Jimmy nie słuchał. Wielka kula z czerwonym płynem przeleciała tuż nad jej głową i uderzyła o ścianę. Płyn rozprysnął się i pochlapał jej ubranie. Zaczęła parskać i wymachiwać rękami. Na moment wyłoniła się cała zza ekranu, co wywołało salwę śmiechu. Tak właśnie powinien zachowywać się „zmoczony belfer”.
Nawet podobała jej się ta zabawa. Nie lubiła tylko, kiedy zabarwiona woda moczyła jej włosy i zalewała oczy. Cooper, który przywiózł ją tutaj rano wraz z dziećmi, stwierdził na widok kolorowego stroju, że „to czyste wariactwo”. Jednak Priscilla zawsze chciała, żeby dzieciaki miały frajdę.
Cooper… Przypomniało jej się, że poprosił ją o rękę, a ona nie mogła mu odpowiedzieć. Potem zachowywał się naturalnie, nawet w beztroski sposób, ale i „tak wiedziała, że poczuł się dotknięty. Później unikał jej przez cały tydzień i chodził dziwnie zamyślony.
Kolejna kula rozbiła się tuż obok jej ucha. Priscilla parsknęła jak koń.
Chciała dać mu odpowiedź. Wyjaśnić wszystko. Jednak ani jedno, ani drugie nie było łatwe. Poczuła, że znowu wkroczyła na ruchome piaski.
Pomyślała, że jej problemy nie mają wyłącznie seksualnego charakteru. Dlaczego wyszła za Davida? Czy nie dlatego, że uważała, iż nad nim góruje? Wydawało jej się, że po przygodzie z Brikiem nie będzie mogła spojrzeć w twarz równorzędnemu partnerowi. Teraz te obawy wróciły z nową siłą.
Znowu usłyszała śmiech. Tym razem jej ubranie zabarwiło się na zielono. Pomyślała, że nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Dzieciaki mogą poczuć się rozczarowane.
– Ojej, jak mokro! – jęknęła. Zobaczyła rude włosy, poskręcane w loki, i pomyślała, że nie może sprawić zawodu swojemu najlepszemu uczniowi.
– To ty, Bob? Czy to możliwe, że postawiłam ci piątkę na koniec roku?
Poczuła, że coś spływa jej po twarzy. Nie, Bob jeszcze nie rzucił swojej kuli. Czyżby to były łzy?
Dopiero po godzinie ktoś ulitował się nad nią. Ostry dźwięk gwizdka przerwał jej cierpienia. Wyszła przed zgromadzone dzieci, ukłoniła się i ruszyła do przebieralni. Jeszcze przed wejściem do kabiny zdjęła ociekający wodą kostium. Następnie wśliznęła się do środka i wytarła porządnie grubym ręcznikiem. Nałożyła białe dżinsy, sandały i kremową bluzkę. Dopiero teraz pomyślała, że przydałby się jej drugi stanik, a także szczotka albo grzebień do rozczesania mokrych włosów. No tak, to zupełnie do mnie podobne, pomyślała.
Rozwiesiła strój clowna, żeby wysechł, a następnie zajrzała do głównego namiotu, gdzie poczęstowano ją kanapką i herbatą. Ani na chwilę nie przestała myśleć o Cooperze. Chciała go odnaleźć, chociaż nie wiedziała, co mu powie.
Zamiast tego, gdy tylko wyszła z namiotu, natknęła się na Brica. Stał oparty o stoisko i jadł watę cukrową.
Odwróciła się natychmiast. Nie miała ochoty na rozmowę z nim. Oczywiście, często się widywali, a ona zawsze starała się trzymać nerwy na wodzy. Jednak dzisiaj nie czuła się na siłach, żeby stawić mu czoło.
Poczuła, że znowu zaschło jej w gardle. Postanowiła się czegoś napić. Tym razem miała ochotę na coś zimnego. Saturator z wodą sodową znajdował się niedaleko trasy wyścigów w workach.
– Priss! – Cooper! Rozpoznała głos, zanim jeszcze go zobaczyła. Stał przy stoisku z kanapkami i machał do niej ręką. Niemal podbiegła do niego.
– Może napijesz się mrożonej herbaty?
– Z przyjemnością. – Wyjęła szklankę z jego dłoni. – Umieram z pragnienia.
– Tak sobie pomyślałem. Dzieciaki dały ci do wiwatu. Może jednak powinnaś napić się najpierw czegoś ciepłego.
– Dziękuję, dostałam już gorącą herbatę na rozgrzewkę. Teraz po prostu chce mi się pić.
