Barundandi chrząknął.
— Więc nich tak będzie. Tu jest dość roboty. Tylko nie wchodźcie nikomu w drogę.
Minh Subredil skłoniła się lekko. Świetnie potrafiła się usuwać wszystkim z drogi. Usadziła mnie za szerokim stołem długości ponad dwunastu stóp, ustawiła przede mną lampy, lichtarze i wszystko, co zostało rozrzucone po sali. Przybrałam niewidzące spojrzenie Sawy i zabrałam się do ich pucowania. Subredil zaczęła czyścić posadzki i meble.
Ludzie wchodzili i wychodzili, pośród nich także wiele ważnych osobistości. Nikt jednak nie zwrócił na nas uwagi. Jedynie Główny Inspektor Archiwów z irytacją kopnął Subredil, ponieważ akurat szorowała posadzkę w miejscu, w którym chciał przejść.
Subredil uniosła się nieco na kolanach, kłaniając się i prosząc o wybaczenie. Gokhale zignorował ją. Wróciła więc do ścierania rozlanej wody, maskując swe prawdziwe uczucia. Minh Subredil potrafiła sobie z tym doskonale radzić. Podejrzewam jednak, że Ky Sahra właśnie w tym momencie zdecydowała, który z naszych wrogów powinien w pierwszej kolejności podążyć za Wierzbą Łabędziem w niewolę.
Pojawiła się Radisha. Obok niej szła Protektorka. Zajęły swoje miejsca. Jaul Barundandi wszedł do komnaty niedługo po nich, chcąc nas z niej zabrać. Sawa zdawała się niczego nie dostrzegać. Jej uwagę całkowicie pochłaniał świecznik.
Do komnaty wpadł wysoki kapitan Shadar. Z progu oznajmił:
— Wasza Wysokość, ze wstępnych szacunków wynika, że mamy dziewięćdziesięciu ośmiu zabitych i stu dwudziestu sześciu rannych. Niektórzy zapewne umrą od poniesionych obrażeń. Ministra Łabędzia nie odnaleziono, jednak wiele ciał jest do tego stopnia spalonych, że uniemożliwia to identyfikację. Wielu zostało bezpośrednio trafionych, w wyniku czego ich ciała płonęły niczym łojowe pochodnie. — Kapitan najwyraźniej miał kłopoty z zachowaniem spokoju. Był młody. Możliwe, że jeszcze nigdy dotąd nie widział na własne oczy skutków bitwy.
Z całych sił starałam się jak najbardziej utożsamić z rolą. Nie byłam tak blisko Duszołap, odkąd piętnaście lat temu trzymała mnie w niewoli pod Kiaulune. Nie były to przyjemne wspomnienia. Modliłam się, by mnie nie zapamiętała.
Wycofałam się do mej wewnętrznej kryjówki. Od czasu tamtej niewoli nigdy jeszcze tego nie robiłam. Zawiasy zardzewiały. Ale dzięki temu, że myślałam o Sawie, udało mi się jakoś wpełznąć do środka i umościć wygodnie. Ze światem łączyło mnie tylko tyle, że wiedziałam mniej więcej, co się wokół dzieje.
Nagle Protektorka zapytała:
— Kim są te kobiety? Barundandi zaczął się płaszczyć.
— Wybacz mi, Wasza Łaskawość. Wybacz. Moja wina. Nie wiedziałem, że komnata będzie potrzebna.
— Odpowiedz na pytanie, pokojowcu — rozkazała Radisha.
— Oczywiście, Wasza Łaskawość. — Barundandi omalże nie dotknął czołem posadzki. — Ta kobieta, która szoruje posadzkę, to Minh Subredil, wdowa. Ta druga to jej zidiociała szwagierka, Sawa. Należą do siły roboczej spoza Pałacu, zatrudnianej w ramach filantropijnego programu Protektorki.
Duszołap powiedziała:
— Mam wrażenie, że ją... albo nawet obie... już gdzieś widziałam.
Barundandi znowu pokłonił się głęboko. Skupiona na nim uwaga przerażała go.
— Minh Subredil pracuje tu już od wielu lat, Protektorko. Sawa towarzyszy jej zawsze, gdy ma dość jasności umysłu, aby dać sobie radę z prostymi zadaniami.
Niemalże czułam, jak Jaul się zastanawia, czy powiedzieć, że byłyśmy świadkami porannego ataku. Wcisnęłam się w swoje wewnętrzne schronienie tak ściśle, że później nie miałam pojęcia, co się w ciągu najbliższych kilku minut stało.
