Andrzej Pilipiuk - Sekret Alchemika Sędziwoja

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Pilipiuk - Sekret Alchemika Sędziwoja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sekret Alchemika Sędziwoja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sekret Alchemika Sędziwoja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pan Tomasz otrzymuje z Muzeum Narodowego w Krakowie list informujący o propozycji wymiany traktatu „O rtęci siedemnastowiecznego alchemika Michała Sędziwoja na przechowywany w muzeum atanator, specjalny piec alchemiczny. Pan Samochodzik i Paweł Daniec jadą do Krakowa, gdzie okazuje się, że autorkami tej propozycji wymiany są dwie młode dziewczyny, Sanisława i Katarzyna Kruszewskie. Po początkowej rywalizacji panowie i panie łączą wysilki, aby rozwiązać szyfr z „Niemej księgi”, rzedstawiającej etapy produkcji złota. Doświadczenie przeprowadzone przez kuzynki w obecności pana Tomasza i Pawła zdumiewa bu muzealników.

Sekret Alchemika Sędziwoja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sekret Alchemika Sędziwoja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Cofnęli się posłusznie. Przez chwilę ważyłem narzędzie w dłoni, a

potem uderzyłem. Szło było bardzo twarde. Pękło dopiero po trzecim uderzeniu. Przesypałem zawartość do miski. Wewnątrz było sporo rudego pyłu, spieczone grudki jakichś substancji oraz popiół bladego koloru. Pośród tego wszystkiego leżało około dziesięć deko ciemnoczerwonych kryształków. Były drobne jak cukier. Kasia zdjęła z szyi krzyżyk i przekręciła jedno z ramion. Jak się okazało, w wydrążonym wnętrzu krucyfiksu znajdowała się skrytka. Do podstawionej miseczki przesypała odrobinę czerwonego proszku, z wyglądu identycznego jak ten pozyskany z jaja. Nabrała na koniec palca kilka kryształków i dotknęła ich językiem. Skrzywiła się lekko. Potem powtórzyła próbę z nową porcją.

– I jak? – z niepokojem zagadnęła Stasia.

– Bingo! To to samo – powiedziała Kasia.

Napełniła dziurę w środku krzyża proszkiem i zakręciła korek.

– Zapas na przyszłość – powiedziała. – Na kilka stuleci…

Szef podniósł na palcu kilka kryształków.

– Kamień filozoficzny – uśmiechnął się. – Kto by pomyślał.

– Pan nie wierzy – oskarżycielskim tonem powiedziała Kasia.

– Ano, co mam robić – wzruszył lekko ramionami i uśmiechnął się. – Jestem sceptykiem.

– Transmutacja metali jest niemożliwa – poparłem go. – Być może uzyskałyście jakiś związek chemiczny tożsamy z tym, co alchemicy uważali za kamień filozoficzny, ale za jego pomocą nie można zamienić w złoto nawet grama innego metalu.

– Ha, niedowiarki – powiedziała Stasia. – Chcecie przekonać się na własne oczy?

– Z przyjemnością – Szef popatrzył jej prosto w oczy.

– Kasiu, przynieś szklaną salaterkę z wystawy – poprosiła.

Jej kuzynka wbiegła z gracją po schodach na górę.

– Znam wiele sztuczek stosowanych przez dawnych alchemików – powiedział Szef. – Dlatego od razu powiem, że nie uwierzę w grudki złota z rzekomo przetopionego ołowiu.

Zamyśliła się, a potem uśmiechnęła lekko.

– Ma pan przy sobie zapewne klucze od mieszkania w Warszawie -

powiedziała. – Przekona pana transmutacja ich właśnie w złoto?

Wróciła Kasia z salaterką. Szef uśmiechnął się.

– Proszę – odpiął od pęczka jeden z kluczy i podał jej.

Na niewielką miseczkę nalała kwasu i wypłukała w nim klucz. Następnie do salaterki wsypała szczyptę proszku.

– Zobaczycie na własne oczy transmutację metali – powiedziała twardo.

– Ech, wracają dawne dobre czasy – powiedziała Kasia. – Przynieść szklanki?

– Przynieś. Cztery.

Znowu znikła na piętrze.

– A więc do szklanego naczynia wsypujemy szczyptę czerwonej tynktury – powiedziała Stasia. – A potem zalewamy ją merkuriuszem – nalała z butli jakiegoś płynu. Pomimo działającego wyciągu buchnął upiorny duszący smród. Zwiększyła szybkość obrotów wentylatora i po chwili znowu można było swobodnie oddychać.

– Do roztworu wrzucamy przedmiot – klucz chlapnął w ciecz. – Teraz wystarczy poczekać…

Wróciła Kasia ze szklankami.

– Przygotujemy eliksir życia – powiedziała. – Napijecie się z nami.?

Szef skrzywił się.

– Wybaczcie – powiedział. – Ale ważyłyście ten proszek z takich

paskudztw, że chyba nie zamierzacie pić jego roztworu?

Stasia uśmiechnęła się pogardliwie.

– Jak sobie życzycie.

Do szklanek wrzuciły po szczypcie tynktury i zalały płynem z butelki. Proszek rozpuścił się bardzo szybko. Stuknęły się szklankami nad stołem.

