Zabrał mnie spod Giełdy Zbożowej. Czekając na niego, oglądałam bożonarodzeniowe dekoracje, które pojawiły się poprzedniego dnia. Rok temu byłam z Danem i byliśmy szczęśliwi. Jedyną chmurkę na horyzoncie stanowiła wówczas obietnica spędzenia pierwszego dnia świąt z mamą. A teraz tych chmur było tyle, że czułam ich ciężar na głowie.
Pojechaliśmy do modnej restauracji z widokiem na rzekę, jakieś pół mili od mojego mieszkania. Była ogromna, panował w niej zaskakujący jak na niedzielny wieczór ruch. Cały czas zachodziłam w głowę, skąd się wzięli ci wszyscy ludzie. Owszem, Leeds to dobrze prosperujące miasto, ale takich restauracji jak ta jest tu na pęczki. A tu proszę – większość radzi sobie równie dobrze. A nie zaczął się nawet sezon świąteczny.
To było jedno z tych miejsc, gdzie podają kiełbaski z ziemniakami puree i liczą sobie za to piętnaście funtów od łba. Odrobina sosu o fantazyjnej nazwie ma niby to usprawiedliwić. Na szczęście w tej restauracji można było zamówić tylko jedno danie, a kelner nie patrzył na ciebie krzywo. Ja po obfitym lunchu miałam siłę tylko na jedno małe danie.
Zamówiłam sobie sałatkę nicejską, a Marco wziął jakieś danie z kurczaka. Oboje zdecydowaliśmy się na wino – on czerwone, a ja białe. Czekając na jedzenie, gawędziliśmy uprzejmie o pogodzie w Hiszpanii i w Anglii.
– Ale skoro chodziło ci o słońce… – pomyślałam o mojej rozmowie z Giovanną na ten temat. -…powinieneś wybrać coś bardziej na południe.
– Nie chodziło o słońce. – Spojrzał mi prosto w oczy. Jego tajemnicza mina kazała mi zadać oczywiste pytanie.
– Więc o co?
– Pojechałem odwiedzić ojca. Wbiłam w niego osłupiałe spojrzenie.
– Swojego ojca?
Kiwnął głową.
– Tak, wiem, mówiłem, że nie chcę go widzieć, ale napisał do mnie i… – Wzruszył ramionami. – No, cóż, pomyślałem po prostu, że dam mu szansę.
W głowie kłębiło mi się tyle pytań, że nie wiedziałam, od którego zacząć. Ale któreś musiało być pierwsze.
– Co on robi w Hiszpanii?
– Od kilku lat tam mieszka.
– Ale nie jest przestępcą?
Bo przecież powszechnie wiadomo, że większość emerytowanych angielskich gangsterów osiedla się w Hiszpanii.
– Nic mi o tym nie wiadomo – uśmiechnął się. – Za to jest bardzo bogaty.
– Ale przecież nie z tego powodu pojechałeś, prawda?
– Oczywiście, że nie.
W jego głosie zabrzmiała szczera uraza. Jak mogłam w ogóle coś takiego pomyśleć?! Napiłam się wina.
– Jak rozumiem, Giovanna jeszcze nic nie wie?
– Nie – odpowiedział Marco. – Najpierw chciałem porozmawiać z tobą. Sytuacja rozwinęła się wspaniale. Zamierzam utrzymywać kontakt z ojcem, ale nie wiem, jak mama to przyjmie.
Najwyraźniej Giovanna nie powiedziała, że i ona ma dla niego nowinę. Prawdopodobnie zamartwia się teraz, jak on to przyjmie. Chyba oboje nie mogli trafić na lepszy moment. Ale tego nie wolno mi było powiedzieć, bo musiałabym zbyt wiele zdradzić.
– Postaw sprawę uczciwie – poradziłam. – Zdążyłam dość dobrze poznać Giovannę. Nie wyobrażam sobie, że mogłaby się długo gniewać. Takie jest moje zdanie.
– Ale ona uważa, że ojciec jest łajdakiem. Wzruszyłam ramionami.
– A nie jest?
– Może był, ale się zmienił. Chce mi wszystko wynagrodzić.
– Tak po prostu? – Zdawałam sobie sprawę z tego, że wkraczam na niebezpieczne terytorium. – Zastanówmy się, co może czuć Giovanna. Pewnie najbardziej boi się tego, że stanie ci się krzywda.
– Wiem, ale przecież jestem już dużym facetem. Jeśli chcę zaryzykować, to moja rzecz.
– I właśnie to powinieneś jej powiedzieć.
Podano jedzenie. Gdy kelner odszedł, wróciliśmy do rozmowy.
