Alkohol stanowił zdecydowanie jedną z głównych słabości Nyueng Bao.
— Z pewnością cała sprawa niewarta jest zachodu, Dziewczynko. To muszą być zdechłe szczury. Całe miasto ma cholerne problemy ze szczurami. Do Trang przez cały czas wykłada wszędzie trutkę, w ilościach hurtowych. Nie ma potrzeby marnować czasu Murgena i zaprzęgać go do polowania na tę zarazę. Oboje macie lepsze rzeczy do roboty.
Faktycznie mogłabym z Murgenem omówić wiele spraw, gdyby tylko udało mi się porozmawiać z nim na osobności. Gdyby udało mi się przyciągnąć jego uwagę. Na pewno chciałabym bezpośrednio dowiedzieć się o wszystkim, czego zazwyczaj musiałam wysłuchiwać od osób trzecich. Nie podejrzewałam nikogo o rozmyślną chęć wprowadzenia mnie w błąd, zwłaszcza nie podejrzewałam Sahry, ale ludzie skłonni są przeinaczać treść informacji stosownie do swych antypatii. Zapewne o mnie również można to powiedzieć, chociaż w moim pojęciu, moja obiektywność raczej nie miała sobie równych. Jednak wszyscy moi poprzednicy... cóż, ich przekazy trzeba było czytać naprawdę krytycznym okiem.
Rzecz jasna, większość z nich wygłaszała podobne uwagi pod adresem własnych poprzedników. W tej kwestii wszyscy zgadzaliśmy się ze sobą. Każdy jest kłamcą, prócz nas samych. Jedynie Pani posuwała się jeszcze dalej, zdradzając niekiedy zupełnie bezwstydne zadowolenie z samej siebie. Niewiele zmarnowała okazji, by przypomnieć tym, co mieli ją odwiedzić, jak się okazała błyskotliwa, zdeterminowana i skuteczna, gdy przyszło jej odwrócić los wojen z Władcami Cienia, chociaż nie dysponowała początkowo niczym prócz własnych zdolności. Z tekstu Murgena natomiast — delikatnie mówiąc — wyłania się obraz człowieka, któremu nie zawsze dostaje zdrowych zmysłów. Ponieważ sama żyłam w czasach, które opisywał, i uczestniczyłam w większości wydarzeń, jakie przedstawiają jego Kroniki, muszę stwierdzić, że i tak poradził sobie zupełnie nieźle. Większość z jego wpisów mogłaby uchodzić za prawdę. Nie byłam w stanie znaleźć w jego relacjach żadnych sprzeczności. Ale spora część z tego, co u niego wyczytałam, zdaje się nazbyt fantastyczna, by mogła naprawdę mieć miejsce.
Fantastyczna? A przecież ostatniej nocy sama odbyłam dłuższą pogawędkę z jego duchem. Czy też jego zbłąkaną duszą. Albo ka. Cokolwiek to było. Jeśli naprawdę był to Murgen, a nie ostateczny efekt jakiejś sztuczki stanowiącej dzieło Duszołap bądź Kiny.
Nigdy nie będziemy mieli stuprocentowej pewności, czy coś jest dokładnie tym, czym się zdaje. Kina jest Matką Kłamstwa. A Duszołap — by zacytować człowieka znacznie mądrzejszego i dosadniej wyrażającego się niż ja — jest popieprzoną wariatką.
15
— To jest niesamowite — zachwycałam się po raz kolejny, gdy Sahra znowu wezwała Murgena. Ona sama nie zdradzała choćby odrobiony entuzjazmu. Radość i podniecenie Tobo w niczym nie przyczyniły się do poprawy jej nastroju. — Zanim zajmie się czymś innym, chciałabym najpierw, żeby sprawdził Surendranatha Santaraksitę.
— A więc mimo wszystko nie ufasz bibliotekarzowi — stwierdził Jednooki. Potem zachichotał.
— Sądzę, że jest w porządku, jednak dlaczego ryzykować, że złamie mi serce, jeśli można tego uniknąć, nie spuszczając go z oka?
— Jak to się stało, że musi to być moje oko?
— Nie ma żadnego bystrzejszego pod ręką, nieprawdaż? A poza tym raz już odrzuciłeś szansę napisania swoich Kronik. Dzisiaj w nocy będę musiała wgłębić się w kilka tomów. Chyba wpadłam na trop czegoś.
Mały czarodziej odmruknął coś niezrozumiale.