Zerknęła w bok. Cooper wyglądał tak wspaniale w koszulce z krótkimi rękawkami i kowbojskich spodniach. Jego rysy zastygły w wyrazie pewności i zdecydowania.
– Co mam z nim zrobić, kochanie? – zapytał. – Zastrzelić gada? A może tylko pobić? Wytarzać w pierzu i smole i wygonić z miasta?
– Słucham? – Potrząsnęła głową, ponieważ miała wrażenie, że się przesłyszała.
Cooper wskazał głową wysokiego blondyna z dwójką dzieci.
– Mówię o Eastmanie. Co mam z nim zrobić? Nagle poczuła, że ma wilgotne ręce. Postawiła szklankę na skleconym naprędce stole, zanim ta zdążyła wyśliznąć się z jej dłoni. Była pewna, że w czasie rozmowy z Coopem nie wymieniła żadnego nazwiska.
– Musiałem wszystko jeszcze raz przemyśleć w ciągu tego tygodnia – ciągnął. – Muszę coś zrobić z Brikiem. On wciąż stoi między mną a tobą. Wiem, dlaczego nie wymieniłaś jego nazwiska. Na twoim miejscu zrobiłbym to samo. Jednak… z jego powodu – znów uczynił niechętny gest w stronę Eastmana – wciąż nie możesz pozbyć się poczucia winy.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi.
– Starasz się bronić słabszych. Ryzykowałaś życie, żeby uratować kotka. Ale nie wszystkich potrafisz uchronić przed Eastmanem. Na przykład jego żona…
– Bzdura! Przecież to dorosła kobieta.
– Widziałem, jak z nią rozmawiałaś. Myślałem, że jej nie lubisz, ale potem stwierdziłem, że starasz się ją chronić przed mężem. Przyznaj, że czujesz się za nią odpowiedzialna. Spuściła głowę.
– Tak.
– I nie tylko za nią. Twój ojciec mówił, że prowadzisz przykościelne koło kobiet.
– Staramy się sobie nawzajem pomagać.
– Ale tak się jakoś składa, że ty pomagasz najwięcej. Zresztą podobnie jest w szkole. Pytałem. Nikt nie troszczy się o dzieci tak jak ty.
Priscilla nie potrafiła zaprzeczyć. Kiwała tylko głową, zastanawiając się, dlaczego Cooper mówi o tym wszystkim.
– I co z tego? Cooper dotknął jej twarzy. Nie obchodziło go to, że zwraca na siebie uwagę.
– Nie możesz być obrończynią całego świata – za konkludował. – Pewnie boisz się, że jeśli wyjdziesz za mąż, nie starczy ci czasu, żeby zajmować się innymi. – Zamilkł na chwilę i spojrzał jej w oczy. – Chcę, żebyś się zmierzyła z Eastmanem. Inaczej nigdy nie uwierzysz, że ludzie mogą sami poradzić sobie ze swoimi problemami.
Priscilla wpadła w popłoch. Nie mieściło jej się w głowie, że Coop mógł zaproponować coś takiego. Czy naprawdę chciał ją rzucić lwu na pożarcie?
– Ten drań nigdy nie zapłacił za to, co zrobił, a ty czujesz się winna. Czy chcesz, żeby tak było zawsze?
Potrząsnęła głową.
– Sam nie wiesz, o co mnie prosisz.
– Wiem – powiedział, prostując się. Po chwili zobaczyła w tłumie jego plecy.
Priscilla drżała na całym ciele. Nie, nie może zmierzyć się z Brikiem. Sama myśl o tym napełniała ją przerażeniem. To było nieludzkie żądanie. Pomyliła się, sądząc, że Coop ją kocha. Ona też była głupia, sądząc, że chwilowe zauroczenie to miłość.
Tylko dlaczego tak bardzo zabolało ją to, że odszedł? Dlaczego chciała biec za nim? Priscilla nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
Przez chwilę stała przy stole, nie wiedząc, co dalej począć. Traf zrządził, że akurat przyplątał się Brie. Miał na sobie czerwoną koszulę i lekkie, niebieskie spodnie. Zauważyła, że zaciął się przy goleniu, co było o tyle dziwne, że nigdy nie zwracała uwagi na podobne drobiazgi. Kiedy go zobaczyła, żołądek skurczył jej się niczym orzeszek.
– Cześć, mała. Podobno nieźle cię zmoczyli.
– Nie narzekam – powiedziała. – Czy mogłabym zamienić z tobą parę słów na osobności?
– Jasne. Czemu nie? Na festynie trudno było znaleźć miejsce, w którym nie byłoby pełno ludzi. Po jakimś czasie udało im się znaleźć opuszczony namiot, w którym właśnie zakończono jakąś konkurencję.
Читать дальше