Margit Sandemo - Wieża Nadziei

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Wieża Nadziei» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wieża Nadziei: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wieża Nadziei»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czteroletnia Franciszka zostaje spadkobierczynią olbrzymiej fortuny. W testamencie matka zastrzegła jednak, że pełne prawa do majątku córka uzyska dopiero w dniu swych dwudziestych pierwszych urodzin. Chciała ją w ten sposób uchronić przed pazernym, pozbawionym skrupułów ojcem, który jednak obmyśla plan zemsty. Z upływem lat życie dziewczynki zamienia się w koszmar, który łagodzi jedynie obraz wieży, nęcącej w oddali słonecznym blaskiem.

Wieża Nadziei — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wieża Nadziei», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale mimo to… Czy powinien narażać się jednemu z najwybitniejszych jurystów w kraju, on, uzależniony od wpływu i przychylności możnych?

– Pani Sack – zwrócił się do Franciszki. Drgnęła, słysząc nazwisko, którego użył, ale poza tym zachowy= wała się spokojnie. – Jak pani z pewnością wiadomo, pani matka życzyła sobie, bym przekonał się osobiście, czy pani na pewno jest Franciszką Vardą.

Franciszka kiwnęła głową. Wydawało się, że niewiele ją obchodzi, co, dzieje się wokół niej. Adwokat wyjął jakiś dokument.

– Najpierw lewa łopatka, mogę zobaczyć? Tak, dziękuję. Teraz uszy, jeśli nie sprawi to pani większego kłopotu. Dziękuję. A teraz lewy łokieć…

Siergiej stał przy stajni i z ukrycia obserwował okna salonu.

W końcu adwokat pokiwał głową i stwierdził:

– Nie ulega wątpliwości, że to Franciszka Varda. Zgadzają się wszystkie szczegóły. Chciałbym jednak, by udali się państwo ze mną do miasta w celu podpi

Bania dokumentów.

Kornel Sack poderwał się gwałtownie.

– To niemożliwe! Moja żona wiele ostatnio chorowała. Najlepiej, jeśli załatwimy wszystko tu na miejscu. Moja ochmistrzyni i zarządca mogą wystąpić w roli świadków, chyba spełniają ~•arunki. A jeśli mogę rzec własne zdanie, to nie sądzę, by w mieście znalazł pan lepsze zaplecze prawne niż w moim domu dodał uśmiechając się z ironią.

Adwokat popatrzył na niego przez chwilę. Przynęta chwyciła.

– Jak pan sobie życzy – odrzekł krótko. – Pani Sack, pani matka chciała się upewnić, czy przez te wszystkie lata, które upłynęły od jej śmierci, nie działa się pani krzywda.

Zapadła cisza, ale po chwili usłyszeli ciche „nie” Franciszki. Adwokatowi zdawało się, że widzi paniczne przerażenie w jej oczach. Trwało to zaledwie ułamek sekundy, ale wystarczyło. Położył na stole przed Franciszką plik dokumentów. Poprosił, by podpisywała się swym panieńskim nazwiskiem, bo takie figurowało w papierach, w• miejscach, które jej wskazywał. Potem podszedł do okna i wychyliwszy się, popatrzył w stronę stajni. Gdy wrócił do stołu, powiedział:

– Jest jeszcze tylko jedna sprawa. Pewna osoba pragnie przywitać się z Franciszką Vardą.

– Kogo pan ma na myśli? – zareagował ostro Sack. Rozległo się pukanie do drzwi.

– Bela! – rzucił Sack pośpiesznie.

– Proszę się uspokoić, to nic groźnego – rzekł adwokat. – Nie ma chyba łagodniejszej osoby. Proszę wejść, przyjacielu!

Do salonu wkroczył ksiądz. Marika krzyknęła przerażona i usiłowała się wymknąć, ale adwokat chwycił ją za ramię. Twarz Sacka okrył ciemny rumieniec.

– O co tu chodzi? – rzekł ostro. – Jak wasza wielebność dostała się do środka?

– Ksiądz przyjechał razem ze mną – odpowiedział adwokat. – Ojcze, czy zechciałbyś przywitać się z panią Sack? Przed rokiem udzielałeś przecież jej sakramentu małżeństwa, prawda?

– Owszem. Miło znowu widzieć, pani Franciszko rzekł ksiądz, zwracając się do Mariki.

– Błąd, ojcze – spokojnie rzekł adwokat. – To jest prawdziwa Franciszka Varda!

– Nigdy jej nie widziałem na oczy – zdziwił się duchowny. – A może… ależ tak! Ta młoda dama jest bardzo podobna do dziecka, które widziałem przed kilkunastoma laty. To na pewno ta sama osoba.

– W takim razie, panie Sack, sądzę, że musi pan wyjaśnić nam kilka szczegółów – rzekł adwokat.

W salonie zapadła pełna napięcia cisza.

Jedynie Franciszka pozostała niewzruszona, tak jakby niczego nie pojmowała. Naraz rozległ się krzyk gospodarza:

– Bela!

Zarządca błyskawicznie podbiegł do drzwi i zaryglował je.

