- Brak dowodów na jej istnienie - odwarknął chłopak.
- A jaki procent powierzchni naszego kraju został dokładnie przebadany?
- Chcesz powiedzieć że Atlantyda była w Polsce!? - zarechotał Radek.
- A znasz lepsze miejsce? - Yodde wzruszył ramionami. - Zapamiętaj sobie, że wiedzę otrzymujemy bezpośrednio od duchów przodków, a nie od archeologów czy inkwizycji! – Skrzywił się.
- Napoiłeś mnie wywarem z muchomora - mruknął chłopak. - Nawet nasze ćpuny wiedzą, że to cholernie niszczy wątrobę.
- No to co? Lepiej przeżyć trzydzieści lat jako szaman niż sto jako zwykły człowiek.
- I gadaj tu z takim.
Umilkli. Radek, walcząc z obrzydzeniem, skubał mięso z gołębia. Na dokładkę dostał jeszcze kawałek dziwnej pieczeni. Stary patrzył w ogień. Wreszcie wnuk nie wytrzymał:
- Mieliśmy się wybrać uwolnić niedźwiedzia?
- Mywu zbiegł i ukrył się gdzieś w mieście. To wymusza zmianę planu. Masz tu ubranie. - Szaman wskazał leżące w kącie ciuchy.
Radek założył jeansy, bawełnianą koszulę, markowe skarpetki i adidasy.
- No to odstawiony jesteś jak stróż w Boże Ciało. - Dziadek uśmiechnął się krzywo, zakładając szarą, znoszoną kurtkę.
- Kamuflaż też jest ważny. Stroje obrzędowe nosimy do celów rytualnych. Dużo byśmy nie zdziałali, gdyby każdy dupek czczący Światowida mógł nas z daleka wypatrzyć.
Wnuk chciał złośliwie odpowiedzieć, że z takimi mordami mają niewielkie szanse ukryć się w tłumie, ale powstrzymał się nadludzkim wysiłkiem woli.
Jajecznica dymiła na patelni, „herbata z prundem" parowała ze szklanek.
- Będziemy potrzebowali paru rzeczy. - Jakub ziewnął rozdzierająco. - Tu za rogiem jest supermarket, to zrobimy zakupy i możemy ruszać.
- A konkretnie? - zainteresował się Semen. - Przedstaw listę i plan. Może coś uzupełnię.
Wstał nieco wcześniej i teraz golił się, popatrując w łazienkowe lustro.
- No więc musimy mieć lewarek samochodowy i pięć słoików miodu. Do tego jakieś przebranie.
A, i gumofilce muszę sobie odkupić.
- Hmm...
- A plan jest prosty jak konstrukcja cepa. Jak się ganiałem z tym kudłatym bydełkiem, zauważyłem kratkę ściekową na ich wybiegu.
- No fakt. To pewnie po to, żeby móc wodę opadową odprowadzać - wydedukował Semen. - Żeby się fosa nie przelała po deszczu.
- Plan jest taki: włazimy kanałem, podchodzimy pod wybieg, lewarkiem otwieramy klapę i dajemy miśkom po słoiku miodu. Musimy być zamaskowani, żeby Mywu nie zwietrzył podstępu.
- Mieliśmy go wykończyć, a nie przekupywać miodem - zdziwił się Semen.
- A, no tak. Zapomniałem. Do każdego słoika dodamy tego środka znieczulającego, który zaiwaniłeś z karetki. Jak oklapną, to bez problemu upitolimy im łby.
- Mój drogi Watsonie, jesteś geniuszem! - zażartował kozak.
- Kim? Czego się przezywasz? - obraził się Jakub.
Kanał burzowy był prawie czysty, tylko na dnie leżała warstwa cuchnącego lekko szlamu. Jakub i Semen szli, przyświecając sobie latarkami.
- No i sam widzisz - powiedział Wędrowycz z dumą. - Żadnych włamań ani przemocy. Mimo najsurowszych zakazów wejdziemy prościutko tam, gdzie trzeba.
Jego głos dobiegający spod plastikowej maski klauna był nieco stłumiony.
- Nie jestem pewien, czy to przebranie będzie wystarczające. - Semen pogładził zieloną perukę. - A jeśli mimo wszystko zostaniemy rozpoznani?
- Nie bój żaby, w najgorszym razie uciekniemy. Kanał wąski, miśki duże, nie dopadną nas tak łatwo.
- Może i tak.
Zatrzymali się pod klapą studzienki. Egzorcysta po kilku klamrach wspiął się do góry. Podłożył lewarek i pokręcił energicznie korbą. Kratka przez chwilę stawiała opór, po czym odskoczyła z brzękiem.
- Kumplu, wprost brak mi słów - zachwycił się kozak, podając mu siatkę, w której niósł słoiki z miodem.
