10 wieczorem.
W głowie się nie mieści, co przeszłam. Po dwugodzinnej jeździe zaparkowałam pod domem Alconburych i z nadzieją, że dobrze wyglądam w kostiumie króliczka, ruszyłam do ogrodu, skąd dobiegały podniesione, wesołe głosy. Kiedy wyszłam zza rogu, wszyscy ucichli i ku swemu przerażeniu stwierdziłam, że zamiast przebrać się za kokoty i księży, panie włożyły eleganckie kwieciste garsonki do pół łydki, a panowie spodnie i swetry w serek. Stanęłam jak wryta, zupełnie jak… królik. Kiedy wszyscy wytrzeszczali oczy, Una Alconbury, w plisowanej spódnicy koloru fuksji, podbiegła do mnie z plastikowym kubkiem pełnym kawałków jabłka i jakichś liści.
– Bridget!! Super, że jesteś. Napij się ponczu.
– Miała to być maskarada „Kokoty i księża” – syknęłam.
– O Boże, Geoff nie dzwonił do ciebie? – spytała.
Nie wierzyłam własnym uszom. Sądziła, że przebieram się za króliczka na co dzień?
– Geoff! – zawołała. – Nie zadzwoniłeś do Bridget? Nie możemy się doczekać, żeby poznać twojego chłopaka – ciągnęła, rozglądając się dookoła.
– Gdzie on jest?
– Musiał pracować – wymamrotałam.
– Jak-się-ma-moja-mała-Bridget? – zapytał wujek Geoffrey, już wstawiony, podchodząc do nas zygzakiem.
– Geoffrey – upomniała go zimno Una.
– Tak jest. Wszyscy obecni i przygotowani, rozkazy wykonane, poruczniku – powiedział, salutując, a potem opadł z chichotem na jej ramię. – Ale trafiłem na tę sakramencką sekretarkę.
– Geoffrey – syknęła Una. – Idź przypilnować grilla. Wybacz, kochanie. Po tych wszystkich skandalach z księżmi stwierdziliśmy, że nie ma sensu urządzać „Kokot i księży”, bo… – zaczęła się śmiać -…bo ludzie uważają, że księża są kokotami. Mój Boże – westchnęła, wycierając oczy. – No więc, co z tym twoim chłopakiem? Dlaczego pracuje w sobotę? Uch! To nie jest najlepsze usprawiedliwienie. Jak w takim układzie wydamy cię za mąż?
– W takim układzie skończę jako call-girl – mruknęłam, próbując odpiąć sobie króliczy ogon. Poczułam, że ktoś na mnie patrzy, i podniósłszy wzrok, zobaczyłam Marka Darcy'ego wpatrującego się w mój tyłek. Obok stała ta wysoka i chuda wybitna specjalistka od prawa rodzinnego, ubrana w prostą liliową sukienkę i płaszcz a la Jackie O., z ciemnymi okularami na głowie. Bezczelna małpa posłała Markowi złośliwy uśmieszek i obejrzała mnie od stóp do głów, łamiąc wszelkie zasady dobrego wychowania.
– Przyszłaś z innego przyjęcia? – zapytała.
– Nie, właśnie idę do pracy – odparłam, na co Mark Darcy uśmiechnął się półgębkiem i odwrócił wzrok.
– Dzień dobry, kochanie, jestem w biegu, kręcimy – ćwierknęła moja matka, w turkusowej szmizjerce, przelatując obok nas z klapsem w ręku. – W coś ty się ubrała, kochanie? Wyglądasz jak zwykła prostytutka. Uwaga, cisza na planie, iiiii… i – odwróciła się do Julia, który piastował kamerę wideo – akcja!
Zaniepokojona rozejrzałam się za tatą, ale nigdzie nie było go widać. Zobaczyłam za to, że Mark Darcy rozmawia z Uną, pokazując w moją stronę, i po chwili Una podeszła do mnie z poważną miną.
– Bridget, strasznie cię przepraszam za to nieporozumienie z kostiumem – powiedziała. – Mark właśnie zwrócił mi uwagę, że na pewno czujesz się okropnie niezręcznie przy tych wszystkich starszych panach. Może chciałabyś się w coś przebrać?
Spędziłam resztę przyjęcia we włożonej na króliczy kostium kwiecistej sukience od Laury Ashley, w której Janinę Alconbury wystąpiła na czyimś ślubie jako druhna. Mark Darcy i Natasha uśmiechali się złośliwie, a moja matka wołała, przebiegając obok: „Ładna sukienka, kochanie. Cięcie!”
