Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Szary Kurdupel natychmiast się przeistoczył w Bladego Kurdupla.

- Lidio Anatoliewna... - wydusił z siebie przez zęby.

Lidka uśmiechnęła się szeroko:

- Przysięgam, że to zrobię. Utopię pana i razem pójdziemy na dno. Wierzy mi pan?

Maleńki Szary puścił oczy w ruch, jak zagnany w kąt szczur.

- I niech pan się nie trudzi nasyłaniem na mnie zabójców... jeżeli taka kretyńska myśl w ogóle strzeliła panu do głowy. Wszystkie dokumenty są w dobrych rękach i w razie mojej nagłej śmierci... Koniec z panem. Czy to jasne?

Człowieczek milczał.

Lidka odwróciła się i wyszła, nie czekając na odpowiedź.

* * *

Przez dwa następne dni miała wrażenie, że jest śledzona. Nie poddając się panice, zachodziła w te same miejsca, w których bywała zwykle. Sił dodawały jej gniew i poczucie niebezpieczeństwa - a współpracownicy rozpływali się w komplementach: „Ach, Lidio Anatoliewna, jak pani dobrze wygląda!”

Trzeciego dnia Szary Kurdupel zadzwonił do niej do pracy:

- Pani syn został wpisany na listę - stwierdził cichym, zwodniczo łagodnym głosem. - Będzie pani musiała przyjechać z nim do sztabu ABP... To jest... ostatnio przywrócono mu nazwę OP. Piątek, czternasta trzydzieści, pokój numer czterdzieści dwa. - I odłożył słuchawkę.

- Lidio Anatoliewna, co pani jest... Lidio Anatoliewna...

Za oknem leciał i kładł się niczym śnieg na chodniki, topolowy puch. Lidka czuła, jak palą ją spływające po policzkach łzy.

- Lidio Anatoliewna, czy coś się stało? Może wody...

- Tak... - na chwilkę zapomniała imię swojej nowej sekretarki. - Tak, Olu... Podaj mi wodę...

W pokoju słychać było tylko warkot klimatyzatora. Lidka czuła, jak w jej szerokim uśmiechu pękają spieczone wargi... ale bólu nic czuła.

* * *

- Andriuszka, co robisz w piątek?

- Mam konsultacje. Z chemii.

- O której?

- O dwunastej.

- A... zdążysz z tym do czternastej trzydzieści?

- Nie wiem... Mamo, co z tobą?

- Andriuszka... - stwierdziła Lidka, starając się, by jej słowa brzmiały normalnie i beznamiętnie. - W piątek o czternastej trzydzieści oboje musimy się stawić w sztabie OP.

- Po co? - zapytał syn po chwili milczenia.

- Nowy rozkaz - Lidka z rozmyślnym spokojem łyknęła herbatę z filiżanki. - W naszym oddziale krewni osób należących do kierownictwa zostali wciągnięci na listę osób do ewakuacji w ramach „umówionego opóźnienia”. Ciebie też wciągną na tę listę. Trzeba odebrać wszystko, co się z tym wiąże - tabliczkę identyfikacyjną, numer, instrukcje i tak dalej...

- Mamo, jakże to tak? - zapytał zbity z tropu Andriej i Lidka spięła się wewnętrznie, przeczuwając jakiś sprzeciw. - Jakże to? Wszędzie się mówi, że na tej liście są tylko ludzie najważniejsi ze względów strategicznych, przedstawiciele rządu, wojskowi, posłowie i deputowani. Po co tam ja, ode mnie nic ważnego nie zależy...

- Od ciebie zależy bardzo wiele - odpowiedziała Lidka, krztusząc się herbatą. - Takie są zasady, nie ja je wymyśliłam. Jestem strategicznie ważna dla kraju, a ty jesteś strategicznie ważny dla mnie. Bez ciebie cała moja strategia traci sens. Zrozumiałeś? Jeżeli na konsultacjach będą cię zatrzymywać, to znajdź jakąś wymówkę i zwolnij się.

- Mamo... - Andriej wodził palcem po falistym brzegu talerza. - Mamo, może... może ja tam nie pójdę? Jestem młody, zdrowy, po co mi to? Mamo... co ty?!

„Wytrzymać! - pomyślała Lidka. - Można wszystko zepsuć... nie zdradzić się. Wytrzymać”.

- Andriusza... Jeżeli choć trochę cenisz stan moich nerwów... wiesz co, zostawmy ten temat, dobrze?

To już był chwyt poniżej pasa. Nigdy przedtem się nie zdarzyło, żeby próbowała wywierać nań nacisk, odwołując się do stanu swego zdrowia. Obrzydliwy argument: „Jeżeli mnie nie posłuchasz, dostanę zawału...”.

- Mamo, ale ja sam nie mogę... Po co mi miejsce na jakiejś tam liście, jeżeli...

