Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi
Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zimne brzegi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Broń - zasugerował ktoś.
- Tak - zgodził się radośnie staruszek. - Pierwsze, co przychodzi do głowy, to broń. Żelazo niskiej próby nie jest bardzo drogie, ale nie może konkurować z brązem, wykorzystywanym na miecze i lufy dział. Prawdziwy bułat jest drogi i staje się coraz droższy, a tylko taka stal, spawana przez mistrza, może zrezygnować z pokrewieństwa z pierwiastkami i posłużyć jako broń. Lufy kulomiotów czy porządne klingi - to stal wysoka, której jest bardzo mało. Nawet jubilerskie żelazo, z którego bije się monety, nie nadaje się na kulomiot. A gdyby było bardziej dostępne... można by uzbroić szeregowego żołnierza w samopowtarzalny kulomiot.
- Kulomioty w ręce chłopów? Dziękuje bardzo! - główny dyskutant radośnie uczepił się tego błędu. - Nie, już lepiej nie!
- Dlaczegóż? - udał zdumienie staruszek. Najwyraźniej tego typu rozmowy prowadził codziennie.
- Dlaczego? A dlatego, że wtedy czerń rozgrabi zamki, wyrżnie seniorów, spustoszy miasta. Nocą strach będzie wyjść na ulicę, za każdym rogiem będzie się czaił bandyta z kulomiotem!
- Dlaczego czerń miałaby się buntować? Jeśli żelazo stanie się ogólnie dostępne, jeśli nastanie legendarny wiek żelaza to cóż się stanie? Wzrosną urodzaje, w każdym domu pojawią się porządne, żelazne sprzęty, budownictwo niezmiernie się ułatwi...
- I nie będzie ani bogatych, ani biednych - prychnął arystokrata. - Utopia, staruszku. Utopia w czystej postaci. Może o pokrewieństwie pierwiastków wiesz więcej niż ja, ale o naturze dusz ludzkich to ja mógłbym ci wiele opowiedzieć! Jeśli dasz żelazo chłopu, on nie pług będzie kuł. Zechce miecza! I pójdzie w lasy, grabić podróżnych, zabijać straż...
- Dlaczego?
- Dlatego że boska miłość ma swoje drogi, osobliwe i niepojęte! Cieszmy się raczej, że Bóg w swej łaskawości nie dał ludziom tyle rozumu, by mogli rozbijać pokrewieństwo żelaza. W przeciwnym razie nie stałbym tu, obok mądrych i życzliwych ludzi, lecz służył bandytom z pięścią większą od głowy!
Rozległ się wybuch śmiechu. Zmęczona Helen przytuliła się do mnie, cichutko powiedziała:
- Brawo. Znawca rud nie jest głupcem, ale ten prowincjonalny baronek jest mądrzejszy.
- Tak sądzisz?
- Oczywiście.
- Szanowny panie - staruszek pochylił głowę. - Nie śmiem się spierać, tylko Bóg mógłby nas rozsądzić. Nie możemy niestety dowiedzieć się, jak potoczyłoby się życie, gdyby żelazo było rzeczą powszechnego użytku.
- Coś takiego nie mogłoby się zdarzyć - dobił go bezlitośnie arystokrata.
- Tu już nie ma pan racji... - staruszek ożywił się. - Wiadomo, że jeszcze w średniowieczu, w roku tysiąc czterysta pięćdziesiątym od uznania boskiej natury Zbawiciela na ziemiach brytyjskich wydobywano żelazo z ziem obecnie nie nadających się już do obróbki...
- Widocznie wszystko wydobyli!
Znowu chichot. Arystokraci bawili się setnie.
- W Chinach wraz z tajemnicą giętkiego szkła, tak długo opierającą się mistrzom Mocarstwa, poznano również sekret wydobywania żelaza... - przewodnik niemal krzyczał na miarę swoich słabych sił - z płonnej skały. Ale potem Czingiz, przyszły chan rosyjski, wziął Pekin i kazał ściąć głowy wszystkim mistrzom, twierdząc, że tylko tchórz zasłania ciało pancerzem...
- No proszę, a ja myślałem, że był słaby na umyśle!
Śmiech...
- Chodźmy - powiedziała Helen. - O bułatach już opowiadał, a to tylko tak, na koniec.
Skinąłem głową i po cichu ruszyliśmy do wyjścia. Nieprzyjemnie było patrzeć na poniżenie starego mistrza, nawet jeśli zasłużył sobie na nie pustymi dysputami. Już na dworze zapytałem Helen:
- Ciekawe, czy on miał rację.
- O czym mówisz?
- O tym, że ludzie umieli wydobywać żelazo z płonnej skały.
- Tak. Jestem pewna, że tak.
- W takim razie dlaczego nikt nie próbuje odzyskać tej tajemnicy? Przecież to by tak zmieniło życie ludzi!
