Wіaњnie TEN moment! TEN interwaі! To coњ pomiкdzy!
Miliony ludzi. W domach. Na ulicach. W pracy. W kaїdej czynnoњci drobnej. Zanim cokolwiek zrobi№ - napiкcie, nacisk, parcie. Jak przekіucie przez niewidzialn№ bіonк. Їeby czyn siк ziњciі. Podniosіa siк rкka.
Z roku na rok - trzeba na to wiкcej i wiкcej siіy woli.
Nolensum gкstnieje.
Grzкџniemy. Jak w miodzie. W pіynnej gumie.
Chcemy chcemy chcemy, ale nas nie puszcza.
Leїymy, patrz№c w sufit. Wola wykrwawia siк na podіogк po liniach najmniejszego oporu.
Thus came the days of boredom murders.
Doїywocie
Codziennie:
Њpi do poіudnia. Albo do drugiej. (Rуїnice w cyklu zima-lato).
Zanim wstanie, pіywa w duchu po њwiecie.
Albo: siedzi na sedesie i wtedy pіywa, wydalaj№c.
Zamiast zjeњж њniadanie, pije herbatк zioіow№, wodк mineraln№, sok owocowy. Jeњli siк nie zgejdїuje, nie czuje gіodu aї do wieczora.
Czy ma coњ zrobiж. Czy ma siк z kimњ spotkaж w gnoju. Czy ma porozmawiaж.
Wуwczas wychodzi.
Takїe po to, by poocieraж siк o ludzi. Mogliby przecieї rуwnieї nie wychodziж. A jednak. Taka moda, wci№ї.
Czasami do Gejzeru. Czasami na uniwerek. Czasami na basen.
Jeњli otwiera socjala i klej№ siк na mieњcie konstelacje geotagowane, to po gradientach plai i szlai: ksi№їek, filmуw, muzyki, gier, cudzych їyж; rzadko - seksu czy modуw psychicznych; nigdy - polityki, sportu, interesуw.
Jeњli nie otwiera i nie wychodzi, to potrafi caіy dzieс pіywaж w duchu i potem nie pamiкtaж, gdzie pіywaі, w czyich duszach. Albo szlajaж siк solo i teї zapomnieж.
A nawet jak pamiкta - wdycha zapominajkк i pamiкж siк nie kondensuje.
Czasami przez nieuwagк zdarza mu siк pracowaж.
Je na balkonie albo na dachu.
Њpi do poіudnia. Albo do drugiej.
Co tydzieс:
We wtorek drepcze do prochowca.
W њrodк i sobotк ma ustawki Bandy Trojga, zazwyczaj gdzieњ w osiemnastym, dziewiкtnastym wieku.
W czwartek - czasami - zagl№da do biblioteki. Paperbooki to hantle umysіu. (Taki gejdї).
W soboty i niedziele zdarza mu siк wchodziж w szlaje lokalne. Ma tam dzieci, wnuki, prawnuki, rody ogromne, ziemskie i nadziemskie, historie, legendy, kl№twy; kandydowaі do Sejmu, budowaі komunizm i kapitalizm, leczyі trкdowatych. Polityka samorz№dowa dawno juї sprzкgіa siк z geotagowanymi szlajami, gminami i dzielnicami rz№dz№ kabaіy urodzone na Atlantydzie, Dzikim Zachodzie czy w baњniach arabskich. Њwiec№ na gwiazdoskіonie od ulicy do ulicy.
A jeњli haj za wysoki - siкga po inhalator.
We wtorek drepcze do prochowca.
Co roku:
Zimк odchorowuje na blanku. To niebo wisielcze, ten њnieg bіotny. Najciкїszy gejdї nie pomaga, musiaіby litrami chlaж endorfiny.
Na wiosnк wstкpuje do nowej triady albo przynajmniej socjala monogamicznego. Pchaj№c siк przemoc№ w cudze orbity.
W okolicy maja-czerwca wybywa z miasta.
Na jesieni zapisuje siк na nowy kierunek.
Na њwiкta i inne okazje rodzinne jeџdzi do domu, na wieњ. Kalendarz koсczy siк zapachem smaїonego karpia i gotowanych grzybуw.
Zimк odchorowuje.
Co їycie:
Cуї, їyje.
Synku
Czemu nie jesz? I њwieїe mleko prosto od krowy! Najzdrowsze. Was tam w miastach...!
Paweі nie kryje uњmiechu. Nas tam w miastach.
Grzebie widelcem w naіoїonej na talerz gуrze paruj№cej jajecznicy, megatona cholesterolu i tіuszczуw wrednych. Buduje w tej jajecznicy mury, fosy, wyspy, rzeki, autostrady.
Jedz, jedz!
Powrуt do dawnych plai: wieњ i miasto, zіa cywilizacja, dobra natura.
Na gуrze pokrzykiwania dzieciarni. A po obiedzie - co nas czeka, bezbronnych! - tort i prezenty, hece i wiwaty.
