz przynajmniej pisać na maszynie?

– Tak – odparła bez zastanowienia. – Pracowałam w Londynie jako sekretarka.

Nie było przecież sensu zwierzać mu się, że w istocie była okropną sekretarką. Kiepsko znała ortografię i stale robiła błędy literowe. Tolerowano ją tylko dlatego, że była sympatyczna.

– A więc znasz się trochę na pracy biurowej?

– Och, tak. – Uśmiechnęła się do niego serdecznie.

Nie wyglądał na całkiem przekonanego. Ze zmarszczonymi brwiami obracał w mocnych, kwadratowych dłoniach widelec, od czasu do czasu posyłając Deborze przeszywające spojrzenie. Jego oczy już poznała; były jasnoszare, o chłodnym metalicznym połysku. Przyjrzała mu się teraz dokładniej. Miał inteligentną twarz, o surowych rysach i stanowczej szczęce. W tej chwili wydawał się wyraźnie przygnębiony i Debora usiłowała zgłębić tajemnicę jego złego nastroju. Nie wyglądał na zdeklarowanego ponuraka; świadczył o tym mimiczny układ zmarszczek wokół oczu i ust. Ma bardzo ładne usta, pomyślała. Chłodne, bezkompromisowe, ale nie pozbawione wrażliwego wyrazu. Przyglądała im się zafascynowana.

– Jak długo już podróżujesz? – spytał, wyrywając ją z zadumy.

– Prawie siedem miesięcy. – Obracała w palcach widelec, usiłując przestać myśleć o ustach Gila. – Blisko rok musiałam oszczędzać, żeby pozwolić sobie na tę wyprawę. W dzień pracowałam jako sekretarka, a wieczorami jako kelnerka w barze. Ale opłacało się… – westchnęła i dodała z żalem: – Następnym etapem miała być Australia, ale po stracie biletu chyba już nigdy tam nie dojadę…

Gil zignorował jej smutną refleksję i powiedział z wyraźnym zadowoleniem:

– Jak widzę, nie boisz się ciężkiej pracy. To się dobrze składa. Czy zawsze podróżujesz sama? – spytał po namyśle, a Debora odniosła wrażenie, że wypytuje ją o to wszystko nie bez istotnej przyczyny.

– Tak – przyznała. – Podróżując samotnie, poznaje się więcej ludzi. A poza tym wszyscy moi przyjaciele tak bardzo zajęci są robieniem kariery, że nie chcą przerywać pracy. No i przede wszystkim nie wyobrażają sobie wakacji bez łazienki z gorącą wodą. – Wzruszyła lekceważąco ramionami. – Lepiej być całkiem niezależną.

– I nie masz chłopaka, który czekałby z tęsknotą na twój powrót? – dopytywał się.

– Nie. – Spojrzała na niego, zaciekawiona do czego właściwie zmierzał. – Z nikim nie mogę związać się na poważnie

– wyjaśniła ze wzruszającą szczerością – ponieważ stale planuję następne podróże.

– I nie obawiasz się niebezpieczeństw? Debora uśmiechnęła się nonszalancko.

– Już wystarczająco dużo osób się o mnie martwi. Moi przyjaciele, moja rodzina, a także mój pies… Za każdym razem, gdy wyjeżdżam, są święcie przekonani, że widzą mnie po raz ostatni.

– Ich zdenerwowanie, jak zdążyłem zauważyć, nie jest całkiem pozbawione podstaw – wtrącił Gil z przekąsem.

– Nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło! – Debora zagryzła wargi, z powrotem uświadamiając sobie, w jakie popadła tarapaty. Teraz rzeczywiście miała powód do zdenerwowania!

Gil nie odzywał się dłuższą chwilę. Raz po raz zerkała na niego z niepokojem, zastanawiając się, czy naprawdę zamierza zaoferować jej pracę. W ten sposób rozwiązałby wszystkie jej problemy…

– Czy zechcesz mi zaproponować pracę u siebie w biurze?

– spytała niecierpliwie, przerywając ciszę.

– W pewnym sensie – rzekł krótko i zmarszczył brwi, jakby niezadowolony, że zmącono mu tok myśli. – Będziesz musiała poza tym udzielać się trochę towarzysko, przyjmować gości…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Debbie czy Debora?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Debbie czy Debora?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Debbie czy Debora?»

Обсуждение, отзывы о книге «Debbie czy Debora?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x