Jessica Hart - Debbie czy Debora?

Здесь есть возможность читать онлайн «Jessica Hart - Debbie czy Debora?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Debbie czy Debora?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Debbie czy Debora?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Debora nie miała szans. Gil przecież uwielbiał swoją narzeczoną – zawsze schludną, zrównoważoną i rozsądną Debbie, która potrafiła świetnie gotować i zawsze zakręcała tubkę pasty do zębów. A ona, Debora, nigdy o tym nie pamiętała. Myśl o małżeństwie z nią, z taką beztroską bałaganiarą, pewnie nawet nie przyszłaby mu do głowy! A jednak jej cudowny romans z Gilem w środku tej indonezyjskiej dżungli trwał już trzeci miesiąc.

Debbie czy Debora? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Debbie czy Debora?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dlaczego w takim razie nie wyrzuciłaś jej po prostu przez okno? – ciągnął zajadle. – To byłby równie skuteczny sposób, by się z nią rozstać na zawsze! A nie przyszło ci czasem do głowy, że byłoby jednak lepiej trzymać pieniądze i paszport przy sobie?

– Och, z początku trzymałam torbę na kolanach – zaczęła się bronić bezradnie. – Ale usiadła przy mnie kobieta, która miała tyle rzeczy, różne pakunki, i kosz z pisklętami… I dwoje dzieci! Musiałam się trochę posunąć, zrobić więcej miejsca. Jedno dziecko wzięłam na kolana, i wtedy… I właśnie wtedy odłożyłam torbę na półkę.

– No cóż, zachowałaś się uprzejmie, ale los, jak widać, ci tego nie wynagrodził. – Popatrzył na nią pobłażliwie, po raz pierwszy chyba z odrobiną sympatii.

Debora bezradnie opuściła ręce, walcząc z ogarniającą ją paniką.

– I co ja teraz pocznę? – powtórzyła płaczliwym głosem. – Bez paszportu, bez pieniędzy, bez biletu… Jestem w kropce. – Oczyma duszy ujrzała bezwzględnych handlarzy niewolników, którzy tylko czekają na takie lekkomyślne panienki jak ona. – O Boże, już nigdy nie pojadę do Australii. Może nawet już nigdy nie zobaczę domu rodzinnego? -jęczała rozpaczliwie, a wyobraźnia podsuwała jej coraz bardziej koszmarne wizje przyszłości. W dodatku w żołądku burczało jej z głodu. – I nigdy już nie zjem lunchu – dokończyła z grobową miną.

– Śmiem twierdzić, że lunch jest tu najmniejszym problemem – zauważył surowo, widząc jednak, że Debora nerwowo obgryza paznokcie, znów westchnął i dodał: – Posłuchaj, nie ma sensu tak biadolić. Musisz wziąć się w garść i przedsięwziąć jakieś sensowne działania.

Wysiadł z autobusu, a ona podreptała za nim bezradnie, jakby w tym kłopotliwym położeniu był dla niej jedyną deską ratunku.

– Zupełnie nie wiem, co mogłabym zrobić… Nie mam pojęcia… – powtarzała załamującym się głosem.

– Na początku powinnaś jednak porozmawiać z kierowcą – pouczył ją trochę już zniecierpliwionym tonem. – Oczywiście, jeśli mówisz po indonezyjsku.

– Potrafię powiedzieć tylko dzień dobry i do widzenia – wyznała samokrytycznie.

– To w istocie nie na wiele się przyda. – Obrzucił chłodnym, taksującym spojrzeniem stojącą przed nim rozczochraną dziewczynę w pogniecionym, przybrudzonym ubraniu. – Co ty właściwie tu robisz, sama w głuszy? – spytał jakby z wyrzutem. – Takie lekkomyślne, niezorganizowane kobiety w ogóle nie powinny być wypuszczane z Anglii.

– Radziłam sobie doskonale! – zaprzeczyła z godnością, na jaką jeszcze było ją stać.

– I w efekcie znalazłaś się na kompletnym odludziu bez grosza, pozbawiona dokumentów i biletu. Tylko pogratulować! – Zniecierpliwionym gestem przeczesał palcami włosy, zerkając spod oka na zarumienioną ze wstydu dziewczynę.

– No, już dobrze – rzekł pojednawczo. – Porozmawiam z kierowcą.

– Naprawdę? – Na ustach Debory nieoczekiwanie pojawił się promienny uśmiech. – Wielkie dzięki!

Debora nie należała do klasycznych piękności, jednak jej twarz, pełna osobliwego uroku, przykuwała uwagę. Rzadko kto, patrząc w jej oczy – niebieskie jak chabry i tryskające ciepłym humorem – dostrzegał lekko garbaty nosek i nazbyt wydatne usta. Uśmiech dziewczyny miał zaś tę szczególną moc, że czynił jej twarz nadspodziewanie piękną. Tak właśnie wyglądała teraz.

Anglik, wyraźnie oszołomiony, zdobył się tylko na lekkie uniesienie brwi.

