Jennifer Greene
Dziecko, on i ta trzecia
– Cóż to, u diabła, jest?
Flynn McGannon właśnie odkładał słuchawkę, gdy wtargnęła do jego biura ogarnięta furią.
– O co ci chodzi? – zapytał.
– Dobrze wiesz. – Rzuciła z hukiem plik spiętych papierów na jego biurko. Oskarżycielskim gestem wskazała na dokumenty, a potem na niego. – Istnieje wiele określeń na takich mężczyzn jak ty, poczynając od nieodpowiedzialnego lenia. Gdybym nie wierzyła, że uda się jeszcze ciebie zmienić, to daję słowo, wylałabym cię.
Flynn nawet nie spojrzał na papiery. Uważał, że są nudne. Za to Molly Weston zawsze wzbudzała jego zainteresowanie, nawet jeśli wrzeszczała na niego w taki sposób.
W zamyśleniu podrapał się po brodzie.
– Czy nie uważasz, że wylanie mnie z pracy będzie nieco kłopotliwe? Przecież to ja jestem właścicielem firmy, a ty moją pracownicą.
– Jeśli uważasz, że jest to wystarczający argument, to pomyśl jeszcze o jednym. Nic nie będziesz miał, jeśli nie weźmiesz się w garść. Za podatki staniesz w końcu przed sądem i zostaniesz skazany przy tak prowadzonych księgach. Wiem, że nie znosisz liczyć, ale to już przesada. Nazywasz te świstki księgowością?!
Prawdę mówiąc, tak sądził. Kiedy był biedny, nie potrzebował ani ksiąg, ani księgowych. Któż mógł przypuszczać, że jego oprogramowania staną się tak popularne? Praca była dla niego zawsze przyjemnością, a nawet zabawą, inaczej nie wykonywałby jej. Pieniądze, jakie od trzech lat ustawicznie wpływały na jego konto, były dla niego całkowitym zaskoczeniem.
Dotychczasowi księgowi, którzy pracowali u niego przed Molly Weston, drażnili go na każdym kroku. Dlatego też współpraca z nimi nie układała się dobrze. Wytrzymywali w jego biurze co najwyżej półtora do dwóch miesięcy. Byli strasznie sztywni i przywiązywali niesamowitą wagę do dokumentów i cyfr.
Pół roku temu Molly też się tak zachowywała, ale była przy tym łagodna i tak nieśmiała, jakby wstydziła się własnego cienia. Flynn uznał wtedy, że trzeba coś zrobić, żeby się zmieniła.
Teraz stała nad nim, stukając palcem w kartkę z jakimiś danymi statystycznymi, które uwielbiała.
– To ma być rejestr wydatków? Co to znaczy: osiemset dolarów za lunch? – kontynuowała ze złością.
– No wiesz, to właściwie nie był lunch. Kupiłem dla Ralpha specjalne ergonomiczne krzesło, bo ma kłopoty z kolanem. Tylko zgubiłem gdzieś paragon, a nie chciałem cię denerwować. Pomyślałem sobie, że tak będzie dobrze…
– Przecież ty w ogóle nie myślisz – przerwała mu natychmiast.
Ponieważ słyszał to już wiele razy, więc ułożył wygodnie nogi na biurku i skoncentrował się na obserwowaniu Molly, która szybkim krokiem przemierzała jego gabinet, starając się po raz kolejny wytłumaczyć mu zawiłości ksiąg rachunkowych i obowiązujących przepisów.
Z początku Molly była przerażona nowym miejscem pracy, a szczególnie biurem swojego szefa. Flynn uważał, że pluszowy, czerwony dywan, tekowe szafki i biurko w kolorze lapis lazuli wywierają odpowiednie wrażenie na klientach i świadczą o jego pozycji na rynku. Oczywiście, jako miłośnik koszykówki i kwiatów, dodał kilka osobistych drobiazgów, takich, jak kosz nad drzwiami i kilkanaście doniczek przy oknie. Największą dezaprobatę Molly wzbudzał jednak jego fotel o jedenastu pokrętłach, który masował dowolną część ciała podczas pracy. Zdaniem Flynna nie był tak dobry jak kobiece dłonie, ale przecież w biurze nie można mieć wszystkiego. Molly nie była również zachwycona jego codziennym ubraniem, w którym przychodził do pracy – starymi dżinsami, mokasynami i kolorowymi bawełnianymi koszulkami. Natomiast Flynnowi było zupełnie obojętne, co miał na sobie, a jego pięciu pracowników mogło, na dobrą sprawę, pojawić się w biurze nawet nago. Wprawdzie miał klientów na całym świecie, ale ich niespodziewane wizyty należały do rzadkości.
