Jednak już w trzy tygodnie później ponownie ją zaatakował i mocno poturbował. Dwa tygodnie po tym incydencie, kiedy znowu wpadł w szał i próbował ją uderzyć, ona zaatakowała pierwsza. Trzasnęła go kolanem w krocze i rozorała mu twarz paznokciami z taką furią, że spasował. Od tej pory stale była czujna i wypatrywała najdrobniejszych oznak kolejnego przypływu wściekłości, żeby wiedzieć, kiedy i jak się bronić.
Zena bardzo się starała, aby mimo paskudnego charakteru Conrada ich małżeństwo się nie rozpadło. Było dwóch Conradów Strakerów. Pierwszy był ponurym brutalem o iście zwierzęcych, nieprzewidywalnych reakcjach, zdumiewających umiejętnościach i zamiłowaniu do sadyzmu. Drugi Conrad był łagodnym, rozważnym, wręcz czarującym facetem, dobrym kochankiem, inteligentnym i twórczym. Przez pewien czas Zena wierzyła, że duża doza miłości, cierpliwości i zrozumienia zdoła go zmienić.
Była pewna, iż osobowość przerażającego pana Hyde'a z czasem odejdzie w zapomnienie, Conrad się ustatkuje i pozostanie w nim tylko dobry i szlachetny doktor Jekyll. Jednak, im więcej dawała mu swojej miłości i zrozumienia, tym bardziej stawał się gwałtowny i brutalny, jak gdyby postawił sobie za punkt honoru udowodnienie, że nie jest wart jej miłości.
Wiedziała, że gardził sobą. Niezdolność do polubienia samego siebie i niemożność uspokojenia duszy, a także frustracja wywołana tą niemożliwą do uleczenia autonienawiścią – to były główne przyczyny jego okresowych szaleńczych ataków wściekłości. Coś potwornego musiało przytrafić mu się dawno, bardzo dawno temu, kiedy był jeszcze dzieckiem, jakaś mroczna tragedia, która pozostawiła w jego wnętrzu rany i blizny tak głębokie, że nawet miłość Zeny nie była w stanie ich zaleczyć. Jakiś horror z odległej przeszłości, potworne nieszczęście, za które czuł się odpowiedzialny, sprawiło że każdej nocy dręczyły go koszmarne sny. Był trawiony płomieniem poczucia winy, który palił się w jego wnętrzu przez całe lata, obracając kawałek po kawałku jego serce w popiół.
Zena wielokrotnie usiłowała poznać tajemnicę dręczącą Conrada, on jednak nie chciał zdradzić jej swego sekretu, w obawie, że prawda na zawsze odepchnęłaby ją od męża i obróciła przeciwko niemu. Zapewniała go, że nic, co jej powie, nie może sprawić, by poczuła do niego odrazę. Byłoby dla niego lepiej, gdyby zdecydował się w końcu pozbyć tego upiornego brzemienia. Conrad jednak nie potrafił się na to zdobyć. Zena dowiedziała się tylko jednego: wydarzenie, które nie dawało mu spokoju, miało miejsce w Wigilię, kiedy Conrad miał zaledwie dwanaście lat. Od tamtego wieczoru zmienił się diametralnie. Dzień po dniu narastało w nim coraz większe zgorzknienie i rozgoryczenie. Coraz częściej przejawiał skłonności do przemocy. Przez krótki okres po urodzeniu przez Ellen upragnionego dziecka, chociaż było ono tak potwornie zdeformowane, stan Conrada bardzo się poprawił. Gdy jednak Ellen zabiła dziecko, jeszcze bardziej pogrążył się w rozpaczy i nienawiści do siebie. Było raczej mało prawdopodobne, aby ktoś kiedykolwiek zdołał wydobyć go z psychicznej otchłani, w którą sam siebie wtrącił.
Wreszcie po dwóch latach starań, aby ich małżeństwo przetrwało, i nieustannymi obawami przed gniewem Conrada, Zena pogodziła się z faktem, że rozwód jest nieunikniony. Zostawiła go, ale nie przestali być przyjaciółmi. Łączyły ich więzy, których nic nie mogło rozerwać, niemniej oboje zdawali sobie sprawę, iż nie są w stanie prowadzić wspólnie szczęśliwego życia.
Odbyła przejażdżkę na karuzeli kręcącej się wstecz.
Teraz, gdy Zena patrzyła, jak Conrad wyładowuje swą wściekłość na stole, uświadomiła sobie, że miłość, jaką niegdyś czuła do niego, przerodziła się we współczucie. Nie czuła już pożądania, a jedynie dojmujący smutek.
