– Mając dwoje dzieci poniżej trzech lat? – spytała z rezygnacją. – Posłałam sobie łóżko i teraz już muszę w nim spać. O Boże! Jak Tom niestrudzenie powtarza grobowym głosem, trzymając dłoń na moim ramieniu i patrząc mi w oczy z niepokojącym wyrazem: „Tylko kobiety krwawią”.
19 maja, piątek
56,25 kg (zrzuciłam 1,75 kg dosłownie z dnia na dzień – widocznie jadłam rzeczy, które mają mniej kalorii, niż spala się przy ich konsumpcji, np. wymagającą długiego żucia sałatę), jedn. alkoholu 4 (skromnie), papierosy 21 (źle), zdrapki 4 (nie za dobrze).
4.30 po południu.
Kiedy Perpetua stała mi nad głową, żeby nie spóźnić się na swój weekend w Gloucestershire, zadzwonił telefon.
– Dzień dobry, kochanie! – Mama. – Wiesz co? Mam dla ciebie życiową szansę.
– Jaką? – mruknęłam ponuro.
– Będziesz w telewizji – wypaliła, a ja walnęłam głową w biurko.
– Przyjdę do ciebie z ekipą jutro o dziesiątej rano. Prawda, że się cieszysz, kochanie?
– Mamo, jeśli przyjdziesz do mnie z ekipą telewizyjną, nie będzie mnie w domu.
– Och, ależ musisz być – zaprotestowała urażonym tonem.
– Nie – odparłam, ale próżność zaczęła już brać nade mną górę. – A o co w ogóle chodzi?
– Och, kochanie – ćwierknęła. – Chcą, żebym porozmawiała z kimś młodszym. Z kimś w okresie przedklimakteryjnym i ponownie wolnym, kto mógłby opowiedzieć o, no wiesz, kochanie, presji nieuchronnej bezdzietności i tak dalej.
– Nie jestem w okresie przedklimakteryjnym, mamo! – wybuchnęłam. – I nie jestem też ponownie wolna. Właśnie się z kimś ponownie związałam.
– Nie bądź niemądra, kochanie – syknęła matka.
– Mam chłopaka.
– Kto to?
– Nieważne – mruknęłam, zerkając przez ramię na Perpetuę, która uśmiechała się złośliwie.
– Proszę cię, kochanie. Już im powiedziałam, że kogoś znalazłam.
– Nie.
– Proooooszę. Poświęciłam karierę zawodową dla rodziny, a teraz jestem w jesieni życia i chcę mieć coś własnego – zatrajkotała, jakby czytała z kartki.
– Mógłby mnie zobaczyć ktoś znajomy. A poza tym, czy się nie zorientują, że jestem twoją córką?
Usłyszałam, że matka kogoś o coś pyta. Po chwili wróciła do słuchawki.
– Moglibyśmy zasłonić ci twarz.
– Jak? Wkładając mi worek na głowę? Wielkie dzięki.
– Są takie specjalne techniczne sztuczki. Zgódź się, Bridget. Pamiętaj, że dałam ci życie. Gdzie byś była beze mnie? Nigdzie. Byłabyś niczym. Martwą komórką jajową. Fragmentem przestrzeni, kochanie.
Rzecz w tym, że w głębi duszy zawsze chciałam wystąpić w telewizji.
20 maja, sobota
58,5 kg (dlaczego? jak? skąd?), jedn. alkoholu 7 (sobota), papierosy 17 (tyle co nic, zważywszy na to, co się działo), trafione numery totolotka O (bardzo rozproszona filmowaniem). Teletechnicy z miejsca wdeptali mi w dywan parę kieliszków do wina, ale nie przejmuję się takimi rzeczami. Dotarło do mnie, co zrobiłam, dopiero kiedy jeden z nich wtoczył się do mieszkania, niosąc olbrzymi reflektor z klapkami i krzycząc: „Uwaga, uwaga”, ryknął: „Trevor, gdzie drania postawić?”, stracił równowagę, stłukł reflektorem szklane drzwiczki kuchennej szafki i przewrócił otwartą butelkę wyborowej oliwy z oliwek na książkę kucharską River Cafe. Tłukli się po mieszkaniu trzy godziny, mówiąc co chwila:
„Możesz się trochę przesunąć, skarbie?”, i kiedy wreszcie zaczęli kręcić, usadziwszy nas naprzeciwko siebie w półmroku, było prawie wpół do drugiej.
– Powiedz mi – zaczęła mama ciepłym, troskliwym tonem, jakiego nigdy u niej nie słyszałam – czy kiedy mąż cię opuścił, miałaś… – zniżyła głos do szeptu – myśli samobójcze?
Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzaniem.