– Ale czy nie poczuje się dotknięta, gdy się dowie, że pojechałem, nic jej nie mówiąc?
Uśmiechnęłam się do niego. Miło, że to dla niego takie ważne.
Spróbowałam wczuć się w Giovannę.
– Może trochę. Ale jeśli nie będziesz mówić zbyt wielu miłych rzeczy o ojcu, wszystko powinno się ułożyć. Byle sobie nie pomyślała, że ojciec chce zabrać jej twoje uczucia.
Marco pokręcił energicznie głową.
– To niemożliwe.
– Zrób wszystko, żeby i ona tak myślała. Twoja matka jest dobrym człowiekiem. Zrozumie, że kontakt z ojcem jest dla ciebie ważny. Nawet jeśli on jest tylko bogatym łajdakiem.
Wyszczerzył znowu zęby w uśmiechu i opowiedział mi więcej. Jego ojciec rozwiódł się z kobietą, która była jego żoną, kiedy miał romans z Giovanną. Później ożenił się z dwudziestoośmioletnią byłą miss piękności z Essex. Była podobno wcieleniem tępoty, osóbką jak z najgorszych komunałów o królowych piękności, ale chyba szczerze kochała ojca Marca.
Byłam ciekawa, czy ma jakieś przyrodnie rodzeństwo. Potwierdził, ale ponieważ ojciec nie utrzymuje z nimi kontaktów, on też nie spodziewał się ich poznać.
– Jak myślisz, czemu się do ciebie odezwał? – zapytałam. – Bo stracił kontakt z innymi dziećmi?
– Chyba tak – odparł Marco, któremu to najwyraźniej było obojętne.
– Tego bym nie mówiła Giovannie – zasugerowałam. – Tobie to może nie przeszkadza, ale jej może się nie spodobać fakt, że ojciec zainteresował się tobą tylko dlatego, iż nie ma nikogo innego.
Marco podniósł kieliszek i rzucił mi spojrzenie szczwanego lisa.
– Ale skoro nie ma nikogo innego, to komu zapisze cały majątek, jak myślisz?
Byłam w szoku.
– Przecież powiedziałeś, że nie interesują cię jego pieniądze!
Wzruszył ramionami.
– Bo niekoniecznie mnie interesują. Ale chyba się nie dziwisz, że uznałem to za dodatkowy plus?
Szczerze mówiąc, chyba nie mogłam mieć do niego o to pretensji.
Kawę sobie darowaliśmy. Powiedziałam, że muszę wcześnie wracać, bo rano idę do pracy. Marco uparł się, że odprowadzi mnie pod drzwi.
Już wcześniej, nie wdając się w detale, napomknęłam, że mieszka u mnie ojciec, więc nie było problemu z zaproszeniem do środka. W ciągu jego nieobecności tyle się wydarzyło! Prawie zapomniałam, że przed wyjazdem do Hiszpanii mnie pocałował i powiedział, że nie może się doczekać powtórki. Ale on nie zapomniał. Wkładałam klucz do zamka, kiedy położył mi ręce na ramionach, obrócił i pocałował jeszcze raz. Jęknął z rozkoszy. Szczerze mówiąc, ja chyba też jęknęłam.
– Cały wieczór o tym myślałem – powiedział, kiedy w końcu musieliśmy zaczerpnąć powietrza.
I, choć był to jeden z najbardziej oklepanych tekstów na świecie i choć niewątpliwie moje uczucia nie były takie same, udało mi się niczego nie popsuć, bo ugryzłam się w język.
– Spotkamy się znowu? – zapytał cicho, muskając kciukiem mój nos.
To wcale nie był zły pomysł. A poza tym – spójrzmy prawdzie w oczy – sprawę Dana zawaliłam na dobre.
– Dobrze, może we wtorek? – zaproponowałam.
I tak zaczął się mój szalony romans z synem narzeczonej ojca.
Był piątek. Kończył się trzeci tydzień działalności odrodzonego Pisusa. Pracowaliśmy w tym samym miejscu, ale w kompletnie innej atmosferze. Przyjęliśmy do tej pory ośmiu pracowników, a ponieważ nasze biuro to duże pomieszczenie bez ścian działowych, nie było rozdziału na nich – kierownictwo – i na nas – personel, jak niegdyś. W poniedziałek miały dołączyć kolejne dwie osoby. Istniała silna pokusa, aby szybko rozwijać firmę, ale na jakiś czas musieliśmy przystopować, żeby uniknąć błędów poprzedników. Sid chciał utrzymać nad wszystkim kontrolę i rozwijać Pisusa stopniowo, krok po kroku. Pierwszy sukces nie uderzył mu do głowy. Zgadzałam się z nim w zupełności.
Читать дальше