– Wyglądam strasznie staro, prawda? – powiedziałam żałośnie.
– Nie. Wyglądasz jak pięciolatka, która dorwała się do kosmetyków matki – odparł Tom. – Spójrz.
Zerknęłam w pseudowiktoriańskie pubowe lustro i zobaczyłam klauna, który miał jaskraworóżowe policzki, dwie zdechłe wrony zamiast brwi i białe klify Dover pod oczami. Nagle zrozumiałam, dlaczego stare kobiety są często umalowane tak przesadnie, że wszyscy się z nich śmieją, i postanowiłam, że ja nie będę się już śmiała.
– Co się dzieje? – zapytał Tom.
– Przedwcześnie się starzeję – mruknęłam.
– Na litość boską. To ta cholerna Rebecca? Shazzer powtórzyła mi waszą rozmowę o Magdzie. To absurd. Wyglądasz na szesnaście lat.
Kocham Toma. Chociaż podejrzewam, że skłamał, bardzo podniosło mnie to na duchu, bo chyba nawet Tom nie powiedziałby, że wyglądam na szesnaście lat, gdybym wyglądała na czterdzieści pięć.
11 czerwca, niedziela
56,5 kg (bdb, za gorąco, żeby jeść), jedn. alkoholu 3, papierosy O (bdb, za gorąco, żeby palić), kalorie 759 (wyłącznie lody). Kolejna zmarnowana niedziela. Jestem chyba skazana na spędzenie całego lata na oglądaniu krykieta przy zasłoniętych oknach. Czuję się dziwnie nieswojo i to nie tylko z powodu zasłoniętych okien i szlabanu na wyjazdy weekendowe. Kiedy po jednym długim gorącym dniu przychodzi następny długi gorący dzień, uświadamiam sobie, że cokolwiek robię, w gruncie rzeczy uważam, że powinnam robić coś innego. Uczucie to pochodzi z tej samej rodziny uczuć, co nawiedzająca cię okresowo myśl, że skoro mieszkasz w Londynie, powinnaś chodzić do Royal Shakespeare Company/Albert Hall/Tower/Akademii Królewskiej/Madame Tussaud, a nie włóczyć się dla rozrywki po barach. Im bardziej świeci słońce, tym bardziej oczywiste wydaje mi się to, że inni wykorzystują je pełniej i lepiej: na meczu softballowym, na który zaproszono wszystkich oprócz mnie; z kochankiem na sielskiej polance przy wodospadach, gdzie pasą się Bambi, albo na jakiejś dużej publicznej imprezie (z udziałem Królowej Matki i jednego ze słynnych tenorów) zorganizowanej dla uczczenia tego niezwykłego lata, z którego ja mam tak niewiele. Może winna jest nasza klimatyczna przeszłość. Może jeszcze nie umiemy radzić sobie psychicznie ze słońcem i bezchmurnym błękitnym niebem, które nie są anomalią pogodową. Instynkt każe nam wpaść w panikę, wybiec z biura, zdjąć większość ciuchów i położyć się na schodach awaryjnych. Ale tu także pojawiają się wątpliwości. Hodowanie raka skóry jest już niemodne, więc co mamy robić? Urządzać grille w cienistych ogrodach i głodzić przyjaciół, majstrując godzinami przy ruszcie, a potem truć ich spalonymi, ale wciąż krwistymi kawałkami prosiaka? Czy organizować pikniki w parkach, żeby kobiety zeskrobywały rozgniecioną mozzarellę z folii aluminiowej i wrzeszczały na swoje astmatyczne dzieci, a mężczyźni pili ciepłe białe wino, przyglądając się zawistnie rozgrywanemu obok meczowi softballowemu? Zazdroszczę letniego życia ludziom z kontynentu, gdzie mężczyźni w eleganckich płóciennych garniturach i markowych ciemnych okularach jeżdżą bez pośpiechu eleganckimi wozami z klimatyzacją, zatrzymują się, aby wypić citron presse w ocienionej markizą ulicznej kawiarni na zabytkowym rynku i całkowicie ignorują słonce, gdyż wiedzą z doświadczenia, że będzie nadal świeciło w weekend i spokojnie polezą sobie na jachcie. Sądzę, że właśnie odkąd zaczęliśmy podróżować i zwracać na to uwagę, straciliśmy naszą narodową pewność siebie. Chociaż sytuacja może się zmienić. Coraz więcej stolików wychodzi na zewnątrz. Ludziom udaje się siedzieć przy nich spokojnie, tylko od czasu do czasu przypominają sobie o słońcu i zamknąwszy oczy, wystawiają do niego twarze albo uśmiechają się podekscytowani do przechodniów – „Spójrzcie, my też możemy się delektować napojem chłodzącym w ulicznej kawiarni” – i tylko przelotnie pojawia się na ich obliczach wyraz egzystencjalnego lęku, mówiący: „Czy nie powinniśmy być na plenerowym przedstawieniu Snu nocy letniej' Kiełkuje mi w głowie drżąca myśl, że może Daniel ma rację: kiedy jest gorąco, należy spać pod drzewem albo oglądać krykieta przy zasłoniętych oknach. Ale moim zdaniem, żeby móc pod tym drzewem usnąć, trzeba mieć pewność, że jutro też będzie gorąco, i pojutrze, i że czeka nas jeszcze w życiu dostatecznie dużo gorących dni na oddawanie się rozmaitym gorącodniowym zajęciom w spokoju ducha i bez pośpiechu. Marne szansę.