– Wiem, że to dla ciebie bolesne. Jeśli czujesz, że się rozpłaczesz, możemy na chwilę przerwać – dorzuciła z nadzieją w głosie. Zatkało mnie z wściekłości. Jaki mąż? – To musi być straszne. Żadnego partnera na horyzoncie, a twój zegar biologiczny tyka – ciągnęła mama, kopiąc mnie pod stołem. Oddałam jej kopniaka, aż podskoczyła, wydając lekki okrzyk. – Nie chcesz mieć dziecka? – zapytała, wtykając mi papierową chusteczkę. W tym momencie w głębi pokoju rozległ się głośny wybuch śmiechu. Sądziłam, że mogę zostawić Daniela śpiącego w sypialni, bo nigdy nie budzi się w sobotę przed lunchem, i położyłam mu papierosy na poduszce.
– Gdyby Bridget miała dziecko, to by je zgubiła – prychnął. – Miło mi panią poznać, pani Jones. Bridget, nie mogłabyś się ubierać i malować w soboty jak twoja mama?
21 maja, niedziela
Mama jest obrażona za to, że ją skompromitowaliśmy i zdemaskowaliśmy przed ekipą telewizyjną. Może dzięki temu zostawi nas na trochę w spokoju. Nie mogę się doczekać lata. Cudownie będzie mieć faceta, kiedy jest ciepło. Będziemy mogli wyjeżdżać na romantyczne weekendy. Bardzo szczęśliwa.
Ha! Facet
3 czerwca, sobota
56,5 kg, jedn. alkoholu 5, papierosy 25, kalorie 600, minuty poświęcone przeglądaniu folderów: dłuższe wyjazdy 45, weekendy 87, telefony pod 1471: 7 (db). Przez ten upał nie mogę się skupić na niczym prócz fantazji o weekendowych wyjazdach z Danielem. Wyobrażam sobie, jak leżymy na łące nad rzeką, ja w długiej białej powiewnej sukience, albo siedzimy na werandzie starego kornwalijskiego pubu w identycznych koszulkach w paski, sącząc piwo i podziwiając zachód słońca nad morzem, albo jemy kolację przy świecach na dziedzińcu hotelu mieszczącego się w zabytkowym wiejskim pałacu, a potem idziemy do naszego pokoju, żeby bzykać się przez całą upalną letnią noc. W każdym razie wybieramy się dziś wieczorem na przyjęcie do kumpla Daniela, Wicksy'ego, a jutro pójdziemy pewnie do parku albo pojedziemy na lunch do jakiegoś uroczego wiejskiego pubu. Cudownie jest mieć faceta.
4 czerwca, niedziela
57 kg, jedn. alkoholu 3 (db), papierosy 13 (db), minuty poświęcone przeglądaniu folderów: dłuższe wyjazdy 30 (db), weekendy 52, telefony pod 1471: 3 (db).
7 wieczorem.
Grr! Przed chwilą Daniel poszedł do domu. Prawdę mówiąc, jestem trochę wkurzona. Była naprawdę urocza gorąca niedziela, a on nie chciał nigdzie wyjść ani rozmawiać o weekendowych wyjazdach i spędziliśmy całe popołudnie przy zasłoniętych oknach, oglądając w telewizji krykieta. Wczorajsze przyjęcie było całkiem miłe do momentu, gdy podeszliśmy do Wicksy'ego, rozmawiającego z jakąś bardzo ładną dziewczyną, która na nasz widok wyraźnie się spięła.
– Daniel – powiedział Wicksy – znasz Vanessę?
– Nie – odparł Daniel, przybierając swój najbardziej uwodzicielski uśmiech i wyciągając rękę. – Bardzo mi miło.
– Daniel – syknęła wściekle Vanessa, krzyżując ramiona na piersiach. – Spaliśmy ze sobą.
Boże, jak gorąco. Miło jest wychylić się przez okno. Ktoś gra na saksofonie, udając, że jesteśmy na filmie, którego akcja rozgrywa się w Nowym Jorku; zewsząd dochodzą mnie głosy, bo wszyscy mają otwarte okna, i restauracyjne zapachy. Hmm. Chyba chciałabym mieszkać w Nowym Jorku. Chociaż, jeśli się zastanowić, nie jest to ciekawy rejon na wyjazdy weekendowe. Chyba, że celem wyjazdu jest sam Nowy Jork, co byłoby bez sensu, gdyby już się tam mieszkało. Zadzwonię do Toma, a potem wezmę się do roboty.
8 wieczorem.
Idę do Toma na szybkiego drinka. Tylko na pół godziny.
6 czerwca, wtorek
58 kg, jedn. alkoholu 4, papierosy 3 (bdb), kalorie 1326, zdrapki O (wspaniale), telefony pod 1471: 12 (źle), godziny przespane 15 (źle, ale wina upału). Udało mi się przekonać Perpetuę, żeby pozwoliła mi pracować w domu. Jestem pewna, że zgodziła się wyłącznie dlatego, że sama też chce się opalać. Mmmm. Mam uroczy nowy folder: „Duma Brytanii: najlepsze pałace-hotele Wysp Brytyjskich”. Cudo. Przeglądam go strona po stronie, wyobrażając sobie, jak Daniel i ja jesteśmy na przemian erotyczni i romantyczni we wszystkich sypialniach i jadalniach.
Читать дальше
Конец ознакомительного отрывка
Купить книгу