Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Spojrzała w lustro i sprawdziła, czy wszystko w porządku. Zdążyła nawet złożyć nocną koszulę i zaścielić łóżko.

Wybrała numer Wielikowa - był zajęty. Zadzwoniła do Janeczki - numeru telefonu musiała poszukać w notatniku. Rzadko dzwoniła do krewnej, a spotykały się jeszcze rzadziej, dwa razy w roku, na cmentarzu nad grobem rodziców.

Spróbowała zadzwonić do młodszego brata, Paszki, ale nikt nic podnosił słuchawki.

Andriej skakał po korytarzu - nie mógł trafić stopą w nogawkę dżinsów.

- No, mamo... - stwierdził, ujrzawszy, że Lidka poprawia sobie kołnierzyk. - Zuch z ciebie nie lada. Jesteś jak pancerna płyta.

„I ty się za nią ukryłeś - pomyślała Lidka. - Teraz nie masz się czego bać”.

Andriej nagle przestał podskakiwać i jakby sobie coś przypomniawszy, kopnął się do telefonu. Gorączkowo zaczął wybierać cyfry - Lidka po ilości obrotów tarczy poznała numer Saszy. Długie, długie sygnały...

I nagle - cisza.

- Mamo, wyłączyli telefony!

Lidka machinalnie kiwnęła głową:

- Nie przejmuj się, z pewnością już wyszła z mieszkania... niczego ze sobą nie bierz. Tylko termos. Ja już wczoraj wszystko przygotowałam, jak zwykle. Gotowy? To idziemy.

Wyszli na schody jako jedni z pierwszych; gdzieś tam trzaskały drzwi i dzwoniły naczynia. Potem w całym domu nagle wysiadła elektryczność; czerwona poświata z okien nadawała korytarzowi podobieństwo do laboratorium fotograficznego. Lidka doskonale pamiętała, że akurat taka myśl przyszła jej do głowy podczas pierwszej mrygi. Andriej z pewnością teraz pomyślał o tym samym.

W półmroku korytarza ktoś niby kleszczami chwycił Lidkę za rękę:

- Lidio Anatoliewna, niech się pani przyzna, jest pani na liście? Niech się pani przyzna! Proszę wziąć i nas, przecież my też mamy prawo! Mamy! Dlaczego tylko was?

Lidka rozciągnęła wargi w uśmiechu:

- Proszę powiedzieć, ma pan paszport przy sobie?

- Paszport?

Rozmówca na chwilę stracił rezon i osłabił chwyt. Lidka szarpnęła się, wyrwała i wlokąc za sobą Andrieja, biegiem skoczyła na ulicę.

- Stój, suko!

Na instruktażu uprzedzano ją o czymś takim. Człowiek wciągnięty na listę powinien trzymać to w tajemnicy, w przeciwnym razie nie zdoła dotrzeć na miejsce zbiórki. Inna sprawa, że trudno coś takiego zachować w tajemnicy.

Biegnąc, Lidka dziwiła się samej sobie. Pięćdziesiąt siedem lat, chore nogi, a skoczyła przed siebie jak sprinter. Andriej biegł tuż obok.

Lidka celowo kierowała się ku brzegowi, akurat tam, skąd za kilka sekund miał runąć ludzki potok. Nikt nie chce zbliżać się do morza, kiedy niebo zabarwiło się czerwienią; prześladowca został w tyle, zgubiwszy z oczu Lidkę i jej syna w szkarłatnym półmroku i szybko gęstniejącym tłumie. I dopiero wtedy Lidka poczuła, że trzęsie się jak zając.

Niewiele brakło, a wpadłaby w pułapkę. Z powodu własnej głupoty. Z domu trzeba wymykać się niepostrzeżenie, po dachach - jeszcze sekunda i rzuciliby się na nią sąsiedzi i do niedawna dobrzy znajomi, zerwaliby tabliczki i połamaliby żebra jej i Andriejowi, Boże, jak głupio, jak głupio mogło się to wszystko zakończyć...

Przywarła do ściany i zebrała myśli. Do punktu zbiórki zostały cztery dzielnice - miejsce spotkania „osób umówionych” wybierano starannie, z uwzględnieniem kierunku naporu tłumu, z uwzględnieniem pojawienia się glef i biorąc pod uwagę możliwość wybuchu paniki na ulicach.

- Ogólna ewakuacja - warczały głośniki OP na słupach.

- Andriusza, daj rękę.

Jego dłoń była zimna niczym lód.

Ludzie szli w milczeniu; mieli przed sobą niełatwą drogę za miasto, długie i męczące czekanie pośrodku pustego pola, sygnał o otwarciu Wrót - i dziki ścisk na ich progu. Z tym ściskiem chciał walczyć Zarudny przy pomocy ideałów i Mróz przy pomocy musztry - obaj ponieśli klęskę.