Jakub ostrożnie wyjrzał z kanału. Niedźwiedzie łaziły bez celu po wybiegu. Wystawił wszystkie pięć słoików, odkręcił pokrywki.
- Taś, taś, dobre misie, grzeczne... Kurde, jak się woła na niedźwiedzie? - zapytał Semena.
- A skąd mogę wiedzieć!? Ja tam bym wołał: won, bo zastrzelę!
Pierwsze zwierzę najwyraźniej zwietrzyło przysmak. Egzorcysta wycofał się pod ziemię.
- No i teraz wystarczy chwilę poczekać - powiedział z zadowoleniem.
- Hmm... tak się zastanawiam, czy słusznie zrobiłeś, że ustawiłeś te słoje w jednym miejscu.
- Bo co?
- Który pierwszy dobiegnie, zeżre wszystko.
- Furda. Tam jest Wielki Mywu. Pilnuje kumpli, wykonują jego rozkazy. On podzieli sprawiedliwie łup między bestie.
- A jak sam zechce... A, to już wiem, czemu jeden słoik kupiłeś dwulitrowy. Dla szefa porcja specjalna?
Z góry dobiegły jakieś ryki, a potem zagłuszyło je zgodne mlaskanie i brzęk szkła.
- Mywu jako wódz zabierze największy słój - tłumaczył Jakub. - Jak anestetyk powali futrzaki, wystarczy sprawdzić, koło którego będzie leżało duże naczynie...
Po kolejnych dwudziestu minutach wyleźli na wybieg. Plan się powiódł. Miśki leżały uśpione.
- A teraz upiłujemy im głowy - zarządził radośnie Wędrowycz.
- Wszystkim?
- Mywu po odcięciu łba zamieni się w człowieka. Jeśli zgadniemy od razu, to reszty nie będziemy już szlachtować.
Przeliczył bestie i zamarł. Przeliczył raz jeszcze i sprawdził na palcach.
- Coś mi się tu nie zgadza - powiedział. - Powinno być pięć, a są tylko cztery...
- Gliny! - mruknął ostrzegawczoSemen.
Alejką nadchodził patrol. Jakub z kumplem, wykorzystując przebrania, odegrali kilka sztuczek.
Policjanci zaczepili tylko wzrokiem dwóch klaunów i poszli dalej. Obaj wspólnicy przystąpili do oględzin uśpionych zwierzaków.
- No to kicha - warknął egzorcysta. - Mywu zwiał. Jak mam pracować w takich warunkach?
- Wracajmy na kwaterę - zadecydował kozak. - Napijemy się i pomyślimy, co dalej.
Nastroje przy podwieczorku były raczej ponure. Ucieczka bóstwa zdenerwowała obu łowców. W milczeniu żuli niesmaczny miejski chleb z plastrami równie plastikowej mielonki. Tylko piwo smakowało tak samo podle jak na wsi.
- Mam plan - powiedział wreszcie Jakub.
- O Boże, znowu? - jęknął Semen.
- Sam widzisz, co się dzieje. Mywu nawiał i gdzieś się zamelinował. Jego moc rośnie wraz ze zbliżaniem się do nowiu, a ostateczną granicę osiągnie podczas następnej pełni. Dlatego mógł się już przekształcić w człowieka i szukaj wiatru w polu.
- To może poszukamy dla odmiany chłopaka albo tego starego pomerdańca Yodde?
- A masz jakiś pomysł, gdzie mogli się zadekować?
- Nie - przyznał kozak po chwili.
- No widzisz. Jedyna szansa, to szybko i sprawnie zaciukać miśka. Niebezpieczeństwo się zmniejszy, inkwizycja się rozleniwi, będzie więcej czasu na poszukiwania. Tylko jak go wytropić?
- Yodde go znajdzie?
- Tylko jeśli Mywu będzie miał na to ochotę. To nie jest oswojony niedźwiedź. Ale jest metoda, by go przywabić i wciągnąć w pułapkę.
- A konkretnie?
- Trzeba użyć szamańskiego bębna.
- I może jeszcze powiesz, że trza go najpierw zaiwanić staremu Yodde albo z muzeum?
- Bęben służy wiernie, ale tylko temu, kto go wykonał - wyjaśnił Jakub. - Będzie z tym trochę zachodu.
- Nie robiłem nigdy bębnów. A ty?
- Tylko raz... Prawdziwy kłopot będzie nie ze zrobieniem, tylko ze zdobyciem surowców. Zaczniemy od korzenia karelskiej brzozy. Potem reszta.
- Karelia... Byłem tam w dwunastym roku. Cholernie daleko. No i nie mamy rosyjskich wiz - mruknął kozak.
Читать дальше