Barundandi najwyraźniej nie zdecydował się nas wydać. Być może wykombinował sobie, że podczas przesłuchania mogłoby wyjść na jaw, iż przywłaszczał sobie połowę naszych mizernych pensji w zamian za prawo ścierania sobie dłoni do krwi.
Na koniec Radisha powiedziała mu:
— Odejdź, pokojowcu. Niech pracują. Nikt tu dziś nie będzie decydował o losach imperium.
Duszołap również machnęła dłonią w rękawiczce, odsyłając Barundandiego, ale zaraz znowu kazała mu się zatrzymać i spytała:
— Co to jest, co leży na posadzce obok tej kobiety? — Miała oczywiście na myśli Subredil, ponieważ ja siedziałam za stołem.
— Hm? Ach. Ghanghesha, Wasza Łaskawość. Ta kobieta nigdzie się bez niego nie rusza. To jest jakaś obsesja. To...
— Możesz już odejść.
Stało się wiec tak, że Sahra — przynajmniej ona — przez prawie dwie godziny była naocznym świadkiem reakcji władz na nasz atak.
Po jakimś czasie znowu doszłam do siebie, przynajmniej na tyle, żeby śledzić większość otaczających mnie zdarzeń. Kurierzy przybywali i odchodzili. Widać było, jak zgodnie z przypuszczeniem kształtują się odpowiednie postawy armii i ludu. Żadna z tych dwu sił nie miała obecnie najmniejszych powodów do buntu. Dla Radishy oznaczało to tylko dobre wieści.
Jednak Protektorka wobec jednoznacznie pozytywnych danych wywiadu nabrała podejrzeń. Stara cyniczka.
— Nie wzięto żadnych jeńców — powiedziała. — Nie zostały po nich żadne ciała. Całkiem możliwe, że w ogóle nie ponieśli poważniejszych strat. Jeśli się głębiej nad tym zastanowicie, to zrozumiecie, że właściwie unikali ryzyka. Uciekli, gdy tylko zaistniała sytuacja umożliwiająca nasz kontratak. O co im chodziło? Jaki był ich prawdziwy cel?
Chandra Gokhale słusznie zauważył:
— Atak najwyraźniej rozwijał się z nadzwyczajną gwałtownością do chwili, gdy ty pojawiłaś się na blankach. Dopiero wówczas uciekli.
Kapitan Shadar zasugerował:
— Wielu ocalałych żołnierzy i świadków donosi, że bandytów wzburzyła twoja obecność, Protektorko. Wygląda na to, że oczekiwali, iż będziesz przebywać poza Pałacem. Najwyraźniej do ataku by nie doszło, gdyby wiedzieli, że tu jesteś.
Jedna z wymyślonych przeze mnie zwodniczych plotek. Miałam nadzieję, że na coś się przyda.
— To nie ma sensu. Skąd mieliby to wiedzieć? — Jednak nie spodziewała się odpowiedzi, toteż nie poczekała, aż ktoś jej udzieli. — Czy zidentyfikowaliście wszystkie spalone ciała?
— Tylko trzy, Protektorko. W większości ciał trudno się w ogóle dopatrzeć ludzkich szczątków. Radisha zapytała:
— Chandra, jakie są straty materialne? Macie już szacunki?
— Tak, Radisha. Straty są bardzo poważne. Ucierpiała sama konstrukcja murów obronnych. Całkowity rozmiar szkód jest właśnie określany. Z pewnością jednak przez jakiś czas to będzie nasz słaby punkt. Być może powinnaś wziąć pod uwagę wzniesienie drewnianego ogrodzenia osłaniającego miejsce prac inżynieryjnych. Poważnie zastanawiam się nad sprowadzeniem wojska.
— Wojska? — zapytała Protektorka. — Po co wojsko? — W jej głosie, od dłużej chwili pozbawionym już ładunku emocjonalnego, znowu zaczęły pobrzmiewać podejrzliwe tony. Kiedy nie masz żadnych przyjaciół, paranoja staje się jeszcze bardziej naturalnym punktem widzenia, niźli jest to w Czarnej Kompanii.
— Ponieważ Pałac jest zbyt wielki, by bronić go wyłącznie siłami, które w nim stacjonują. Nawet jeśli się uzbroi służbę. Wróg nie musi korzystać przecież z żadnych zwykłych wejść. Można wspiąć się na mury, kiedy nikt nie będzie patrzył, i zaatakować od wewnątrz.
Читать дальше