We wszystkich głośnikach rozległo się miarowe pokaszliwanie. A potem ryknęły nieco wyższym głosem:

- Mówi sztab OP. Uwaga, glefy. Zarejestrowano pojawienie się glef. Linia obrony - nabrzeże... Bulwar Krzywy, Wschodni...

Tuż nad ich głowami przeleciało kilka śmigłowców. Lidka na chwilę ogłuchła.

- Uwaga, glefy! Zagrożenie od strony morza! Zagrożenie dla dzielnicy Podolskiej, ulicy Jabłońskiego i Placu Pocztowego! Przyspieszyć ewakuację w rejonie ulic Wałowej Górnej i Wałowej Dolnej!

Ktoś nadepnął Lidce na stopę.

- Andriej, tam, za tą tablicą - widzisz? Musimy skręcić w prawo...

Nie zwracając uwagi na kuksańce i okrzyki: „Gdzie się pchasz?!” - Lidka przesunęła się ku prawemu chodnikowi. A potem, zrównawszy się z tablicą reklamową, szarpnęła Andrieja za rękę. Był silnym chłopakiem, ale brakło mu zdecydowania.

- Nie certuj się! - warknęła Lidka. - Naprzód!

Jego dłoń pokryła się potem.

Punkt zbiórki był już bardzo blisko.

- Uwaga, mówi sztab OP! Główny kierunek ewakuacji - Aleja Odrodzenia. Uwaga - oznaki aktywności sejsmicznej. Trzymać się z dala od mniej wytrzymałych budynków! Powtarzam - trzymać się z dala od mniej wytrzymałych budynków!

Lidka prychnęła pogardliwie. Po co dawać ludziom niewykonalne rady.

- Mamo, ten zaułek... tu są stare domy...

- Nie bój się!

W następnej chwili istotnie nastąpił wstrząs. Dwupiętrowy domek, widoczny na końcu uliczki, zachybotał się, jakby był z zastygłego kisielu. Na głowy Lidki i Andrieja poleciał deszcz drobnego pyłu i tynku. W odległości dziesięciu kroków od nich ciężko rąbnęła o ziemię połowa balkonu - z rabatką kwiatków, na której rosły jeszcze jesienne astry.

- Naprzód!

Lidka biegła, wlokąc za sobą Andrieja, potykała się o kamienie, dławiła się pyłem i wgniatała pod podeszwy butów rozdygotaną ziemię. Gotowa była choćby dłońmi odbijać spadające cegły. Gotowa była zębami rwać zwisające przewody, na szczęście nie były już pod prądem - mogły poranić czy pokaleczyć przebiegających ludzi, ale już nie raziły śmiercią.

Potem z kurzu wyłonił się nagle łańcuch ochronny. Ogromni ludzie w hełmach z maskami ułatwiającymi oddychanie wydali się Lidce robotami z dziecięcych książek o potędze nauki. Lidka targnęła tabliczkę metki - zielone światełko tętniło wezwaniem. Andriej zwlekał, więc Lidka pokazała ochroniarzom i jego tabliczkę - a wtedy łańcuch rozstąpił się na chwilę i przepuszczono ich do środka.

Nad ich głowami znów przemknęły śmigłowce. Człowiek w respiratorze mocno i boleśnie przyłożył palec Lidki do czujnika. Potem przesunął nad metką jakiś swój przyrząd, a ten mignął zielenią. Tę samą procedurę powtórzono z Andriejem.

- Do maszyny, Lidio Anatoliewna! Do maszyny, Andrieju Andriejewiczu!

Spod respiratora wydobywał się dziwny i groźny głos. Taki, jak wszystko, co się działo dookoła.

Maszyna z zewnątrz przypominała wojskowy samochód pancerny. A od środka - autobus. Wewnątrz siedziało już pięciu mężczyzn i dwie kobiety - wszyscy milczeli. Jedna z kobiet przyciskała do piersi wyszywaną perełkami torebkę.

Lidka opadła na skórzane siedzenie. Objęła jedną ręką Andrieja, który przysiadł obok:

- No i po wszystkim. Nic strasznego. Odwiozą nas do Wrót i wejdziemy... - chciała powiedzieć, jako pierwsi”, ale w porę się wstrzymała.

Andriej milczał. I drżał.

- Chcesz herbaty?

Lidka otworzyła termos. Nalała parującej herbaty do plastykowego kubka zakrętki; Andriej zakrztusił się płynem. - No, to wszystko. Teraz tylko czekać...

- Zaraz ruszamy - stwierdził nerwowo siedzący za nimi człowiek. - A na naszym punkcie został jeszcze jeden człowiek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Armaged-dom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Armaged-dom»

Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x