Cały pokój wywinął nagle kozła. Róg stołu mocno uderzył ją w twarz, ale nie poczuła bólu. W ogóle niczego nie poczuła; w następnej sekundzie w nosie okropnie zakręciło jej amoniakiem i żeby się nie udusić, musiała się ocknąć.

Wspaniale.

Kanapa w pokoju gościnnym. Krępy mężczyzna w białym kitlu i młoda kobieta ze strzykawką w ręku. Blada, ściągnięta trwogą twarz Andrieja:

- Mamo... gdybym wiedział, że to takie ważne...

Lidka skrzywiła twarz w grymasie. Zastrzyk był bolesny, piekący, właściciel białego kitla coś tam wpisywał do formularza, o coś pytał i radził, by zajrzeć do dzielnicowej polikliniki, ponieważ w jej wieku z ciśnieniem nie ma żartów; mówił coś jeszcze, Lidka widziała, że jest zmęczony i strapiony, ale smuciło go wcale nie jej zdrowie. Być może pokłócił się z żoną. Nocował u przyjaciela i rano się nie ogolił...

Karetka odjechała. Andriej bez słowa przysiadł na kanapie i tak, w milczeniu, minęło ze dwadzieścia minut.

„Nie wytrzymałam - myślała Lidka z odrazą do samej siebie. - Wymiękłam. Wstyd. I szkoda mi Andriuszki”.

- Mamo... niech będzie, zwolnię się z tych konsultacji. Pójdziemy...

* * *

Wszystko poszło jak po maśle. Andriej udawał milczącego, niespecjalnie ciekawego i nie za bardzo domyślnego chłopaka; co Lidce w pełni odpowiadało. Do ostatniej chwili czuła strach, że stanie się coś niespodziewanego.

Andrieja wpisano na listę kategorii „B” pod numerem piętnaście tysięcy sto dwunastym; Lidka zdążyła się nawet zdziwić, jak wydłużyła się ostatnio lista - jej osobistym numerem było dwa tysiące dziewięć.

Na „umówione opóźnienie” pójdzie przynajmniej półtorej godziny, pomyślała Lidka. Dużo czasu. Kogóż oni powciskali na tę listę? Jak zwykle, krewniaków, dzieci, wnuków?

Tym bardziej, pomyślała z gniewem i determinacją. Jeżeli wszyscy wciągają na listy swoich krewniaków, czemuż ona, profesor Sotowa, miałaby być pozbawiona tego prawa? Czy wiele czasu zajmie dodatkowa ewakuacja jednego Andrieja?

Formalności wreszcie dobiegły do końca. Andriejowi wręczono tabliczkę; chłopak zachował beznamiętny spokój. Podziękował bez szczególnego entuzjazmu, jakby szło o jakiś dyplom czy pismo dziękczynne ze związku miłośników kaktusów.

Łańcuszek z metką znikł pod kołnierzem koszuli. A dusza Lidki dała nura gdzieś w brzuch - uczucie, jakiego w tej chwili doznawała profesor Sotowa, można byłoby nazwać szczęściem tylko przy niezwykle szerokim rozciągnięciu granic tego pojęcia.

„Nie wierzę” - myślała Lidka, zstępując po szerokich schodach.

„Nie wierzę” - myślała, wychodząc z chłodnego półmroku bramy na zalany słońcem dziedziniec.

„Nie wierzę, nie wierzę...”

Zakręciło się jej w głowie.

- Mamo, znów się źle czujesz?

- Przeciwnie, bardzo się cieszę.

Andriej wzruszył ramionami. Też mi powód do radości.

- Odprowadzić cię do Instytutu?

- Coś ty, Driuszka, nic mi nie jest. Sama dojdę.

- No to polecę się przygotowywać...

- Odpocząłbyś, pospacerował... - odezwała się Lidka, unosząc twarz ku słońcu. - Zobacz, jaka pogoda...

- Dobrze - zgodził się Andriej z podejrzaną skwapliwością. - Pospaceruję...

Stała, oparłszy się o zakurzony pień lipy i patrzyła, jak odchodzi. I jak poruszają się jego łopatki pod płótnem cienkiej koszulki...

* * *

I oto zasiada Pan nasz na wysokiej górze, a po Jego prawicy staje Jasny Doradca, a po lewicy Doradca Mroku. I Mroczny szepce Panu w ucho: „Spójrz, Ojcze, na tych dwunogów, którzy się rozplenili na ziemi Twojej. Wzgardzili Tobą i nie przestrzegają Twoich przykazań. Nie są zdolni do miłości, kochają tylko siebie samych, swój pomiot - i nikogo więcej. Są pełni żądz, zdradliwi i nędzni; zetrzyj ich z powierzchni Ziemi!”

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Armaged-dom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Armaged-dom»

Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x