Jude Deveraux - Miranda

Здесь есть возможность читать онлайн «Jude Deveraux - Miranda» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miranda: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miranda»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Linnet, młoda Angielka, która po stracie rodzinnego majątku, pod koniec osiemnastego wieku, wraz z matką trafia do Kentucky, nie spodziewa się, że w tej dziczy spotka miłość swego życia. A jednak kiedy podczas nocnego napadu Indian na obóz białych Linnet dostaje się do niewoli, pomocy udziela jej tajemniczy i przystojny Devon Macalister – półkrwi Indianin, władający angielskim równie dobrze jak ona.
Czy Linnet i Devonowi uda się ochronić ich burzliwy i namiętny związek, zwłaszcza że oprócz zagrożenia ze strony żądnych zemsty Indian pojawia się nowe niebezpieczeństwo, w postaci kuzyna Devona?

Miranda — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miranda», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Phetna zakrztusiła się ze śmiechu.

– I powiedz sama, czy ona nie ma ostrego języka? – zapytał.

Phetna uśmiechnęła się.

– Najwyraźniej nie powiedziała kiedyś tego wszystkiego, co należało powiedzieć. – popatrzyła znacząco na Mirandę.

Linnet zmieszała się i zmieniła temat.

– Devonie, kiedy zamierzasz zacząć strugać lalkę dla Mirandy? Chyba masz już dość sił.

Popatrzył na nią tak, że spuściła wzrok na fartuch pełen strączków groszku.

– Gdy tylko przyniesiesz mi kawałek drewna.

– Musisz mi powiedzieć, co mam ci przynieść.

– Ha! Może kawałek dębu albo wyschniętej hikory. Linnet nie zrozumiała, o co mu chodzi, i zmieszała się.

– Sama widzisz – powiedział do Phetny, po czym zwrócił się do Linnet. – Tak już mam dość siedzenia w domu, że gotów jestem gryźć ściany! Dlaczego nie wyjdziemy na chwilę na świeże powietrze?

– Teraz? Nie można.

– A to dlaczego?

– Twoje stopy. Wciąż jeszcze się nie goją. Ja muszę zająć się gotowaniem, a…

– Wyjdźcie sobie – wtrąciła się Phetna. – Miranda i ja zajmiemy się wszystkim.

Linnet otworzyła usta, żeby zaprotestować.

– Oj, Inna. Wyglądasz na wystraszoną perspektywą zostania ze mną sam na sam – powiedział Devon.

– Cóż mogę zrobić w tym stanie?

Linnet starała się nie spłonąć tym razem rumieńcem.

– Możemy iść. Nie boję się ciebie, Devonie Macali- sterze.

Wyszli. Devon stąpał ostrożnie. Na ganku podniósł ręczną piłę. Przystanął i dotknął dłonią skroni Linnet.

– Ja też się ciebie nie boję, Linnet… Macalister.

Minęła go, ale uśmiechnęła się.

– Poczekaj, nie mogę tak szybko iść.

Odwróciła się, by zobaczyć, jak z wysiłkiem opiera się na obolałych stopach. Wsunęła się pod jego ramię, by g podtrzymać.

– Devonie, nie powinieneś jeszcze wychodzić z domu, nie powinieneś jeszcze chodzić.

Uśmiechnął się do niej krzywo, ale ciepło.

– Wiosenny dzień spędzony na świeżym powietrzu z piękną kobietą, którą kocham, pomogą mi bardziej niż wszystkie lekarstwa. Nie odmówisz mi chyba tej przyjemności?

Oparła głowę na jego ramieniu.

– Nie, Devonie. Nie odmówię ci niczego.

– Ho, ho, ho! Zapowiada się piękny dzień.

– Przestań, bo inaczej przewrócę cię na plecy.

– Plecy? Ach, pamiętam. Spędziłem kiedyś na plecach całą noc. Była przy tym pewna angielska dziewczyna.

– Devon!

Roześmiał się, ale nie powiedział więcej ani słowa. Gdy dotarli do łąki porośniętej koniczyną, Devon usiadł z wyraźną ulgą, a Linnet zdjęła mu z nóg mokasyny, stwierdzając, że stopy krwawią w kilku miejscach. Łzy napłynęły jej do oczu.

– Chodź tu, głuptasie, i nie patrz tak na mnie. Teraz podejdź do tamtej topoli i upiłuj jedną gałąź.

Niełatwo było wybrać odpowiedni kawałek drewna. Linnet zrozumiała, ile czasu i uwagi potrzebował Devon na przygotowanie się do pracy.

– Niestety wyjdzie toporne, bo nie mam tu moich narzędzi.

Uniosła brwi, ale nic nie powiedziała, tylko usiadła obok. Miło było widzieć go zdrowym i czynnym.

Gdy dostał drewno, wyjął nóż. Po chwili strugał i cicho mówił.

– Miałem czas na przemyślenie wszystkiego, gdy tam leżałem, Lynna. I przypomniałem sobie wszystko, co mi powiedziałaś tego dnia, kiedy wybuchł pożar.

