Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czas Wiedźm
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czas Wiedźm: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Wiedźm»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czas Wiedźm — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Wiedźm», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Pięcioletni chłopiec, który latem przedziurawił sobie na zardzewiałym gwoździu stopę. Młodzieniec, który złamał nogę na mistrzostwach liceum w piłce nożnej; ostrze zaklętego noża, wnikające głęboko w bok
młodego prowincjonalnego inkwizytora. Cały ból odczuwany przez niego w życiu był koronką, welonem, cieniem... tego bólu, który odczuwa teraz, a przecież nie traci przytomności, nie - wszystkie jego myśli są jasne, wszystkie obrazy wyraźne i wypukłe, jakby otoczone konturem - dla większej wyrazistości...
„W wyniku bezpośredniego kontaktu z hipotetyczną królową, który stał się przyczyną śmierci tej ostatniej, inkwizytor Atrik Ol został pozbawiony mocy i częściowo oślepiony, przez co tłuszcza zgromadzonych w mieście wiedźm posiadła nad nim nieograniczoną władzę. Na rycinie nieznanego malarza, będącego zapewne świadkiem wydarzeń, upamiętniona została chwila śmierci Atrika Ola - wiedźmy zasmoliły go w beczce, obłożyły słomą i podpaliły...”
Jak precyzyjnie działa pamięć. Pamięta wszystko, co do włoska, leżącego na jej skroni, do zapachu książkowego pyłu, do rudego pstrego pióra nieznanego ptaka, kto wie, jak i przez kogo włożonego między strony...
„W wyniku bezpośredniego kontaktu...” Akurat - bezpośredniego! Nawet nie zdążył jej sięgnąć „...inkwizytor Klaudiusz Starż został obezwładniony... ale wzroku nie stracił na jotę...” Pewnie, żeby mógł widzieć, jaką wiedźmy szykowały mu śmierć. Był wleczony po ziemi, przywiązany metalową linką do szkieletu samochodu - żeby widzieć stos chrustu, rosnący pod resztkami muru, pod betonową konstrukcją... Oto spuszczają z góry linę, przerzucają nad dachem wozu, wystarczy im mocy, one teraz świętują, one triumfują, to pląs, to taniec - śmierć inkwizytora na stosie... „Na grawiurze nieznanego artysty... upamiętniona została chwila śmierci Klaudiusza Starża - wiedźmy przywiązały go do resztek jego własnego
samochodu, wciągnęły wysoko na betonowy mur, pod spodem rozłożyły stos i usmażyły go jak prosiaka...”
Pamięta wszystko. Czuje wszystko. Niczego nie zapomni - do ostatniej sekundy.
„Ale one się myliły, Iwgo... Po inicjacji... aktywne wiedźmy tracą zdolność i potrzebę kochania kogokolwiek. Miłość... uczucie, które czyni człowieka zależnym. A wiedźmy tego nie znoszą, przecież pamiętasz...”
Żelazna lina lada moment okręci się wokół nadgarstków.
Dzwon? Czy może mu się wydaje? Odległy, melodyjny, żałosny... Jeszcze jedno uderzenie - silniejsze, gwałtowniejsze, bardziej rozpaczliwe, jakby krzyk. Co ja mogą zrobić, krzyczy dzwon, jak mogę ci pomóc, Klaudiuszu...
Gdzieś w głębi jego duszy skowyczała, płakała ze strachu dawno zmarła Diunka. Znowu ją zdradził - wraz z nim umrze pamięć o niej.
Licho, licho, dlaczego ciągle jestem przytomny?!
A czegoś ty chciał, Klaw, zaszeleścił w jego uszach umierający głos Diunki. Przecież po to tu szedłeś. Głupio by było... umrzeć bez przytomności, w omdleniu... bez pamięci...
Pomyliłem się, Diunko, chciał powiedzieć. Oszukałem sam siebie...
I nadal chcesz, by ona żyła, zapytała Diunka niemal bezgłośnie. Nadal tego chcesz, Klaudiuszu?
Z trudem odetchnął. Rozluźnił mięśnie, usiłując dostosować je tak do sytuacji, by bolały możliwie najmniej.
Sabat... I jeśli ktoś jeszcze tej nocy może począć dziecko - urodzą się tylko wiedźmy. I wleją się... w ten kocioł... w wir...
Wiedźmy stały wokół niego - pod nim, ponieważ wisiał nad ich głowami. Stały w kręgu. Jakby przed podpaleniem stosu chciały się nacieszyć dziełem swoich rąk. Setki wiedźm - płonące oczy, całe pole migocących węgli. Cisza - kompletna cisza przed rykiem orkiestry, przed najważniejszą chwilą sabatu...
I jeszcze jeden człowiek na podwyższeniu. Nieruchoma kobieca postać w fotelu. Księżyc, ostrymi cięciami światła wyróżniający ognistą kulę naelektryzowanych włosów, wargi, wygięte w łuk, oczy - dwa nieruchomo świecące dyski.
