– Wiesz, dużo ostatnio rozmawiałem z Shannon.
– I co?
– Postanowiliśmy, że zostanie tutaj ze mną i zacznie normalnie chodzić do szkoły. Denise nie chciała się początkowo na to zgodzić, ale potem zmiękła. Chyba przekonało ją to, że Shannon wyraźnie zmieniła się na lepsze. To głównie twoja zasługa – dodał po chwili milczenia.
Wzruszyła ramionami.
– Przecież tylko z nią rozmawiałam – powiedziała.
– Taka dziewczyna jak Shannon potrzebuje przede wszystkim dobrego przykładu. Myślę, że go jej dajesz. Twoja córka wie, że zawsze może na ciebie liczyć. Poza tym oderwała się od swojego poprzedniego i, zdaje się, niezbyt ciekawego towarzystwa. Teraz widzi, że tutaj imponują chłopakom inne rzeczy. To był dobry pomysł z przyjazdem do Bayville.
– Też tak sądzę – powiedział, nie chcąc ciągnąć rozmowy na temat tego, kto miał lepszy wpływ na Shannon. – Ja również musiałem się przyzwyczaić do tego, że miejscowym dziewczynom imponują inne rzeczy niż tym z miasta.
Zaczerwieniła się trochę, ale nic nie odpowiedziała. Pochyliła się tylko nad tapetą.
– Poza tym wygląda na to, że dostanę tutaj posadę – ciągnął.
Priscilla nie próbowała nawet ukryć zdziwienia.
– Posadę? W Bayville nie ma pracy.
– Właśnie o to chodzi – powiedział z uśmiechem.
– Spotkałem się ostatnio z Reddem Adkinsem i Janem Deckerem z Izby Handlu. Obaj uważają, że okolica jest nie doinwestowana i że mógłbym coś z tym zrobić.
– Ciekawe, co? – wymamrotała. Cooper uśmiechnął się do niej promiennie. Nie przeszkadzało mu nawet to, że pod tapetą znowu powstały bąble.
– Powiedziałem im, że w okolicy znajduje się tylko przestarzały szpital i można by zarobić krocie, budując tutaj jakąś specjalistyczną klinikę. W ten sposób przyciągnęlibyśmy do Bayville pieniądze i dali pracę miejscowym bezrobotnym. – Priscilla słuchała uważnie, od czasu do czasu kiwając głową. – I wiesz co? Ci faceci rzucili się na mnie i od razu zaproponowali mi posadę.
– Oczywiście nie przyjąłeś jej – powiedziała.
– Chcesz przecież odpoczywać.
– Lubię aktywny wypoczynek – zażartował. Po chwili jednak znowu spoważniał. – Wciąż się nad tym zastanawiam. Widzisz, znam się na interesach, ale wiem niewiele o medycynie. Ponosiłbym pełną odpowiedzialność za ten projekt, więc chciałbym to zrobić dobrze.
– To wygląda na poważne wyzwanie – stwierdziła.
– Zdaje się, że takie właśnie zadania lubisz.
Nie zaprzeczył. Priscilla dobrze go już poznała. Wiedziała, że potrzebuje ciekawej pracy, żeby móc jakoś funkcjonować.
– Niestety, nie jest to praca na osiem godzin dziennie. Będę musiał trochę podróżować, rozmawiać z ludźmi o różnych porach…
– Pewnie boisz się, że wpadniesz w dawną rutynę i znowu zaczniesz pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę?
Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
– W pewnym sensie tak. Ale przede wszystkim boję się, że stracę kontakt z tymi, których kocham. Pamiętaj, że już raz tak się stało. Związek z Denise od początku miał pewne braki, ale mogliśmy przecież stać się zupełnie poprawnym małżeństwem. Wiem, że po noszę winę za to, co się stało. Praca działa na mnie jak narkotyk. Wystarczy zacząć, a chcę więcej i więcej… – Próbował się uśmiechnąć, widząc zatroskaną minę Priss. – Teraz jestem na odwyku.
Priscilla pokręciła głową.
– Nie wierzę, że to praca zrujnowała wasz związek. Gdybyście się naprawdę kochali, nie dopuścilibyście do tego – stwierdziła.
– Chciałem tylko powiedzieć, że czasami nie liczę się z innymi. Potrafię być prawdziwie egoistycznym głupcem.
Tym razem pokręciła głową jeszcze gwałtowniej.
– Nie wierzę w to – powiedziała. – Sądzę, że jesteś w stanie dać wszystko tym, których kochasz.