Genetyczna konstelacja szwagra upieraіa siк zawsze przy przebierankach jak na filmach: kapelusiki, peleryny, czerwone nosy klaunуw, korona dla malca - a my przejкliњmy to bez mrugniкcia, Paweі zapisuje w duchu przyczynek do teorii marketingu, crosskulturowoњж jako wehikuі mуd, przejкliњmy i wierzymy szczerze. A to retro na epokк, ktуrej nigdy nie byіo, nie w tym kraju. (Wspominamy cudze historie).
Siostrzeniec ma na imiк Michaі i koсczy szeњж lat. Paweі kupiі mu Grunwald 1410 w plaњcie.
Ale prezenty na razie pochowane.
Siostra z maluchami przyjechaіa wczoraj przed Pawіem. Nico (szwagier) zostaі w Marsylii. Tіumaczyіa dlaczego; Paweі nie zrozumiaі.
Z kolei Staszek i Kacper s№, ale - nieobecni duchem. Siedz№ w jadalnym i odganiaj№ przysiadaj№ce na nich muchy. Їwirek i Muchomorek wycieraj№ im nosy.
Paweі walczy z jajecznic№ w kuchni na dole, w kuchni, w sercu domu, Friendly Spells +7.
Matka zerka na niego co chwilк. Sprawdzaj№c.
Ta nieufnoњж, ta podejrzliwoњж - kiedy siк rodzi? z czego?
Nie to, їe doroњliњmy. Nie to, їe wyjechaliњmy. Nawet nie to, їe mamy pieni№dze.
Co zatem?
(Was tam w miastach).
Napruж siк oksytocyn№, wazopresyn№, arbaclofenydami - moїe coњ przecieknie po uczuciach, intuicjach.
Jak siк odrywa pamiкж dіugoterminowa od krуtkoterminowej - tak siк oderwaіy pokolenia od pokoleс.
Po wnкtrzu domu rуїnicy nie widaж. (Wszystko, co materialne, moїna kupiж).
Ale wystarczy wyjњж na zewn№trz. Zza obejњcia obornikiem jedzie.
Wczoraj przed snem Paweі przeszedі siк star№ њcieїk№ szkoln№, do szosy i z powrotem, przez pola.
Buty grzкzn№ce w ziemi.
Owady, obrzydliwe owady.
W oddali pies, іaсcuch, klakson.
Ciemne chmury na horyzoncie.
W bajorze truchіo wrуbla. Duch zwin№і skrzydіa i wlazі pod czapkк.
Woс zwierz№t i benzyny.
Brudne dzieci w czystych, kolorowych T-shirtach.
Spotkaі dziadka Borkowika z taczkami. Na taczkach stara plazma, wielka i ciкїka.
Dziadek wyj№і kapciuch, wyj№і papier, zwin№і szluga. Kawaler zakurzy?
Coњ Pawіa szarpnкіo - pierwszy od dawna taki instynkt. Podziкkowaі z serca.
Stali i palili tytoс. Pokrкcony starzec we wіуczkowej kamizelce i studencina miastowy. Studencina kopie kamyki do rowu, rysuje czubkiem buta w glinie.
W tle zimne odgіosy wsi.
(Dialogi). Idzie na gorsze, synek, idzie na bidк. A co tam gadacie! A bo to wam џle z darmoch№? Kiedy nie da rady niczego sprzedaж, synek. Ani co posiejesz, ani co uїywisz. Nawet ziemia tanieje. Kto to widziaі? A tam! Zieleсce kupi№ choжby chwasty. Dziadek spluwa tylko. Na zieleсcach wsi nie poci№gniesz. Moїe i nie poci№gniesz, ale czy musisz ci№gn№ж? Byle doczekali spokojnie koсca ci, co tu ugrzкџli. A potem siк wyrуwna. Miasto siк samo їywi. (Ale tego juї Paweі staremu nie powiedziaі).
Zaczкli o babach, o politykach, o piіce. Paweі politykуw nie odrуїnia, jeњli nie musi, na piіce siк nie zna, mуwi z ducha. Palili, gadali, palili.
Mrуwka weszіa pod nogawkк, gryzіa Pawіa w іydkк. Takie biolo.
Wі№czyі soundtrack Vangelisa.
Dziadek pluі przez sprуchniaіe zкby.
Czemu oni nie pуjd№ do lekarzy? Paweі wci№ї zachodzi w gіowк. Їadne pucowanie genуw, ale do przyzwoitoњci doprowadzi siк przecieї kaїdego. To jest w podatkach. W koсcu їyjemy w Europie.
Pora na dyplomacjк. Jak zapytaж? Wymyњliі sobie dalekiego krewnego, ktуry ma sztuczn№ szczкkк.
Dziadek ujawniі wtedy odwieczn№ chіopsk№ nieufnoњж do panуw doktorуw, inteligentуw dobrodziejуw, do filantropуw miastowych.
Poszіa do szpitala i umarіa! Poszіa pod skaner i zachorowaіa! Poszli na uniwersytety i w grzechu їyj№!
Paweі z szeroko otwartymi oczyma kontemplowaі ciemnogrуd. Cudo. Miуd na wszystkie gejzery czarуw. Postawiж dziadka w recepcji kotіa kreatywуw, bкd№ siк z nim filmowaж i wpuszczaж w ducha.
Читать дальше