– Niezbyt mi się podoba ta jego dziewczyna, a tobie? – powiedziała na cały głos Una, wskazując głową Natashę, jak tylko dopadła mnie samą. – Wygląda na zarozumiałą. Elaine mówi, że zagięła na niego parol. Och, cześć, Mark! Jeszcze szklaneczkę ponczu? Szkoda, że chłopak Bridget nie mógł przyjechać. Szczęściarz z niego, prawda?
Zostało to powiedziane bardzo agresywnym tonem, jakby Una czuła się osobiście urażona tym, że Mark wybrał sobie dziewczynę, która: a) nie jest mną, b) nie została mu przedstawiona przez Unę na noworocznym indyku curry.
– Jak mu na imię, Bridget? Daniel, prawda? Pam mówi, że to jeden z tych fantastycznych młodych wydawców.
– Daniel Cleaver? – zapytał Mark Darcy.
– Owszem – potwierdziłam, wysuwając podbródek.
– To twój znajomy, Mark? – zapytała Una.
– Absolutnie nie – odparł szorstko.
– Oooch. Mam nadzieję, że będzie dobry dla naszej małej Bridget – ciągnęła Una, puszczając do mnie oko, jakby było to szalenie zabawne, a nie obrzydliwe.
– Mogę tylko powtórzyć, z pełnym przekonaniem, że absolutnie nie – powiedział Mark.
– Och, zaczekajcie, przyszła Audrey. Audrey! – zawołała Una, nie słuchając go, dzięki Bogu, i oddreptała przywitać gościa.
– Pewnie uważasz, że to było dowcipne – powiedziałam rozwścieczona, gdy zostaliśmy sami.
– Co? – spytał Mark, wyraźnie zaskoczony.
– Nie „cokaj” mi tu, Marku Darcy – warknęłam.
– Jakbym słyszał moją matkę – powiedział.
– Pewnie nie widzisz nic złego w szkalowaniu czyjegoś faceta, w dodatku za jego plecami i wyłącznie dlatego, że… że jesteś zazdrosny – wypaliłam. Przez chwilę patrzył na mnie tępo, jakby był myślami gdzie indziej.
– Przepraszam – powiedział w końcu. – Próbowałem zrozumieć, o co ci chodzi. Czy ja…? Sugerujesz, że jestem zazdrosny o Daniela Cleavera? W związku z tobą?
– Nie, nie w związku ze mną – odparłam wściekła, bo rzeczywiście tak to zabrzmiało. – Po prostu założyłam, że nie wyrażasz się o nim tak paskudnie z czystej złośliwości, tylko masz jakiś konkretny powód.
– Mark, kochanie – zagruchała Natasha, sunąc ku nam z gracją. Przy swoim wzroście i chudości nie musiała nosić butów na obcasie, więc chodziła po trawniku, nie zapadając się w ziemię, jakby została do tego stworzona, niczym wielbłąd do życia na pustyni. – Chodź opowiedzieć mamie o tych meblach do jadalni, które widzieliśmy w Conranie.
– Po prostu uważaj na siebie – powiedział cicho Mark, ruszając za Natasha. – I niech twoja mama też uważa – dodał, wskazując ruchem głowy Julia. Po kolejnych 45 minutach tego koszmaru uznałam, że mogę wyjść, tłumacząc się Unie pracą.
– Ach, te pracujące dziewczyny! – wykrzyknęła. – Nie możesz tego odkładać bez końca: tik-tak-tik-tak.
Dobre pięć minut paliłam w samochodzie papierosa, zanim uspokoiłam się na tyle, żeby móc ruszyć w drogę. Kiedy wyjechałam na główną szosę, minął mnie samochodem tata. Obok niego siedziała Penny Husbands-Bosworth, ubrana w fiszbinowy gorset z czerwonej koronki i królicze uszy. Kiedy dotarłam do Londynu, byłam już nieźle roztrzęsiona, a że wróciłam wcześniej, niż się spodziewałam, stwierdziłam, że zamiast jechać prosto do domu, wstąpię do Daniela, żeby mnie trochę wsparł na duchu. Zaparkowałam nos w nos z jego samochodem. Nie odezwał się, kiedy zadzwoniłam domofonem, więc odczekałam chwilę i zadzwoniłam ponownie, na wypadek, gdybym trafiła na jakąś wyjątkowo dobrą obronę bramki czy coś w tym rodzaju. Dalej cisza. Wiedziałam, że jest w domu, skoro stoi tu jego samochód, a poza tym powiedział, że będzie pracował i oglądał krykieta. Spojrzałam w jego okno i zobaczyłam go. Uśmiechnęłam się, pomachałam mu ręką i pokazałam na drzwi. Zniknął, więc uznałam, że poszedł wcisnąć brzęczyk, i zadzwoniłam jeszcze raz. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
Читать дальше
Конец ознакомительного отрывка
Купить книгу