– Deyon, ja…

– Nie przerywaj mi. Pozwoliłem ci mówić, teraz moja kolej. Nigdy w życiu nikogo tak nie traktowałem jak ciebie i przykro mi z tego powodu. Chyba od samego początku obdarzyłem cię uczuciem, inaczej nie biłbym się z Cętkowanym Wilkiem. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić umrzeć komuś, kto tak jak ty troszczy się o innych w chwili, gdy jego własne życie jest zagrożone. Nie mogę stwierdzić, czy się wtedy w tobie zakochałem, lecz na pewno już coś do ciebie czułem. Ale gdy się potem wystroiłaś, poczułem się zdradzony. Może byłem dumny z uratowania takiego brzydactwa, a gdy okazało się, że wcale nie jesteś brzydka, poczułem się jak dureń. Chyba nie wyrażam się jasno.

– Thomas Jefferson nie zrobiłby tego lepiej.

Devon popatrzył na nią zakłopotany, nie wiedząc, kim był Thomas Jefferson.

– No, chyba jednak mnie rozumiesz. Jest mi… przy- kro z powodu tego, co ci zrobiłem. Wiem, że teraz niewiele da się zmienić, nie po tym, jak powiedziałaś, że już nie mogłabyś mnie pokochać. Ale chcę, żebyś wiedziała, że mi przykro, i chcę, żebyś była szczęśliwa z tym swoim Squire'em.

– Moim?! – zaczęła, po czym dokończyła smutno: – Może i tak, skoro on potrafi walczyć o swoje.

– Walczyć! – Devon przerwał rzeźbienie. – Nie potrafiłby pokonać nawet czterolatka! Za dobrze mu było w życiu.

– A tobie nie? Nie dostawałeś zawsze wszystkiego, czego chciałeś

– A niech cię! Jak możesz tak mówić, skoro kobieta, której pragnę, woli innego?

– Nie prosiłeś jej nigdy o rękę, prawda? Może powiedziałeś, że się z nią ożenisz, gdy dowiedziałeś się, że urodziła twoje dziecko, ale nie oświadczyłeś się jej później, kiedy miała już czas, żeby wszystko przemyśleć 1 zrozumieć, że nie potrafi przestać cię kochać.

Z początku patrzył na nią z niedowierzaniem a gdy zrozumiał sens jej słów, uśmiechnął się.

– Sądzisz, że gdybym ją teraz zapytał, mogłaby się zgodzić?

– Ośmielę się twierdzić, że rozważyłaby tę możliwość.

Uśmiechnął się szerzej.

– No to gdzie są moje mokasyny?

Skrzywiła się zdziwiona.

– Są za tobą, ale przecież teraz ich nie potrzebujesz.

– Ależ tak! – Odwrócił się i podniósł je. – Pójdę zapytać Phetnę, czy wyjdzie za mnie za mąż. Nigdy nie marzyłem, że się zgodzi, ale teraz otworzyły mi się oczy i…

– Phetna! – wykrzyknęła Linnet. – Phetna! – Nie wierzyła w to, co usłyszała, ale zanim zdążyła powiedzieć jeszcze słowo, Devon przyciągnął ją do swojej piersi. – Devon – udało jej się wyszeptać.

Rozluźnił nieco uścisk.

– Lynna, wyjdziesz za mnie, będziesz ze mną mieszkać i spędzać ze mną każdą noc?

Odsunęła się i popatrzyła prosto w jego szczęśliwe, błyszczące oczy.

– Cóż to za oświadczyny? Każda noc? Żaden dżentelmen nie mówi głośno o… o… nocnych zajęciach przy damie.

Był poważny i lekko zmieszany.

– Nie jestem dżentelmenem, a poza tym upłynęło już tyle czasu.

Roześmiała się, przytulając twarz do jego szerokiej, gładkiej piersi.

– Wolę twoją szczerość niż najdelikatniejszego, pachnącego, ubranego w koronki dżentelmena. Mam nadzieję, że zawsze będziesz mnie pragnął, Devonie.

Zmęczony rozmową, odchylił jej głowę do tyłu i całował jej słodkie, spragnione usta, nieświadom mężczyzn obserwujących ich spomiędzy drzew.

Dopiero po chwili Linnet zdała sobie sprawę, że wolałaby, aby ich noc poślubna nie polegała na kotłowaniu się w koniczynie i choć, jak słusznie zauważył Devon, ich noc poślubna już się właściwie odbyła, nie dała się przekonać. Dwoje szczęśliwych, roześmianych ludzi wkroczyło do chaty, wkrótce jednak widok, jaki roztoczył się przed ich oczyma, zaćmił ich radość.

20

Miranda krzyczała. Jej drobne ciałko pokryte było grudkami błota. Gdy zobaczyła matkę, wyrwała się Nettie i podbiegła do Linnet. Matka starała się ją uspokoić, choć sama zaczęła drżeć, gdyż udzielił jej się strach dziecka.

– Co tu się dzieje? – zapytał gniewnie Devon.

– Zaczęło się – odparła Nettie. – Ich dzieciaki rzucały błotem w Phetnę i Mirandę, wyzywając je od czarownic. – Pochyliła się, by otrzeć krew z czoła Phetny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miranda»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miranda» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Miranda»

Обсуждение, отзывы о книге «Miranda» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x