Владимир Короткевич - Drzewo wieczności

Здесь есть возможность читать онлайн «Владимир Короткевич - Drzewo wieczności» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: short_story, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Drzewo wieczności: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Drzewo wieczności»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Drzewo wieczności — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Drzewo wieczności», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Był wieczysty, nieśmiertelny. Wydawało się, że od początku był niezmienny w swojej absolutnej urodzie. A jednak on wciąż rósł. Czy wy to rozumiecie? On jeszcze rósł!

Wyprowadzony z żołędzia podobnego kolosa, po którym już dawno śladu nie zostało. Ojciec jego żył zapewne w czasach Cezara i Spartakusa, Chrystusa i Nerona, Atylli i Katulla. Pewnego zaś razu zadumał się nad nieśmiertelnością i wiecznością i niespodziewanie strącił żołędź ze swojej gałęzi. Potem z tego żołędzia wyjrzał kiełek, przebił ziemię. Czekały na niego tysiące trudnych doświadczeń. Mógł go zadeptać człowiek lub jeleń, przecież tak ginęły tysiące dębowych maleństw!

Ale ten się ostał i jeszcze wciąż rośnie. Staliśmy przed nim w milczeniu. My - o mózgach pochłoniętych rozmaitymi sprawami, jętki - jednodniówki. A on stoi z głową zanurzoną w niebiosach. Rosnąc wspiera kryształową pierwszą gwiazdkę.

Kijów był całkiem młody. Połock był od niego nieco starszy. Nie było jednak Oslo, Berlina, Nowego Jorku, ani Rygi - nic z tego nie było. Nie było Francji, było tylko państwo frankońskie. On zaś już rósł.

Nie był zapewne mniejszy wtedy, gdy człowiek o przebiegłych oczach, lubiący sobie popuścić, w którego sercu żyła jednakże gorąca miłość do swojej ziemi białoruskiej, Krywaszapka, stał pod nim i wzywał do powstania białoruskich chłopów, swoich braci. Płonęły ogniska, ich odblask pełgał po ostrzach kos, po ostrych igłach wideł, zaglądał do oczu, czerniał na korze Drzewa Wieczności. Odblask ten pełgał gdzieś wysoko wśród jego gałęzistości, a wśród tych ludzi, bardzo to możliwe, znajdował się też przodek naszego dziada.

Nie jestem pewien, czy do drzewa przystaje nazwa cara-dębu. Myślę, że lepsza byłaby "dąb Krywaszapki", ale też nie jest ona całkiem odpowiednia. Żadne imię nie będzie właściwe dla tej szumiącej wieczności.

Był świadkiem całej naszej pisanej historii. Świadkiem końca ustroju rodowego, świadkiem pojawienia się kniaziów i wprowadzenia chrześcijaństwa, widział rozgromienie przez Białorusinów tatarskiej nawały, był świadkiem powstań w wieku siedemnastym i także świadkiem ostatniej wojny.

Nie daj tego, Boże, żeby stał się świadkiem wojny atomowej, świadkiem śmierci ludzkości i wraz z nią śmierci własnej! Tego nie może być. To nie powinno się wydarzyć. Rękojmią tego - mądre ludzkie oczy, czarne spracowane ręce i ostatnie poblaski zachodu w wierzchowinie Drzewa Wieczności.

Jeśli zaś zdarzyć się to nie może, to ten zdrowy, pełen jeszcze siły stary będzie żył ze trzysta lat. Do tego czasu jego sąsiedzi, najprawdopodobniej jego własne dzieci, znacznie młodsze, staną się podobnymi, on zaś wtedy będzie mógł sobie paść.

W tej dąbrowie nie powinna odzywać się siekiera. Składająca się z sześćset- i siedmiusetletnich dębów powinna zostać rezerwatem wielkości, uwierzytelnieniem tego, co może wydać nasza ziemia.

Wróciliśmy do dziadkowej chaty na wieczerzę. Czyste, bielone ściany, wyszywane ręczniki, które nadawały się jako eksponaty do muzeum, urocze pokrywy na ścianach i łóżkach, pstre chodniki. Bielusieńki piec z mnóstwem przybudówek jakby jakaś swoista piękna architektura. Dziwnie jakoś było spać pod tymi tęczowymi pokrywami, na tych wyszywanych poduszkach, na tych prześcieradłach obrzeżonych wyszywanką. Poprosiliśmy o pozwolenie pójścia na siano, po upartej walce uzyskaliśmy zgodę i byliśmy za to ukarani.

Tej nocy, podobnie jak kozaków czy szlachtę w pochodach, obskoczyły nas pchły. Nie czułem tego, ale opowiadali koledzy.

Zbudziłem się w nocy wypoczęty po krótkim, kamiennym śnie. Gdzieś niżej wzdychała krowa, słyszało się senny, nocny poszum leśny, także podobny do westchnień.

Zlazłem ze stogu, wyszedłem na podwórko, usiadłem na pniu i zapaliłem papierosa. Wciąż szumiał las, nad głową lśniły gwiazdy. Myśli wracały do tego, co ujrzałem. Tak, tej dąbrowy w żadnym wypadku nie wolno było skazywać na wyrąb. Potrzebne jest odpowiednie zarządzenie. Żadna korzyść gospodarza nie zastąpi tej wielkiej straty moralnej. Wyjątkowe drzewa, jakich, być może, nie ma w całej Europie. A już w takim nagromadzeniu to nie ma na pewno! Trzeba jej bronić, przyprowadzać tutaj cudzoziemców, żeby budzić ich podziw, przyprowadzić tutaj wszystkie dzieci, żeby ją zapamiętały, żeby na całe życie nabrały synowskiego szacunku dla ziemi, która dała życie jemu i innym kolosom.

