To było coś, co zainteresowałoby nawet Minh Subredil. Przystanęła. Sawa zawisła na jej ramieniu, trzymając się jedną dłonią, i przekrzywiła głowę, żeby też popatrzeć.
Czułam się strasznie na widoku, stojąc tak kilkanaście jardów przed milczącymi gapiami.
Młody Szary otrzymał posiłki w postaci posiwiałego sierżanta, który najwyraźniej osądził, że problemem Bhodi jest głuchota.
— Rozejść się! — wrzasnął. — Albo was rozpędzimy. Bhodi z zaplecionymi ramionami odrzekł:
— Protektorka po mnie posłała.
Ponieważ nie znałyśmy jeszcze treści raportu Murgena, Sahra i ja nie miałyśmy pojęcia, o co chodzi.
—Hę?
Adept mocujący młynek modlitewny oznajmił, że jest gotów. Sierżant warknął i wierzchem dłoni strącił młynek z postumentu. Odpowiedzialny młodzieniec pochylił się, podniósł go i zaczął montować znowu. Wyznawcy Bhodi nie byli gwałtowni, nie protestowali przeciwko niczemu, co z nimi wyprawiono, ale nie sposób było odmówić im uporu.
Ci dwaj, którzy rozkładali dywanik modlitewny, skończyli swoją pracę. Przemówili do człowieka, który wciąż stał z zaplecionymi ramionami. Ten lekko skłonił głowę, a potem uniósł wzrok i spojrzał starszemu Shadarowi w oczy. Głosem donośnym, ale tak spokojnym, że było to aż przerażające, oznajmił:
— „Rajadharma. Powinność Królów. Abyście to wiedzieli: Władza królewska na zaufaniu polega. Król jest najwyżej wyniesionym, ale i najbardziej pokornym sługą ludu".
Żaden ze świadków nie miał najmniejszych problemów z usłyszeniem i zrozumieniem tych słów.
Mówca usiadł na dywaniku modlitewnym. Jego szaty miały niemalże identyczną barwę. Wyglądało to tak, jakby zlał się z nim w całość.
Jeden z pomniejszych adeptów podał mu wielki dzban. Mówca uniósł go w górę, jakby ofiarowując niebu, potem wylał na siebie zawartość. Sierżant Shadar nieco wstrząśnięty popatrzył na młodszego. Rozejrzał się w poszukiwaniu pomocy.
Młynek modlitewny był z powrotem na miejscu. Odpowiedzialny zań wyznawca zakręcił nim, potem cofnął się razem z dwoma, którzy rozpościerali wcześniej dywanik.
Adept na dywaniku modlitewnym uderzył stalą w krzesiwo i w tej samej chwili, gdy do moich nozdrzy dotarł zapach nafty, otoczył go kłąb płomieni. Gwałtowna fala żaru uderzyła mnie w twarz niczym mocny cios. Nie wypadłam jednak z roli, tylko zajęczałam i schwyciłam obiema dłońmi ramię Subredil. Ona ruszyła przed siebie, z rozszerzonymi oczyma, zupełnie ogłuszona.
Pogrążony w płomieniach człowiek nawet nie krzyknął, nawet nie drgnął, póki życie całkiem go nie opuściło, pozostawiając po sobie sczerniały kadłub, przewrócony na bok.
Ponad głowami krążyły wrony, przeklinając we własnym języku. A więc Duszołap wiedziała. Albo dowie się wkrótce.
Nie zatrzymywałyśmy się już ani na chwilę, przemierzając wzburzony teraz tłum i zdążając do domu. Wyznawcy Bhodi, którzy pomagali w przygotowaniach do rytualnego samospalenia, dawno już zniknęli, a wszystkie oczy dalej utkwione były w płonącym człowieku.
10
— Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to zrobił! — powtarzałam wciąż, zrzucając z siebie śmierdzące łachy Sawy i jej okaleczoną osobowość. Wieści wyprzedziły nas po drodze. Wszyscy chcieli mówić tylko o samobójstwie. Nasze nocne dzieło zeszło na dalszy plan. Dokonało się, nikt nie zginął.
Jedynie do Tobo cała sprawa zupełnie nie dotarła. Wspomniał tylko o niej w przelocie; zamiast tego upierał się, by nam opowiedzieć, co jego ojciec widział w Pałacu zeszłej nocy. Wspominał o notatkach, które sporządził z pomocą Goblina. Był bez reszty dumny z wykonanej roboty i chciał się nią wszystkim chwalić.
