Анджей Пилипюк - Wampir z MO

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Wampir z MO» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wampir z MO: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wampir z MO»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko, co nasze oddam za kaszę…  Jest plan, ale trzeba naruszyć prywatne zasoby srajtaśmy i podłożyć trupa w milicyjnym mundurze!   Paskudny grudniowy poranek na Pradze. Wzmacniane stalą buciory, tarcze z grubego plastiku, pały, hełmy z przyłbicami. Amerykanie, jak zwykle, winni są obecności stonki ziemniaczanej i doprowadzenia żuczków do śmierci z zimna. Harcerz jako wilkołak? Ależ owszem, czemu nie jemu też należy się?! Do zobaczenia w kostnicy!
Druga powieść z cyklu «Wampiry».
Cykl z Wampirem (tom 2)

Wampir z MO — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wampir z MO», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Radka zatkało.

To on jako śmieciarz zarabia miesięcznie tyle, ile mój ojciec sprawujący kierownicze funkcje państwowe dostaje przez siedem lat!? – przemknęło mu przez głowę. To on za cztery wypłaty może sobie kupić nowiutkiego fiacika?! To w Ameryce śmieciarza stać na taki elegancki płaszcz, jeansy Wranglera, skarpetki z krokodylkiem i co tam jeszcze z niego zdarliśmy?

Nawet slipki z Myszką Miki, które Adalbertus nadal miał na sobie, wyglądały na drogie.

Konfident usiłował znaleźć jakiś kontrargument. Złośliwą puentę, którą mógłby się odgryźć przeklętemu imperialiście... Niestety, do głowy przychodziło mu tylko zdanie: „A u was biją Murzynów”. Co gorsza, nie był nawet pewien, czy oni nadal to robią.

– Coś tak umilkł?

– Ludzie u was umierają na ulicach! – warknął. – Nasz rzecznik rządu postulował nawet wysłanie śpiworów dla bezdomnych z Nowego Jorku!

– Tak? – zdumiał się wampir. – Nigdy o tym nie słyszałem. Zresztą nie wciskaj mi propagandowego kitu. Produkujecie ich za mało, żeby pokryć choćby wewnętrzne zapotrzebowanie, więc zapewne skończyło się na deklaracjach.

Radek pogrzebał w pamięci, ale faktycznie nie kojarzył, by obiecane śpiwory kiedykolwiek wysłano.

– U nas za to nie ma żadnych nierówności społecznych – odgryzł się. – Różnice poziomu życia między władzą a szarymi obywatelami są nieznaczne!

– Czy to władza, czy poddani, wszyscy jednakowo w gównie po uszy – zaśmiał się przeklęty wampir. – A ile tu trzeba pracować, żeby kupić mieszkanie?

– U nas się mieszkań nie kupuje, tylko dostaje od państwa! – Student wypiął dumnie pierś. – Wystarczy się do spółdzielni zapisać, wnieść wkład własny, dorzucać składkę miesięczną i czekać cierpliwie na przydział.

– U nas nazywają to systemem argentyńskim – zakpił więzień. – Normalni ludzie w ogóle się w to nie bawią, tylko idą po kredyt do banku, stawiają domek pod miastem i w kilka lat spłacają. A ile się u was czeka, tak średnio? – uderzył znienacka pytaniem.

– Tak różnie... W warszawie to będzie ze dwadzieścia... No, yyy... khem, khem ...dzieści pięć lat teraz, bo kryzys... Ale ten kryzys to wina waszego przeklętego Reagana!

– Nasz prezydent przyjechał incognito towar wam ze sklepów wykupić? – szydził

wampir. – Czy może ekipy budowlańców podburzył do strajku?

– Wysyła całymi walizkami dolary dla ekstremistów z Solidarności! Dostają po dwadzieścia na łba miesięcznie i w ogóle nie muszą pracować. I to oni w spekulanckim szale wykupują, co się da! Musieliśmy kartki na mięso wprowadzić, bo dla normalnych ludzi kiełbasy nie starczało.

– A wcześniej starczało?

– Od zadawania pytań to my tu jesteśmy! – Radek chciał huknąć jak major, ale zabrzmiało to żałośnie.

– Może zamiast wprowadzać przydziały, wystarczyło zwiększyć produkcję? – szydził

wampir.

– Zatłukę cię, reakcjonistyczna kanalio! Wyrwę ci ten plugawy jęzor... – Konfident nie był w stanie dłużej znosić kpin z przodującego ustroju swego kraju.

– Tłucz spokojnie, martwego tak łatwo nie zabijesz. Co do języka, wyrywaj na zdrowie, i tak w dwa, trzy lata odrośnie.

Student się załamał.

– Dogadajmy się – odezwał się nieoczekiwanie więzień.

– Że niby jak?

– Wyglądasz mi na zdrowszego na umyśle niż ten twój szef. I zdaje się, że znasz siłę nabywczą twardej waluty. A tak się składa, że mam trochę dolarów.

– Czy ty mnie przypadkiem nie próbujesz przekupić? – zaniepokoił się konfident.