Przed ranem zdrzemnąłem się na chwilę. Po prostu zwiesiłem głowę na piersi, kiedy ją znów uniosłem - lada moment powinno było ukazać się słońce, wesoło siniało niebo, świeży powiew był jak pocałunek ukochanej.

Obudziło mnie jakieś skrzeczenie. Sroki unikają w lecie wsi, ta jednak wieś niemal sama była lasem. I oto nade mną skrzeczała sroka, wesoło wpatrując się we mnie paciorkiem oka. Jakaś zabawna sroka bez ogona, przypominająca chochlę, ale bez trzonka.

Roześmiałem się i wstałem na spotkanie wschodu.

Potem znów pojechaliśmy pod dąb. Filmować go, niestety, było bardzo trudno. W gęstej cienistej dąbrowie nawet i słońce nie płoszyło pomrocza. Ziemia jak gdyby rozhuśtała setki kadzielnic. Dym mgieł pełzł ku wierzchowinom, jakby poganie składali tutaj ofiary.

Tolik żałował, że nie może wdrapać się na wierzchołek. Nie potrafił tego dokonać ten, który w drodze umiał robić zdjęcia - omal w takich okolicznościach nie zginęliśmy pod Szczorsami - wisząc na powrozie nad otchłanią, spod skrzydła samolotu. Potrafiłby może to robić i we wnętrzu wieloryba.

Jak można było wdrapać się po gładkiej kolumnie? W dodatku pod samą niemal wierzchowiną unosił się nad jedną małą dziuplą niby dym rój dzikich pszczół. Nikt tam nie mógł się znaleźć, stary opowiadał, że pamięta jeszcze obecność pszczół ze swego dzieciństwa.

Po co właściwie o tym pisać? Cóż - nie wolno jednak i milczeć?! W świetle dnia ujrzeliśmy, iż kora na wysokości człowieka jest pokryta drobnymi wyraźnymi literkami. Można by powiedzieć, że ktoś zostawił tu swoje ślady, aby jakoś przypisać się do wieczności.

Choć litery znajdowały się na korze i to bardzo grubej, przecież boli to pokiereszowane drzewo. Małpiszony! Napisy takie co prawda z czasem zanikają, ale pojawiają się nowe, szkodzą jednak temu żywemu ciału, mogą przeniknąć do jego drzewnych wnętrzności.

Bywali tutaj ludzie zewsząd, zostały ich nazwiska i zawody (wedle tego należałoby ich doprowadzić do milicji, żeby oberwali po łapskach i uderzono ich po kieszeni), nie mam jednak zamiaru dodatkowo uwieczniać ich także i na papierze. O jednym jednak napisie nie wolno mi nie wspominać. Na korze zostawił ślad swojej głupoty pewien X "w imieniu komsomolskiej organizacji homelskiego instytutu pedagogicznego" czyli w imieniu przyszłych siewców tego, co mądre i dobre.

Biedni chłopcy! Jaki ich spotkał pech! Niegłupi przecież, wybrali towarzysza X, by wystąpił w ich imieniu!

I tylko znacznie wyżej, dokąd nie sięgały ręce różnych takich iksów, pień świecił pierworodną kremową nieskazitelnością. Kremowa aż do białości - byłby taki cały, gdyby nie te małpy! Kilka lat temu Janka Bryl, Wałodzia Kaleśnik i ja odwiedziliśmy starożytny dąb w Worończy, związany z imieniem Adama Mickiewicza. Z drzewa-kolosu ziało okropnej wielkości dziuplą, w której mogłoby się pomieścić jakieś dwadzieścia osób. W otworze dziupli widziało się przeciwległą ścianę pnia. Wdrapałem się, wsunąłem głowę we wnętrze jak jakiś leśny duch. Przekonałem się, że kiedyś we wnętrzu tego wydrążenia jakiś barbarzyńca rozłożył ognisko, drzewo jednak ugasiło je własną krwią i stało dalej. Trzeba było kilku furmanek z cegłą i kilka worów cementu, żeby zaplombować dziurę, potrzebna była żelazna obręcz, żeby ująć konary, aby drzewo nie rozpadło się, aby mogło przetrwać jeszcze jakieś siedemset lat. Zdecydowaliśmy się napisać do zarządu komitetu ochrony przyrody. Po jakimś czasie Janka miał zaszczyt otrzymać list, w którym donoszono, że istotnie w pobliżu Worończy pod Nowogródkiem istnieje wielowiekowy dąb, związany z imieniem Mickiewicza, że w tym dębie istotnie znajduje się wydrążenie. W ten sposób mogliśmy sprawdzić tylko swoje własne doświadczenie!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Drzewo wieczności»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Drzewo wieczności» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Владимир КОРОТКЕВИЧ
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
Отзывы о книге «Drzewo wieczności»

Обсуждение, отзывы о книге «Drzewo wieczności» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x