— Wydaje mi się, że dzisiaj w bibliotece coś znalazłam. Jeśli Santaraksita mnie nie wyda, może przed końcem tygodnia uporam się z lekturą dotyczącą początków obecności Kompanii na tych ziemiach, napisaną przez kogoś z zewnątrz. — Odkrycie niezależnego źródła historycznego stanowiło cel naszych poszukiwań, nieomal tak zadawnionych jak pragnienie spojrzenia na nieskażone wydania najwcześniejszych trzech tomów Kronik.
Sahrze jednak coś innego chodziło po głowie.
— Śpioszka, Barundandi chce, żebym przyprowadziła Sawę do pracy.
— Nie. Sawa jest na urlopie. Jest chora. Niech ma cholerę, jeśli tego będzie trzeba. Wreszcie zaczęłam robić jakieś prawdziwe postępy. Nie mam zamiaru dopuścić, by teraz się wszystko zmarnowało.
— Pytał również o Shiki. — Dawno temu, kiedy jeszcze Tobo czasami towarzyszył swej matce w drodze do Pałacu, wołała na niego Shikhandini, co było żartobliwą aluzją do pewnej opowieści, której Jaul Barundandi nigdy nie pojął, ponieważ nie należał do osób poświęcających choć odrobinę uwagi historii mitów. Najstarsza żona króla legendarnego Hastinapur zdawała się bezpłodna. Jako dobry Gunni, władca modlił się i sumiennie składał ofiary, aż w końcu jeden z bogów zstąpił z niebios i oznajmił mu, że może otrzymać syna, którego pragnie, ale cała sprawa rozstrzygnie się w najbardziej skomplikowany z możliwych sposobów, ponieważ syn ten urodzi się córką. I jak zostało obiecane, żona powiła dziewczynkę, której król nadał imię Shikhandin, stanowiące męską pochodną żeńskiej formy Shikhandini. Dalej opowieść jest długa i nieszczególnie interesująca; ostatecznie jednak dziewczyna wyrosła na dzielnego wojownika.
Kłopoty zaczęły się w chwili, gdy książę musiał poszukać sobie narzeczonej.
Wiele z ról, w które wcielamy się publicznie, zawiera w sobie zawoalowane aluzje albo żarty. Dzięki temu są one mniej nudne dla braci zmuszonych się z nimi utożsamiać.
Zapytałam więc:
— Czy mamy jakieś powody, aby porwać Barundandiego? Inne niźli jego wrodzona podłość? — Sądziłam, że najbardziej użyteczny jest na swoim dawnym miejscu. Każdy, kto go zastąpi, z pewnością okaże się bez reszty skorumpowany i najpewniej nie będzie równie miły dla Minh Subredil. — I czy w ogóle jesteśmy w stanie dopaść go w odpowiednim miejscu?
Nikt nie miał najmniejszego nawet strategicznego argumentu potwierdzającego konieczność porwania człowieka. Sahra chciała tylko wiedzieć:
— Czemu pytasz?
— Ponieważ sądzę, że możemy go zwabić w pułapkę. Jeśli ładnie ubierzemy Tobo, a potem odmówimy współpracy, póki Barundandi nie spotka się z nim na zewnątrz...
Sahra nie obraziła się. Podstęp jest koniecznym elementem wojennej sztuki. I coś najwyraźniej zaczęło jej chodzić po głowie.
— A może zamiast niego Gokhale?
— Czemu nie. Chociaż on pewnie wolałby kogoś młodszego. Możemy zapytać Łabędzia. Myślałam o porwaniu Gokhale w tym samym miejscu, w którym Kłamcy zabili tamtego drugiego. — Najważniejsze postacie z obozu wroga rzadko opuszczały Pałac. Stanowiło to jeden z powodów, dla których wybraliśmy Wierzbę Łabędzia.
Sahra zaczęła nucić. Dzisiejszej nocy Murgen znowu ociągał się z przyjściem. Powiedziałam:
— Murgen powinien zajrzeć również do tego domu rozkoszy. Jemu najłatwiej będzie wszystko sprawdzić. — Chociaż, bez wątpienia, w tym przypadku nietrudno byłoby znaleźć kilku braci chętnych zaryzykować.
Sahra skinęła głową, nie gubiąc nawet na moment rytmu swej kołysanki.
— Moglibyśmy nawet... — Nie. Nie moglibyśmy po prostu spalić tego miejsca, gdy tylko Gokhale rozgości się w środku, by odnieść poważniejsze obrażenia. Nikt nie potrafiłby zrozumieć, dlaczego chciałabym zniszczyć świetny burdel, aczkolwiek dla kilku z nas śmiertelny stos mógłby okazać się dość zabawny.
Читать дальше