– Boże, co za matoł. Oczywiście, że próbuję cię przekupić. Chcę się wydostać na wolność, a gadam o tym z tobą, bo mi wyglądasz na kompletnie bezideowego, pazernego padalca.

– Co to jest padalec? – nastroszył się Radek.

Jakoś mu się to słowo brzydko kojarzyło.

– Beznoga jaszczurka. Biega o to, że jak mnie wypuścisz, to ci zapłacę. Powiedzmy, sto dolarów.

Konfident zamarł.

Sto dolców! – pomyślał. To przecież niewyobrażalna ilość sałaty... Sześć miesięcy pracy jak w mordę dał. A ile za to w Pewexie różnych dóbr nakupi! Ze sto pięćdziesiąt czekolad. Albo ze trzydzieści flaszek czegoś mocniejszego. Albo dwadzieścia takich pięciolitrowych jakby beczułek z piwem. Albo z pięć par jeansów, takich prawdziwych, z nitami przy kieszeniach i szytych żółtą nitką...

– Ale ty nie masz żadnych dolarów – bąknął.

– Są w moim portfelu. A portfel w szufladzie biurka.

– Mam wleźć do gabinetu zwierzchnika i zaiwanić dowód rzeczowy?! – nastroszył się student.

– Skoro ucieknę, będziesz mógł zwalić winę na mnie. Przemyśl to sobie na spokojnie.

Radek wstał z krzesła, przespacerował się od ściany do ściany.

– Major mnie zabije...

– To może ty pierwszy zabij jego? I to też możesz na mnie zwalić. Uciekł niebezpieczny więzień, zabił funkcjonariusza, ukradł portfel... Dobrze to będzie brzmiało w raporcie.

Wiarygodnie. Mogę ci jeszcze w mordę dać, będziesz mógł pokazywać ślady. Niby że stawałeś w obronie zwierzchnika...

Radek skrzywił się.

– Nie mam jakoś ochoty nikogo zabijać – burknął. – Poza tym kropnąć oficera bezpieki?

Jeszcze nie zgłupiałem. O, wiem już, co zrobię!

Wyszedł z celi.

– Niegłupio to chyba rozegrałem. – Adalbertus zatarł ręce i zaczął czekać na powrót studenta.

Czekał i czekał, a Radek nie wracał. Wreszcie pojawił się wkurzony jak diabli. Trzasnął

ze złością drzwiami celi. Rzucił więźniowi pod nogi pugilares.

– Gówno – warknął.

Wampir trącił go stopą, zdołał jakoś otworzyć i zajrzeć do środka. Karty kredytowe siedziały na miejscu, ale banknotów nie było. Wyparowały bez śladu.

– Pomyślałem tak – warknął student. – Po cholerę mam cię wypuszczać, skoro mogę iść na górę, rąbnąć portfel z szuflady i poczęstować się jego zawartością. Poczekałem, aż wachman pójdzie zrobić sobie kawy, zdobyłem klucz od gabinetu, otwieram szufladę, zaglądam, a tu gówno! Major, ścierwo, zakosił już całą walutę!

I rozbeczał się jak dziecko.

– Czekaj, czekaj – mruknął wampir. – Zostały karty.

– No to co? Zakładkę do książki mogę sobie zrobić! U nas się tym nie da płacić!

W tym momencie budynek zadrżał w posadach. Radek wybiegł z celi i pognał schodami na górę.

Wartownik pilnujący wejścia wgapiał się zdumiony w nyskę, która wyłamawszy drzwi wejściowe, wjechała do holu. Samochód miał z przodu potężny zderzak zespawany z szyn kolejowych.

– Co to jest!? – zdumiał się student.

– No auto tak jakby. – Strażnik poskrobał się z frasunkiem po głowie. – Pewnie kierowca skręcił gdzie nie trzeba i przypadkowo wjechał w nasz budynek.

– Może trzeba włączyć alarm? – zasugerował konfident. – To chyba napad.

– Czyś ty zgłupiał, dzieciaku, jaki znowu napad? Kto niby się ośmieli napadać na siedzibę SB? – Funkcjonariusz roześmiał się. – A co do alarmu, to nie taka prosta sprawa. Jak już włączysz, to ktoś przyjedzie sprawdzić. A potem trzeba się tłumaczyć, dlaczego się włączyło, wypełniać protokoły, kupa zbędnej papierkowej roboty... Nie ma głupich, nawet nie dotknę przycisku!

W tym momencie drzwiczki otworzyły się ze zgrzytem i ze środka wyskoczyło pięć postaci. Szósta wyszła ciut wolniej, podpierając się laseczką. Pięć luf automatów Kałasznikowa uniosło się, biorąc funkcjonariusza i konfidenta na cel.

Mimo że wszyscy napastnicy mieli na twarzach pończochy, Radek rozpoznał Marka i Igora. Najniższy z napastników, odziany w kusą mini, był zapewne jego siostrą. Pozostałych nie kojarzył, ale z raportów wiedział, że to zapewne hrabia Xawery i Profesor, a ten z laską to Dziadek Weteran.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wampir z MO»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wampir z MO» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Wampir z MO»

Обсуждение, отзывы о книге «Wampir z MO» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x