12 czerwca, poniedziałek
57,5 kg, jedn. alkoholu 3 (bdb), papierosy 13 (db), minuty poświęcone próbom zaprogramowania magnetowidu 210 (kiepsko).
7 wieczorem.
Przed chwilą zadzwoniła mama.
– Dobry wieczór, kochanie. Wiesz co? W Newsnight będzie Penny Husbands-Bosworth!!!
– Kto?
– Znasz Husbands-Bosworthów, kochanie. Ursula była w liceum klasę wyżej od ciebie. Herbert umarł na białaczkę.
– Co?
– Nie mówi się „co”, Bridget, tylko „słucham”. Chodzi o to, że nie będzie mnie w domu, bo Una chce iść na pokaz slajdów o Nilu, więc zastanawiamy się z Penny, czy nie mogłabyś tego nagrać… Ooch, muszę kończyć, przyszedł rzeźnik!
8.00.
Do dzieła. To śmieszne, żeby mieć magnetowid dwa lata i nigdy niczego nie nagrać. Zwłaszcza że jest to wspaniały FV 67 HV Video Plus. Na pewno wystarczy przeczytać instrukcję obsługi, znaleźć odpowiednie przyciski itd.
8.15.
Grr! Nie mogę znaleźć instrukcji obsługi.
8.35.
Ha! Instrukcja leżała pod „Hello!” Do dzieła. „Programowanie magnetowidu jest równie łatwe jak korzystanie z telefonu”. Wspaniale.
8.40, „Skieruj pilota w stronę magnetowidu”. Bardzo łatwe. „Zajrzyj do indeksu”. Aaaaa, przerażająca lista: „Nagrywanie z timerem w systemie hi-fi”, „Dekoder do programów zakodowanych” itd. Chcę nagrać ględzenie Penny Husbands-Bosworths, a nie kształcić się w technikach szpiegowskich.
8.50.
Diagram. „Przyciski funkcji IMC”. Ale co to są funkcje IMC?
8.55.
Postanawiam pominąć tę stronę i przechodzę do „Nagrywania z timerem”: „1) Sprawdź, czy są spełnione wymagania Video Plus”. Jakie wymagania? Głupi magnetowid. Czuję się dokładnie tak samo, jak kiedy próbuję się połapać w Drogowskazach. Wiem w głębi duszy, że drogowskazy i instrukcja obsługi nie mają sensu, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że władze są tak okrutne, aby z rozmysłem wpuszczać nas w maliny. Czuję się jak niekompetentna idiotka, bo najwyraźniej wszyscy inni ludzie na świecie rozumieją coś, co mnie przerasta.
9.10.
„Po włączeniu magnetowidu sprawdź, czy zegar jest nastawiony na prawidłowy czas (przy przejściu z czasu letniego na zimowy możesz skorzystać z funkcji szybkiego regulowania zegara). Aby wywołać menu zegara, wciśnij przycisk czerwony i numer 6”. Naciskam czerwone i nic się nie dzieje. Naciskam cyfry i nic się nie dzieje. Żałuję, że w ogóle wynaleziono magnetowid.
9.25.
Aaaaa… Na ekranie wyświetliło się menu, napis „Wciśnij 6”. O rany! Przez pomyłkę używałam pilota do telewizora. Teraz pojawiły się wiadomości. Zadzwoniłam do Toma i spytałam, czy mógłby nagrać Penny Husbands-Bosworth, ale powiedział, że też nie umie obsługiwać magnetowidu. Nagle w magnetowidzie coś prztyknęło i zamiast wiadomości leci Randka w ciemno. Nic z tego nie rozumiem. Zadzwoniłam do Jude, ale ona też nie umie obsługiwać magnetowidu. Aaaaaa… Aaaa… Jest
10.15.
Newsnight za 15 minut.
10.11.
Kaseta nie chce wejść.
10.18.
Prawda, w środku jest Thelma i Louise.
Читать дальше
Конец ознакомительного отрывка
Купить книгу