- Tak, Diuneczko - powiedział na głos. - Tak. Tak właśnie chciałem.
Ognisko zapłonęło.
* * *
... Ciemne migocące czerwienią jądro. Ośrodek, owinięty ciężką peleryną; cały ten lot, całe to wirowanie, córczyne leje, rozpełzające się po czarnej pustce, lot i upadek, drzazgi wciągnięte w wir, zaraz się zleją z macierzą, zaraz...
Ona podniosła głowę.
Krąg nieba wirował coraz szybciej. Usiłując nadążyć za czarnym wichrem tak, że ostre ogniki gwiazd rozmazały się, zostawiając biały ślad, jakby po niebie pędziły, usiłując wczepić się jedna drugiej w ogon, tysiące małych ostrych komet.
Lej pogłębiał się. Pogłębiał. Jego krawędzie, oznaczone lecącymi grzywami martwych już koni, wzniosły się wysoko, zagięły, jakby chcąc zwinąć do wora nieprawdopodobnie niski księżyc.
Ona roześmiała się i wystraszone jej śmiechem brzegi leja opadły, zwaliły się w dół. Siedziała na szczycie góry, stożkowatego wulkanu, a na dole, na horyzoncie, widziała zarysy pustych, zrujnowanych miast.
Ona uniosła ręce. Lej znowu stał się poprzednim, a na resztkach betonowego muru, wyglądającego na nieprawdopodobnie stary, zobaczyła człowieka, ukrzyżowanego na ciele własnego samochodu.
Setki ogników. Nowe gwiazdy w potwornej karuzeli.
- Płoń! Płoń! Płoń!
Jej tron drgnął.
Nie, jej tron jest nie do ruszenia; jej tron to jedyna nienaruszalna rzecz we wściekle wirującym świecie, w wirze nieba i gwiazd, ziemi, wody i ognia. Ona siedzi w tym fotelu już wiele setek lat.
Oto ona, starożytny posąg. Osypujący się z powodu upływu czasu sfinks; ona jest nieruchoma, ona jest gigantyczną wieżą, we wnętrzu której wiją się schody i plączą przejścia, ona - to potworna konstrukcja nieznanej cywilizacji. Ona, sięgająca rękoma gwiazd, ona, żyjąca setny raz. Ona...
- Pobłogosław swój płomień, matko!..
Jej wzrok podnosi się, chcąc pobłogosławić.
Człowiek, ukrzyżowany pośród betonu i stali, podnosi wzrok, żeby przyjąć błogosławieństwo własnej śmierci.
Śmierci wszystkiego, czego był ucieleśnieniem - świata okrutnych pętających nici. Świata niewolności, ponieważ każde przywiązanie...
- Pobłogosław swój płomień, matko!..
Skąd ten cudzy rytm. Skąd to niewygodne, niespokojne, przeszkadzające wiecznemu pląsowi...
Drgnęła.
Stamtąd, z poskręcanych ruin, które były kiedyś jego siłą i władzą, wyciągała się ku niej dłoń.
Jego ręce są skute, skręcone metalową liną, bezradne i nieruchome - ale wyraźnie przecież widziała. Nie oczami.
Jednocześnie nieśmiała i ponaglająca, wyciągnięta spazmatycznie ręka, każdym mięśniem usiłująca - sięgnąć...
Lej przekrzywił się.
Na mgnienie oka tak się pochyla czara, ulewa czerwoną kroplę wina, tylko kroplę - ale na białą suknię narzeczonej to wystarczy, oto róża kwitnie nie tam, gdzie należy, równowaga jest zakłócona, wino w czarze krąży, szuka wolności...
Obca ręka wyciąga się - teraz już niemal władczo. Obcy rytm wtrąca się w uroczysty taniec, przebija jak trawa przez asfalt, jak blady zielony listek, poruszający granitowe płyty; czym tak wystraszył ją ten, bezradny przecież, poryw?!
Wystraszone oczy jej dzieci. Ona je uspokoi. Ona pocieszy je nowym kołem korowodu...
I nowe koło rusza. Mocno uderza w wyciągniętą rękę, jakby usiłowało ją odciąć, niczym niepotrzebną suchą gałąź.
Obcy rytm na mgnienie oka zachłystuje się.
Gwiazdy rozmazują się kręgami, czarne niebo jaśnieje, księżyc fruwa jak jajeczne żółtko w wirze z kawy; jej dzieci chwytają się za ręce i lecą niczym świąteczna girlanda, lecą w rzędzie planet i gwiazdozbiorów, wśród płonącego ogniami święta, kopuła nieba wyciąga się niczym rura i tam, na końcu tego olbrzymiego tunelu, na chwilę zapala się niemożliwe, nieziemskie, bajecznie piękne światło...
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czas Wiedźm»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Wiedźm» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czas Wiedźm» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.