Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu wron, przemykających po niebie nietoperzy czy jakichkolwiek innych stworzeń, które można by uznać za szpiegów Protektorki. Po zapadnięciu zmroku ryzyko staje się jeszcze większe. Nie jesteśmy w stanie dostrzec tego, co może obserwować nas. Wzięłam Tobo pod ramię.
— Nie powinieneś tego robić. Jest już wystarczająco ciemno, aby cienie wyszły na łów.
Nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.
— Goblin będzie zadowolony. Dużo czasu nad tym przesiedział. I wszystko tak świetnie się udało.
Szarzy dmuchnęli w gwizdki, wzywając posiłki.
Czwarty pączek oddał dymnego ducha. Ale nas już to przedstawienie ominęło. Poprowadziłam Tobo przez pułapki na cienie, jakie tylko dało się znaleźć między miejscem akcji a naszymi kwaterami. Już wkrótce będzie musiał się zdrowo tłumaczyć przed kilkoma wujkami. Tylko ci, dla których paranoja stanowi sposób na życie, dotrwają, aby zakosztować słodkiego smaku zemsty Kompanii. Tobo naprawdę potrzebował nauczki. Jego zachowanie z łatwością mógłby wykorzystać bystrzejszy wróg.
5
Natychmiast po naszym przybyciu Sahra wezwała mnie do siebie, ale nie by zrugać za to, że pozwoliłam Tobo podejmować głupie ryzyko, ale bym była świadkiem realizacji kolejnego posunięcia. Być może faktycznie nadszedł czas, aby Tobo znalazł się w sytuacji, która go przestraszy i zmusi, aby poszedł po rozum do głowy. Życie w podziemiu jest bezlitosne. Rzadko się zdarza, by dało ci więcej niż jedną szansę. Tobo musi wreszcie w pełni pojąć tę prawdę.
Sahra wypytała mnie o wydarzenia w mieście, a potem zadbała również o to, by Jednooki i Goblin zaznali skutków jej niezadowolenia. Tobo nie było i nie mógł się bronić.
Goblin i Jednooki bynajmniej się nie przejęli. Żadna czterdziestoparolatka — ot, taka dziewczynka w ich oczach — nie była w stanie onieśmielić tych żywych skamielin. Poza tym w połowie sami ponosili odpowiedzialność za psoty Tobo.
— Teraz przywołam Murgena — powiedziała Sahra. Wydawało się, że nagle zabrakło jej pewności siebie. Ostatnimi czasy rzadko z nim rozprawiała. Wszyscy zastanawialiśmy się dlaczego. Związek jej i Murgena był prawdziwym przykładem romantycznej miłości, jakby wyjętej żywcem z legendy, wraz ze wszystkimi charakterystycznymi motywami, włączywszy w to sprzeciw wobec woli bogów, rozczarowanych rodziców, rozpaczliwą rozłąkę i połączenie, intrygi wrogów i tak dalej. Pozostawała jeszcze chyba tylko wyprawa jednego na ratunek drugiemu do krainy umarłych. A w chwili obecnej Murgen, dzięki uprzejmości szalonej czarownicy Duszołap, tkwił w całkiem niezłym lodowatym piekle. On i wszyscy Uwięzieni żyli wciąż, pogrążeni w magicznej stazie, pod powierzchnią równiny lśniącego kamienia, w miejscu i warunkach znanych nam wyłącznie dzięki temu, że Sahra była zdolna przywoływać ducha Murgena.
Może sama staza była źródłem problemu? Z każdym dniem Sahra stawała się coraz starsza. Dla Murgena czas nie płynął. Może zaczęła się obawiać, że zanim uwolnimy Uwięzionych, będzie już starsza od jego matki?
To smutne, ale po latach studiów zrozumiałam, że większość wydarzeń historycznych tak naprawdę sprowadza się do kwestii osobistych, takich jak ta, nie zaś pościgu za wzniosłymi ideami.
Dawno temu Murgen nauczył się opuszczać swe ciało podczas snu. Do teraz zachował poniekąd tę zdolność, lecz niestety, została ona ograniczona uwarunkowaniami jego pułapki. Był całkowicie pozbawiony możliwości dokonania czegokolwiek poza obszarem groty starożytnych, o ile nie został wezwany przez Sahrę albo — taka możliwość też istniała i sama myśl o niej wywoływała w nas dreszcz — przez jakiegokolwiek innego nekromantę, który wiedziałby, jak doń dotrzeć.
