10.19.
Thelma i Louise nie chce wyjść.
10.21.
Gorączkowo wciskam wszystkie przyciski. Kaseta wychodzi i chowa się z powrotem.
10.25.
Mam już w środku czystą kasetę. Dobrze. Czytam „Nagrywanie”: „Nagrywanie z tunera rozpocznie się po wciśnięciu dowolnego przycisku (oprócz Mem)”. Z jakiego znowu tunera? „Nagrywając z kamery, naciśnij 3 razy AV Próg. W przypadku transmisji dwujęzycznej trzymaj przycisk 1/2 wciśnięty przez 3 sekundy, aby wybrać język”. Boże! Ta głupia instrukcja przypomniała mi mojego profesora lingwistyki z Bangor, którego tak pochłaniały drobne kwestie językowe, że nie potrafił powiedzieć zdania, nie zagłębiając się w analizę poszczególnych stów: „Dzisiaj chciałbym… Chciałbym, widzicie, w 1570 roku…” Aaaaa… aaaaa… Zaczyna się Newsnight.
10.31.
OK, OK, spokojnie. Penny Husbands-Bosworth nie mówi jeszcze o poazbestowej białaczce.
10.33.
Hura! NAGRYWANIE BIEŻĄCEGO PROGRAMU. Udało się!
Aaaaaa… Magnetowid zwariował. Kaseta przewinęła się do początku i wyszła. Dlaczego? Cholera. Z podniecenia usiadłam na pilocie.
10.35.
Panika. Dzwoniłam do Shazzer, Rebeki, Simona i Magdy. Żadne nie umie programować magnetowidu. Jedyną znaną mi osobą, która to potrafi, jest Daniel.
10.45.
O Boże, Daniel omal nie pękł ze śmiechu, kiedy mu powiedziałam, że nie umiem zaprogramować magnetowidu. Obiecał nagrać mi Penny H-B. W każdym razie, zrobiłam dla mamy, co mogłam. To podniecająca i historyczna chwila, gdy ktoś znajomy występuje w telewizji.
11.15.
Grr. Telefon mamy: „Wybacz, kochanie. To nie Newsnight, tylko jutrzejsze Breakfast News. Możesz nastawić magnetowid na siódmą rano, BBC1?”
11.30.
Telefon Daniela: „Eee, przepraszam, Bridge. Nie wiem, co się stało. Nagrał mi się Barry Norman”.
18 czerwca, niedziela
56 kg, jedn. alkoholu 3, papierosy 17.
Przesiedziawszy w półmroku trzeci weekend z rzędu z Danielem bawiącym się moim sutkiem, jakby był paciorkiem antystresowym, pytając od czasu do czasu słabym głosem: „Zdobyli punkt?”, nagle wybuchnęłam:
– Dlaczego nie możemy wyjechać na weekend? Dlaczego? Dlaczego?
– Dobry pomysł – odparł łagodnie Daniel, wyjmując dłoń z mojego stanika. – Zarezerwuj coś na przyszły weekend. Miły wiejski hotel. Ja zapłacę.
21 czerwca, środa
55,5 kg (bdb!), jedn. alkoholu 1, papierosy 2, zdrapki 2 (bdb), minuty poświęcone przeglądaniu folderów 237 (źle). Daniel nie chce przeglądać folderów i zabronił mi wspominać o wyjeździe, dopóki w sobotę nie wyruszymy w drogę. Jak może wymagać, żebym nie była podniecona, jeśli od tak dawna o tym marzyłam? Dlaczego mężczyźni nie nauczyli się fantazjować o wakacjach, wybierać ich z folderów i planować, tak jak nauczyli się (przynajmniej niektórzy) gotować i szyć? Przeraża mnie konieczność samodzielnego podjęcia decyzji. Wovingham Hali wydaje się idealny – elegancki, ale bez przesady, ma łóżka z baldachimami, jezioro, a nawet fitness center (nie wybieram się), ale co będzie, jeśli nie spodoba się Danielowi?
25 czerwca, niedziela
55,5 kg, jedn. alkoholu 7, papierosy 2, kalorie 4587 (oj!).
O Boże! Daniel z miejsca uznał, że to hotel dla nuworyszy, bo przed wejściem stały trzy rolls-royce'y, w tym jeden żółty. Natomiast ja walczyłam z przykrą prawdą, że jest przeraźliwie zimno, a spakowałam się na dziewięćdziesięciostopniowy upał. Oto, co zabrałam:
kostiumy kąpielowe 2,
bikini 1,
długa powiewna biała sukienka,
sukienka plażowa,
różowe plastikowe klapki na obcasie l para,
różowa zamszowa sukienka mini,
czarna jedwabna kombinacja,
staniki, majtki, pończochy, pasy (różne).