– Za następne stulecie – powiedziała Kasia. – Oby nam, droga kuzynko przyniosło wiele nowych ciekawych doświadczeń.

– Miejmy nadzieję, że będzie spokojniejsze niż poprzednie trzy – dodała Stasia, po czym obie wychyliły zawartość. Zaraz też zaczęły się gwałtownie krztusić i najwyraźniej nie mogły złapać oddechu. Zwaliły się na podłogę. Szef złapał się za głowę, a potem przyskoczył do jednej i wetknął jej palec do gardła, by zmusić ją do wyplucia tego, co połknęła. Ja zająłem się drugą. Kasia omal nie odgryzła mi palców. Odzyskiwały oddech.

– Wszystko pod kontrolą – powiedziała Stasia. – Po prostu trochę to dławiące…

– Co to za świństwo – Szef podniósł butelkę. – Surowy eter? Chyba

zwariowałyście.

Przyniosłem z piętra zauważoną podczas śniadania butelkę wody mineralnej. Przyssały się do niej jak cielęta i szybko opróżniły całkowicie.

– Wariatki – skwitował Pan Samochodzik.

– To jest kamień filozoficzny – zaprotestowała Kasia. – Zresztą sami zobaczycie.

Szczypcami wyjęła z miski klucz od mieszkania Szefa. Zmienił kolor. Był teraz złocisty, piękną głęboką barwą. Przypomniał mi się złoty pociąg pod górą Sobiesz i tysiące sztab złota w rdzewiejących wagonach…

Szef obejrzał go obojętnie i przyczepił do pęczka.

– Ładne doświadczenie – powiedział.

Przyszły już do siebie. Na dole silnie cuchnęło, wyciąg nie był w stanie oczyścić piwniczki z wszystkich oparów eteru.

– Chodźmy na górę, bo głowy nas rozbolą – poleciła Stasia.

Z ulgą wyszliśmy na powietrze. Łapałem dłuższą chwilę oddech.

– W czasie okupacji, gdy były problemy z wódką, ludzie tak właśnie się oszałamiali – powiedział Szef. – Szklanka herbaty, a do środka kilkanaście kropli eteru. Na pewno dobrze się czujecie?

– Zupełnie dobrze – powiedziała Kasia. – Nic nam nie będzie.

– Mimo wszystko chyba powinnyście zwymiotować te paskudztwa -

poradziłem im życzliwie.

Stasia uśmiechnęła się.

– Wymiotować eliksirem życia? Chyba zwariowałeś. Będziemy na dniach likwidowały ten sklepik. Może coś was interesuje?

Szef wzruszył ramionami.

– Chyba nic szczególnie…

Kasia pochyliła się nad gablotką i wyjęła ze środka dwa złote zegarki firmy Patek. Oba ozdobione były herbem Leliwa. Przypomniał mi się wrak zegarka kupiony od Admana na Araracie. Miał sobie potrącić z okupu, a tymczasem nie dostał za nas ani grosza. Zawstydziłem się. Postanowiłem wpłacić sto dolarów na rzecz jakiejś kurdyjskiej organizacji i choć w ten sposób uregulować ten dług.

– Weźcie na pamiątkę – powiedziała. – Z tego co wiem, panu ten herb będzie pasował?

Szef uśmiechnął się z zażenowaniem.

– Moja rodzina od dawna nie używa tytułów, ani herbu – powiedział. – Krew też się trochę wymieszała. Kto dziś pamięta o pochodzeniu…

– My w każdym razie nie zapominamy – uśmiechnęła się Stasia. – Zegarki są na chodzie i jeszcze przez całe dziesięciolecia będą wam służyły.

Szef uśmiechnął się i schował ręce za siebie.

– To byłby dla nas zaszczyt, ale to zbyt drogi prezent – powiedział.

– Weźcie – poprosiła Kasia. – Może kiedyś będziecie chcieli powspominać tę noc alchemików…

Wreszcie Szef z ociąganiem wyciągnął dłoń.

– Dziękuję – powiedział. – To bardzo ładny prezent.

Poszedłem w jego ślady. Pożegnaliśmy nasze urocze przeciwniczki i zasiedliśmy w samochodzie. Kupione kilka dni temu krzesło Storma umieściłem na tylnym siedzeniu.

– Zdrzemnij się – poradził Szef. – A ja będę prowadził.

Uśmiechnąłem się z wdzięcznością i usadowiwszy się wygodnie na tylnym siedzeniu odpłynąłem w ramiona Morfeusza. Gdy otworzyłem oczy, mijaliśmy właśnie centrum handlowe w Jankach. Byliśmy więc na przedmieściach Warszawy.

– No, trochę odżywam – powiedziałem. – Noc była męcząca… Postrzelone dziewczyny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sekret Alchemika Sędziwoja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sekret Alchemika Sędziwoja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Pilipiuk - Rzeźnik drzew
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Weźmisz czarną kurę
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zagadka Kuby Rozpruwacza
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Dziedziczki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Kuzynki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Księżniczka
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - 2586 kroków
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Czarownik Iwanow
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Sowie Zwierciadło
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Triumf lisa Reinicke
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zaginiona
Andrzej Pilipiuk
Отзывы о книге «Sekret Alchemika Sędziwoja»

Обсуждение, отзывы о книге «Sekret Alchemika Sędziwoja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x