– Obyś nie zmieniła zdania. Co? Dlaczego się śmiejesz?
Wskazała palcem ścianę.
– Popatrz, tapeta się znowu odkleja!
Oklejenie całej ściany zajęło mu ponad dwie godziny. W końcu jednak mógł umyć ręce, twarz, a także zmienić powalane klejem ubranie. Zostało jeszcze sporo ścinków, które chciał wyrzucić, ale Priscilla powiedziała, że wyścielę nimi kredens i szuflady w kuchni.
Pozwolił jej więc to zrobić, a sam zajął się przygotowaniem lemoniady z lodem. Nie spodziewał się, że Priss zrobi mu w kuchni taką rewolucję. Przede wszystkim wywlokła z kredensu wszystkie naczynia, które poustawiała na stole, parapetach, a kiedy przestały się mieścić, to i na podłodze, a następnie zabrała się do cięcia papieru. Sprawiała wrażenie, jakby było to jej ulubione zajęcie.
– Cooper – zaczęła, zabierając się do wycinania kolejnego prostokąta.
– Tak?
– Chciałam ci o czymś powiedzieć. – Sięgnęła po stojącą obok szklankę i wypiła łyk lemoniady.
– O czym? – Starał się jej pomóc.
– Może nie warto o tym mówić. To wydarzyło się tak dawno. Jednak miałabym wyrzuty sumienia, gdybym ci nie powiedziała… – Znowu urwała, żeby się napić.
Starała się mówić wszystko lekkim tonem, ale Cooper wiedział, że wcale nie jest jej lekko na sercu. Poczuł, że za chwilę wydarzy się coś ważnego. Nie chodziło jednak o to, co Priss mu powie, to przecież wiedział dokładnie, ale o to, co stanie się później. Na chwilę wstrzymał oddech, bojąc się głośniej oddychać.
– Otóż… kiedyś, jeszcze w szkole, zgwałcił mnie pewien chłopak – powiedziała beznamiętnie, wpatrując się we wzorek na tapecie. – Początkowo myślałam, że to moja wina i że sama się o to prosiłam. Żaden sąd by go za to nie skazał. Przecież z własnej woli z nim pojechałam. Byłam naiwna i głupia. On wiedział, co chce zrobić, a ja nie miałam o tym najmniejszego pojęcia. Wszystko stało się tak nagle, jak w koszmarnym śnie. Nie sądziłam, że coś takiego w ogóle może się przytrafić.
Siedziała ze spuszczoną głową, wolno obracając w rękach nożyce, jakby były one narzędziem zbrodni. Dopiero po chwili dotarło do niej, że powinna się czymś zająć, i sięgnęła po kolejny kawałek tapety.
Cooper chciał podejść i przytulić ją do piersi. Było mu tak przykro, jak nigdy dotąd. Jednak instynkt ostrzegł go, że nie powinien działać pochopnie. Priscilla musi sama zakończyć tę historię.
– Nikomu o tym nie mówiłam. Przede wszystkim dlatego, że ludzie i tak prędzej uwierzyliby jemu, a po drugie bałam się o siostry i ojca. Wiesz, mogło im to zaszkodzić. Bayville to niewielka mieścina.
– Rozumiem. – Skinął głową.
– Nie jestem pewnie pierwszą, której to się przytrafiło. Oczywiście, mogłam prosić o pomoc, zwłaszcza teraz tyle się o tym mówi, jednak wybrałam milczenie. Trzeba zapomnieć o złych rzeczach.
Tylko czy naprawdę udało ci się zapomnieć? zastanawiał się Cooper. Przecież wciąż się boisz.
– Wiem, że to wyznanie może wiele zmienić. – Spojrzała na niego. Po raz pierwszy od początku rozmowy. – Wcale się nie pogniewam, jeśli uznasz, że… że… nie jestem ciebie godna.
Cooper omal nie zerwał się z miejsca. W jego oczach zamigotały płomyki gniewu. Nie spodziewał się, że rozmowa przybierze taki obrót.
– Nie wygłupiaj się. Przecież mówiłem, że cię kocham. Najpierw osłaniałaś rodzinę, a teraz próbujesz osłonić mnie przed skutkami tego, co się stało.
Wstał najwolniej, jak tylko mógł, i zbliżył się do niej. W oczach Priscilli czaił się strach. Jednak wciąż była jego ukochaną. Tą, z którą spędził noc na łące przy jeziorku.
Читать дальше