- Sam sobie odpowiedziałeś.
- Nie rozumiem, Helen.
- Jednak nie jesteś prawdziwym arystokratą. - Helen osłodziła słowa uśmiechem i wyjaśniła: - Całe życie u nas, w Rosji i w Chinach opiera się na żelazie. Ono jest miarą wartości. Jak będzie wyglądał handel, jeśli żelazo spadnie w cenie?
- Jest jeszcze srebro, złoto, ostatecznie miedź...
- Wszystko od dawien dawna opiera się ma żelazie. Całe skarbce są nim wypełnione. Poza tym żelazo to niebezużyteczne złoto, które nadaje się tylko na tanie ozdoby. To również pieniądze, towar. Żelazo jest mocne i piękne. Zacznie się wojna i puścisz je na broń. Rozumiesz?
- Ale korzyść byłaby nieporównywalna...
- Dla kogo, Ilmar? Oszczędności Domu i zapasy Kościoła są ogromne i różnorodne. Ale mimo wszystko opierają się głównie na żelazie. Nie mówiąc już o drobnych arystokratach - oni prócz jednej czy dwóch kopalń nie mają niczego. Kto chciałby podcinać gałąź, na której siedzi? Kto zechce zbankrutować, żeby chłop miał żelazny pług, a dziecko bawiło się stalowym nożykiem? Komu to potrzebne?
Aż przystanąłem. Myśl była tak oślepiająco jasna, tak prosta, tak cudownie wszystko wyjaśniająca...
- Helen... Mark ukradł księgę, w której opisano tajemnicę taniego żelaza!
Nawet się nie zdziwiła. Po chwili milczenia wzruszyła ramionami:
- Nie wiem. Mnie to nie przychodziło do głowy.
- Na pewno!
- Ilmar, to byłoby zbyt proste.
- To co w takim razie? Co?
Helen popatrzyła mi prosto w oczy:
- Ilmar, nie daj Boże, żebyśmy się tego dowiedzieli.
CZĘŚĆ CZWARTARozdział pierwszy,
KRAINA CUDÓW
w którym dwukrotnie znajduję księcia Markusa, a Helen dwukrotnie się ze mnie śmieje
Żadne miasto na świecie, nawet Paryż czy Rzym, nie wyglądają w nocy tak wspaniale jak Miraculous.
Wszystko się tu lśni i świeci!
W alejach zapaliły się gazowe latarnie, przy czym zapaliły się same, nie widziałem ani jednego latarnika. Biegły do nich elektryczne zapalniki albo używano czegoś jeszcze bardziej sprytnego. Kryształowy Pałac świecił się cały - górne piętro martwym światłem lamp łukowych, pozostałe światłem normalnych lamp. Na dolnych gałęziach drzew kołysały się malutkie latarenki, rozwieszali je, jeżdżąc na drewnianych rolkach chłopcy w mundurach. Kolorowymi światłami wabiły pizzerie, restauracyjki, piwiarnie. Ludzi na ulicach wcale nie zrobiło się mniej, przeciwnie. Jedynie nastąpiło przemieszczenie z pawilonów i pałaców do alejek.
- Muszę zajrzeć do szybowców - powiedziała Helen. - Pójdziesz ze mną czy poczekasz?
- Poczekam - postanowiłem. - Spotkajmy się tam, pod sceną...
Ogromny odsłonięty teatr był rzeczywiście jednym z ośrodków nocnego życia. Nie pobierano żadnej opłaty za bilety, ludzie po prostu siedzieli przed sceną przy stolikach, pili, jedli, rozmawiali, nie przejmując się zbytnio spektaklem.
Helen skinęła głową i poszła. A ja przysiadłem przy wolnym stoliku, zamówiłem koniak i kawę, zaczynając przywykać do miejscowym cen, i pogrążyłem się w rozmyślaniach.
Wszystko wskazywało na to, że nasza awantura skazana jest na klęskę. Marka tu nie ma i nigdy nie było. Poszukamy jeszcze ze dwa dni, ale co dalej? Dla mnie to było oczywiste - ucieczka. A Helen? Jak postąpi Helen? Czy ukorzy się przed Domem? Ucieknie razem ze mną? A może postanowi wydać mnie Straży?
Szczerze mówiąc, najbardziej spodziewałem się i obawiałem tego ostatniego. Nasz dziwny alians był tak kruchy... tak niezwykły... i gdybyż tylko to! Zawsze podobały mi się takie niepewne układy. Ale nieszczęście polegało na tym, że nie połączyła nas miłość... nie uczucie, o którym z takim natchnieniem mówił stary znawca rud, lecz pragnienie uratowania własnej skóry, w dodatku kosztem kogoś innego.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zimne brzegi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.