Cała obsada jego firmy składała się z bardzo inteligentnych, ale żyjących w innym świecie ludzi, wliczając w to i jego, którzy przede wszystkim uwielbiali swoją pracę i mogli spędzać przed ekranem komputera każdą ilość godzin z jednakową przyjemnością. A Molly uwielbiała formy. Kochała kostiumy – szczególnie granatowe, czarne lub szare. Dziś miała na sobie granatową spódniczkę, szpilki i białą bluzkę z kołnierzykiem spiętym małą broszką. Jej złotawo – brązowe włosy przypominające barwą mocną herbatę, obcięte na pazia, sięgały do ramion. Nawet teraz, gdy miotała się po pokoju, walcząc z jego lekceważącym stosunkiem do przepisów finansowych, jej fryzura była nieskazitelna, jak gdyby posłuszne właścicielce włosy bały się potargać lub zmierzwić. Oczy miała brązowe o czekoladowym odcieniu. Były ciepłe, pełne uczucia i wrażliwości. Flynn z zachwytem patrzył na jej twarz o delikatnych kościach policzkowych i wargach o tak kuszącym kształcie, że każdy mężczyzna chciałby je całować. Od samego początku stanowiły dla niego ogromną pokusę.
– Czy ty mnie słuchasz? – zapytała Molly.
– Aha… Chciałabyś wiedzieć, skąd na koncie są pieniądze? I gdzie mam papiery wyjaśniające źródło ich pochodzenia? Spróbuję sobie to przypomnieć. Obiecuję – powiedział.
– Gdybyś od początku prowadził porządnie księgi, nie musiałbyś tego robić. Boże! Jesteś równie trudny do resocjalizacji jak zatwardziały przestępca. Staram się coś wymyślić, żeby ci to ułatwić, ale dobrze wiem, że jesteś wprost uczulony na jakiekolwiek próby zaprowadzenia porządku. Trzeba jednak coś zrobić w tej sprawie, bo naprawdę będziesz miał kłopoty.
– Dobrze, Molly. – Flynn poczuł, że nawet jej głos działa na niego podniecająco. Brzmiał tak łagodnie i melodyjnie. Miał wrażenie, że spływa na niego miód – nawet jeśli Molly wdeptywała go w podłogę, jak teraz.
– Mówię poważnie, ty głupcze. Będziesz miał problemy z zeznaniem podatkowym, a na to nie ma żadnego wytłumaczenia. Przecież interesy idą dobrze. Czy naprawdę tak trudno wyrazić to na papierze? Twoi pracownicy zaczynają już powoli to pojmować. Wszyscy poza tobą! Czy prowadzenie podstawowych zapisów jest dla ciebie nie do wykonania?
– Szczerze mówiąc… zapomniałem.
Zapominanie było w oczach Molly śmiertelnym grzechem. Powinien był o tym wiedzieć. Znowu zaczęła krążyć po pokoju, informując go w ten sposób o tym, jak bardzo jest zdegustowana jego zachowaniem.
Przez chwilę Flynn bał się, że Molly odejdzie, tak jak jej poprzednicy, ale zapewne czułaby się winna, porzucając pracę. Wiedziała, że w takim przypadku jej szef musiałby zatrudnić kogoś nowego, a ten padłby na widok jego głupoty. Podejmując się tej pracy, stwierdziła, że to ona ponosi za Flynna odpowiedzialność i albo go zmieni, albo zginie na posterunku.
Faktem jest, że Flynn próbował się poprawić, ale Molly trudno było zadowolić. Oczywiście, jeśli chodzi o pracę. No cóż… Dwukrotnie udało mu się skraść jej pocałunek i wtedy odkrył, że potrafi wspaniale całować.
Nie mógł tego zapomnieć. Pocałunki Molly były jak szalone fantazje mężczyzny. Jej wargi topniały pod dotykiem jego ust, jakby natura stworzyła je tylko w tym celu.
Molly miała cały zestaw reguł, których nigdy nie łamała. Tylko że czasami i ona ulegała emocjom.
Mniej ostrożny mężczyzna również mógłby dać się im ponieść. Choć mam już trzydzieści cztery lata i do tej pory udawało mi się uniknąć pułapki, jaką jest małżeństwo, zbytnia ostrożność też nie jest najlepsza, pomyślał. Był tak bardzo zajęty swoimi rozważaniami, że nie słyszał, co do niego mówiła.
Читать дальше