Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi
Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zimne brzegi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Już nie - przyznałem. - Łap...
Rzuciłem mu drobną monetę, chłopak zręcznie chwycił. Sądząc po niezmienionym wyrazie twarzy, właśnie tak kończyły się wizyty sprytnych arystokratów, którzy chcieli złapać księcia.
- Później w sztuce pojawi się jeszcze złodziej Ilmar - oznajmił z tyłu aktor, grający lorda, który wyjechał do Chin. - To będę ja. Zaraz się przebiorę. Życzycie sobie mnie pojmać?
Odwróciłem się do niego. Komediant zrozumiał, że prosi o kłopoty i skrył się na korytarzu.
- Ostygnij... - Helen wzięła mnie za rękę. - Sam jesteś sobie winien... hrabio.
- Wasza miłość, a gdzie są wasze ziemie? - zapytał nagle chłopak.
Gdy wyszliśmy, zza przymkniętych drzwi dobiegł nas wybuch śmiechu. Tak, nie tylko wysoko urodzeni mogą śmiać się z aktorów, komediant też może z nich zakpić...
- To na pewno ten był na scenie? - Helen rzuciła mi koło ratunkowe. - Może ukrywają Markusa, a ten jest podstawiony...
- Nie. To ten. Jestem głupcem.
- Nie przejmuj się. Zdarza się. Przecież my też uwierzyliśmy, że Markus tu jest...
Wyszliśmy przez te same drzwi. Przy nich stał już robotnik, ze zdumieniem oglądając zamek.
- Chcesz obejrzeć sztukę do końca? - zapytała Helen.
Już miałem odmówić, ale uśmiechnąłem się mściwie.
- Oczywiście. Może jest tam scena, gdzie pewien znany awiator wywozi Markusa i Ilmara ze Smutnych Wysp, rozbity szybowiec i inne sceny...
Helen przestała się uśmiechać. Ale w sztuce nic podobnego nie było. Ilmar, kompletnie do mnie niepodobny, pojawił się tylko raz, bełkocząc coś o tym, jak to wyciągnął z katorgi Markusa, a potem chłopak mu uciekł. Zaraz po tym Ilmar próbował ukraść na bazarze sakiewkę z trzema groszami, został pojmany, wychłostany i odesłany ciupasem do kopalni. Byłem zły, ale co mogłem zrobić? Markus pokazywał się częściej, aż wreszcie przypadkiem trafił do chińskiej imperatorowej, która przybyła do Mocarstwa z tajną wizytą. Przebrali go za Chińczyka, wymazali twarz żółtą farbą i pomogli pogodzić się z Władcą, który z uśmiechem przebaczył marnotrawnemu synowi. Następnie imperatorowa wyjechała do Chin, zabierając ze sobą Marka, którego postanowiono ożenić z księżniczką. Samej księżniczki nie pokazano, jedynie portret, na widok którego chłopiec z krzykiem rzucił się do ucieczki, został pojmany, związany i siłą wsadzony do chińskiej karety.
Ja i Helen piliśmy koniak, potem zjedliśmy jakieś potwornie drogie owoce. Miałem fatalny humor, a ona wpadła w zadumę. Pod koniec wodewilu Władca wyjaśnił dworakom, że cała przeprowadzka była fikcją, wymyśloną, by sprawdzić ich lojalność. Arystokraci padli przed nim na kolana.
- A przecież autorem sztuki jest ktoś z Wersalu - zauważyła nagle Helen.
- Wysoko urodzony?
- Niekoniecznie. Może któryś z nadwornych komediantów? Zbyt dużo wiernie oddanych szczegółów... Wyraźnie pisano na polecenie z góry.
- Szczegółów? - spojrzałem na Helen. - Jeśli sądzisz, że książę ukradł list miłosny...
- Nie o tym mówię, Ilmar. Chodzi o drobiazgi. Na przykład, pewne zwroty. To rzeczywiście słowa Władcy. Urządzenie gabinetu. Aluzje do intryg. Rozumiesz, sam spektakl to głupstewko, paradna dykteryjka, ciekawa tylko dla tych, którzy nic nie wiedzą o Domu. Ale jest w nim aluzja. Informacja.
- Jaka informacja?
- Choćby taka, że jeśli Markus zjawi się i wyrazi skruchę, otrzyma przebaczenie. Niewielką karę... może ześlą go do jakiejś prowincji, ale to wszystko. Złodzieja też nie stracą, najwyżej ześlą do kopalni, jeśli nic nie wie...
Po plecach przebiegł mi dreszcz.
- Wspaniale, Helen... co za ulga dla katorżnika...