Conrad klął dalej, a kropelki śliny wypryskały spomiędzy jego bezkrwistych, wykrzywionych wściekle warg. Pięść raz po raz z hukiem uderzała w stół.
Kruk zatrzepotał lśniącymi, czarnymi skrzydłami i zaskrzeczał.
Zena czekała cierpliwie.
Niebawem Conrad zmęczył się i uspokoił. Odchylił się do tyłu na krześle, mrugając powiekami, jakby nie był pewien, gdzie się właściwie znajduje.
Po minucie milczenia Zena odezwała się:
– Conradzie, nie znajdziesz dziecka Ellen. Czemu po prostu nie dasz sobie z tym spokoju?
– Nigdy – odparł ochrypłym głosem.
– Przez dziesięć lat wynajmowałeś cały sztab detektywów. Jednego po drugim. Bywało, że nawet kilku naraz. Wydałeś na nich małą fortunę, ale oni nic nie znaleźli. Najmniejszego śladu.
– Bo byli nieudacznikami. Nie znali się na swojej robocie – rzekł posępnie Straker.
– Ty również przez wiele lat prowadziłeś poszukiwania na własną rękę.
– Znajdę to, czego szukam.
– Dziś wieczorem znowu się omyliłeś. Czy naprawdę uważasz, że znajdziesz jej dzieciaki TUTAJ, na wiosennym festynie w Coal Country w Pensylwanii? Jeśli chcesz znać moje zdanie, uważam, że to mało prawdopodobne.
– Miejsce równie dobre jak każde inne.
– Może Ellen nie pożyła na tyle długo, by związać się z innym mężczyzną. Brałeś to pod uwagę? Może ona już od dawna nie żyje
– Żyje.
– Nie możesz mieć pewności.
– Mam.
– A nawet jeżeli żyje, to skąd wiadomo, że ma dzieci?
– Ma. One na pewno gdzieś są.
– Do diabła, nie masz najmniejszego powodu, by tak twierdzić!
– Widziałem znaki.
Zena spojrzała w jego lodowate, błękitne oczy i zadrżała. Znaki? Czy Conrad był w dalszym ciągu na wpół szalony – a może zupełnie stracił rozum? Kruk postukał dziobem w metalowe pręty klatki.
– A jeżeli jakimś cudem odnajdziesz dzieciaki Ellen – zaczęła – co z nimi zrobisz?
– Już ci mówiłem.
– Powiedz jeszcze raz – mruknęła, obserwując go z uwagą.
– Chcę powiedzieć jej dzieciakom, co ona zrobiła – rzekł Conrad. – Chcę, aby wiedziały, że jest dzieciobójczynią. Chcę nastawić je przeciwko niej. Wykorzystam swoje umiejętności, aby przekonać je, że ich matka jest plugawą, odrażającą zbrodniarką, najgorszego rodzaju, jaki tylko można sobie wyobrazić. Dzieciobójczynią. Sprawię, że znienawidzą ją równie mocno jak ja jej nienawidzę W rezultacie odbiorę jej dzieci, choć nie tak brutalnie jak ona odebrała mi synka.
Jak zawsze, kiedy mówił na ten temat, w jego głosie słychać było niezłomne przekonanie. I jak zawsze Zena miała wrażenie, że kłamie. Była pewna, że miał wobec nich inne plany, a zemsta, jaką sobie obmyślił, była bardziej brutalna i okrutna niż to, co dwadzieścia pięć lat temu Ellen zrobiła z dziwnym, kłopotliwym dzieckiem-potworkiem. Jeżeli Conrad zamierzał zabić dzieci Ellen, kiedy – i jeżeli -je odnajdzie, Zena nie chciała brać w tym udziału. Nie miała zamiaru stać się współwinną morderstwa.
Mimo to nadal pomagała mu w poszukiwaniach. Czyniła to tylko dlatego, że nie wierzyła, aby kiedykolwiek udało mu się odnaleźć to, czego szukał. Pomoc, jakiej mu udzielała, wydawała się zgoła nieszkodliwa; właściwie próbowała go tylko udobruchać. To wszystko. Jego poszukiwania nie miały szans powodzenia. Nigdy nie odnajdzie dzieci Ellen, zakładając, że w ogóle istnieją. Conrad odwrócił od niej wzrok i spojrzał na kruka.
Ptak zmierzył go jednym czarnym i lśniącym jak smoła okiem, a kiedy ich spojrzenia spotkały się, kruk znieruchomiał. Z zewnątrz słychać było dźwięki muzyki płynącej z organów parowych i głos stutysięcznego tłumu, jaki zawitał do lunaparku w ostatnim dniu jego pobytu w miasteczku. Zlały się w jeden rytmiczny szum, przypominający oddech gigantycznej bestii.
Читать дальше