– Ależ panie sędzio – odezwał się ksiądz ze zdumieniem. – Na co pan sobie pozwala? Jestem przedstawicielem kościoła, a adwokat…

– Co dla mnie znaczy ksiądz albo adwokat! – prychnął pogardliwie Sack. – Przez siedemnaście lat czekałem na tę chwilę! Nie pozwolę, by ktokolwiek stanął mi teraz na drodze. Nie pozwolę! Spreparujemy jakiś zgrabny wypadek w powrotnej drodze, takie sprawy ' to specjalność Beli. Mój przyjaciel, komendant policji, pomoże mi uniknąć bardziej szczegółowego śledztwa.

Ksiądz wpatrywał się w Sacka, nie wierząc własnym uszom.

– No cóż, dla mnie zaplanowaf pan wypadek już wcześniej, nieprawdaż? – spytał adwokat, starając się zachować spokój. – A panna Franciszka także miała zniknąć po cichu.

– No właśnie!

Adwokat rozmyślał gorączkowo, co robić. Na pozór obojętnie przeszedł w stronę okna i wyjrzał przez nie. Ani on, ani ksiądz nie przypuszczali, że Sack jest człowiekiem aż tak złym. Miał nad nimi zdecydowaną przewagę i gotów był na wszystko. Adwokat zdawał sobie sprawę, że we dworze roi się od rzezimieszków pracujących dla Sacka, lecz postanowił walczyć do końca.

– Szybko dokumenty! – usłyszał. – Dla was zabawa już się zakończyła!

– Nie tak prędko! Sądzi pan, że ruszam w drogę z tak ważnymi dokumentami nieuzbrojony? – rzekł spokojnie adwokat. Wyciągnął zza paska ciężki pistolet i wycelował w gospodarza.

– A co to za żarty? Szkoda czasu, i tak nic nie zdziałasz! – krzyknął Sack.

Adwokat doskonale o tym wiedział, tym bardziej że wcześniej nie załadował broni, ale nie zamierzał tak łatwo umrzeć. Sytuacja była bardzo trudna. Tuż za nim stał Bela. Prawnik kątem oka dostrzegł, że ubrany na czarno zarządca niepokojąco zbliża się do sennej Franciszki. Marika tymczasem porwała ze stołu dokumenty i razem z żoną Beli wymknęła się przez drzwi.

Chyba się nie nadaję do roli bohatera, pomyślał ze smutkiem adwokat. Kapitan Rodan lepiej by sobie z tym poradził. Zarządca był już przy drzwiach, zasłaniając się Franciszką jak żywą tarczą. Pierwszy zrozumiał, że adwokat nie użyje broni. Przybysz z miasta czuł w głowie pustkę. Na pomoc księdza nie miał co liczyć, duchowny stał oniemiały w szoku.

Bela nie odwracając się otworzył drzwi i wycofywał się tyłem. Adwokat zdawał sobie sprawę, że jeśli zarządcy uda się wydostać z salonu, zaraz naśle na nich sforę psów. Ale nagle ktoś chwycił Belę za szyję i ścisnął tak mocno, że stracił przytomność. Do salonu wpadł Siergiej, wyminął leżące ciało i wyjął pistolet z rąk adwokata.

– Co takiego? Mój stajenny! – syknął rozwścieczony Sack.

– Nazywam się Siergiej Rodan – rzekł Siergiej, rzucając księdzu sznur. Razem z adwokatem związali Belę i Sacka.

– Kapitan Rodan – wysyczał z wściekłością Sack.

A więc to ty! Jesteś mi winien paru ludzi i psy. Drogo za to zapłacisz!

– Nie sądzę – rzekł Siergiej niewzruszony. Rzucił pospieszne spojrzenie w stronę Franciszki, ale ona zdawała się go nie widzieć. Poczuł ścisk w gardle. Jaka jest blada i wychudzona… wygląda jak cień. Gdyby tylko mógł porwać ją w ramiona i wynieść stąd! Dziewczyna z trudem utrzymywała się na nogach, jej spojrzenie prześlizgnęło się po nim obojętnie, bez wyrazu.

Sack klął, gdy krępowali go sznurem.

– Idioci! Myślicie, że uda się wam stąd uciec?! Moi ludzie…

– Śpią – przerwał mu Siergiej. – Miałem dziś rano coś do załatwienia w kuchni i przy okazji wsypałem do kaszy środki usypiające. – Pozostaje mieć nadzieję, że wszyscy lubią kaszę, pomyślał ponuro.

– Ale my mamy dokumenty!

– Nie pan, panie Sack! Maje panna Marika. Nie jestem wcale taki pewien, że zechce dzielić się swym szczęściem z panem. Skoro to ona oficjalnie uchodzi za Franciszkę Vardę, może sama pójść do banku i podjąć tyle pieniędzy, ile zechce.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wieża Nadziei»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wieża Nadziei» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Las Ma Wiele Oczu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wielkie Wrota
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiedźma
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Wieża Nadziei»

Обсуждение, отзывы о книге «Wieża Nadziei» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x