Akurat zagrzmiało, kiedy drżąc z zimna, wkuśtykałam za Danielem do holu, aby stwierdzić, że roi się tam od druhen i mężczyzn w kremowych garniturach i że jesteśmy jedynymi ludźmi w hotelu, którzy nie są gośćmi weselnymi.
– To straszne, co dzieje się w Srebrenicy, prawda? – zatrajkotałam nerwowo, próbując sprowadzić problemy do właściwych rozmiarów. – Szczerze mówiąc, nie bardzo mogę się zorientować, o co chodzi w tej Bośni. Myślałam, że Bośniacy to ci w Sarajewie, a Serbowie ich atakują, więc kim są bośniaccy Serbowie?
– Gdybyś poświęciła ciut mniej czasu na czytanie folderów, a więcej na czytanie gazet, może byś wiedziała – odparł złośliwie Daniel.
– Więc o co tam chodzi?
– Boże, spójrz na cycki tej druhny.
– I kim są bośniaccy muzułmanie?
– Jakie ten facet ma wielkie klapy.
Nagle dotarło do mnie, że Daniel próbuje zmienić temat.
– Czy bośniaccy Serbowie to ci, którzy atakowali Sarajewo? – zapytałam. Milczenie.
– Więc na czyim terytorium jest Srebrenica?
– Srebrenica leży w strefie bezpieczeństwa- odparł Daniel tonem bezmiernej wyższości.
– Więc jak to możliwe, że ludzie ze strefy bezpieczeństwa atakowali Sarajewo?
– Zamknij się.
– Powiedz mi tylko, czy Bośniacy w Srebrenicy to ci sami ludzie, którzy byli w Sarajewie.
– To muzułmanie – odrzekł triumfalnie Daniel.
– Serbowie czy Bośniacy?
– Zamkniesz się wreszcie?
– Ty też nie wiesz, co się dzieje w Bośni.
– Wiem.
– Nie wiesz.
– Wiem.
– Nie wiesz.
W tym momencie szwajcar, ubrany w pumpy, białe podkolanówki, skórzane buty ze sprzączkami, surdut i upudrowaną perukę, nachylił się do nas i powiedział:
– Wydaje mi się, że dawni mieszkańcy Srebrenicy i Sarajewa to bośniaccy muzułmanie, sir. – I dodał zjadliwie: – Czy życzy pan sobie rano gazetę?
Myślałam, że Daniel go uderzy. Zaczęłam głaskać jego ramię, mrucząc: „Już dobrze, spokojnie, spokojnie”, jakby był koniem wyścigowym, który przestraszył się ciężarówki.
5.30 po południu.
Brr… Zamiast leżeć obok Daniela w gorącym słońcu nad brzegiem jeziora ubrana w długą powiewną suknię, wylądowałam w wiosłowej łodzi, sina z zimna i otulona hotelowym ręcznikiem. W końcu wróciliśmy do pokoju, żeby wziąć gorącą kąpiel i aspirynę, odkrywając po drodze, że wieczorem mamy dzielić nie weselną jadalnię z inną parą, której żeńską połową jest niejaka Eileen, którą Daniel dwa razy przeleciał, niechcący ugryzł za mocno w pierś i od tamtej pory się nie widzieli.
Kiedy wyszłam po kąpieli z łazienki. Daniel leżał na łóżku i chichotał.
– Mam dla ciebie nową dietę – oznajmił.
– Więc jednak uważasz, że jestem gruba.
– Posłuchaj, to bardzo proste. Wystarczy, że nie będziesz jadła niczego, za co musisz sama zapłacić. Na początku diety jesteś trochę przy kości i nikt nie zaprasza cię na kolacje. Więc chudniesz i robisz się bardziej apetyczna, i faceci zaczynają cię zabierać do restauracji. Wtedy tyjesz, zaproszenia się urywają i znów zaczynasz chudnąć.
– Daniel! – wybuchnęłam. – To najbardziej oburzająca seksistowska, grubasistowska i cyniczna propozycja, jaką kiedykolwiek słyszałam.
– Nie obrażaj się, Bridge – odparł. – To logiczne rozwinięcie tego, co naprawdę myślisz. Wciąż ci powtarzam, że nikt nie lubi szkieletów. Kobieta powinna mieć tyłek, na którym można zaparkować motor i postawić kufel piwa.
Byłam rozdarta między obrzydliwą wizją siebie z motocyklem i kuflem piwa na tyłku a wściekłością na Daniela za jego rażąco prowokacyjny seksizm i nagłą myślą, że może jednak ma rację co do sposobu postrzegania mojego ciała przez mężczyzn, a jeśli tak, to czy powinnam natychmiast zjeść coś pysznego i co by to mogło być.
Читать дальше
Конец ознакомительного отрывка
Купить книгу