— Ale tak naprawdę nie umiałem go nakłonić, żeby ze mną porozmawiał, mamo. Wszystko, o co zapytałem, tylko go irytowało. Wyglądało tak, jakby wolał mieć to już za sobą, żeby spokojnie odejść.
— Wiem, kochanie — odrzekła Sahra. — Wiem. Przy mnie się też tak zachowuje. Masz, to jest dobry chleb, który pozwolili nam zabrać do domu. Zjedz trochę. Goblin, co oni zrobili z Łabędziem? Nic mu się nie stało?
Jednooki zachichotał. Powiedział:
— Nic, jeśli nie liczyć połamanych żeber. Ze strachu nasrał w gacie. — Znowu zachichotał.
— Ma połamane żebra? Jak to? Goblin odpowiedział:
— Poniosło kogoś, kto miał urazę do Szarych. Ale nic się nie martw. Facet jeszcze nie raz pożałuje, że pozwolił swym ludziom zapanować nad sobą.
— Jestem kompletnie wykończona — powiedziała Sahra. — Spędziłyśmy cały dzień w jednym pomieszczeniu z Duszołap. Myślałam, że wyjdę z siebie.
— Ty myślałaś? Wszystko, na co mnie było stać, to starać się nie zerwać z miejsca i nie uciec z wrzaskiem. Tak bardzo się koncentrowałam na byciu Sawą, że umknęła mi połowa tego, co mówili.
— To, o czym nie mówili, może się okazać znacznie ważniejsze. Duszołap naprawdę nabrała podejrzeń w związku z atakiem.
— Mówiłem wam, od razu rzucić się do gardła! — warknął Jednooki. — Póki jeszcze nie do końca wierzą w nasze istnienie. Zabić ich wszystkich i nie trzeba będzie się skradać, zastanawiając się, jak wydostać Starego. Moglibyście zmusić tych gości z biblioteki, aby przeprowadzili dla was kwerendę.
— Wszyscy byśmy zginęli — powiedziała Sahra. — Duszołap już rozglądała się, komu spuścić lanie. Sprawiły to wieści o Córce Nocy. Jeśli już o tym mowa, to chcę żebyście również jej poszukali, jak i Narayama.
— Również? — zapytał Goblin.
— Spodziewam się, że Duszołap będzie ich ścigała z niemałym entuzjazmem. Zauważyłam:
— Kina pewnie znowu wierci się przez sen. Narayan i dziewczyna nie przybyliby do Taglios, gdyby nie ufali w jej ochronę. Co oznacza, że dziewczyna zapewne wkrótce znowu zajmie się kopiowaniem Księgi Umarłych. Sahra, powiedz Murgenowi, żeby miał ich na oku. — Te przerażające, starożytne tomy zostały pogrzebane w tej samej jaskini, co Uwięzieni. — Zastanawiałam się trochę, kiedy tak siedziałyśmy... gdy już skończyłam czyścić świeczniki i nie miałam nic do roboty. Minęło dużo czasu, odkąd czytałam Kroniki Murgena. Wydawało mi się, że niewiele mają wspólnego z tym, co próbujemy zrobić. Że są nazbyt współczesne. Ale kiedy tam byłam, nie dalej jak kilka stóp od Duszołap, miałam naprawdę nieprzyjemne przeczucie, że coś mi umknęło. Po raz ostatni zaglądałam do nich tak dawno, że nie mam pojęcia, co to może być.
— Będziesz miała dość czasu. Na kilka dni powinniśmy się przyczaić.
— Ale ty przecież pójdziesz do pracy, nieprawdaż?
— Byłoby podejrzane, gdybym nie poszła.
— Ja pójdę do biblioteki. Znalazłam kilka historii, które sięgają do początków Taglios.
— Tak? — wyskrzeczał Jednooki, budząc się z płytkiej drzemki. — A więc dowiedz się dla mnie, dlaczego rządzi tu tylko banda książąt. Terytorium, którym władają, jest większe niż wszystkie sąsiednie królestwa.
— Ta kwestia nigdy nie przyszła mi do głowy — odparłam grzecznie. — Jak też zapewne żadnemu z tubylców. Ale zapytam — jeśli nie zapomnę.
Z ciemności zalegających na tyłach magazynu doleciał nerwowy śmiech. To Wierzba Łabędź. Goblin powiedział:
Читать дальше