– Zaczekaj tu na mnie – rzucił na pozór obojętnie. – Zaraz wracam.

Debora, nerwowo spacerując tam i z powrotem, pilnie obserwowała, jak stanowczym, sprężystym krokiem podchodzi do kierowcy i zagaja rozmowę. Być może nie przypominał szlachetnych rycerzy, którzy z upodobaniem wybawiali dziewice z opresji, niemniej jednak w tym szorstkim mężczyźnie pokładała wszystkie swe nadzieje na ratunek. Jego chłodne, rzeczowe podejście do problemu budziło w niej zaufanie i działało kojąco na rozedrgane nerwy. Gdy wracał, z ledwością powstrzymała się, by nie wybiec mu naprzeciw.

– No i co? – spytała gorączkowo.

– Kierowca nic nie wie. Tak jak podejrzewałem. – Włożył ręce do kieszeni i zmarszczywszy brwi obrzucił Deborę miażdżącym spojrzeniem. – Twoja sytuacja nie rysuje się wesoło. Co zatem masz zamiar zrobić?

– Nie wiem… – odpowiedziała, bezmyślnie obgryzając kciuk. Próbowała skupić myśli, ale przychodziło jej to z trudem. – Mam nadzieję, że kierowca zawiezie mnie do Parangu – podjęła niepewnie. – Ostatecznie widział mój bilet na początku podróży…

– A co będzie potem?

– Potem… Potem może znajdę pracę jako nauczycielka angielskiego – zasugerowała tonem dalekim od optymizmu.

Anglik popatrzył na nią jak na stworzenie z innego świata.

– Powiadasz, w Parangu? – powtórzył za nią złośliwie. – Mam nadzieję, że żartujesz! W takim barbarzyńskim miejscu jak Parang samotna kobieta staje się łatwą zdobyczą. A zwłaszcza dziewczyna bez pieniędzy i pozbawiona krztyny zdrowego rozsądku.

W innych okolicznościach być może poczułaby się obrażona, teraz jednak była zbyt zdenerwowana, by protestować. W dodatku spostrzegła, że jej rozmówca niecierpliwie zerka na zegarek.

– Spieszysz się – skonstatowała. – Przykro mi, że cię zatrzymuję… Naprawdę nie musisz się o mnie martwić…

Chciała jeszcze coś dodać, ale nim otworzyła usta, usłyszała głośne burczenie własnego żołądka. Zażenowana zarumieniła się aż po czubek głowy i machinalnie przycisnęła ręce do brzucha w nadziei, że go tym gestem uspokoi.

Anglik westchnął bezradnie.

– Na litość boską! – powiedział nieoczekiwanie ciepłym głosem. – Chodź, postawię ci coś do jedzenia, bo inaczej nigdy nie zaczniesz myśleć o sprawach poważnych.

– Nie musisz nic dla mnie robić – usiłowała protestować, choć perspektywa zjedzenia lunchu wyglądała kusząco. – Poradzę sobie sama.

– Już to widzę! – zakpił i pociągnął ją za rękę w kierunku restauracji, tam zaś brutalnie posadził przy stole i zamówił coś do jedzenia.

– To miło z twojej strony – odezwała się cichym głosem, rozmasowując obolały przegub. Mężczyzna nie wyglądał na szczególnego osiłka, okazało się jednak, że uścisk dłoni miał żelazny.

– Wcale nie staram się być miły – odparł, zajmując miejsce na wprost niej. Wzrokiem pełnym dezaprobaty obrzucił jej niestaranną fryzurę oraz wymięty strój, a potem powiedział jakby sam do siebie: – Im szybciej uporam się z twoim problemem, tym prędzej będę mógł z czystym sumieniem zająć się własnymi sprawami.

Nastała chwila niezręcznej ciszy. Wreszcie Debora postanowiła wznowić konwersację.

– Dokąd się udajesz? – spytała.

– Do doliny Terawati. – Sięgnął do kieszeni po wizytówkę i podał ją Deborze. – Chyba powinniśmy się poznać – powiedział.

– Gil Hamilton. Hamilton i Douviers. Hydrobudowa w Tanah Terawati – przeczytała. – Mam na imię Debora – powiedziała, zwracając mu wizytówkę. – Debora Clarke.

Nie była przygotowana na taką reakcję. Wlepił w nią oczy rozszerzone zdziwieniem i swego rodzaju rozbawieniem.

– Słucham? Powiedziałaś, że jak się nazywasz?

– Debora Clarke – powtórzyła całkiem zbita z tropu. – Czy coś się stało?

– Ależ nie – uśmiechnął się filozoficznie. – Po prostu przedziwny zbieg okoliczności. To wszystko.

Przyglądała mu się uważnie, niczego nie pojmując. Miała nadzieję, że za chwilę usłyszy wyjaśnienia, ale on milczał w zadumie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Debbie czy Debora?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Debbie czy Debora?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Debbie czy Debora?»

Обсуждение, отзывы о книге «Debbie czy Debora?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x