Duch Murgena był idealnym szpiegiem. Poza naszym kręgiem nikt prócz jednej chyba tylko Duszołap nie byłby w stanie wykryć jego obecności. Murgen donosił nam o każdej intrydze naszych wrogów — a przynajmniej o tych, których istnienie jawiło nam się w sposób dostatecznie przekonujący, aby poprosić Sahrę o zbadanie sprawy. Cała procedura była kłopotliwa i miała swoje ograniczenia, jednak mimo to Murgen stanowił naszą najsilniejszą broń. Nie przeżylibyśmy bez niego.
A Sahra wzywała go z coraz większą niechęcią.
Bogowie jedni wiedzą, jak trudno jest zachować wiarę. Wielu z naszych braci utraciło ją, a potem z każdym dniem odsuwali się od nas, ginąc gdzieś w chaosie imperium. Niektórzy może odzyskają dawny zapał, jeśli odniesiemy jeden czy dwa wyraźne sukcesy.
Minione lata okazały się bolesne dla Sahry. Straciła trójkę dzieci — ból, którego żaden kochający rodzic nie powinien znosić. Ich ojca straciła również, ale nie przysporzyło jej to zbyt wielkiego cierpienia. Żaden z tych, którzy go pamiętali, nie potrafił powiedzieć o nim dobrego słowa. Cierpiała z nami wszystkimi podczas oblężenia Jaicur.
Może Sahra — i cały lud Nyueng Bao — rozgniewali Ghangheshę. A może ten bóg o słoniowych głowach po prostu bawił się kosztem swych wiernych? Wiadomo, że Kina lubowała się w takich właśnie rzeczach.
Goblin i Jednooki zazwyczaj nie uczestniczyli w obrzędzie wywoływania Murgena przez Sahrę. Nie potrzebowała ich pomocy. Zakres magicznych zdolności, jakimi dysponowała, był wąski, ale nie brakowało im mocy, ci dwaj zaś potrafili narobić kłopotów, nawet wówczas gdy starali się zachowywać właściwie.
Obecność tych żywych skamielin akurat teraz, tutaj, upewniła mnie, że szykuje się coś niezwykłego. Obaj byli tak starzy, że przy życiu utrzymywały ich jedynie czarodziejskie umiejętności. Jednooki, jeśli Kroniki nie kłamały, dawno skończył dwieście lat. Jego nieodłączny towarzysz młodszy był o niecały wiek.
Żaden nie jest szczególnie rosły. I bardzo dobrze. Obaj są niżsi ode mnie. I nigdy nie byli wyżsi, nawet zanim zmienili się w wyschnięte stare truchła. Co nastąpiło zapewne, kiedy mieli mniej więcej koło piętnastu lat. Nie potrafiłam sobie wyobrazić Jednookiego inaczej jak starego. Musiał się już stary urodzić. I nosił najwstrętniejszy i najbardziej parszywy czarny kapelusz, jaki kiedykolwiek widział świat.
Może Jednooki nie jest w stanie umrzeć, ponieważ ciąży na nim przekleństwo tego kapelusza? Może kapelusz używa go jako nosiciela i życie Jednookiego jest tylko kwestią przetrwania jego nakrycia głowy.
Ten popękany, śmierdzący kawał złachmanionego filcu trafi do najbliższego ognia, zanim zwłoki Jednookiego skończą podrygiwać. Wszyscy nienawidzili tego kapelusza.
W szczególności zaś nie znosił go Goblin. Wspominał o nim za każdym razem, gdy wdał się w sprzeczkę z Jednookim, co przydarzało się mniej więcej tak często, jak się spotykali.
Jednooki jest mały, czarnoskóry i pomarszczony. Goblin jest mały, biały i pomarszczony. Ma twarz jak zaschnięty pysk ropuchy.
Jednooki wspomina o tym w każdej kłótni zdarzającej się zawsze, gdy tylko mają widownię, z której nikt nie ma tyle odwagi, by się wtrącić.
Jednak gdy Sahra jest w pobliżu, ze wszystkich sił starają się zachowywać przyzwoicie. Ta kobieta ma jakiś dar. Potrafi z ludzi wydobyć ich najlepsze cechy. Wyjątkiem jest jej matka. Chociaż prawdę mówiąc, to Trollica bywa znacznie gorsza, kiedy córki nie ma w pobliżu.
Naprawdę jesteśmy szczęśliwi, nie musząc nazbyt często widywać Ky Gothy. Okrutnie dokuczają jej stawy. Angażujemy Tobo do opieki nad nią, cynicznie wykorzystując szczególną niewrażliwość, jaką okazuje wobec jej jadu. Chłopak jest zresztą jej oczkiem w głowie — co z tego, że jego ojciec był jakąś obcą gnidą.
Читать дальше