- A zdanie aktora, że gdyby dostarczył Markusa Straży, to otrzymałby przebaczenie, przegapiłeś? Ilmar... To sztuka z podwójnym dnem. Po pierwsze, wyśmiewa całe polowanie urządzone przez Dom - niby nie denerwujcie się szlachetni obywatele, wszystko w porządku, nic wielkiego się nie dzieje. Drobne intrygi... Po drugie, w sztuce jest wskazówka dla samego Markusa. I dla ciebie. Ale ciebie przecenili, ty jej nie zauważyłeś.
- Helen!
- Przepraszam. Wybacz. Ale jestem pewna, że sztukę grają we wszystkich większych miastach. Uspokajają ludzi, bo już takie plotki krążą, że nie daj Zbawicielu, a Markusowi dają do zrozumienia - wrócisz i zostanie ci wybaczone.
- Może masz rację, Helen - przyznałem. - I co zrobimy?
- Ja osobiście mam zamiar pójść spać. Oczy mi się kleją.
Skinąłem głową.
- Zgadzam się.
Osuszyłem kieliszek i już miałem wstać od stolika, gdy zobaczyłem chłopca, który grał Marka. W zwykłym ubraniu, bez makijażu, stracił resztkę podobieństwa do księcia. Przeciskał się pomiędzy stolikami, wypatrując kogoś.
- Tak mi się właśnie zdawało, że to nie koniec rozmowy - wymamrotałem i podniosłem rękę. Chłopiec odwrócił się i szybko podszedł do naszego stolika.
- No? - zapytałem.
Młody aktor wahał się, spoglądając na Helen.
- Mów.
- Wasza Miłość, proszę wybaczyć moją śmiałość... - tutaj, pośród arystokratów, chłopiec zachowywał się bardzo pokornie. - Ale czy możecie powiedzieć, gdzie są wasze ziemie?
Oboje z Helen poczuliśmy podniecenie. Coś się działo.
- Na morzu, chłopcze. Jestem hrabią Smutnych Wysp.
Aktor zajaśniał:
- Hrabio, mam dla was posłanie.
- Daj.
- Słowne.
- Mów!
- Hrabio, powiedziano mi, że jeśli was spotkam, zapłacicie stalową marką.
Rzuciłem na stół dwie monety i przykryłem dłonią.
- Dostaniesz obie, jeśli nie kłamiesz.
Chłopak był wystarczająco sprytny, żeby się nie spierać.
- Słowo hrabiego mocniejsze jest od żelaza... Wasza miłość, proszono mnie, żeby przekazać następujące słowa: „Smołowanej liny kindżałem nie przetniesz”...
- Aha - złapałem go za rękę i zmusiłem, żeby usiadł obok. - To wszystko?
Chłopiec wyraźnie się przestraszył.
- Nie... jeśli te słowa coś dla was znaczą...
- Kończ.
- „Czekaj”.
- Co?
- Czekaj. Jedno słowo.
- Pięknie. A teraz przypomnij sobie, kto ci to powiedział.
- Nie znam jej. Kobieta... taka... wysoka, w średnim wieku, ciemnowłosa, ubrana niebogato... twarz nudna, smutna... zwykły człowiek, nic szczególnego. Raczej nie ze szlachty.
Kobieta. Tego się nie spodziewałem.
- Jak i kiedy ją spotkałeś?
- Tydzień temu, gdy pierwszy raz zagrałem Markusa w naszej sztuce, ona podeszła do mnie, niby tak jak wy. I powiedziała, że jeśli kiedyś za księcia Markusa weźmie mnie hrabia Smutnych Wysp, mam mu przekazać te słowa. Powiedziała, że będziecie zadowoleni...
Czy jestem zadowolony?
Oczywiście, że nie...
- Widziałeś ją potem?
- Nie. Nie znam jej, słowo honoru!
W ustach małego komedianta przysięga nie robiła wrażenia. Ale mimo to miałem wrażenie, że mówi szczerze.
- Jeśli przypomnisz sobie jeszcze coś ważnego, zapłacę dwa razy tyle. - Zabrałem dłoń z pieniędzy. Monety błyskawicznie przeniosły się do kieszeni chłopca.
- Nie - powiedział z żalem. - Nic więcej nie wiem. Początkowo nie zwróciłem uwagi, cieszyłem się tylko, że dobrze zagrałem. Bo ja dobrze gram, prawda?
- Wspaniale - pochwaliłem. - Gdybyś mimo wszystko coś sobie przypomniał, przyjdź.
- Dokąd?
- Hotel „Złoty Riton” znasz?
- No pewnie, co rok tu gramy... a o kogo pytać?
- O hrabinę Helen - powiedziałem. - Ja podróżuję incognito.
- Dziękuje, wasza miłość.
Chłopiec wstał, starannie skłonił się Helen i pospiesznie odszedł. Popatrzyłem na nią.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zimne brzegi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.